Wyjazd na weekend. Fragment ksi��ki „Mi�o�� wbrew regu�om"

Data: 2023-11-22 13:03:37 | Ten artyku� przeczytasz w 12 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Sabina – przebojowa pani adwokat ��cz�ca karier� z�rol� �ony i�matki dorastaj�cego syna, oraz�Kinga – �yj�ca w�cieniu bogatego, s�awnego m�a, kt�ra swoj� aktywno�� zawodow� ograniczy�a do�pracy w�fundacji dobroczynnej. Dwie r�ne kobiety, przyjaci�ki jeszcze ze�szkolnej �awy.

Pewnego dnia ich przyja�� zostaje wystawiona na�pr�b�, gdy�niespodziewanie w��rodku nocy roztrz�siona Kinga, kt�r� w�a�nie porzuci� m��, zjawia si� u�Sabiny.

Sabina w�przypadkowo spotkanym na�szpitalnym korytarzu doktorze rozpozna swoj� szkoln�, platoniczn� mi�o��, a�Kinga przekona si�, �e nadmiar alkoholu mo�e okaza� si� zgubny w�skutkach.

Jedna, pechowa noc zmienia �ycie wielu os�b. Jak odnajd� si� w�nowych warunkach, gdy�nagle wszystko wywr�ci si� do�g�ry nogami? Czy�przyja�� naprawd� jest w�stanie przetrwa� wszystko? A�co, je�li na�jej drodze stanie mi�o��? Zw�aszcza ta, kt�ra pojawia si� wbrew regu�om…

Mi�o�� wbrew regu�om Katarzyna Grabowska grafika promuj�ca ksi��k�

Do przeczytania powie�ci Katarzyny Grabowskiej Mi�o�� wbrew regu�om zaprasza�Wydawnictwo Replika. W ubieg�ym tygodniu na naszych �amach mogli�cie przeczyta� premierowy fragment ksi��ki Mi�o�� wbrew regu�om. Dzi� czas na kolejn� ods�on� tej historii:

ROZDZIA� VII

Dawid podjecha� pod blok Justyny na retki�skim osiedlu Botanik. Poniewa� pora by�a wczesna, a dodatkowo okres wakacyjny, do�� szybko trafi� na wolne miejsce parkingowe. W�skie uliczki zaprojektowano przed laty, nie bior�c pod uwag�, �e kiedy� znacz�co poprawi si� status materialny mieszka�c�w blok�w z wielkiej p�yty i ka�dego b�dzie sta� na samoch�d, a nawet dwa. Wraz ze wzrostem zamo�no�ci, pobocza uliczek zacz�y zape�nia� si� samochodami, doprowadzaj�c do sytuacji, gdy droga stawa�a si� nieprzejezdna, zw�aszcza dla wi�kszych pojazd�w, takich jak karetki czy wozy stra�ackie. Aby zapobiec tragedii, gdy w razie nag�ej potrzeby nie b�dzie mo�na udzieli� pomocy, zadecydowano, �e wzd�u� Babickiego postawi si� znaki informuj�ce o zakazie parkowania na poboczu. Aby roz�adowa� t�ok i zapewni� mieszka�com miejsca postojowe, sp�dzielnia mieszkaniowa zdecydowa�a si� nawet zlikwidowa� plac zabaw, w jego miejsce buduj�c parking, kt�ry jednak i tak by� tylko kropl� w morzu potrzeb. Mi�dzy wi�kszo�ci� posiadaczy czterech k�ek, kt�rzy nie wykupili w�asnego miejsca, dzie� w dzie� trwa�y batalie o zaparkowanie auta. Wygrywali ci, kt�rzy przyjechali odpowiednio wcze�nie. Pozostali mogli cieszy� si� d�ugim spacerem, pozostawiaj�c swoje samochody na odleg�ych uliczkach.

Dawid wysiad� z auta i niespiesznie uda� si� w kierunku bloku Justyny. Bia�o-niebieski, pasiasty wie�owiec, usytuowany przy osiedlowym ogrodzie botanicznym, nie budzi� w m�odym Krupie mi�ych odczu�. Nie lubi� blokowisk pe�nych identycznie wygl�daj�cych budynk�w, kt�re przywodzi�y mu na my�l jednakowe pude�ka b�d�ce przechowalni� dla ludzi.

Wind� wjecha� na sz�ste pi�tro. Ledwie wyszed� z kabiny, gdy na szyj� rzuci�a si� mu jasnow�osa, wysoka dziewczyna.

