Polak�w st�d pogoni�. Fragment ksia�ki „Cienie zostan� za nami"

Data: 2024-02-07 10:24:28 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 14 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Si�a nie musi oznacza� przemocy.

Stefania z rodzin� zamieszkuje ma�� wie� przy wschodniej granicy, niedaleko Baranowicz zwanych Wschodni� Warszaw�. Jej najbli�szymi s�siadami s� Bia�orusini oraz �ydzi. Cho� bohaterowie s� �wiadomi nadchodz�cej wojny, to nie wiedz�, czego si� spodziewa�. Pierwszy wrze�nia przera�a wszystkich, ale jako� potrafi� oswoi� strach. Dopiero wej�cie Armii Czerwonej do Polski sprawia, �e zupe�nie trac� orientacj� i poczucie to�samo�ci narodowej. W tak trudnym momencie umiera m�� Stefanii i kobieta zostaje sama z siedemnastoletni� Jank� i ma�ym Julkiem. Musi wykaza� si� wielk� si��, by prze�y�. Pomaga jej zaprzyja�niona �ydowska rodzina Szlechter�w, doskona�ych krawc�w, kt�rych c�rka Hanka jest najlepsz� przyjaci�k� Janki.

Cienie zostan� za nami grafika promuj�ca ksi��k�

Do przeczytania ksi��ki�Cienie zostan� za nami, otwieraj�cej Sag� kresow� zaprasza Wydawnictwo Replika. W ubieg�ym tygodniu na naszych �amach mogli�cie przeczyta� premierowy fragment ksi��ki Cienie zostan� za nami. Dzi� czas na kolejn� ods�on� tej historii:

Rozdzia� VIII

Jesie� zawsze by�a najbardziej pracowit� por� roku. Stefania wydawa�a polecenia, a Janka drylowa�a, skroba�a i czy�ci�a. Nie mog�a si� wykr�ci�, �e szko�a, bo matka wiedzia�a, �e na pocz�tku nie maj� za wiele zadane i to najlepszy moment na zrobienie przed zim� tego wszystkiego, co powinno by� zrobione. W gruncie rzeczy Janka to bardzo lubi�a. Jesienne zapachy domu by�y powtarzalne i bezpieczne. Ka�dego roku najpierw pachnia�o powid�ami d�ugo mieszanymi w kilku rondlach, potem grzybami starannie czyszczonymi i suszonymi przy piecu, a na ko�cu kiszon� kapust�. Wtedy nawet W�adek przyje�d�a� z miasta, je�li tylko m�g�, ka�da para r�k by�a potrzebna. Szatkowali, deptali, ugniatali w wielkiej beczce, �eby na ko�cu przygnie�� kapust� wielkim polnym kamieniem, starannie wymytym. Ludwik siedzia� na krze�le i pr�bowa�, czego kapu�cie brakuje. Dodawali wed�ug wskaz�wek: soli, cukru, kminku, marchewki i jeszcze szczypt� soli.�

Kapusta musia�a by� idealna i wystarczy� na ca�� zim�. Na koniec zostawiali sobie zrywanie p�nych odmian jab�ek. Najdelikatniej jak umieli, ka�dy owoc pojedynczo uk�adali w koszach, z wielk� trosk�, �eby nie obi� �adnego. Jak m�wi� Ludwik, ka�de jab�ko potrzebuje czu�o�ci. Te naj�adniejsze sprzedawali, a te gorsze Stefania kroi�a na plastry i nawleka�a na nitki. Suszy�a je potem przy chlebowym piecu albo w duch�wce. Cz�� zbioru le�a�a na strychu i czeka�a na �wi�ta. �wie�o zerwane nie by�y takie dobre, ale kiedy odczeka�y troch� i przychodzi�a ich kolej, zachwyca�y s�odycz� i aromatem.

Pracowity czas w sadzie ko�czy� si� ogniskiem i pieczeniem kartofli. Min�o zaledwie par� tygodni od wybuchu wojny, a tak wiele si� zmieni�o. Konfitury by�y sma�one w po�piechu, na grzyby nikt nie chodzi�, ludzie siedzieli po domach wystraszeni.�

Zamkni�to szko�y i nikt nie wiedzia�, kiedy znowu b�dzie mo�na tam wr�ci�. Ludzie powtarzali plotki, �e w Baranowiczach otwarto szko�� rosyjsk�, ale Stefania ba�a si� posy�a� tam Jank�, wiedzia�a, �e r�ne rzeczy mog� si� przytrafi�, a ona swojego dziecka nie zamierza�a nara�a�. Zreszt� nawet nie wiedzia�y czy to prawda. Uczy�a Jank� sama i czeka�a, jak si� sprawy pouk�adaj�. Domowe lekcje odbywa�y si� nieregularnie, bo obydwie g��wnie zajmowa�y si� Ludwikiem, ale by�y.

Pierwsza zrezygnowa�a z nich Wiera, najpierw t�umaczy�a, �e jesieni� ma wi�cej domowych obowi�zk�w, ale potem przyzna�a, �e woli, by nikt nie wiedzia�, �e uczy si� polskiego i historii.

– Rodzice m�wi�, �e od prostych ch�op�w nikt niczego nie b�dzie chcia�, ale od tych kszta�conych ju� tak. Ojciec chce, �ebym spokojnie siedzia�a w domu, a nie gdzie� gania�a gdzie�. Boj� si� o mnie, zrozumcie, prosz�.

– Wiesz, �e du�o stracisz, jak nie b�dziesz si� uczy�a regularnie? – spyta�a zasmucona Stefania. Pami�ta�a, jak przekonywa�a�Fiodora, �eby c�rk� wys�a� do miejskiej szko�y. Uwa�a�, �e dwie klasy w szkole ko�o domu so�tysa w zupe�no�ci jej wystarcz� i dopiero t�umaczenia Stefanii sprawi�y, �e zrozumia� znaczenie wykszta�cenia. Szkoda, �e wszystko przepadnie.�

Wiera pr�bowa�a si� t�umaczy�.

– Pani Stefanio, jak si� uspokoi, to wr�c� do nauki, obiecuj�.�

Ja doceniam, co pani dla mnie zrobi�a, ale rodzice mnie prosili i musz� s�ucha�. M�wi�, �e lepiej Ruskich nie dra�ni� i nie k�u� ich polsko�ci� w oczy, tym bardziej �e my nie Polacy. Wam te� radz�, m�wcie, �e�cie Bia�orusini.

�adna z nich nie powiedzia�a g�o�no, �e jeszcze niedawno Wiera nie pozwala�a nazywa� siebie Ruska.

– Wiecie, nawet pop m�wi�, �eby uwa�a� na was, przyjdzie pora, to Polak�w st�d pogoni�.

– Ale jak pogoni�? – zapyta�a Janka. – Przecie� dom jest nasz, tu si� urodzi�am. Kto� mia�by sumienie wygania� mojego chorego ojca z domu?

– Nie wiem, Janka, nie wiem, jak to b�dzie. A i �ydzi przeciwko wam zaczynaj� stawa�, m�wi�, �e Polaki ich do tej pory gn�bili.

– Bo�e, Wierka, co ty wygadujesz? Kogo my�my gn�bili? Najbardziej to Szlechter�w znam, innych �yd�w widzia�am tylko z daleka, jak do synagogi szli. Czy kiedy� zrobili�my Szlechterom co z�ego?

Zapytaj Hanki, jak j� gn�bimy.

– Ja tam og�lnie m�wi�, przecie� wiem, �e Hanka to przyjaci�ka, my zawsze jak siostry. Tylko powtarzam, co s�ysz�.

– Wiera, miej ty sw�j rozum – wtr�ci�a si� Stefania – nie powtarzaj, co ludzie gadaj�. Sercem odr�niaj kto wr�g, a kto przyjaciel.�Nigdy nie zrobili�my nikomu �adnej krzywdy, �yli�my w spokoju, kto ma nas nienawidzi� i za co?

Stefania powiedzia�a to wzburzona, zaraz jednak zreflektowa�a si� i przytuli�a dziewczyn� do siebie.

– Oj dzieciaku, nie musisz si� u nas uczy�, ale zawsze mo�esz do nas przyj��.

