Za co zap�aci najwy�sz� cen� - za mi�o�� czy w�adz�? „Zap�ata" K. N. Haner
Data: 2023-11-08 11:02:07 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 16 min.Cassie, pi�kna stripgirl z zasadami, zaci�gn�a u Gabriela najwi�kszy z mo�liwych d�ug�w. Odda�a w jego r�ce sw�j los i doskonale wie, �e nie ma odwrotu. Cho� przez chwil� nie utrzymuj� kontaktu, a to pozornie pomaga stan�� dziewczynie na nogi, Gabriel, dobrze znany w miejscowym p�wiatku, wraca jak bumerang, a z nim nami�tno��, kt�ra trawi wszystko wok� niczym ogie�. W chaosie tajemnic i niedom�wie� m�czyzna u�wiadamia sobie, �e Cassie nigdy nie powinna pojawi� si� w jego �yciu.
Gdy Gabriel zostaje kandydatem na gubernatora, wkracza w �wiat polityki, intryg i z�ych intencji. W �wiat, w kt�rym nikomu nie mo�na zaufa�. W walce o w�adz� kluczowe s� s�abe punkty przeciwnik�w, a s�abym punktem Gabriela jest tajemnicza Cassie.
Czy ta gra jest warta �wieczki?�
Do przeczytania powie�ci K. N. Haner Zap�ata zaprasza�Wydawnictwo Ale! Dzi� na naszych �amach prezentujemy premierowy fragment ksi��ki�Zap�ata:
Rozdzia� 1
TO BARDZO Z�Y POMYS�
Wpatruj� si� w telewizor. Ca�a jestem spocona, bo prezenterka lokalnych wiadomo�ci po raz kolejny zapowiada materia� na temat zagini�cia zas�u�onego dla naszej okolicy Scotta Younga. Prze�ykam �lin�. Media tr�bi� o tym od tygodnia, a ja nic nie wiem. Nie mam poj�cia, co si� wydarzy�o po wypadku, a Gabriel milczy jak zakl�ty.�
Odchodz� od zmys��w.�
– Cassie, we� te kartony i id� na przerw� – dociera do mnie g�os Hannah.
Potrz�sam g�ow� i znowu odruchowo patrz� w ekran telewizora.
– Dobrze – b�kam pod nosem.
– Wci�� magluj� ten temat. Jak to mo�liwe, �e cz�owiek tak po prostu zapad� si� pod ziemi�? – Hannah zerka na mnie.
– Nie wiem. – Wzruszam ramionami, bior� kartony, a potem chowam si� w �azience.
Wszystko wydarzy�o si� dziewi�� dni temu, a ja od tego czasu niemal nie �pi� i nie potrafi� normalnie funkcjonowa�. Jestem przera�ona, zaczynam popada� w paranoj�. �wiadomo��, �e zabi�am cz�owieka, jest dla mnie parali�uj�ca. Tak bardzo chc�, by Gabriel si� odezwa� i mnie uspokoi�. Tak cholernie go teraz potrzebuj�, a on milczy. Boj� si� zadzwoni�, bo nie wiem, czy to bezpieczne. Zreszt� to on zapewnia�, �e si� odezwie za kilka dni, a min�o ju� p�tora tygodnia.�
Udaje mi si� jako� dotrwa� do ko�ca zmiany. Przebieram si�. Na zapleczu ca�y dzie� trajkocze kana� informacyjny, co doprowadza mnie do sza�u. Gdy znowu widz� informacj� o zagini�ciu pana Younga, wy��czam telewizor.
– Masz racj�, Cassie, ile mo�na o tym s�ucha�. Facet pewnie zabalowa�, a tu takie wielkie poszukiwania. – Hannah zabawnie przewraca oczami. – Mo�e to nie jest s�siedzka solidarno��, ale znam Younga i wiem, �e to kawa� chama – oznajmia nagle, czym mnie zaskakuje.
– Znasz go? – pytam niepewnie i podchodz� bli�ej.
– Oczywi�cie, jeste�my razem w radzie lokalnej wsp�lnoty. On zawsze ma ze wszystkim problem i nie szanuje kobiet. – Wykrzywia twarz, jakby na wspomnienie Younga zrobi�o jej si� niedobrze. Tak jak i mnie.�
– I my�lisz, �e zabalowa�? – Czuj� si� okropnie z tym, �e musz� k�ama�, ale mo�e takie spekulacje mnie uspokoj�?�Odci�gn� ode mnie uwag�?
– Albo zwia� do kochanki, bo �onka ju� nie najm�odsza, a on ma ci�goty do g�wniar. Wszyscy wiedz� o jego romansie z nieletni� sta�ystk�. Stary oblech! – Hannah brzmi na mocno zniesmaczon�.�
Jej s�owa mnie szokuj�, cho� sama nie wiem dlaczego. Przecie� widzia�am, na co go sta�. Pozna�am go od najgorszej strony.�
– �eby� wiedzia�a… – szepcz� do siebie.
– On chyba mieszka naprzeciwko domu twoich rodzic�w? Prawda?
– Tak. Znaczy… to nie s� moi rodzice. – Wzdycham.
– Tak, wiem, skarbie. – Kobieta podchodzi do mnie. – Bardzo mi dzi� pomog�a�, wracaj do domu, Cassie. I pogo� Kelly, by odgrza�a ci kolacj�. Ja zostan� d�u�ej, bo czekam na konw�j. Nie chc� zostawia� takiej got�wki w sklepie.�
– Dobrze, a jutro na kt�r� mam by�?�
– Pojedziemy razem z samego rana. B�dzie dostawa.
– Okej, to lec�. – Wymuszam u�miech, a nast�pnie zbieram swoje rzeczy i wychodz� ze sklepu.
Hannah ci�gle u�ycza mi swojego auta. Je�d�� nim prawie codziennie. Wsiadam, odpalam silnik. Staram si� nie my�le�, �e w�a�nie ruszam z miejsca, gdzie dziewi�� dni temu…�
Nie, kurwa, nie mog� o tym my�le�. Szybko w��czam si� do ruchu. Jad� ostro�nie i powoli, jak zwykle. Po kilku minutach ju� jestem na podje�dzie. Musz� zebra� si� w sobie, by wysi��� i wej�� do domu. Coraz trudniej mi udawa� przed Kelly, �e wszystko jest okej. Zerkam na zegarek, dochodzi dwudziesta pierwsza. Od progu czuj� zapach kolacji.�
– Jestem! – wo�am, wymuszaj�c weso�y ton.�
Zdejmuj� buty, kurtk� i zagl�dam do kuchni, gdzie Kelly w�a�nie odgrzewa mi zup�, a na stole czekaj� ciasto i herbata. Zamieram, bo dostrzegam te� bukiet peonii. O Bo�e. Moje serce zaczyna wali� jak szalone.
– Du�o zjesz? Ile ci na�o�y�? – Kelly krz�ta si� po kuchni, a ja podchodz� do sto�u, by obejrze� bukiet.�
Widz� li�cik.
– Dla kogo te kwiaty? – Ignoruj� jej pytanie.
– Dla ciebie. Godzin� temu przywi�z� je kurier. – Kelly zerka na mnie. – To od Gabriela? – pyta, wymownie poruszaj�c brwiami.
– Nie wiem… – Niepewnie bior� do r�ki ma�� kopert� i j� otwieram.
Chwil� p�niej ju� wiem, �e to od niego. Widz� jego pismo i kr�tk�, ale wymown� wiadomo��.
Jeszcze chwila.
G.
Czuj� ulg�, a jednocze�nie uk�ucie t�sknoty. I strachu. Boj� si�, tak cholernie si� boj�, �e jakim� cudem kto� si� dowie, �e to ja stoj� za zagini�ciem Younga. I co wtedy? P�jd� siedzie� za morderstwo? Ile mo�e mi za to grozi�? A mo�e powinnam sama zg�osi� si� na policj�? Zupe�nie nie wiem, co zrobi�.
– Tak, to od niego. – Spogl�dam na Kelly. – Jest zaj�ty i musz� jeszcze chwil� zaczeka�, a� si� odezwie. – Wzdycham ci�ko.
– Brakuje ci bzykanka? – Moja przyjaci�ka przez ci��owe hormony nie potrafi my�le� o niczym innym.
– Brakuje mi Gabriela, po prostu – przyznaj�.
– No, ostatnio jeste� przybita. Czemu sama nie zadzwonisz?
– Bo nie mog�. Sama wiesz, �e to…
– …skomplikowane. – Kelly podchodzi i mnie obejmuje. – Martwi� si�. Marnie wygl�dasz, ma�o �pisz, gdybym ci nie odgrza�a zupy, to pewnie nie zjad�aby� kolacji…
Pr�buj� zapanowa� nad emocjami.
– My�l� o Tylerze, klubie, jego problemach, o Gabrielu – wymieniam.
– Wiem, Cassie, ale musisz odzyska� t� rado�� i nadziej�, kt�re mia�a�, odk�d z nami zamieszka�a�. Wydawa�o mi si�, �e poczu�a� ulg�, gdy wyprowadzi�a� si� od Tylera – sugeruje, a ja wzruszam ramionami.
– �wiruj�, wiem, ale… – Prawie si� �ami�.
– Ale…?
– T�skni� i si� zamartwiam, a to zawsze mnie do�uje. – Zbywam j� i siadam do sto�u. – Dla mnie ma�y talerz zupy – prosz� z wymuszonym u�miechem.
– Ma�y? – Karci mnie spojrzeniem, a ja kiwam g�ow�. – Dobra, niech ci b�dzie.
U�miecham si�, by j� udobrucha�, i zerkam na kom�rk�. Dosta�am wiadomo�� od Christiana, w kt�rej pyta, czy mo�e przyjecha� i zabra� mnie na przeja�d�k�, bo chce porozmawia�. Ostatnio nie mia�am g�owy, by si� z nim spotyka�. Zaniedba�am nasz� przyja�� i czuj� si� winna. Nie tak to powinno wygl�da�, skoro wiem, �e za nieca�e p� roku on chce wr�ci� do Iraku.
– Zaraz wracam – rzucam do Kelly i wychodz�, �eby zadzwoni� do Christiana.
Ten odbiera dos�ownie po chwili.
– Mi�o, �e w ko�cu dzwonisz, Cassie. – Jego niepewny g�os prawie �amie mi serce.
– Przepraszam, wiem, �e marna ze mnie przyjaci�ka, ale mam sporo pracy w sklepie i…
– Hej, ma�a, nie t�umacz si�. Masz swoje �ycie, zaj�cia, ja to rozumiem. Po prostu chcia�em ci� zobaczy�, ale je�li nie masz czasu…
– Mam czas, dla ciebie zawsze – przerywam mu. – Doko�cz� kolacj� i mo�emy si� spotka� – proponuj�.
– Nie jeste� zm�czona po pracy? Mo�e um�wimy si� na jutro? – odpowiada z trosk�.
– Mo�e by� dzi�, zjem i wr�c� do �ywych – przekonuj� go.
– Dobrze, b�d� za p� godziny, pasuje ci?
– Tak. Do zobaczenia.
Wracam do kuchni, poch�aniam zup�, a Kelly wciska we mnie jeszcze kawa�ek ciasta. P� godziny p�niej widz�, �e Christian podje�d�a ju� przed dom, a chc� si� jeszcze przebra�. P�dz� na g�r�, zmieniam leginsy na jeansy i zak�adam czyst� czarn� koszulk�, kurtk� i adidasy. Zbiegam na d�, gdzie w progu ju� czeka na mnie Christian. U�miecham si� szczerze na jego widok.
– Dobry wiecz�r! – Podchodz�, a on mocno mnie obejmuje.
Trwamy tak chwil�, a potem idziemy prosto do auta. My�l�, �e Christian ma jaki� plan, ale nie pytam, dok�d jedziemy.
– Co� si� sta�o, prawda? – odzywa si�, gdy przyje�d�amy w nasze ulubione miejsce nad jeziorem.
Zerkam na niego i wiem, �e musz� k�ama�.
– Nie…
– Zesz�a� si� z tamtym facetem? Masz z�amane serce? Powiedz mi, Cassie, prosz�. Chcia�bym wiedzie�, czy…
– To skomplikowane – odpowiadam cicho. – Ale tak, mo�na powiedzie�, �e jeste�my razem – przyznaj�.
– Nie wygl�dasz na szcz�liw�. – Ujmuje moj� d�o�. – Co si� dzieje?
– Nic, po prostu to jest naprawd� popl�tane. T�skni� za Gabrielem, a nie mo�emy si� zobaczy� – wyduszam z siebie.
Oczy Christiana s� pe�ne niepewno�ci, ale i zrozumienia. To niesamowite, jak on bardzo mnie wspiera.
– Wyjecha�?
– Nie, ale… – Wzruszam ramionami. – To Gabriel Vallare – przyznaj�, bo ju� nie mam si�y tak kr�ci�.
– Ten Gabriel Vallare? – Christian a� si� odsuwa i wpatruje we mnie.
– Tak, ten.
– Przecie� on dopiero co pochowa� �on�… – przypomina zaszokowanym g�osem.
– Wiem, dlatego to jest takie pojebane – przyznaj�.
– Cassie, skarbie, po co ci kto� taki? Przecie�… – Przeciera twarz d�oni�. – Naprawd� ci na nim zale�y?
– Tak – odpowiadam bez wahania.
– Zamieni�a� dobrego ch�opca na m�czyzn� z przesz�o�ci�. To dobry wyb�r? – pow�tpiewa, ale to nie jest atak.�
On si� martwi.
– Sk�d mam wiedzie�? Nie widzia�am go od p�tora tygodnia i nawet nie wiem, na czym stoj� – odpowiadam oskar�ycielsko.
– To zadzwo� do niego – sugeruje wprost i podaje mi kom�rk�, kt�ra le�y w miejscu na napoje mi�dzy siedzeniami. – No ju�, dzwo� i powiedz, �e za nim t�sknisz – zach�ca.
Wiem, �e zale�y mu na moim szcz�ciu i jego zachowanie jest szczere.
– Nie mog�. – Wzdycham. – Sam wiesz, �e Gabriel niedawno pochowa� �on�, c�rk� gubernatora. Nie mo�emy…
– Podobno kto� j� zamordowa�. To prawda? – pyta nagle.
Patrz� mu w oczy.
– Podobno, ale nic wi�cej nie wiem…
– To mo�e by� niebezpieczne… dla ciebie. – Jego g�os staje si� powa�ny. – Vallare’owie s� wp�ywow� rodzin�. Ludzie m�wi�, �e skrywaj� mn�stwo sekret�w…
– Ja nawet nie wiedzia�am, kim oni s� – przyznaj�, a Christian nagle u�miecha si� i kr�ci lekko g�ow�.
– Jak ty go w og�le pozna�a�?
– Oj, to d�uga historia…
– Cassie, ja mam czas – m�wi i zn�w chwyta mnie za r�k�. – Wyrzu� to z siebie. B�dzie ci l�ej.
– Tak naprawd� to… – Wzdycham. – Pozna�am go przez Tylera. On mia� u niego d�ug, a Gabriel…
– Co? – Christian robi wielkie oczy. – Ja pierdol�. Tylko nie m�w, �e on ci� zmusi�…?!
– Nie, nie wiem, znaczy… – G�os mi si� �amie. – Zabra� mnie do siebie i rzeczywi�cie na pocz�tku nie chcia�am tam by�, ale to si� zmieni�o.
– Przecie� on ci� porwa�! – wypowiada te s�owa z przera�eniem. – Wykorzystywa� ci�?!
– Nie…
– Cassie, mo�esz mi powiedzie�! – Nachyla si�, by spojrze� mi w oczy. – Cassie…
– Nie skrzywdzi� mnie – zapewniam. – By� dla mnie dobry.
– Ale przetrzymywa� ci� tam wbrew twojej woli!
– Tak, tak by�o. – Spuszczam wzrok. – I chcia�abym ci opowiedzie�, co dok�adnie si� tam dzia�o, ale podpisa�am umow� o zachowaniu poufno�ci. Vallare’owie bardzo pilnuj� takich spraw, a ja i tak powiedzia�am ju� za du�o.
– Bo�e, Cassie, to syndrom sztokholmski – sugeruje. – Zakocha�a� si� w swoim oprawcy!
– Nie zakocha�am si�.
– Nie?!
– Nie, czuj� co� do niego, ale to nie jest mi�o��.
– W�a�nie o tym m�wi�. – Christian chwyta moj� twarz i zmusza, bym na niego spojrza�a. – Jak mam spokojnie wyjecha�, skoro wiem, �e wpakowa�a� si� w co� takiego? – wydusza z siebie ze smutkiem.
– Przecie� wyje�d�asz dopiero za p� roku. Do tego czasu…
– Nie – przerywa mi, a ja milkn�. – Wyje�d�am w nast�pnym tygodniu – oznajmia.
Zamieram.
– C-co? – G�os mi dr�y.
– Zaczynam rehabilitacj� w o�rodku wojskowym w Niemczech, a potem wracam na front – m�wi to tak, jakby nie robi�o na nim wra�enia.
Wpatruj� si� w niego i nie umiem wydusi� z siebie s�owa.�
To niemo�liwe.
My�la�am, �e mamy jeszcze czas, �e zd��� go przekona�, by zosta�.
– Umr� z niepokoju o ciebie, Cassie – przyznaje.
Czuj� �zy pod powiekami. Zerkam na niego, jego twarz �agodnieje, a ja musz� go przytuli�. Odpinam pas i obejmuj� Christiana z ca�ej si�y.
– Nie r�b mi tego, nie wyje�d�aj – b�agam, wtulaj�c si� w niego.
�zy zaczynaj� mi p�yn�� po policzkach.
– Ju� postanowi�em, a rehabilitacja jest mi potrzebna, �ebym m�g� wr�ci� do Iraku. W Niemczech maj� najlepszych specjalist�w.
– Dlaczego odnosz� wra�enie, �e jedziesz tam ze wzgl�du na mnie? – �kam mu w rami�, gdy przytula mnie mocniej.
– Bo czujesz si� winna, �e nie jeste�my razem, ale zupe�nie nie powinna�. – Ujmuje moj� twarz w d�onie. – Jad� tam, bo czuj�, �e tak trzeba. Ale wr�c�. Obiecuj� – zapewnia, ale te s�owa wywo�uj� we mnie jeszcze wi�ksze emocje.
Nie mog� zapanowa� nad �zami.
– Jak mo�esz mi to obieca�? Przecie� nie wiesz, co ci� tam czeka. Za pierwszym razem ma�o nie zgin��e� i…
– Ciii… ju� dobrze – pr�buje mnie uspokoi�. – Dosta�em drugie �ycie i wiem, �e mam do kogo wraca�.
– Ale oni tam, w tym jebanym Iraku, o tym nie wiedz�. Przecie� tam jest niebezpiecznie! – przypominam mu.
– I co? Co mam zrobi�? Zosta� tutaj i wci�� si� nad sob� u�ala�? Nie jestem spe�niony, Cassie. Zostawi�em tam swoich braci, zawiod�em ich. Wybra�em tak� drog�, bo tak czu�em, i nadal chc� to robi�… – odpowiada w emocjach.
– My�lisz, �e to twoje przeznaczenie? �e tak musi by�? – pytam niepewnie.
– Tak, tak czuj�. – Opiera g�ow� o zag��wek i podnosi wzrok. – Chc� s�u�y� naszemu krajowi. Nosi� mundur tak, �eby rodzina i przyjaciele mogli by� ze mnie dumni.�
– Wszyscy jeste�my z ciebie dumni, wiesz o tym. – Wtulam si� w niego jeszcze raz. – I je�li nie wr�cisz, to przyrzekam, �e ci� zamorduj�. – �miej� si� przez �zy.
Tuli mnie, a ja czuj�, �e wype�nia mnie spok�j. Wiem, �e on ju� postanowi� i zrobi� to ze wzgl�du na siebie, wbrew wszystkim, ale rozumiem go, to jego decyzja. My�li o sobie, o tym, czego pragnie w �yciu i czego potrzebuje.�
– Wr�c�, przecie� obieca�em – odpowiada i ociera moje policzki. – A teraz chod�my na spacer. Odetchniemy i odwioz� ci� do domu – proponuje, a ja kiwam g�ow�. – Ach, i Cassie, jeszcze jedno – dodaje.
– Tak.
– Chc� go pozna�, nim wyjad� – oznajmia nagle.
Zastygam.
– Gabriela?�
– Musz� mie� pewno��, �e ci� nie skrzywdzi. Obiecaj mi, �e nas sobie przedstawisz.�
Wiem, �e nie ust�pi, ale nie jestem przekonana do tego pomys�u.
Zreszt� Gabriel i tak si� nie odzywa.
– O ile on zd��y si� odezwa�, zanim wyjedziesz – przypominam mu.
– Ty to zr�b, zadzwo� i popro� o spotkanie. Mog� te� spotka� si� z nim sam – proponuje, a mnie przechodzi dreszcz.
To naprawd� z�y pomys�.
– Zwariowa�e�? Przecie�…
– Przecie� co?! Zrobi mi krzywd�? To chcia�a� powiedzie�? – rzuca nerwowo. – W�a�nie o tym m�wi�. To niebezpieczny cz�owiek, Cassie…
– Dobrze, ju� dobrze, um�wi� was – przerywam mu. – Zadzwoni� jutro i was um�wi� – zapewniam.
Komu chc� udowodni�, �e Gabriel naprawd� jest inny, ni� si� wydaje? Christianowi czy samej sobie? Tego nie jestem pewna, ale wiem, �e nie ma odwrotu. Skoro to wszystko ma by� prawdziwe, niech w ko�cu to poczuj�. Bo na razie tkwi� w fikcji i obietnicach, kt�re nie wiem, kiedy si� zrealizuj�. Nie chc� d�u�ej czeka�. Nie potrafi�. Za bardzo za nim t�skni�. Potrzebuj�, by mnie zapewni�, �e wszystko jest w porz�dku. Chc� zobaczy� to w jego oczach, a wtedy mog� czeka� kolejne dni i tygodnie, ale teraz musz� mie� pewno��, �e w og�le warto.
W naszym serwisie przeczytacie ju� kolejny fragment ksi��ki Zap�ata. Powie�� kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:
Tagi: fragment,