http://zdrowie.trojmiasto.pl/Oddala-organy-swojego-syna-Teraz-Bartek-zyje-w-6-osobach-n76408.html
tak się zastanawiam, czy byli byście gotowi oddać swoje organy lub organy nie daj boże swoich dzieci, żeby uratować inne życie?
Jasne. Po mojej śmierci, oby jak najpóźniej, niech biorą wszystko, co będzie mogło komuś uratować życie.
Po mojej śmierci, oby jak najpóźniej, niech biorą wszystko, co będzie mogło komuś uratować życie.
+1.
W trumnie nie będzie różnicy czy będę z nerkami, sercem, wątrobą itd. - czy bez.
W trumnie nie będzie różnicy czy będę z nerkami, sercem, wątrobą itd. - czy bez.
W trumnie nie będzie różnicy czy będę z nerkami, sercem, wątrobą itd. - czy bez.
Swoje- Tak.
Zdecydować się na to po utracie kogoś bliskiego- nie wiem... Zgoda na przeszczep organów jest w 100% logiczna, ale jednak nie mogę powiedzieć że nie wahał bym się. Ciężko mi jest wyobrazić sobie taką sytuację...
Ja też bym chciał, by po mojej śmierci oddano narządy, ale choruję na pewną chorobę i jest to, niestety, niemożliwe.
A ja to nawet bym chciał, żeby na moim zimnym trupie jakieś seksowne laborantki patomorfologii ćwiczyły wycinanie narządów. Bo raczej same organy już nikomu się nie przysłużą... Za stary będę.
To tak nie działą Tlaocetl, ale jak chcesz się ofiarować nauce, to bardzo dobrze. Podobno deficyt jest. A to szczytna postawa.
Tak. Bez najmniejszych wątpliwości. Dlaczego miałbym nie chcieć dać swoich organów, wtedy gdy mnie nie byłyby już potrzebne?
Tak jak poprzednicy - jak już się przekręcę to będzie mi wszystko jedno co stanie się z moim ciałem, więc niech przerobią mnie na części zamienne, im więcej da się odzyskać tym lepiej.
Mam nadzieję że nigdy nie będę musiał być na miejscu Pani Jolanty, więc nie będę nawet próbował zgadywać co zrobiłbym na jej miejscu.
Niech biorą co chcą. Mogą mnie całego pociąć a resztę spalić.
A miejsca Pani Jolanty nie chcę analizować. Ale szacunek dla niej za to co zrobiła.
Wiedza powszechna o transplantologii niestety wciąż jest pełna mitów. To jest najsmutniejsze.
Kiedyś na golu był taki pewien pan, co twierdził, że w trakcie spalania ciała bądź "pocięcia się" człowiek może się nie tyle co obudzić, a czuć ból. Odnośnie pytania - szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Za młody jestem by o takich sprawach rozmyślać.
Osobiste podroby jak najbardziej, niech se biorą -->
Co do bliskich, dzieci to kwestia zapewne gorącej dyskusji z żoną bo ona sama jest raczej na nie.
Nie wiem jakby to było w przypadku moich dzieci, po początkowym szoku mógłbym być na nie, mam jednak nadzieję nigdy się o tym nie przekonać.
Cieszę się jak widzę taką chęć niesienia pomocy. Ciekawe tylko ilu z was ma wypełnione i podpisane to oświadczenie woli (niby jest domniemana zgoda na bycie dawcą, ale szpitale raczej rzadko korzystają). Możecie też pomagać za życia i zostać dawcą szpiku.