Mija�y dni, a Ludwik le�a� w ��ku, spa� lub patrzy� nieprzytomnym wzrokiem przed siebie, poprawy nie by�o. Janka wieczorami opowiada�a mu, co ju� zrobili w sadzie, a co jeszcze zosta�o do przygotowania. M�wi�a, jak smakuj� tegoroczne jab�ka i ile zebrali, ale ojciec by� zupe�nie oboj�tny na jej opowie�ci. Dawa�a mu w�cha� �wie�e owoce, bo zawsze m�wi�, �e to najpi�kniejszy zapach, ale te� nie reagowa�.

Zrywa�y z matk� jab�ka, uk�ada�y w koszyku, bo przecie� nic nie mog�o si� zmarnowa�. Wiedzia�y, �e w tym roku niewiele sprzedadz�, mo�e wymieni� je na co� innego. Od kiedy Rosjanie weszli do Baranowicz, unika�y je�d�enia na targ. Ba�y si�, s�ysza�y opowie�ci o bitych kolbami ludziach albo rekwirowanym towarze i nie chcia�y ryzykowa�. Pijani �o�nierze z czerwon� gwiazd� na czapce czuli si� bezkarnie. W�adek, kt�ry odwiedza� rodzic�w coraz rzadziej, radzi�, �eby w domu siedzie�, tu najbezpieczniej.�

Matka Olega nie przychodzi�a ju� pomaga�, ona te� si� ba�a. Wola�a nie wychodzi� i tylko zza firanki wygl�da�a, czy we wsi jest spokojnie. Oleg t�umaczy� jej, �e przecie� jest tutejsza, nic jej nie grozi. Ale prosta wsiowa kobieta mia�a swoj� m�dro��: w�adzy, kt�ra chce od razu wszystko zmieni�, zabiera ludziom i niszczy, ufa� nie mo�na.

Rosjanie byli w Baranowiczach, ale we wsi jeszcze si� nie pojawiali. Czasami przeje�d�ali, wtedy dzieci wiejskie zbiega�y im z drogi, a ludzie zerkali zza w�g�a dom�w. Uspokajali si�, kiedy samochody znika�y w tumanie kurzu. Stefania najwi�cej czasu sp�dza�a u Ludwika. Czyta�a mu, razem s�uchali radia, a czasem po prostu siedzia�a przy nim z rob�tk� w r�ku. Do pomocy w sadzie przychodzi�a Hania. Przyprowadza�a Henia, kt�ry zaraz znika� z Julkiem w zakamarkach sadu. Przychodzili tylko wtedy, kiedy chcia�o im si� pi�. Julek, od kiedy zacz�� si� j�ka�, bawi� si� w milczeniu, chocia� i tak wi�cej odzywa� si� do Niu�ka ni� do kogokolwiek innego.

W popo�udniowej ciszy rwa�y jab�ka, wystawiaj�c twarz do s�o�ca, owoce uk�ada�y delikatnie w koszykach. Chcia�y chocia� przez moment czu�, �e znowu jest jak dawniej.

– Janka, jak my�lisz, ile to potrwa? – spyta�a nagle Hanka.

– Rwanie? Nied�ugo, zm�czona jeste�?

– Nie, ja nie o tym. – Hanka machn�a r�k�. – Ja o wojnie. Boj� si�. Najpierw straszyli Niemcami, nagle weszli Ruscy. Mama ci�gle w nerwach, ojciec m�wi o stratach. Sklepy zamkn�li… Co jak zabraknie jedzenia?

– Przynajmniej jeste�cie wszyscy zdrowi, sama widzisz, co u mnie. Ojcu nic si� nie poprawia, le�y nieprzytomny, same zosta�y�my, zdane tylko na siebie. Nawet lekarz nie chcia� tu zajrze�.

– Ja si� tak boj�. A wiesz, co gadali? �e tu, na Polesiu, jaki� polski pan sobie �ycie odebra�, jak si� dowiedzia� �e Ruscy weszli. A� z Zakopanego by�, by�am tam kiedy� z babci� i widzia�am go raz na Krup�wkach. Pami�tam, jak �miali si� z niego, �e dziwak. Bo taki inny by�, kolorowy i zawsze ponury. Chyba wo�ali na niego Witkacy. Jak on si�, Jania, musia� ba�, �e wybra� �mier�. A ja go rozumiem, wiesz?

Janka s�ucha�a przyjaci�ki, ale zupe�nie nie wiedzia�a, co mo�e powiedzie�.�

Hanka nie czeka�a na odpowied�, pow�cha�a czerwone jab�ko i m�wi�a dalej:

– Wiesz, Janka, te jab�ka s� jak s�o�ca, po kt�re trzeba wysoko wej��. A kiedy ju� po nie si�gasz, ju� masz je w r�ce, to okazuje si�, �e to tylko zwyk�e jab�ko. To chyba tak jest w �yciu, chcia�aby� dosi�gn�� s�o�ca, ale zaledwie mo�esz dotkn�� czubka jab�oni. Nic ju� wi�cej nie zdob�dziesz. Smutne to. A czasem nawet tyle si� nie da.

– Nie umiem tak m�wi� jak ty – odpowiedzia�a Janka. – Dla mnie to tylko jab�ka, pieni�dze, za kt�re prze�yjemy zim�. I ten polski pan te� jest mi oboj�tny, mam swoje k�opoty. Ojciec le�y chory i to przy nim s� moje strachy. Przepraszam, Haniu.

Hania popatrzy�a uwa�nie.

– Rozumiem. Wymy�li�am w�a�nie wiersz: Z�ociste s�o�ca nade mn� pachn� rumian� jesieni�…�

– Masz dusz� poetki, Hanka, ja tak nie umiem. Przygniata mnie to, co wko�o. Ty �yjesz wierszami, a ja zwyk�ymi jab�kami.�

Chcia�abym mie� rodzin�, robi� te swoje hafty i chusty, ale wcale nie marz�, �eby si�ga� s�o�ca. Bo jestem zwyk�a. Ty, Haniu, kiedy� wr�cisz na salony, b�dziesz �piewa�, podr�owa� i pisa� wiersze.�Pewnie poznasz Tuwima, bo tw�j wuj go zna. A ja tu zostan�.�

Mam tylko nadziej�, �e ka�da z nas b�dzie szcz�liwa. – Poprawi�a ciemne loki przyjaci�ki, kt�re wymkn�y si� spod chusteczki.�

– M�wi�am ci, jak bardzo podobaj� mi si� twoje w�osy?

– Naprawd�? Przecie� ka�dy widzi od razu, �e jestem �yd�wk�.

– No to co? Nigdy si� tego nie wstydzi�a�. A ja Polka, i to typowa, proste w�osy i zadarty nos, nic specjalnego.

– Przesadzasz, zadarty nosek i �adny warkocz. Moja mama jest jasnow�osa, a ja taka semicka, cz�sto to s�ysza�am. Pewnie po ojcu. Nieraz jak sz�am z ni� na spacer, to dopytywali, czy na pewno to jej dziecko. Bo takie inne. Janka nie zd��y�a odpowiedzie�, od strony domu dobieg� jaki� ha�as a potem krzyk Niu�ka:

– Janka, Jankaaa! Biegnij do domu, szybko!

– Gdzie Julek? – zapyta�a Henia. – Co� mu si� sta�o? Mo�e co� z ojcem?

Ch�opiec pokr�ci� g�ow�.

– Julek si� schowa�, bo si� boi, a ko�o domu wojsko. Janka, biegnij.

Zeskoczy�a z drabiny i pobieg�a, a za ni� Hanka i Niusiek.�

Przed domem zobaczy�a zaparkowany samoch�d, kilku �o�nierzy sta�o obok ci�ar�wki z czerwon� gwiazd�, palili papierosy i pluli na p�ot, �miej�c si� g�o�no.

Stefania co� im t�umaczy�a.

– Panie �o�nierzu, jakie my Polaki, jak m�� Bia�orusin, tutejszy.

Wysoki �o�nierz zwr�ci� si� do Janki:

– A to doczka, c�rka znaczy? �adna, znajd� jej m�a ruskiego i problemu nie b�dzie. A m�� kto? Gdzie on?

– Ci�ko chory le�y, nie wstaje, nie m�wi. Szewcem tu by�.

– To jak mam go spyta� czy Bia�orusin, jak on nietomny. A ty gdzie urodzona?

– Ja pod Krakowem, ale dzieci tu, ich ojciec z tej wsi pochodzi.�Pro�ci ludzie jeste�my, tu �yli�my, nikomu nie zrobili�my krzywdy.

– No przyjrzymy si� waszej rodzinie, zobaczymy, co z wami dalej b�dzie. Jak wy nie Polaki to mo�e w Rossiju pojedziecie, tam si� przydacie? Szewc nu�en wiezdie.

Jance chcia�o si� p�aka�, ale wiedzia�a, �e teraz nie mo�e sobie pozwoli� na p�acz. Musia�a patrze� im w oczy i odpowiada� na pytania. Nie da im tej satysfakcji, �eby widzieli jej strach i bezradno��.
�o�nierz zapyta� jeszcze Hanki:

– A ty, nawierno Jewriejka? �yd�wka znaczy? A co tu robisz?

– Pomagam w sadzie.

– Pany wykorzystuj� was?

– Nie, ja sama chcia�am, to moja przyjaci�ka, pomagam im tylko. To nie pany.

– No tak won do domu, niech sami zrywaj� swoje frukty!

Hania wzi�a brata pod r�k�, odwr�ci�a si� i bez s�owa odesz�a.

– A wy jab�oki dawa�, i bimber.

– Je�li zabierze nam pan jab�ka, to co dam dzieciom? – odpowiedzia�a spokojnie Stefania. – M�� chory, but�w nie uszyje, sk�d wezm� pieni�dze, je�li nie sprzedam jab�ek? B�dziemy z dzie�mi g�odowa�?

– Sama sapagi die�aj, staraja suka, dawaj jab�ka, budiem spiryt die�at. Jewgienij, idi w sad, priniesi jab�oki! – krzykn�� i popchn�� Jank� razem z pierwszym �o�nierzem z brzegu.�

Janka popatrzy�a uwa�nie i pozna�a brata Wierki. Kilka lat temu wyjecha� gdzie� ze wsi, podobno mieszka� pod Moskw�, uczy� si� tam, ale Wiera niewiele o nim m�wi�a. Popija� tak samo ch�tnie jak Fiodor, tyle Janka zapami�ta�a.

Nie powiedzia�a mu �e go poznaje, dopiero w sadzie zapyta�a:

– Przecie� tyle si� znamy, Giena, nie stan��e� w naszej obronie?�Zabierzesz jab�ka? Wiesz, jak tu jest, niewiele mamy, tak samo jak i twoi rodzice. Zabra�by� ojcu ca�y mi�d i warzywa z ogrodu? I wszystkie kaczki i kury? Giena, no powiedz?

– Janka, co ja mog�? Powiedz�, �em rozkazu nie wykona� i Poliak�w broni�, kazali, Janka. Nie zabior� wszystkiego, troch� tylko.�A jak zbierzecie reszt�, to chowajcie. Ale nie w domu, ziemlianku zr�bcie i chowajcie. Ja powiem s�owo za wami, �e wy nie Polaki, pomogu wam, ale jab�oki musz� zabra�. Przepraszam, Janka. I powiem ja tobie, �e oni dobrze m�wi�, znajd� sobie m�a ruskiego, �eby was broni�, bo nie dadz� wam spokoju. I nie gadajcie za du�o, r�bcie, co ka��.

– Wierk� te� ju� za m�� wydajecie? Znalaz�e� jej dobrego so�data? Nie rozumiem, po wsi je�dzisz i pokazujesz im kto nie Ruski i co mo�na od kogo zabra�? A moja matka czyta� ciebie uczy�a.

– Niczego nie rozumiesz, a sprawiedliwo�� musi by�, jak kto� ma wi�cej, to musi odda� innym, wojna jest. I dobrze, �e oni nie znaj�, �e twoja matka uczy�a, lepiej nie m�w o tym nikomu.

Janka bez s�owa wzi�a kosz z jab�kami i pomog�a go nie��.�

Dopiero stawiaj�c go przy samochodzie, szepn�a:

– Powiedz im, �e w�dki nie mamy, prosz�. Bo niby sk�d?

�o�nierze zabrali wszystkie zerwane jab�ka i odjechali, na szcz�cie nie przeszukiwali domu, nie bili, ale obiecali, �e po w�dk� wr�c�.

Ksi��k�Cienie zostan� za nami kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Cienie zostan� za nami
Katarzyna Majewska-Ziemba3
Ok�adka ksi��ki - Cienie zostan� za nami

Si�a nie musi oznacza� przemocy. Oparta na faktach saga historyczno-obyczajowa. Stefania z rodzin� zamieszkuje ma�� wie� przy wschodniej granicy, niedaleko...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje