Uncharted niszczy na Netflixie
Ja nie wiem co jest z tymi użytkownikami Netfliksa, że cały czas na tej platformie królują przeciętniaki. Samo Uncharted złe nie było ot takie "aggressively ok". Ale to już któryś raz z tego co pamiętam kiedy nijaki w gruncie rzeczy film zaczyna dominować na tej platformie...
Moze dlatego, ze przecietni ludzie są... przeciętni? I lubia przeciętną rozrywkę?
Jest powod dla ktorego "elitarne" kazachskie kino moralnego niepokoju trafia jedynie do "elitarnej" garstki, a "masówka" wlasnie do mas.
Dlaczego każdy musi od razu wyskakiwać z jakimś kazachskim kinem? W historii kina było wiele filmów, które niby były masowe, ale "mądrością" fabuły wcale nie odstawały od filmów dedykowanych dla tej elitarnej garstki. Jakby netflix tworzyłby takie kino, to nagle zainteresowanie by z powrotem wzrosło.
Po takiej tyradzie wypadaloby tez podac przyklady tych filmow dla elity na ktore rzucily sie tlumy.
Tylko, że to się wzajemnie wyklucza, bo przy tłumie widzów ciężko nazwać dzieło elitarnym. Mówiłem o tworach uniwersalnych, które łączą wspomniane oba światy przez co i widz masowy, i ten bardziej wymagający wyjdzie z seansu zadowolony. Diuna i Blade Runner od Denisa Villeneuve'a, Joker, Parasite, dzieła Nolana też, choć z jego kinem mi akurat nie po drodze... Dużo ciężej takie kino stworzyć, ale jak się uda, to jest to wspominane na lata.
Właśnie o to mi chodziło. Jest mnóstwo filmów, które są z założenia proste i czysto rozrywkowe a jednak są znacznie lepsze od takiego Uncharted (które swoją drogą obejrzałem z przyjemnością więc nie mówię, że to jakiś gniot). Do wymienionych przez Ciebie dodałbym też takie klasyki jak Powrót do Przyszłości, Zabójcza Broń, Szklana Pułapka, Indiana Jones, które nijak nie próbują nawet być ambitnym kinem ale nawet w kwestii dawania czystego "funu" są o niebo lepsze od wielu popularnych przeciętniaków. Do tego można jeszcze dorzucić filmy takie jak Gladiator, Braveheart, Ostatni Samuraj, Tańczący z Wilkami, Władca Pierścieni, które są bardzo łatwe i przyjemne w odbiorze, nakręcone z rozmachem i efektownie a jednocześnie są to filmy o czymś. Z nowszych można jeszcze dodać nowego Top Guna, który jest po prostu mistrzowsko zrobionym, bezpretensjonalnym i nastawionym czysto na rozrywkę filmem.
Natomiast z hitami na N. jest też ta zabawna sytuacja, że często są to filmy, które w kinie poradziły sobie bardzo słabo (jak chociażby Uncharted właśnie) lub do niego nie trafiły. Pokazuje to moim zdaniem specyfikę platform streamingowych, w których filmy traktowane są jako "content" a nie samodzielne dzieła. W przypadku takiego Top Guna, musiała się zebrać naprawdę potężna liczba ludzi, którzy gotowi byli wydać te 15/20 zł na seans. Każdy z nich podjął decyzję, że to jest właśnie sposób w jaki chce te pieniądze spożytkować, i że właśnie ten film chce obejrzeć. A te 1.3 mld $, które zarobił, pokazuje, że naprawdę wiele osób taką decyzję podjęło. Wiadomo, że część to zasługa marketingu, ale nie dałoby się wykręcić takiego wyniku bez dobrych recenzji, opinii znajomych itd.
Natomiast na N. skoro ludzie i tak już mają abonament wykupiony to próg wejścia jest śmiesznie niski i ogranicza się jedynie do tego na co chcemy tych parę minut poświęcić (bo tyle wystarczy żeby film został uznany za wyświetlony). Dlatego film, który nie byłby w stanie skłonić kogoś do wydania pieniędzy na bilet, jest w stanie zachęcić do poświęcenia chwili czasu.
Co jednak w dalszym ciągu nie odpowiada na pytanie dlaczego ludzie mając do wyboru tuż obok siebie naprawdę świetne filmy, ludzie wybierają te po prostu "ok".
Słodki jezu. Takie rzeczy mogą wypisywać tylko intelektualne matoły, dla których film z więcej niż jednym wątkiem i do tego jeszcze bez wybuchów to już niestrawne kino, a piosenka, która ma więcej niż 3 akordy to już niezrozumiała wirtuozeria.
Edit. Mogłem w sumie spojrzeć na autora posta. Wiele wyjaśnia.
Pewnie większości osób nie chciało się wydawać kasy w kinie na ten film i czekali aż się pojawi na platformie.
ah tylko w usa,
też z ciekawości chętnie obejrzę tego Gray Mana też widziałem, ale jakoś tak mało uważnie oglądałem, bo coś tak nie do końca zrozumiałem, o co była cała ta bitwa i gonitwa.
ten film jest tak głupi że współczuje dla zniszczonych, chyba że chodzi o zniszczenie umysłowe ;) mógłby śmiało konkurować z serią 365 dni :)
Można zniszczyć swój mózg na Bunuelu, Tarkowskim czy Bergmanie lub na odmóżdzaczu z Netflix :)
Kiedyś po serii ponad 200 trudniejszych filmów z rzędu pamiętam, że potrzebowałem takiego odmóżdżacza dla resetu, bo nastąpić może przesyt także czymś wybitnym, gdy tego masz za dużo. Poza tym człowiek często potrzebuje wachlarza emocji więc zarówno zadumy i prostszej rozrywki jaką zaoferowały Die Hard, Terminator, Alien, Back to the Future, Braveheart, Matrix, The Lord of the Rings itd., które też mogą podobać się wymagającemu koneserowi mimo skrajnie prostej treści.
wolę obejrzeć kolejny setny+ raz terminatora 2 niż katować się takimi tworami jak uncharted / właściwie można być w szoku że mając scenariusze z gier stworzyli takiego potworka.
To racja. Kino rozrywkowe było najlepsze w latach 80' i 90' bez CGI lub małą ilością tego gówna.
Natomiast kino ambitne zanotowało peak w latach 50', 60', 70' w Europie i nic z tym nie może równać sie ile wtedy powstało arcydzieł na starym kontynencie.