Pochwyci� j� w obj�cia i czule poca�owa�.

– Ostatnio masz dla mnie tak ma�o czasu – zauwa�y�a z wyrzutem. – Czuj� si� troch� zaniedbywana.

– Przepraszam, ale wynik�y pewne sprawy… Musia�em si� nimi zaj��. A poza tym tata… M�wi�em ci, �e jest chory.

– Tak. – Wypl�ta�a si� jego obj��. – Wybra� sobie dobry moment na chorob�. Akurat teraz… Ale to chyba nie przekre�la naszego wyjazdu? Prawda? Odchyli�a lekko g�ow� do ty�u i patrz�c na Dawida, zamruga�a powiekami, u�miechaj�c si� przy tym przymilnie. Wiedzia�a, �e ta s�odka minka dzia�a na ch�opak�w. Mimo m�odego wieku doskonale radzi�a sobie z przedstawicielami p�ci brzydszej i zazwyczaj potrafi�a dosta� to, czego chcia�a.

– W�a�ciwie… – zacz�� niepewnie. Mia� do Justyny s�abo�� i z trudem przychodzi�o mu przekaza� t� informacj�. Wiedzia�, �e b�dzie jej przykro. – Chcia�em o tym z tob� porozmawia�, ale…

– Poczekaj.

Uciszy�a go, gdy� w tej w�a�nie chwili zza drzwi mieszkania s�siad�w znajduj�cego si� tu� przy windzie dobieg�o dono�ne kichni�cie, �wiadcz�ce o tym, �e kto� stoi za progiem i pods�uchuje.

Justyna pochwyci�a Dawida za r�k� i poci�gn�a w stron� otwartych drzwi.

– Chod�. Do�� przedstawienia. Stara Andrzejewska znowu b�dzie plotki o mnie rozpowiada�. Ta baba chyba nie ma co robi�, tylko non stop przy wizjerze siedzi. Szkoda, �e nie mieszka na parterze, bo wtedy mo�na by zatrudni� j� jako str�a. – Za�mia�a si�.

– Wsz�dzie s� tacy s�siedzi.

Dawid przypomnia� sobie lokatora spod jedenastki w apartamentowcu Kingi. Mimowolnie jego my�li zwr�ci�y si� w kierunku przyjaci�ki matki. Ciekaw by�, co teraz porabia i jak si� trzyma. Nie mia� odwagi zadzwoni�, tak samo jak nie mia� odwagi podpytywa� o to matki.

– No to co z naszym wyjazdem? – Justyna zamkn�a drzwi i powr�ci�a do interesuj�cego j� tematu. – Wyje�d�amy w pi�tek, prawda?

Zanim zd��y� odpowiedzie�, do przedpokoju wesz�a dwunastoletnia siostra Justyny. Wyra�nie ucieszy� j� widok Dawida.

– Cze��!

– Hej, Milena. – Pomacha� do niej. – Nowa koszulka? – zapyta�, wskazuj�c na T-shirt z logo znanej gry.

– Tak. – Ma�a pog�adzi�a d�o�mi materia� koszulki.

– Te� gram w Fortnite.

– Super! – Milena wyra�nie si� o�ywi�a. – To mo�e pogramy razem?

– A tobie co� si� nie pomyli�o? – Justyna odgrodzi�a siostr� od ch�opaka i popatrzy�a na ni� gro�nie, marszcz�c brwi. – Dawid nie przyszed� tu, �eby z tob� gra�. Szoruj do swojego pokoju i nie przeszkadzaj doros�ym.

– Ale… – Dziewczynka zwr�ci�a spojrzenie na siostr�. – Ale mnie si� nudzi. Ca�y dzie� siedz� w domu.

– Nudzi si�, nudzi si� – przedrze�nia�a j� Justyna. – To trzeba by�o mie� kole�anki, a nie robi� za ofiar�. Tak to by� mia�a z kim gra� i nie zawraca�aby� g�owy doros�ym. Mo�e matka utwierdza ci� w przekonaniu, �e jeste� p�pkiem �wiata, wok� kt�rego wszystko si� kr�ci, dla mnie jednak jeste� tylko padalcem, w dodatku wyj�tkowo wrednym.

– A ty… Ty jeste� wstr�tn� idiotk�! – Dziewczynka poczerwienia�a na twarzy. – Nienawidz� ci�! – krzykn�a i uciek�a do pokoju, trzasn�wszy przy tym g�o�no drzwiami.

– No i mamy spok�j. – Justyna u�miechn�a si� z satysfakcj�, �e wygra�a starcie z upierdliw� siostr�. – Pozbyli�my si� ma�ego paso�yta.

– Nie powinna� tak si� do niej zwraca�, zw�aszcza po tym, co przesz�a – zauwa�y� Dawid.

Justyna opowiada�a mu o przej�ciach swojej siostry, wiedzia� wi�c, ile z�ego wyrz�dzili Milenie jej r�wie�nicy i nauczyciele. Ci pierwsi stosowali przemoc psychiczn� i fizyczn�, ci drudzy udawali, �e niczego nie dostrzegaj�. Kadrze pedagogicznej szko�y, kt�rej zielone mury by�y widoczne z okna du�ego pokoju mieszkania Hapk�w, wygodniej by�o t�umaczy� szykany, jakich do�wiadczy�a Milena, �artami nastolatk�w i jej odstawaniem od reszty klasy. Wychowawca nie wierzy� w jej skargi, a w konfrontacji z pozosta�ymi uczniami, gdy s�owo Milenki by�o przeciwko s�owu grupy, zawsze znajdowa�a si� na przegranej� pozycji. Nie mog�a liczy� na zrozumienie i jak�kolwiek pomoc, tym bardziej �e jednym z oprawc�w by� syn nauczycielki wychowania fizycznego, uwa�any przez wszystkich za wzorowego uczenia. Pedagodzy bagatelizowali problemy przera�onej, zastraszanej i bitej dziewczynki, doprowadzaj�c do tego, �e znalaz�a si� na skraju za�amania psychicznego.

– A jak mam si� zwraca�? Wystarczy, �e matka si� nad ni� trz�sie jak nad jajkiem. Milenka taka biedna, taka nieszcz�liwa… Wiesz, ile kasy idzie na jej terapi�? Ja musz� si� o wszystko prosi�, a na jej psycholog�w forsa zawsze si� znajduje. Fajnie, prawda?

– Milena potrzebuje pomocy…

– No jasne. Ona wszystkiego potrzebuje, bo taka jest nieszcz�liwa. Bo j� gn�bili. Bo, biedna, chcia�a si� zabi�. Wiesz, czasem odnosz� wra�enie, �e te jej gro�by to tylko szanta� emocjonalny, kt�rym potrafi nami sterowa�. Wystarczy, �e tak powie, a matka od razu staje na baczno��. No ale nie gadajmy o tej ma�ej pijawce. Porozmawiajmy o planowanym wyje�dzie. To ju� jutro… Jestem taka podekscytowana.

– Justynko… W�a�ciwie… – Stara� si� umiej�tnie dobiera� s�owa. – W obecnej sytuacji lepiej b�dzie. je�li prze�o�ymy nasz wyjazd. Mo�e na za tydzie�? Sam nie wiem, ale…

– Czy ty w�a�nie chcesz mi powiedzie�, �e z wyjazdu nici? – Justyna spowa�nia�a i przygryz�a doln� warg�. – Chcesz powiedzie�, �e nie jedziemy?

– Bardzo mi przykro, ale tata jest chory.

– Tata jest chory? I co z tego? To nie z nim mam jecha�, tylko z tob�! – wykrzykn�a w z�o�ci. – Tak �atwo ci powiedzie�, nie pojedziemy! A pomy�la�e�, jak bardzo cieszy�am si� na nasz wyjazd? Jak sobie wszystko planowa�am? A teraz ty m�wisz, tak po prostu, �e nie jedziemy?

– M�wi�, �e nie mo�emy pojecha� w tym tygodniu – wyja�ni� spokojnie. – Mo�e uda si� za tydzie�… Tak, na pewno za tydzie�.

– Znowu naobiecujesz i nic z tego nie b�dzie. – Nad�sa�a si�. – Najzwyczajniej w �wiecie nic dla ciebie nie znacz�. Gdyby� naprawd� mnie kocha�…

– Ale� ja ci� kocham – zapewni� z moc�.

– Gdyby� mnie naprawd� kocha� – powt�rzy�a – pojechaliby�my mimo wszystko. Nie jeste� lekarzem, wi�c nie pomo�esz swojemu tacie. Jak jest chory, to niech choruje sobie spokojnie. Nie jeste� mu do niczego potrzebny.

– Nie zostawi� mamy samej.

Rozz�o�ci�a si�.

– Najpierw tata, teraz mama… A ja? Gdzie w tym wszystkim miejsce dla mnie?

