W galaktyce mogą być 4 wrogie cywilizacje. Naukowcy policzyli
Moim zdaniem jeżeli jakakolwiek cywilizacja będzie w stanie dotrzeć do nas załóżmy teraz, to spodziewałbym się raczej sytuacji analogicznej do naukowca obserwującego mrowisko - zafascynowany ich małą społecznością i sposobami na radzenie sobie ze środowiskiem, a same mrówki niczego nie świadome. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś dzban, który może to mrowisko rozdeptać. Gorzej, jeśli celowo wytępić, bo mu wszędzie zaczną łazić.
Moim zdaniem jeżeli jakakolwiek cywilizacja będzie w stanie dotrzeć do nas załóżmy teraz, to spodziewałbym się raczej sytuacji analogicznej do naukowca obserwującego mrowisko - zafascynowany ich małą społecznością i sposobami na radzenie sobie ze środowiskiem, a same mrówki niczego nie świadome. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś dzban, który może to mrowisko rozdeptać. Gorzej, jeśli celowo wytępić, bo mu wszędzie zaczną łazić.
Pierwszą ofiarą wrogiej cywilizacji jest już teraz sonda Voyager 1. Przejęli ją i zaczęli nadawać w stronę Ziemi niezrozumiałe dane na złość cywilizacji ludzkiej. Trzeba jak najszybciej dogonić ich statek, Oumuamuę i rozwalić. Niech se ciule nie myślą.
Zakładając, że teoria o nieskończonym wszechświecie jest właściwie prawdziwa, to obecność innych cywilizacji na planetach podobnych do Ziemi, czyli egzoplanetach jest pewna.
Eee... nie...
Wszechświat jest hipotetycznie nieskończony. Liczba zidentyfikowanych cywilizacji pozaziemskich = 0.
Wg. rachunku prawdopodobieństwa szansa na istnienie i nieistnienie innych cywilizacji wynosi ni mniej ni więcej - od zera do nieskończoności.
Zapewne dużo ludzi jak w przypadku tego typu newsów zrozumie coś w stylu "naukowcy udowadniają istnienie innych cywilizacji" zupełnie pomijając fakt, że to model ignorujący matematyczne prawdopodobieństwo nieistnienia innych cywilizacji.
Eeee.. nie.
Jeśli założymy (podkreślam słowo założymy), że wszechświat jest nieskończony to oznacza to, że każde zdarzenie o niezerowym prawdopodobieństwie wydarzy się. Co więcej, wydarzy się ono nieskończenie wiele razy.
matematyczne prawdopodobieństwo nieistnienia innych cywilizacji
My jesteśmy dowodem na to, że inteligentne, technologiczne życia ma niezerowe prawdopodobieństwo zaistnienia.
Wgl co to jest za pojęcie "prawdopodobieństwo nieistnienia"?? Nieistnienie obcej cywilizacji jako zdarzenie poddane rachunkowi prawdopodobieństwa? Co Ty tu za matematykę stosujesz? Brak zdarzenia losowego nie jest zdarzeniem losowym człowieku. To jest jakieś odwrócenie logiki i kolejności wnioskowania w rachunku probabilistycznym. Trochę mi to przypomina te hasła typu "udowodnij, że Boga nie ma". Tak jak nie udowadnia się, że czegoś nie ma, tak nie oblicza się prawdopodobieństwa niewystąpienia zdarzenia.
Czepiasz się części wypowiedzi ignorując resztę i dopasowujesz pod tezę jednocześnie dosuwając na ślepo jakieś niskie przytyki "a może coś będzie pasowało".
Najpierw zastanów się nad sensem słowa "prawdopodobieństwo".
To o czym mówisz to jest hipotetyzowanie i dedukcja i nie wiąże się z prawdopodobieństwem. Prawdopodobieństwo zaistnienie czegoś nieskończenie wiele razy to nie jest pewność. Tak jak przy rzucie monetą hipotetycznie możesz wyrzucić miliard razy pod rząd reszkę, ale to nie znaczy że przy następnym rzucie wyrzucisz ją znowu, bo za każdym razem prawdopodobieństwo jest takie samo tzn. albo orzeł albo reszka. Nie ma tu opcji "spadnie na bok".
Jeżeli masz jedną cywilizację, zero obcych a potencjalnie nieskończoność to masz prawdopodobieństwo a nie pewność, że może ich być nieskończenie więcej. Tak samo jak w teorii masz szanse 100 razy wygrać w lotto skreślając ciągle 1,2,3,4,5,6. Istnieje takie prawdopodobieństwo? Istnieje. Czy komukolwiek uda się coś takiego nawet gdyby ludzkość i lotek istniał miliard lat?
I tyle. Żadnej filozofii.
Problem jest taki, że Ty używasz potocznych pojęć i w taki też sposób dedukujesz. Dodatkowo cały czas rozkminiasz temat w oderwaniu od pojęcia nieskończoności.
W nieskończonym wszechświecie każde zdarzenie o niezerowym prawdopodobieństwie wydarzy się i to nieskończoną ilość razy.
Jeśli wszechświat jest naprawdę nieskończony (z czym raczej nie zgadza się obecnie świat nauki) to każde z tych zdarzeń które opisujesz dzieje się. Więcej, dzieje się ono nieskończenie wiele razy. I nie, to nie jest żadna filozofia tylko matematyka i banalna konsekwencja kilku pojęć.
orkowie, necroni, tyranidzi, dark eldarzy
Tyranidzi pochodzą z poza naszej galaktyki, zamiast nich wsadziłbym Tau. Dark Eldarzy to raczej odłam ideologiczno-narodowy rasy Eldarów.
Te orkowie to już druga wroga cywilizacja która jest z nami na ziemi, a dwie pozostałe to kosmici i kosmonauci.
Wiecie, a może problemem jesteśmy my? Prawdopodobieństwo, że to ludzie zaatakują, nowa poznaną cywilizację, bo nie będą chciały sie czymś tam dzielić, jest dużo wyższa ;) Ludzie nienawidzą ludzi z własnego kraju, z podwórka. To my nie dojrzeliśmy do poznania kogoś obcego, jeśli masa ludzi, ma problem z kolorem skóry, czy narodowością, albo innym poglądem. Oczywiśćie nie zmienia faktu to, że jakaś ewentualna obca cywilizacja, bierze niewolników, i zasoby danej planety. No i istnieje szansa, że w naszej galaktyce ( może i w innych) żyjemy tylko my. Znaczy jako osoby rozumne, bo zwięrzęta czy mniejsze organizmy, są pewno na wielu planetach) I to my jesteśmy tymi, którzy dopiero stworzą coś(sztuczna inteligencja, androidy) I dopiero my zaczniemy zapełniać galaktykę, tworzyć, a raczej przyszłe roboty. Ale to już czysta fantastyka. Można nawet sobie dodać, że to my tworzymy androidy, zapełniają kosmos, okazuje się że czarne dziury, to rzeczywiście tunele czasoprzestrzenne, i to androidy tworzą człowieka, żebyśmy stworzyli ich w przyszłości. Dobra idę pisać książkę klasy C ;D
Ale w sumie 4 cywilizacje to mało, chyba że mapa jest ustawiona na średnią. Będzie dużo miejsca do ekspansji, a wojna pewnie dopiero w mid game.
Ten moment gdy kilkaset kilometrów od nas ludzie się wybijają z realnym impaktem dla kraju i jakości życia więc mózg kowalskiego zaczyna się zastanawiać czy kosmici go zjedzą.
Świat ludzki to zalosna egzystencja w niewili. 1% ludnosci zagarnęła sobie bez pytania reszty 90% zasobów i zniewolila reszte prawem pisanym pod ochronę bogatych i ich majatkow, tresuja reszte poprzez media (super to pokazaly propagandy pandemii, wirusa i teraz ukrainy, gdzie nawet sie niekryja z pisaniem bzdur i glupot, ktore nawet dziecko zakuma, ze to sie kupy nie trzyma i nawet koło logiki nie leżało).
Jakby przyszli kosmici nas niszczyć to bym nawet nie żałował tego świata. Ludzie sa tak zepsuci chciwością i egoizmem, ze wole już zwierzęta niż ludzie, więcej dobra i racjonalizmu jest u zwierzaków. Te jak sie najeżdża to zostawiaja padline innym zwierzetem, czlowiek ukradnie zasoby wszelkie czy wykorzysta je czy nie, ale zabierze i zaagreguje byle mial on i nikt inny. Tfu! Zaorać tak zle biologiczne twory.
Kosmici, meteoryt czy wirus, byle wybil ta głupią ludzkość, albo tak ja zaoralo, zeby rozwalić kapitalizm i niewolnictwo.
Ludzkość, kapitalizm i autorytety są przereklamowane.
Wiesz, można tak na to spojrzeć. Ale ci którym bogaci zagarnęli, nic by z tymi zasobami nie zrobili. Dalej by żyli w chatkach z gówna. No i problem etyczny. Albo się rozwijamy, bo to jest być może nasz cel, ciągły rozwój. Albo żyjemy w zgodzie z innymi, w zgodzi z przyrodą, i żyjemy dalej w szałasach, i powiedzmy jak w średniowieczu.
Ale ty wiesz, że zwierzęta też walczą o teren? I zabijają niektóre dla przyjemności?
Gdyby nie to, że wielcy kradli, i robili to co robili, to by dalej było średniowiecze. A ci którym to wszystko ukradli, dalej żyliby w chatkach z kupy, i nie mieliby nic. Ale masz rację w tym, że ludzie działają zawsze z argumentem siły. Jakby nie dany kraj, to prędzej czy później inny. I co mieli zrobić, zasoby się skończyły, i dalej się nie rozwijać? Afryka nie wykorzystałaby swoich zasobów nigdy. Oczywiście, można by postawić na dzielienie się, i ostry sponsoring nauki, żeby jak najszybciej rozwiązać problem braku zasobów, i tworzyć coś, co jest dobrym zamiennikiem. Tylko zawsze coś powstaje z czegoś. To jest poważny problem etyczny i życiowy. Żyć tak jak żyjemy, i nie robimy dalej nic, nie badamy nowych technologii, nie badamy chorób, i kupe wyrzucamy za okno, albo rozwijamy się, przemy przed siebie, ale niszczymy wszystko wokół. Musielibyśmy miec planetę, gdzie nie ma przynajmniej zwierząt. Bo problemem są tez zwierzęta. Nie oszukujmy się. Spora część, nie rozumie, i nie potrafiłaby żyć w zgodzie. Tygrysy, lwy itp itd. Jakbyś to rozwiązał? To jest zawsze cykl walki o teren. Robia to zwierzęta, robią to i ludzie.
Toyminator, to że ludzie chcą żyć w "chatkach z gówna" jak to ująłeś to ich sprawa i mają do tego prawo. Mają prawo nie czuć potrzeby się rozwijać. I nie można z tego powodu odbierać im prawa do decydowania o swoim majątku, co jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
Ciekawe czy te cztery cywilizacje są choć w połowie tak wrogie, jak ta ziemska ludzka, która tez lubi niszczyć i podbijać.
4 wrogie cywilizacje w galaktyce? Dałbym nawet więcej, a wszystkie znajdują się na Ziemi...
Czemu obca cywilizacja miałaby być nam wroga? Czemu mając galaktykę pełną zasobów mieliby zainteresować się prymitywną, mocno wyeksploatowaną i leciwą planetką pełną szkodników?
Odpowiedziałeś sobie. Bo jesteśmy szkodnikami. Po za tym, istnieje wiele możliwości. Niewolnictwo( jesteśmy jednak dosyć silni, i potrafimy ciężko pracować) od tak, po prostu zagłada, bo jakiś kosmiczny Hitler tak będzie chciał.
Pokarm. Stosunkowo łatwo, a w sumie bardzo łatwo się rozmnażamy. Więc potencjalnie jesteśmy sporym pożywieniem ;) Którego można łatwo kontrolować. I łatwo hodować. Woda. Masy wody. Fakt że cywilizacja, która tutaj potencjalnie przyleci, raczej potrafi brać wodę z zamarzniętych planet. Reszta się zgadza, raczej na ziemi, nie ma nic takiego, czego nie ma na planetoidach. Ewentualnie sól, bo mają beznadziejne przyprawy ;D
Powiem tylko tyle, że jeśli okaże się, że obca cywilizacja zna j.polski to chce żeby nas (ludzkość) reprezentował Sasin. Ten gość załatwił sporo rzeczy i wszystkie się udały.
-a co jesli odleglosci w kosmosie sa na tyle duze, ze opuszczenie swojego ukladu slonecznego jest fizycznie niemozliwe nigdy do zrealizowania
-a co jesli dwie cywilizacje z innych planet sie nigdy nie spotkają bo wszechswiat jest nieskonczenie duzy w czasie i przestrzeni
-ludzkosc bedzie istniec jeszcze max pare tysiecy lat, na 1 moze 2 planetach i wyginie a nie bedzie latac po kosmosie i poznawac sexy kosmitki ;D
Albo prawdziwa okaże się skrajna wartość rachunku prawdopodobieństwa i nie będzie żadnej innej cywilizacji.
a co jesli odleglosci w kosmosie sa na tyle duze, ze opuszczenie swojego ukladu slonecznego
Układ słoneczny jest jeden, inne to mogą być układy gwiezdne. To raz, dwa - z obecną technologia teoretycznie już teraz jesteśmy w stanie opuścić nasz układ. Co innego dolecieć do kolejnego.
ludzkosc bedzie istniec jeszcze max pare tysiecy lat
A z jakiego wzoru żeś to wyliczył?
No z z tym, że przetrwamy kolejne tysiąc lat, to tak optymistycznie licząc. Ja twierdzę, że obecna cywilizacja, nie dotrwa do kolejnego stulecia. Znaczy ludzie będą żyć, bogaci w hubach, biedni w lasach i norach, ale ogólnie cywilizacją już bym tego nie nazwał.
A z jakiego wzoru żeś to wyliczył?
Z Pitagorasa, na bank. Wszystko się da Pitagorasem obliczyć :D
-a co jesli odleglosci w kosmosie sa na tyle duze, ze opuszczenie swojego ukladu slonecznego jest fizycznie niemozliwe nigdy do zrealizowania
Ale my już dobrze wiemy jakie są odległości w kosmosie. Tak naprawdę nie sama odległość jest problemem ani nawet nie sam czas. Połączenie tych dwóch wielkości, to jest problem w podróżach kosmicznych. Czas płynie inaczej dla pasażera rakiety zapieprzającej przez kosmos, a inaczej dla obserwatora z Ziemi. Przy wieeeeeloletnich podróżach te różnice będą pokoleniowe.
Z tego co się orientuję (z fizyki byłem słaby ale na jutubie mówili) to gdy zbudujemy napęd który pozwoli nam zbliżyć się do prędkości światła to w zasadzie dzięki dylatacji czasu odległość przestaje być jakimkolwiek problemem. Jedynym problemem będzie to, że jakakolwiek dalszą podróż to będzie podróż "w jedną stronę" bo co z tego, że dany statek pokona 500 lat świetlnych w kilka miesięcy skoro dla obserwatorów na Ziemi minie 500 lat a licząc z powrotem - 1000 lat. Taka misja dawno już przestanie mieć znaczenie z perspektywy mieszkańców Ziemi.
Z nowym teleskopem James Webb to tylko kwestia czasu zanim dostrzeżemy taka cywilizację.
Dotarcie do nich to zupełnie inna bajka.
Nie potrafimy podróżować z prędkością światła a nawet jak już coś takiego uda się osiągnąć to są lata podróży w tej prędkości. 100 lat świetlnych by dotrzeć do nieznanego to trochu nieosiągalne w najbliższym stuleciu nawet.
Obcym też pewnie nie zawracali by sobie głowy taką podróżą. No chyba, że nie byłoby wyjścia, bo planeta umiera czy coś.
A to nie jest tak, że nawet jeśli teleskop, wychwyciłby jakąś cywilizację, bardzo daleko,to ona może już być martwa?
Już są martwi, więc do spotkania nie dojdzie. Zanim dojdzie, to nas nie będzie. Tak to właśnie działa.
JWST ma potężne możliwości, ale z tym, że znalezienie innej cywilizacji to tylko kwestia czasu, to jest gruba przesada.
Nawet JWST będzie widział egzoplanety jako prawie niewykrywalne pociemnienie widma gwiazdy, więc i tak wszystko się będzie opierać na analizie spektroskopowej. Teleskop Jamesa Webba może więc pomóc nam stwierdzić, czy na przykład w atmosferze danej planety są gazy, które mogły zostać wytworzone tylko w sztuczny sposób. Na tej podstawie będziemy mogli hipotecznie założyć istnienie inteligentnego życia. Ale to w sumie wszystko, na żadne wyraźnie "dostrzeżenie" innej cywilizacji nie ma szans.
Te 4 wrogie cywilizacje (szaraki, reptilianie itp.) są już na naszej planecie od zarania dziejów i sprawują globalną kontrolę nad ludzkością.
Zakładając, że każda cywilizacja ma w swojej historii etap bliski samozniszczeniu (a tak jak wspomniał autor badania, mozliwe to jest tylko w momencie zblizonego rozwoju biologicznego i emocjonalnego do naszego), to po drodze do podróży między gwiezdnych, kazda z tych cywilizacji unicestwiłaby się kilkukrotnie.
Jeśli jednak rozwój cywilizacyjny nie idzie w parze z chęcią mordu, to można założyć, że taka cywilizacja będzie pokojowo nastawiona.
"teoretycznie już teraz jesteśmy w stanie opuścić nasz układ" jestesmy w stanie wsadzic kogos do puszki i wywalic w kosmos zeby pod koniec zycia dotarl na koniec ukladu o ile wczesniej nie zwariuje ;D
odleglosci pomiedzy gwiazdami(bo zycie musi byc przy gwizdzie) sa niewyobrazalnie duze a jakis hipernaped to bajka jak harry potter, do tego dochodzi jeszcze czas bo nawet jak tam dolecisz to ta obca cywilizacja moze juz nie istniec od np. 10mld lat ;D
boga niema a cala ludzkosc nic nie znaczy, Qverty pogodz sie z tym ;D
Co za bzdury... Nie potrafimy dobrze przewidzieć pogody na dwa dni do przodu. Do końca nie wiemy za bardzo co skrywają odmęty oceanów, ale jakiś geniusz sobie oszacował ile może być "wrogo nastawionych cywilizacji." Ja pierniczę na dobrą sprawę nikt nie wie czy ktokolwiek tam jest.
Weźcie się za tematy na których się znacie a nie pierdolety
Życie niszczy życie, aby żyć. Tu czy tam. Prymitywne czy nie. Żywe czy półżywe. Nieważne. Te same prawa Wszechświata.
Prawa ziemskie. Nam się wydaje, że wszystkie cywilizacje muszą mieć parcie na odkrywanie wszechświata. Nam się wydaje, że wszystkie cywilizacje muszą być wrogo nastawione. My pojmujemy wszechświat w nasz sposób. Skoro my tłuczemy się nawzajem i niszczymy życie na Ziemi, to inne cywilizacje muszą robić to samo i basta. Może, a może nie. Nas ludzi ukształtowała Ziemia, ziemska grawitacja i dieta. Inne życie może być cóż... inne, bo ich kształtuje ich "świat".
Jakikolwiek ślad naszej cywilizacji kończy się po ok 100 latach świetlnych, dokąd zdążyły dotrzeć najstarsze sygnały radiowe (oczywiście po przebyciu takiej odległości całkowicie zniekształcone). 100 lat świetlnych to nie jest nawet najbliższe sąsiedztwo. Poza tym obszarem ślad po nas jako istotach inteligentnych zanika.
Ktoś tu pisał, że w sumie problemem nie są już odległości ale czas - otóż problemem jest nadal jedno i drugie. Nawet przy osiągnięciu 99% prędkości światła (100% się nie da bo obiekt musiałby nie mieć masy co wyklucza statek kosmiczny zbudowany z jakiejkolwiek materii) podróż do absolutnie najbliższych gwiazd będzie trwała do od kilku do kilkudziesięciu lat, a mówimy tu tylko o wyściubieniu nosa poza nasz układ. Dalsze gwiazdy to już podróż rzędu setek i tysięcy lat.
Na ten moment problemem jest nie tylko czas, który może częściowo rozwiązać hibernacja lub dylatacja (jeśli zbliżymy się do prędkości relatywistycznych). Problemem jest przede wszystkim paliwo na setki lat (w grę wchodzi w sumie tylko reaktor fuzji jądrowej, ale nie mamy pewności nadal czy można uzyskać dodatni bilans energetyczny sztucznie generując fuzję).
Inne galaktyki spoza naszej Grupy Lokalnej ze względu na tempo rozszerzania się wszechświata są właściwie dla nas stracone na zawsze - nawet z prędkością światła nie zdołamy tam dotrzeć, nigdy.
Kolejny problem to znowu czas, ale w trochę innym ujęciu. Ludzkość istnieje od 200 tysięcy lat, cywilizacja od paru tysięcy. Latać w kosmos umiemy od trzydziestu lat. Sama Ziemia ma prawie 5mld lat. Cywilizacja pozaziemska mogła istnieć w naszym bardzo bliskim sąsiedztwie dawno temu lub będzie istnieć w dalekiej przyszłości - nawet na najbliższej gwieździe, i te dwie cywilizacje nie miałyby żadnego pojęcia, że ta druga kiedykolwiek istniała.
Z naszym poziomem wiedzy o kosmosie, a jest on wbrew pozorom dość spory, wiemy tyle, że wszechświat jest za duży. Horrendalnie, niewyobrażalnie wielki i do tego stary (choć właściwie jeśli liczyć ile będzie trwał to dopiero raczkuje)
Jestem przekonany, że nawet w naszej galaktyce istnieje życie. Jestem też jednak przekonany, że nigdy go nie spotkamy.
Osobiście uważam, że skoro Syn Boży urodził się i nauczał na naszej planecie to jest ona wyjątkowa i może być jedyną z inteligentnymi formami życia. Bóg stworzył wszechświat i człowieka na swoje podobieństwo. Dlaczego miałby tworzyć inne formy inteligentne i je pomijać? Po drugie Jezus nigdy nie wspominał swoim uczniom o innych światach. Po trzecie dostajemy wiele objawień ze świata duchowego, które ostrzegają przed niewłaściwym życiem tu na ziemi. Ludzie coraz częściej żyją tak, jakby Boga nie było idąc prostą drogą do wiecznego zatracenia. Tu jest problem a nie wyimaginowani kosmici.
Ksenomorfy!!!
Ja myślę że cywilizacje pozaziemskie traktują naszą ziemię jak skansen muzealny lub Zoo.I przylatują na naszą ziemię jako turyści ciekawscy z apartami albo jako naukowcy.