O matkowaniu bez lukru i cukru. „Te� jestem mam�" Karoliny Staszak

Data: 2023-02-15 11:58:10 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Te� jestem mam� to ksi��ka o matkowaniu bez lukru i cukru za to z ca�ym wszech�wiatem mi�o�ci.

Karolina Staszak zaprasza zw�aszcza czytelniczki do przygody, w kt�rej g��wn� bohaterk� jest MAMA. Opowiada o blaskach i cieniach macierzy�stwa. Wspomina swoje zatracenie si� jako matka, ale tak�e odnalezienie swojego JA.

Obrazek w tre�ci O matkowaniu bez lukru i cukru. „Te� jestem mam�" Karoliny Staszak [jpg]

Ka�da kobieta, kt�ra zosta�a mam�, wie, �e nie jest to bu�ka z mas�em, jak zwyk�o si� m�wi� o sprawach prostych do zrobienia. Bycie mam� malutkiego dziecka to bycie kim� na kszta�t boga wzgl�dem istoty, kt�ra ca�kowicie zale�y od swej rodzicielki. To cz�sto wywr�cenie dotychczasowego �wiata do g�ry nogami. Jak przetrwa� w roli matki? Jak nie oszale�, wykonuj�c t� najci�sz� i najwspanialsz� prac� na �wiecie?�

Do lektury powie�ci ksi��ki Te� jestem mam� autorstwa Karoliny Staszak zaprasza Wydawnictwo Virgo. Tymczasem ju� teraz zach�camy do lektury premierowego fragmentu publikacji:

Jak wiadomo, przepisu na idealn� matk� nie ma. Nie ma te� �adnej instrukcji, jak by� spe�nion� matk�. Zatem, gdzie szuka� odpowiedzi? Jak to zwykle w �yciu bywa, najprostsze rozwi�zanie jest najlepsze – wzrastaj�c u boku dziecka.�

W dzisiejszych, p�dz�cych na zab�j czasach, wielu ludzi, a chyba przede wszystkim mamy – nie maj� ze sob� wewn�trznego kontaktu, bo ich �wiat kr�ci si� wok� dziecka, kt�re jest od nich ca�kowicie zale�ne we wszystkich aspektach �ycia. I mam nadziej�, �e nie oburzam tymi s�owami Was, Czytelniczki, bo w moim odczuciu tak w�a�nie jest. Jednocze�nie zaznaczam, �e m�wi� tu o mamach malutkich dzieci.

Mama, pogr��ona w matkowaniu, nie ma czasu, si� ani ch�ci na to, by zag��bia� si� w samej sobie. Odpoczywamy przy telefonach, telewizji, komputerach, ksi��kach, zasypiaj�c na siedz�co, prawie nigdy prawdziwie nie b�d�c ze sob�.

Jako m�odziutka mama bardzo wymagaj�cego szkraba, studiuj�ca zaocznie na Akademii Sztuk Pi�knych, pr�buj�c przetrwa� kolejne dni, nie my�la�am o sobie jako istocie odr�bnej od syna. Byli�my jedno�ci�. I gdybym wiedzia�a wtedy, �e niekoniecznie jest to dla mnie dobre, mog�abym co� zmieni� lub przynajmniej by� bardziej �wiadom� tego, co i jak robi�. Moje dni p�yn�y od drzemki do drzemki syna. Od jednego projektu na studia do drugiego. Od modlitwy do modlitwy o wi�cej czasu i si�. Zabiega�am i zagania�am siebie, kompletnie bez jakiejkolwiek �wiadomo�ci, �e wyrz�dzam krzywd� nam obojgu.

Jako �e trafi� mi si� malec nieznosz�cy w�zka czy innych form transportu ni� moje ramiona, musia�am usypia� go, zanim w og�le wysz�am z domu na zakupy lub na uczelni�. Co ciekawe, gdy ju� zasn��, mog�am z nim robi� cokolwiek, a on spa�. Zim� zak�ada�am mu bluzk�, gruby kombinezon, czapk�, dwie pary skarpet, a to wi�za�o si� z wykonaniem kilku znacz�cych ruch�w, mog�cych go wyrwa� z obj�� Morfeusza. Potem teleportowa�am go na r�kach do w�zka i znosi�am z pierwszego pi�tra, a on nadal smacznie spa�. Je�li mia�am szcz�cie, uda�o mi si� zrobi� zakupy przed jego pobudk�. Je�li nie, wraca�am, biegn�c, bo tak si� dar�, jakbym go obdziera�a ze sk�ry. Czasem zastanawia�am si�, czy to dlatego, �e budzi� si� w innym miejscu, ni� zasn��. Wszak sen zmorzy� go w mych ramionach, ubranego tylko w �pioszki, a tu – bach! Pobudka w jaki� ciuchach, kt�re ograniczaj� machanie r�kami i nogami, a do tego mama w odleg�o�ci metra, a nie cia�o do cia�a. Dlatego te� w ogromnym stresie niemal bieg�am do domu, wnosi�am m�odego na g�r�, potem w�zek i zakupy, p�dem go rozbiera�am i przytula�am, by si� nieco uspokoi�. C� – zwariowa�am na punkcie bycia mam�, jednocze�nie nie daj�c sobie szansy na to, by podchodzi� do matkowania z cho� odrobin� dystansu. Brzmi mo�e dziwnie, ale jest prawdziwe. Do tego ca�y czas czu�am, �e co� robi� nie tak i nikt mnie z tego poczucia nie wyci�ga�.

Z biegiem tygodni nic si� nie zmienia�o. Ma�y mia� miesi�c, potem dwa, trzy, nagle p� roku, a ja dalej �y�am w amoku matkowania i poczuciu bycia kiepsk� w najbardziej wymagaj�cej roli, jak� w�wczas pe�ni�am. Dopiero, kiedy m�ody zacz�� by� nieco bardziej �komunikatywny, czyli w okolicy �smego miesi�ca �ycia, zaczyna�am powoli dostrzega�, �e razem z jego wzrostem ja ucz� si� z nim �y�. Im on by� wi�kszy, im wi�cej zagarnia� dla siebie przestrzeni w mieszkaniu, tym ja by�am jeszcze bardziej mam�. Dzi� wiem, �e moje „matczyne kompetencje” ros�y razem z dzieckiem. Nauczy�am si� tego, �e kontakt przy pod�odze jest projektow� klap�, �e zwyk�a kanapa mo�e sta� si� miejscem bardzo niebezpiecznym, �e piekarnik powinien by� umiejscowiony wysoko, a nie tu� nad posadzk�, �e kiedy kuchenka gazowa jest odpalona, to lepiej u�ywa� palnika znajduj�cego si� dalej od kraw�dzi blatu. Nagle okaza�o si�, �e lu�no le��cy dywan w przedpokoju stanowi powa�ne zagro�enie dla �wie�o wy�ynaj�cych si� z�bk�w, a kiedy takowe si� pojawiaj�, to cz�owiek zaczyna inaczej interpretowa� s�owo „�linotok”. Kiedy ju� si� opanuje podstawowe zasady bezpiecze�stwa i nawet akwarium przestawi tak, by male�kie �apki nie by�y w stanie o nie stuka�, to naprawd� zaczyna dociera� do nas, �e ta ma�a istota ludzka, poza nieko�cz�c� si� ilo�ci� strachu o ni�, bezkresnej mi�o�ci do niej, mo�e te� nauczy� nas znacznie wi�cej.

Na przyk�ad cierpliwo�ci. Dziecko ma zawsze czas, nigdy si� nie �pieszy i nie spodziewajmy si�, �e b�dzie wsp�pracowa� przy ubieraniu, bo my musimy gdzie� lecie�.

Dziecko nigdy si� nie poddaje. Nim zrobi pierwsze kroki, upadnie dziesi�tki razy, a my czasem rzucamy co�, czego pragn�li�my tylko dlatego, �e nie wystarczy�o nam wytrwa�o�ci.

Dziecko bezgranicznie kocha. Nawet kiedy na nie nakrzyczymy (bo zrobi�o co� niebezpiecznego). A my, doro�li, czasem tak si� na kogo� obruszymy, �e latami potrafimy si� nie odzywa�. Zatem dziecko umie wybacza�, co nie zawsze potrafi doros�y.

Ma�y cz�owiek ufa. Cokolwiek dziecku powiesz, ono Ci zaufa w swej prostocie istnienia i b�ogo�ci bycia. Zatem je�li powiesz mu, �e jest m�dre, to b�dzie czu� si� m�dre. Kiedy powiesz, �e jest g�upie – to w to uwierzy, tak jak w �wi�tego Miko�aja czy Wr�k� Z�buszk�.

Kiedy jego cia�o jest zm�czone, zasypia, by si� zregenerowa�. No chyba �e samo nie potrafi i potrzebuje do tego matczynych lub ojcowskich ramion. Kiedy jest g�odne, p�acze, by zosta� nakarmione. I tak dalej... Mo�e i my powinni�my bardziej uwa�nie s�ucha� naszych cia�, ucz�c si� tego od dzieci.

Ja d�ugo by�am �lepa i nie potrafi�am ch�on�� tych lekcji. Mog�abym dzi� sobie w brod� plu� na t� �lepot�. Jednak wiem, �e wtedy by�am inna, zatem nie ma co si� przejmowa� tym, kim by�am. Wa�ne jest to, kim jestem teraz.

Pisz� to, by pokaza�, �e male�ki cz�owiek jest w stanie nauczy� nas nie tylko cierpliwo�ci czy mi�o�ci, ale te� tego, by si� nie poddawa�, kiedy dostajemy piaskiem po oczach, by umie� wybacza�, a nader wszystko, by umie� si� rozkoszowa� najmniejszymi drobiazgami �ycia codziennego.�

Sp�jrzmy na malca, kt�ry dopiero co nauczy� si� chodzi�. Idzie chwiejnie, niepewnie. Cz�sto krok w krok za nim pod��a mama lub tata. By� mo�e ten m�odziutki cz�owiek po raz pierwszy widzi dywan z li�ci pod swoimi stopami. Fajnie szeleszcz�. Jeszcze fajniej, jak dmuchnie w nie wiatr i frun�, dok�d je poniesie. Maj� tyle kolor�w, a ka�dy jest zupe�nie inny. Jeden male�ki, niemal okr�g�y. My wiemy, �e jest okr�g�y, ale dziecko nie wie. Drugi jest wielki, wi�kszy ni� jego d�o� albo nawet g�owa i soczy�cie czerwony. My wiemy, �e on jest czerwony, ale dziecko nie wie. Ono widzi co�. To co� jest takie, a nie inne. Jest fascynuj�ce, bo nowe, bo szele�ci, bo du�e, bo ma�e, bo ma ciekawe „rysunki” z kresek. Mo�na tym macha�, o ile uda si� z�apa� w d�o�. Mo�na pokaza� mamie, da� tacie. Mo�na spr�bowa� zje��, ku zdziwieniu rodzica, i szybko zosta� za to zruganym. Dziecko uczy nas zachwytu, tego, by do�wiadcza�, dotyka�, smakowa�, czu� cia�o, nawet tego, w jaki spos�b oddycha�.

Kiedy malec oddycha, ca�e jego cia�o porusza si�. Doros�y zwykle jest sztywny. Czasem unosi si� jego klatka piersiowa, sporadycznie brzuch. �eby dotleni� cia�o, trzeba oddycha� pe�n� piersi� i ca�ym brzuchem.

Jako pierwsi i najwa�niejsi opiekunowie ma�ych ludzi musimy dba� o to, by byli bezpieczni i szcz�liwi. Jednak relacja ta nie musi by� jednostronna. Oddaj�c im siebie, nie zapominajmy o tym, �e mo�emy te� od nich bra�.

Ilo�� nauk, jakie nam daj�, jest niezliczona.

To tylko i a� kwestia wy�apania drobiazg�w dnia, sp�dzonego w ich towarzystwie. Na�ladowania ich, by� mo�e nawet porzucenia zastyg�ych w nas przekona� o tym, kim jeste�my – powrotu do bycia sob�.

Tak! Dziecko zawsze jest sob�.

To malutkie, kt�re jeszcze nie zna zasad spo�ecznych, nie umie nad sob� panowa�, krzyczy, gdy jest mu bardzo �le, p�acze, kiedy si� uderzy, a jak kto� mu nie przypadnie do gustu, to bez �adnych ceregieli to poka�e. Nie jest jeszcze obci��one tym, co wypada, a co nie wypada.

Ksi��k�Te� jestem mam� kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Te� jestem mam�
Karolina Staszak2
Ok�adka ksi��ki - Te� jestem mam�

Ksi��ka o matkowaniu bez lukru i cukru za to z ca�ym wszech�wiatem mi�o�ci. Autorka zaprasza zw�aszcza czytelniczki do przygody, w kt�rej g��wn� bohaterk�...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje