Mam może i absurdalne pytanie ale po prostu chcę się upewnić. Kiedy właściwie kończy się atmosfera a zaczyna próżnia. Wydaje mi się, że to jest tak, że atmosfera staje się co raz bardziej rozrzedzona aż w końcu następuje całkowity zanik cząsteczek. Tak więc to przejście jest bardzo płynne, miękkie powiedziałbym. A tymczasem w niektórych wyobrażeniach, np. w filmach pokazane jest to jakby jaka twarda granica. Np. leci sobie jakiś wahadłowiec w atmosferze i nagle plum, wyskakuje z atmosfery. Czy ktoś może to bardziej szczegółowo objaśnić i jeżeli nie mam racji to poprawić ?
Aha i interesuje mnie jeszcze to: czy w próżni fale dźwiękowe wcale się nie rozchodzą czy rozchodzą się bardzo słabo ? I co powoduje, że one słabną
w prozni nie rozchodza sie fale dzwiekowe .W prozni nie ma czasteczek wiec nie moze byc ich drgania a tak sie przenosi dzwiek.Tak to jakos zapamietalem.
Natomiast górna granica atmosfery określona jako granica meteorologiczna znajduje się na wysokości 2000 km. Atmosfera jednak nie kończy się tak nagle na 2000km, otóż ona coraz bardziej rzednie aż do granic nawet 20 000km od powierzchni Ziemi. Ta rozrzedzona atmosfera to Egzosfera i ona przechodząc stopniowo w próżnię międzyplanetarną tworzy wokół gęstej atmosfery tzw. koronę Ziemi. O budowie atmosfery jeszcze opowiem, ale teraz przedstawię, jak ona w ogóle powstała.
pobrane z :
http://cybertech.net.pl/online/system/ZINek3/astronomia/atmosfera.htm
Rozchodzenie się fal dźwiękowych zachodzi przez przenoszenie drgań przez cząsteczki ośrodka sprężystego, próżnia takim ośrodkiem nie jest, bo nie ma cząsteczek, które mogłyby przenosić drgania. Tak więc fale dźwiękowe nie rozchodzą się w próżni.
Umiera
Co się dzieje z żywym organizmem wrzuconym w próżnię?
Wbrew powszechnemu mniemaniu, wcale nie umiera rozerwany.
Pomijajac promieniowanie od slona oraz brak tlenu zywy organizm w prozni bardzo szybko sie UGOTUJE. Dlaczego - zywy organizm wydziela cieplo. Proznia jest ekstremalnie rzadka i ma bardzo niewielkie mozliwosci odbioru tego ciepla [wyobrazcie sobie probe schlodzenia rozgrzanego preta w powietrzu o temperaturze 10 stopni i wodzie o temperaturze 10 stopni - taka sama ale duzo wieksza roznica wystepuje miedzy nasza atmosfera a proznia]. Organizm gotuje sie wlasnym cieplem, ginie, po czym bardzo powoli stygnie do temperatury niewiele wyzszej niz zero bezwzgledne.
http://www.masterminds.pl/anatomia_czlowieka.18/Jak,zachowuje,sie,ludzkie,cialo,w,prozni..443.html
"Po 10 sekundach od utraty hermetyczności przeciętny człowiek nie czułby się zbyt komfortowo, jednak wciąż byłby świadomy, co pozwalałoby na podjecie środków ratujących życie. Jednak ten okres świadomości jest bardzo krótki. Brak ciśnienia odwraca proces wymiany gazowej w płucach, wypompowując tlen z krwi. Niedotlenie mózgu prowadzi do zaburzeń widzenia i rozumowania. Od tego momentu ofiara dekompresji zapada w stupor, jednak jej serce bije dalej, a mózg jest stosunkowo nieuszkodzony. Jeśli w ciągu 90 sekund zostanie jej podany stężony tlen, ma ona szansę na niemal pełne wyzdrowienie. Jeśli jednak w ciągu tych krytycznych sekund nieszczęśnik nie otrzyma pomocy, jego krew zacznie się gotować, a serce przestanie bić. Nie zanotowano przypadków skutecznej resuscytacji po zaistnieniu tej sytuacji."
Co się dzieje z żywym organizmem wrzuconym w próżnię?
Widziałeś kiedyś jak się zachowuje woda w próżni?
A właściwie jak ma się sprawa z ciepłem w próżni. Wiem, że w próżni żadne ciepło nie jest właściwie odczuwalne. I w sumie nie wiem właściwie na czym to polega. To znaczy promieniowanie na pewno się rozchodzi w próżni, ale czujemy je dopiero w atmosferze. Czy ktoś może objaśnić dlaczego właściwie tak się dzieje ? Aha i tak właściwie to moglibyśmy sobie być bardzo blisko słońca, Właściwie tak blisko dopóki nie dosięgałyby nas pierwsze skupiska cząsteczek w postaci gazu. Czy ktoś może to bardziej szczegółowo opisać i sprostować jeżeli coś źle mi się wydaje ? :)
Rence opadywują! Jeżeli w "próżni" rozchodzi się promieniowanie i strumień cząstek to również w tejże "próżni" zachodzi oddziaływanie tychże z obiektem materialnym jakim jest ciało ludzkie.
Pomijajac promieniowanie od slona oraz brak tlenu zywy organizm w prozni bardzo szybko sie UGOTUJE.
Nikt się nie ugotuje, dokładniejsze informacje na podstawie praktyki, a nie teoretycznych rozważań można znaleźć na stronach NASA. Łatwo znaleźć informacje na temat rzeczywistego wypadku przy testowaniu skafandra kosmicznego, przy którym ciśnienie spadło do około 10% atmosferycznego - człowiek był poddany tym warunkom między 20, a 30 sekund i przeżył. Dokładniejsze poszukiwania pozwolą znaleźć drastyczne raporty z badań na ssakach. Wyniki są jednoznaczne i zgodne z przewidywaniami fizyki.
1. ssak mdleje po kilkunastu sekundach, ponieważ niższe ciśnienie na ciało powoduje reakcję w postaci próby zrównoważenia tego przez organizm - serce zaczyna bić bardzo szybko i do mózgu trafia więcej krwi niż do sprintera po 400m sprintu - ale efekt ten sam (można sprawdzić - wystarczy przebiec 300m najszybciej jak się da - większość nieprzygotowanych ludzi po prostu mdleje)
2. po omdleniu normalnie się udusi w sensie - brak tlenu dostarczanego do mózgu
3. z powodu niskiego ciśnienia płyny na zewnątrz ciała wyparują (człowiek z wypadku NASA pamięta,że ostatnią rzeczą była "gotująca się" slina w ustach) - gotująca nie oznacza 100 stopni C! Po prostu gwałtownie paruje, jednocześnie odbierając ciepło (można to zaobserwować samodzielnie wylewając alkohol na dłoń i dmuchając - będziemy czuć zimno)
4. ssak nie wybuchnie i krew nie zacznie wrzeć, bo ciało utrzymuje wewnątrz ciśnienie zbyt wysokie, aby taki proces zaszedł, a jednocześnie ilość ciepła ciała jest na tyle duża, że ssak umrze zanim krez zacznie zamarzać
5. ssak zamarznie ponieważ jego ciało zacznie wypromieniowywać energię - będzie działał jak te "elektryczne słoneczka" lub promienniki w lakierniach, potem nastąpi liofilizacja ciała (czyli woda wysublimuje - co można sprawdzić obserwując wykres fazowy wody ciśnienie-temperatura, wykres fazowy to ten, na którym w szkołach uczą o punkcie potrójnym)
6. wbrew większości produkcji sf (Saturn 3, Obcy 4, Pamięć absolutna) - scena z Odysei kosmicznej 2001, gdy Bowman bez kasku przelatuje w próżni jest dyskusyjna, ale nie jest niemożliwa - sprawdziłem kiedyś, że do momentu zamknięcia śluzy upłynęło mniej czasu, niż do utraty świadomości przez człowieka z wypadku NASA opisanego na początku
7. informacje z pierwszej ręki można uzyskać od osób budujących i eksploatujących akceleratory cząstek - podczas czynności kontrolno-remontowych znajdują zliofilizowane małe ssaki
dopisek:
Jeżeli w "próżni" rozchodzi się promieniowanie i strumień cząstek to również w tejże "próżni" zachodzi oddziaływanie tychże z obiektem materialnym jakim jest ciało ludzkie
Oczywiście, że zachodzi, ale działa to jak (duży skrót myślowy) rodzaj ogniwa słonecznego - małe ogniwo nie ogrzeje dużego domu - ustali się równowaga pomiędzy tym co ciało wypromieniowuje i tym co absorbuje - z tej równowagi będzie wynikać temperatura trupa ;)
dopisek 2:
Wiem, że w próżni żadne ciepło nie jest właściwie odczuwalne.
Bo?
To zależy od definicji "odczuwalene" - przecież istnieje np. "wiatr słoneczny" - jeśli przekazuje pęd, to może też grzać (oczywiście "grzać" nie oznacza tego co na Ziemii ;), gwiazdy emitują promieniowanie, które jest absorbowane przez obiekty - w zależności o własności obiektu mogą się z nim dziać różnie rzeczy (których uczą przez kilka lat na studiach) - jedną z "rzeczy" jest podgrzanie.
ZŁ-> I co w związku z tym? Nie rozumiem o co Ci chodzi, czy gdzieś postulowałem inaczej?
[16] Bo jest bardzo mało cząsteczek i nie ma co nam ciepła zabrać.
ZŁ-> I co w związku z tym? Nie rozumiem o co Ci chodzi, czy gdzieś postulowałem inaczej?
Wykorzystałem Twoją wypowiedź, aby doprecyzować swoją wypowiedź. Nie ma tu żadnego sporu. Nie zaznaczyłem tego - oczywiście masz rację.
dopisek - [16] Bo jest bardzo mało cząsteczek i nie ma co nam ciepła zabrać. - ciepło może być (jak piszesz) "zabierane" na różne sposoby i "zabieranie przez cząstki" nie zawsze jest tym najbardziej efektywnym.
Żeby nie było, średnia ilość energii przekazywanej przez Słońce w odległości orbity Ziemi to około 1366 W/m2, udział wiatru słonecznego jest znikomy. Podsumowując: Słońce grzeje nawet w "próżni", i to nieźle.
Podsumowując: Słońce grzeje nawet w "próżni", i to nieźle.
Oczywiście "grzeje" i "pogrzeje" to dwie różne sprawy - "podgrzeje" pod warunkiem, że część tego 1366W/m2 zostanie zaabsorbowana - większość jest zwykle odbita (dzięki czemu np. Księżyc "świeci").
Precyzuję to zanim ktoś napisze "a na Apollo 13 prawie zamarzli" ;)