– Przecie� jestem tu. – Przyci�gn�� j� i zamkn�� w u�cisku. – Mamy czas do wieczora.

– Do wieczora… – Prychn�a gniewnie. – Dajesz mi och�apy. Ci�gle mam wra�enie, �e jestem dla ciebie t� drug�, po twojej rodzinie. Czy nie mo�esz po prostu my�le� tylko o mnie? – Odepchn�a go.

– Ale� my�l�. Jeste� dla mnie najwa�niejsza.

– No jako� tego nie widz�.

– Justynko, musisz mnie zrozumie�…

– Nic nie musz�! – krzykn�a. – Dlaczego wydaje ci si�, �e to ja powinnam si� dostosowywa�? Dlaczego nigdy nie bierzesz pod uwag� moich odczu�?

– Ale przecie�…

– Je�li mnie kochasz, wyjedziemy razem na weekend. Na ten weekend – doda�a. – A je�li nie… Ja ci� zatrzymywa� nie b�d�. Nie jeste� jedynym ch�opakiem na �wiecie.

S�owa Justyny zmrozi�y go. Cofn�� si� o krok i popatrzy� na ni� pe�nym niedowierzania wzrokiem. Nie s�dzi�, �e mo�e by� taka roszczeniowa.

– Nie mog� zostawi� mamy samej. Obieca�em, �e b�d� j� wspiera�.

– A mnie obieca�e�, �e pojedziemy na weekend.

– Twardo obstawa�a przy swoim. – Tak mnie zapewnia�e� o mi�o�ci. Czy�by� k�ama�? – U�miechn�a si� ironicznie.Dawid walczy� z poczuciem obowi�zku, jaki czu� wobec rodzic�w. Obietnica z�o�ona matce powodowa�a, �e by� rozdarty. Z jednej strony chcia� jecha� z Justyn�. Ba, marzy� o tym od dawna. Z drugiej wiedzia�, �e nie powinien zostawia� matki samej. Nie m�g� przecie� kolejny raz zawie�� jako syn. Poza tym nadal nie dosta� od ojca kluczy do domku w lesie. Nawet jeszcze z nim o tym nie rozmawia�. Poprosi� matk� o pomoc, jednak w obecnej sytuacji w�tpliwe by�o, by faktycznie poruszy�a ten temat.

Wszystko, ca�y wszech�wiat, sprzeciwia�o si� wyjazdowi na weekend, a jednak Dawid nie by� w stanie zaakceptowa� wyrok�w losu. Za bardzo zale�a�o mu na Justynie, �eby teraz tak po prostu z niej zrezygnowa�. W ko�cu to tylko g�upi dwudniowy wyjazd. Przecie� ojciec nie czuje si� a� tak �le. Fakt, zas�ab� w pracy i zabrano go do szpitala, ale nast�pnego dnia wr�ci� do domu, a s�dz�c po tym, jak si� zachowywa�, od razu odzyska� si�y. Przecie� pierwsze co zrobi� po powrocie, to dok�adnie obejrza� t� przekl�t� kanap�. Dawid ci�gle mia� przed oczami obraz ojca kl�cz�cego przed drogocennym meblem i z uwag�, milimetr po milimetrze przygl�daj�cego si� sk�rzanej powierzchni w poszukiwaniu chocia�by najmniejszego �ladu uszkodzenia.

Chyba nawet w pewien spos�b poczu� si� zawiedziony, �e nic takiego nie odnalaz�, gdy� jeszcze d�ugo pomstowa� na ludzi, kt�rzy nie potrafi� uszanowa� cudzej w�asno�ci. Raz po raz przypomina�, ile zap�aci� za to cudo sztuki meblarskiej. Wszyscy domownicy dostali kategoryczny zakaz siadania na kanapie, kt�ra, wed�ug ojca, musia�a odpocz�� po ci�kich przej�ciach.

– No i jak? – Justyna podpar�a si� pod boki, przyjmuj�c do�� bojow� postaw�.

– Za�atwi� to – odpowiedzia� cicho.

– Czyli pojedziemy?

– Pojedziemy.

Ksi��k�Mi�o�� wbrew regu�om kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Mi�o�� wbrew regu�om. Kolory przyja�ni
Katarzyna Grabowska 1
Ok�adka ksi��ki - Mi�o�� wbrew regu�om. Kolory przyja�ni

Ciep�a opowie�� o�kobietach okraszona odrobin� humoru. Sabina – przebojowa pani adwokat ��cz�ca karier� z�rol� �ony i�matki dorastaj�cego syna,...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje