Kto przyjaciel, kto wr�g? „Podr� wo�y�ska. Echa przysz�ych dni"

Data: 2023-02-21 12:58:34 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 20 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Pierwszy tom sagi Podr� wo�y�ska –�Echa przysz�ych dni�– opowiada o skomplikowanych dziejach cz�onk�w rodziny Stawi�skich, a tak�e ich ukrai�skich s�siad�w, zamieszkuj�cych wie� po�o�on� nieopodal �ucka w dawnym wojew�dztwie wo�y�skim. Bohater�w poznajemy w 1933 roku, kiedy Helena Stawi�ska rodzi martwe dziecko. Jej m��, Zygmunt, w�ciek�y na akuszerk�, nie bacz�c na nic, w �rodku nocy wyrzuca j� na mr�z. Nikt nawet nie przypuszcza, �e to wydarzenie po�o�y si� cieniem na losach rodziny i bardzo skomplikuje wszystkim �ycie. K�amstwa, intrygi, sekrety, nieodwzajemniona mi�o��, przegapione szanse i wzajemne urazy blakn� wraz z wybuchem wojny. Za to pojawiaj� si� nowe problemy, kt�re w obliczu antypolskich nastroj�w na Wo�yniu i akt�w agresji ze strony Ukrai�c�w jednocz� bohater�w i ucz� ich rozpoznawa� kto przyjaciel, kto wr�g.

Obrazek w tre�ci Kto przyjaciel, kto wr�g? „Podr� wo�y�ska. Echa przysz�ych dni" [jpg]

– Niezwykle poruszaj�ca historia o sekretach rodzinnych i wielkich nami�tno�ciach na tle zawieruchy wojennej. Od tej powie�ci trudno si� oderwa�. Serdecznie polecam! – powiedzia�a Edyta �wi�tek, autorka sag Spacer Alej� R�, Grzechy m�odo�ci i Niepo�omice.�

Do lektury powie�ci�Joanny NowakEcha przysz�ych dni zaprasza�Wydawnictwo Replika. Dzi� na naszych �amach prezentujemy premierowy fragment ksi��ki:�

Czerwiec 1939�

Jadwig� Stawi�sk� obudzi� poranny trel ptak�w gniazduj�cych na drzewie rosn�cym za oknami pokoju, kt�ry dzieli�a ze starsz� o rok Zosi�. Z naburmuszon� min� naci�gn�a ko�dr� na g�ow�, lecz g�o�ny �piew nie ustawa� nawet na kr�tk� chwil�. Zrezygnowana usiad�a na ��ku i spojrza�a na siostr�. Dziewczyna spa�a na ��ku stoj�cym w przeciwleg�ym k�cie, z u�miechem na ustach, co wzbudzi�o w�ciek�o�� wyrwanej z obj�� Morfeusza Jadwigi.�

Ledwie tydzie� wcze�niej Jadzia wr�ci�a z �ucka do domu i ju� zaczyna�a t�skni� za miastem. Odk�d zamieszka�a w powiecie, �ycie na wsi straci�o ca�y sw�j urok. Cho� niegdy� sp�dza�a d�ugie godziny na �onie natury, teraz nudzi�a si� niezmiernie, gdy przychodzi�o jej odpoczywa� w le�nym zagajniku albo nad p�yn�c� nieopodal rzek�. Brakowa�o jej wyj�� do kawiarni, wieczor�w sp�dzanych w teatrze czy na spacerze w cieniu ulicznych latarni. Nie wiedzia�a jak ma si� tu odnale��, skoro przestawa�a cieszy� j� codzienno�� okolicy.�

Ju� nic nie b�dzie takie samo, wzdycha�a niepocieszona. Wraz z zako�czeniem roku szkolnego jej rzeczywisto�� zmieni si� nie do poznania. Nie mog�a ju� �y� perspektyw� powrotu na pensj�, bo po otrzymaniu �wiadectwa dojrza�o�ci zako�czy�a d�ugoletni� edukacj�. Pierwszego wrze�nia nie pojawi si� ju� w murach szko�y, nie przywita z kole�ankami wpatrzonymi w ni� niczym w obrazek, nie odetnie si� grub� kresk� od wiejskiego pochodzenia i nie b�dzie udawa�, �e jej rodzina nie ma z ch�opstwem nic wsp�lnego.�

A tak bardzo chcia�a kontynuowa� nauk�! Niestety ojciec nie zgodzi� si� na spe�nienie marze� c�rki. Owszem, idea wykszta�cenia kobiet by�a mu bliska, wszak nie wyobra�a� sobie, aby dziewcz�ta nie otrzyma�y takich samych szans jak m�odzie�cy w ich wieku. Mimo to, nakaza� Jadwidze powr�t do domu.�

Niby po co? – pomy�la�a roze�lona, przecie� nie nadaj� si� do pracy w polu ani w obej�ciu.�

Nikt nie m�wi� tego na g�os, ale siedemnastolatka mia�a dwie lewe r�ce. Nie radzi�a sobie z obrz�dkiem zwierz�t ani z zaj�ciami gospodarskimi, przez co domownicy nauczyli si� wyr�cza� j� we wszelkich zadaniach.�

Jadzia wcale nie kry�a si� z tym, �e cieszy si� szczeg�lnymi wzgl�dami. Na ka�dym kroku podkre�la�a, i� nie urodzi�a si� po to, by ugrz�zn�� na roli tak jak jej przodkowie. Mia�a co do siebie wielkie plany, kt�re nie zak�ada�y ci�kiej pracy w gospodarstwie.�

Czu�a, �e przysz�a na �wiat w z�ym miejscu. Czasem zastanawia�a si�, czy B�g nie pope�ni� b��du, przeznaczaj�c j� rodzinie, kt�ra wiod�a �ycie tak dalekie od Jadzinej wizji idealnej egzystencji. Mo�e podobnie jak ona �ni�a o mie�cie, jaka� jej r�wie�niczka ze Lwowa albo Krakowa od�ywa�a dopiero gdy mog�a odetchn�� sielsk� atmosfer� prowincji?

�Niestety w tym wzgl�dzie nic nie da�o si� zmieni�. Pozbawiona szansy na spe�nienie najskrytszych pragnie�, musia�a pogodzi� si� z nieub�agalnymi wyrokami opatrzno�ci. Nadal jednak nie potrafi�a znale�� odpowiedzi na pytanie, co zrobi�, aby nie przygniot�a jej bylejako�� monotonnego �ycia w rodzinnym domu.�

Jadwiga z niech�ci� wsta�a z ��ka. Sen odp�yn��, nie pozostawa�o zatem nic innego jak zmierzy� si� z dopiero co rozpocz�t� doros�o�ci�. Usiad�a na krze�le stoj�cym przy toaletce, chwyci�a w d�o� grzebie� i zacz�a rozczesywa� d�ugie kosmyki pszenicznych w�os�w. Sprawnie uplot�a z nich warkocz, a potem owin�a wok� g�owy niczym koron�. Z delikatnymi rumie�cami na policzkach wygl�da�a dziewcz�co i nadobnie. B�d�c �wiadoma w�asnej urody, wiedzia�a jak podkre�la� atuty i ukrywa� niedoskona�o�ci. Wielokrotnie przekona�a si�, jak wielkie budzi zainteresowanie, gdy wraz z pozosta�ymi uczennicami ze szko�y przechadza�a si� w wolnych chwilach ulicami �ucka. Wielu ch�opc�w, ale i doros�ych m�czyzn wodzi�o za ni� wzrokiem, przez co nara�ali si� na krzywe spojrzenia towarzysz�cych im pa�.�

Naturalno�� Jadzi przykuwa�a uwag� i budzi�a zaufanie. Ma�o kto potrafi� odm�wi� jej pro�bom, co nieraz wykorzystywa�a do w�asnych cel�w. Ale jedyny cz�owiek, od kt�rego zale�a�a jej przysz�o��, uodporni� si� na jej urok. Ojciec nie chcia� s�ucha� o przeprowadzce c�rki ani tym bardziej o pomy�le ucz�szczania do szko�y piel�gniarskiej, dzi�ki kt�rej zdoby�aby nie tylko zaw�d, ale i powa�anie w spo�ecze�stwie. Zygmunt uwa�a�, �e miejsce dorastaj�cej panienki jest przy rodzicach. Dop�ki nie znajdzie m�a i nie za�o�y rodziny, nie powinna zajmowa� si� sprawami doros�ych.�

Jadwiga z�yma�a si� w duchu na niesprawiedliwo�� ka��c� powiela� schemat poprzednich pokole�. Mia�a sw�j rozum, wi�c dlaczego nie mog�a stanowi� o sobie, skoro jako jedyna potrafi�a oceni�, czy podejmowane w jej imieniu decyzje oka�� si� s�uszne? Naprawd� znaczy�a tak niewiele, aby powierzy� sw�j los starszym? A je�li ci wybior� �le? Przecie� to ona b�dzie ponosi�a konsekwencje nietrafionych wybor�w. W dodatku nie swoich.

�– Ju� nie �pisz? �– Zosia podnios�a si� na �okciach i obdarzy�a siostr� szerokim u�miechem.�– Po powrocie do domu ja te� szybko si� budzi�am. Nie chcia�am traci� ani sekundy z reszty moich dni.�

– A ja odnosz� wra�enie, �e nie dane mi b�dzie cieszy� si� nimi tak, jak tego pragn� – mrukn�a pod nosem Jadzia.�

Podnios�a si� z krzes�a i wyj�a z szafy sukienk� odpowiedni� do ko�cio�a. W�o�y�a j� bez s�owa, po czym pobie�nie przejrza�a si� w lustrze. Wygl�da�a znakomicie, co i tak nie poprawi�o jej nastroju. Dop�ki rodzice nie zaakceptuj� wybranego przez ni� sposobu na �ycie, dop�ty b�dzie tkwi� w nieszcz�liwym po�o�eniu.�

Podczas �niadania nie odzywa�a si� wiele. Matka k�ad�a to na karb zm�czenia po wczorajszej podr�y i zostawi�a j� w spokoju. Jadwiga z trudem prze�kn�a pajd� chleba z kie�bas�. Przygl�da�a si� radosnym twarzom rodze�stwa i spokojowi maluj�cemu si� na obliczu rodzicielki. Do zafrasowanej miny ojca zd��y�a si� przyzwyczai�. Dochodzi�a do smutnego wniosku, �e pod dachem domu Stawi�skich od lat nic si� nie zmienia�o. Ka�dy tydzie�, miesi�c, rok przebiega� wedle utartego wzoru. Niczym kalka powielana wci�� od nowa; mog�a bez zaj�kni�cia wyrecytowa�, co zdarzy si� jutro czy za dwa dni. Teraz r�wnie� ona tkwi�a w sztywnych ramach wiejskiej rzeczywisto�ci, chocia� �ni�a o salonach i brylowaniu w towarzystwie.�

Pod��a�a krok za krokiem w kierunku po�o�onej na wzg�rzu �wi�tyni, gdzie ka�dej niedzieli, dok�adnie o godzinie dziesi�tej, odbywa�a si� uroczysta suma. Niespe�na sze�cioletni Andrzej i jedenastoletnia �Wanda wysforowali si� do przodu. Echo ich �miech�w dociera�o do Jadzi jak wyrzut sumienia. Nie pojmowa�a, dlaczego nie potrafi cieszy� si� tym, co otrzyma�a od losu. Przecie� zdawa�a sobie spraw�, w jak ci�kich warunkach �yli ludzie, nawet tu, w jej rodzinnej wsi. Wielu Ukrai�c�w z trudem wi�za�o koniec z ko�cem, co jednak nie przeszkadza�o im czerpa� gar�ciami z codzienno�ci. Dzi�kowali Bogu za kolejny prze�yty dzie� i prosili o b�ogos�awie�stwo na nast�pny. Wierzyli, �e boskie wstawiennictwo pomo�e im upora� si� z problemami i cho� nierzadko ich pro�by trafia�y w pr�ni�, ufali, �e z�y los si� odmieni.�

Postawione obok ich pragnie� marzenia Jadzi wydawa�y si� trywialne, ale jak z nich zrezygnowa�, je�li stanowi�y sens jej �ycia? Siedz�c w ko�cielnej �awie, nie zdo�a�a oprze� si� wra�eniu, �e powinna przesta� roi� o niemo�liwym, bo wkr�tce stanie si� zgorzknia�� pann�, z kt�r� nikt nie b�dzie chcia� mie� do czynienia. Ale rozum jedno, a serce drugie. Pozostawione w �ucku, wyrywa�o si� do wielkiego �wiata. Jadwiga nie chcia�a bowiem poprzesta� na powiecie. O�mielona przez pochodz�c� ze Lwowa nauczycielk� j�zyka ojczystego, duma�a nad zwyczajami mieszka�c�w stolicy, tak odleg�ej i nieosi�galnej dla wo�y�skiego dziewcz�cia. I mimo �e nie zamyka�a si� na �wiat, w�tpi�a, by jej noga kiedykolwiek stan�a dalej ni� w domu, w kt�rym zamieszka po �lubie z wybranym przez ojca m�czyzn�.�

Kap�an zaintonowa� pie�� na wej�cie. Jadzia mechanicznie powtarza�a wyuczone przez lata czynno�ci. Wola�a, aby jej gorsze samopoczucie nie sta�o si� tematem rozm�w rodzic�w, Jerzego i Zosi. Nie chcia�a k�ama�, a zapytana o powody chandry musia�aby przyzna�, jak bardzo mierzi j� sielsko�� otoczenia. Ostatnim, czego sobie �yczy�a, to sprawia� przykro�� matce, wola�a zatem trzyma� j�zyk za z�bami i poczeka�, co przyniesie przysz�o��. A nu� przekona si� do niespodzianek szykowanych przez los?

Szybko zgani�a si� w duchu. Cho�by zaklina�a rzeczywisto��, ta nie odmieni si� niczym za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki. Jadzia musia�aby przesta� by� sob�, by pokocha� otwart� przestrze� rodzinnej okolicy. To wielkomiejski zgie�k sprawia�, �e oddycha�a pe�n� piersi�. Pod tamtym, nie tym niebem, czu�a si� spe�niona. I tylko tam naprawd� mog�a odnale�� spok�j. Niewiele zapami�ta�a z mszy. Stara�a si� nie spogl�da� w oczy Huberta �awniaka, wuja i miejscowego proboszcza, bo natychmiast zorientowa�by si�, �e my�li dziewczyny zbacza�y ze �cie�ki prowadz�cej do zbawienia. A skoro tradycyjnie pojawia� si� na niedzielnym obiedzie u Stawi�skich, nie omieszka�by poruszy� niewygodnego dla siostrzenicy tematu. Po uroczystym b�ogos�awie�stwie Jadzia przykl�kn�a niedbale na jedno kolano, prze�egna�a si� szybko i czym pr�dzej wmiesza�a w wychodz�cy ze �wi�tyni t�um. Stan�a na ostatnim schodku i zawaha�a si�. Kilka metr�w dalej, w cieniu roz�o�ystego kasztanowca, dostrzeg�a m�odzie�ca odzianego w polski mundur. Wyprostowany jak struna, prezentowa� si� niezwykle godnie, jakby noszenie wojskowych dystynkcji przydawa�o mu splendoru i wyj�tkowo�ci. Rozprawia� przy tym z o�ywieniem z ubranymi po cywilnemu synami ma�orolnego ch�opa. Ci przygl�dali mu si� z podziwem, co nie usz�o uwadze siedemnastoletniej panny.�

Naraz obr�ci� si� w jej stron�. Zaskoczona Jadwiga nie zdo�a�a ukry� niespodziewanej fascynacji nieznajomym. Jego b��kitne oczy przyci�ga�y niczym magnes, a szeroki u�miech przyprawia� o szybsze bicie serca. Wygl�da� jak uciele�nienie jej marze�, o kt�rych dot�d nie wiedzia�a, �e istniej�. Wtem �o�nierz przeprosi� swoich rozm�wc�w i ruszy� w jej kierunku. Jadzia dzi�kowa�a sobie w duchu za przy�o�enie si� do porannej toalety i wyboru stroju. Cho� nie s�dzi�a, �e swym modowym gustem przyci�gnie uwag� pospolitego mieszka�ca wsi, inaczej rzecz si� mia�a z cz�owiekiem, kt�rego kultura i og�ada wykracza�y poza granice zapomnianego przez Boga i ludzi zak�tka. Ju� otwiera�a usta, �eby si� przywita�, gdy mundurowy odezwa� si� pierwszy.�

– Jak dobrze ci� widzie�.�

Czy�by si� znali? Jadzia zmarszczy�a czo�o. Patrzy�a na przystojnego m�odzie�ca i nijak nie potrafi�a sobie przypomnie�, czy kiedykolwiek wcze�niej go widzia�a. Gdyby tak by�o, z pewno�ci� na d�ugo zapami�ta�aby jego twarz.�

– Dlaczego tak patrzysz? Nie poznajesz mnie?

�– Oczywi�cie, �e poznaj�. – G�os Zosi przebi� si� przez kr�puj�c� cisz�.�

– Tylko nie wierz� w�asnym oczom! Chwil� p�niej starsza siostra uton�a w ramionach �o�nierza. Ich niezwyk�a komitywa niespodziewanie wywo�a�a w Jadzi zazdro��. G�o�nym chrz�kni�ciem pr�bowa�a uprzytomni� Zosi niestosowno�� zachowania. Przecie� nie wypada�o w miejscu publicznym spoufala� si� z obcym m�czyzn�! Jej reakcja najwyra�niej przynios�a skutek, bo oboje oderwali si� od siebie.

�– Nie s�dzisz, �e wypada�oby przedstawi� swojego go�cia? – mrukn�a Jadzia przez zaci�ni�te z�by. – Przedstawi�? – zdziwi�a si� Zosia.�

– Jak to? Nie poznajesz Janka? �Jadzia stara�a si� wybrn�� z niezr�cznej sytuacji, bo wygl�da�o na to, �e powinna zna� znajomego siostry. Niestety pami�� zawiod�a j� w najwa�niejszym momencie. – Wybacz – zwr�ci�a si� do nieznajomego przepraszaj�cym tonem.�

– Nie musisz si� kaja�. Zmieni�em si�. A i ty wydoro�la�a�. Obie jeste�cie ju� doros�e – odpar� m�ody m�czyzna, przygl�daj�c si� siostrom, po czym g��boko si� uk�oni�.

– Jan Mielewski, do us�ug szanownych panien.�

To niemo�liwe! – �achn�a si� w duchu Jadwiga. Janek Mielewski by� patykowatym ch�opcem o odstaj�cych uszach, z powa�n� wad� wymowy. Pochodzi� z ubogiej rodziny i ju� od wczesnych lat musia� pomaga� rodzicom w utrzymaniu licznej gromady, kt�rej dorobili si� wskutek nieprzemy�lanej prokreacji. Ka�dego ranka Janek w�drowa� nad rzek�, aby �owi� ryby, przez co przylgn�� do niego szczeg�lnie intensywny zapach odstraszaj�cy wi�kszo�� koleg�w i kole�anek. Towarzysz szczeni�cych zabaw Zosi nigdy nie znalaz� uznania w oczach m�odszej z dziewcz�t, kt�ra uwa�a�a, �e komu� pokroju Stawi�skich nie wypada przyja�ni� si� z odstaj�cym od r�wie�nik�w dziwol�giem. Mielewski nieraz stara� si� zdoby� przychylno�� Jadzi, lecz ta nie widzia�a w nim materia�u rokuj�cego na przysz�o��. Co rusz dawa�a mu odczu� swoj� niech��, nie szcz�dzi�a cierpkich komentarzy, wy�miewa�a wygl�d i skazy, na kt�re nie mia� wp�ywu. Pastwienie si� nad kim�, kto nie potrafi� si� broni�, sprawia�o jej ogromn� przyjemno��. Zw�aszcza kiedy w ogromnych oczach Janka pojawia�y si� �zy.�

– Zaskoczona? – spyta� nie bez satysfakcji.�

– Ja… – Jadzia obejrza�a si� na Zosi�, lecz siostra ani my�la�a przyj�� w sukurs. Zapewne i ona pami�ta�a, jak niegodziwie zachowywa�a si� m�odsza o rok Jadzia, aby zaznaczy� wy�szo�� nad biednym s�siadem. Wszak wachlarz jej mo�liwo�ci zdawa� si� nieograniczony, co stawa�o si� powodem k��tni mi�dzy siostrami i pot�gowa�o niech�� Janka do m�odszej z nich. Jadzia nie pami�ta�a, kiedy widzia�a go ostatnim razem. Od wyjazdu do �ucka przesta�a interesowa� si� sprawami miejscowych. Zapomnia�a o Mielewskim. Nie pyta�a o niego Zosi�, gdy obie na �wi�ta przyje�d�a�y do domu. Uzna�a, �e nie jest wart jej uwagi. Gdyby jednak mia�a �wiadomo��, jak przystojny m�czyzna wyr�s� z niedorajdy, kt�rym ze wszech miar pogardza�a, pewnie nie traktowa�aby go niczym pi�tego ko�a u wozu. Jednocze�nie liczy�a, �e Jan nie b�dzie roztrz�sa� przesz�o�ci i zechce spojrze� na ni� �askawym okiem.�

– Tak dawno si� nie widzieli�my – m�odzik zwr�ci� si� do Zosi, kompletnie ignoruj�c obecno�� zapatrzonej w niego Jadzi.�

– Zgodzisz si�, �ebym odprowadzi� ci� do domu?�

– Powinnam spyta� rodzic�w. – Wyra�nie zmieszana Zosia za�o�y�a sobie opadaj�cy kosmyk w�os�w za ucho.�

– Nie s�dz�, aby sprzeciwili si� twojej pro�bie. – Do rozmowy w��czy� si� Jerzy. Poda� r�k� Janowi, z ukontentowaniem oceniaj�c si�� jego d�oni.�

– Min�y lata odk�d biegali�cie razem po drzewach. – Usprawiedliwisz mnie przed ojcem? – spyta�a Zosia.�

– B�d� spokojna. Razem z Jadzi� wszystko mu wyt�umaczymy, prawda? – zwr�ci� si� do m�odszej z si�str. Ta, z maluj�c� si� na twarzy zazdro�ci�, spogl�da�a za odchodz�c� par�. Nie mog�a uwierzy�, �e maj�c do wyboru j� i Zosi�, �o�nierz zaproponowa� swe towarzystwo osiemnastolatce.�

�– Odnosz� wra�enie, �e nie jest ci �atwo pogodzi� si� z rol� tej drugiej, kiedy zawsze gra�a� pierwsze skrzypce, nie myl� si�? – spyta� Jerzy, odgaduj�c jej my�li. Jadzia prychn�a w odpowiedzi, po czym odwr�ci�a si� na pi�cie i skierowa�a do wyj�cia z terenu plebanii. Mo�e i poczu�a si� odrzucona, ale nie da�a niczego po sobie pozna�. Zreszt� nie s�dzi�a, �e znajduje si� na straconej pozycji. Zosia wygra�a bitw�, lecz nie zwyci�y w wojnie. Wszak Jadwiga Stawi�ska zawsze dostawa�a to, czego chcia�a. A od tej chwili Jan Mielewski zajmowa� zaszczytne pierwsze miejsce na jej li�cie pragnie�. Przed dekad� wszystko wydawa�o si� prostsze. Przyja�� ��cz�ca biednego ch�opca z c�rk� jednego z najbogatszych we wsi gospodarzy, by�a naturalna i niewymuszona. Oboje nale�eli do odludk�w, przez co nie cieszyli si� sympati� r�wie�nik�w. Niech�� otoczenia zbli�y�a ich do siebie na tyle, �e przestali szuka� aprobaty koleg�w i kole�anek. Zamkni�tej w sobie Zosi wystarczy�a obecno�� ma�om�wnego s�siada. Nie potrzebowa�a t�umu szczebiocz�cych dziewcz�t, kt�rymi otacza�a si� Jadzia. Ich g�o�ne chichoty, gdy przyjaciel zjawia� si� w gospodarstwie, doprowadza�y j� do szewskiej pasji. Mia�a bowiem pewno��, �e wesp� z m�odsz� siostr� naigrywaj� si� z Janka, jego skromnego ubioru i spracowanych r�k.�

W przeciwie�stwie do zapatrzonych w siebie dziewcz�tek, Jan niezwykle jej imponowa�. Mimo �e liczy� sobie tyle samo wiosen co ona, z dum� bra� odpowiedzialno�� za losy ca�ej rodziny. Kilkuletnia Zosia nie zdawa�a sobie sprawy z ci�aru, jaki d�wiga� na swoich barkach. Jego ojca, cz�ciej ni� podczas pracy, widywano przy kieliszku, przez co pod strzech� Mielewskich rozgo�ci� si� g��d. Matka �pr�bowa�a dorabia� u dobrych ludzi, sprzedaj�c mleko i jajka, ale ma��onek, pos�yszawszy o zaradno�ci �lubnej, kategorycznie zabroni� jej chodzi� po domach i robi� z niego po�miewisko. Aby na d�u�ej zapami�ta�a jego polecenia, st�uk� j� na kwa�ne jab�ko, a potem wzi�� si��, czego efektem by�a kolejna ci��a. Janek nienawidzi� go z ca�ego serca. Wyrywa� si� z domu zawsze, kiedy nadarza�a si� ku temu sposobno��. Wizyty w domu Stawi�skich pozwala�y mu oderwa� si� od zgni�ej rzeczywisto�ci i poczu� si� prawdziwie potrzebnym, gdy Zosia na jego widok u�miecha�a si� szeroko. Nigdzie indziej te� nie zazna� takiej troski jak od pani Heleny, kt�ra, doskonale znaj�c sytuacj� rodziny, dokarmia�a go niemal na si��, gdy duma nie pozwala�a mu tkn�� za darmo chleba. Chowa�a mu zatem �wie�y bochenek za pazuch� i kaza�a zanie�� rodze�stwu.�

Niestety wszystko, co dobre, ma sw�j koniec. Zosia zosta�a wys�ana do szko�y. We wsi pojawia�a si� jedynie w czasie �wi�t i wakacji. Gdy przebywa�a w �ucku, Janek nie �mia� niepokoi� gospodarzy. Ima� si� r�nych prac, byle zarobi� jaki� grosz na jedzenie. Wkr�tce �mier� zabra�a jego dwie najm�odsze siostry, co matka przyp�aci�a pomieszaniem zmys��w. Ojciec wci�� rozpija� si� do nieprzytomno�ci, za nic maj�c los najbli�szych. Janek nieraz si� zastanawia�, jak wygl�da�oby �ycie rodziny, gdyby ojciec zmar�. Nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci, �e l�ej. Mimo �e pope�nia� grzech, odt�d �yczy� mu �mierci. Najlepiej takiej w m�czarniach, aby id�c na wieczne pot�pienie, zrozumia�, �e zgotowa� �onie i dzieciom piek�o na ziemi. Niestety jego b�agania nie zosta�y wys�uchane. Ojciec mia� si� dobrze, za to matka gas�a niczym dopalaj�ca si� �wieca. Zw�aszcza po �mierci nast�pnego dziecka. Janek uciek� z domu w wieku pi�tnastu lat. Nie znajdowa� w sobie si�y na mierzenie si� z okrucie�stwem losu. Nie potrafi� ju� pom�c rodzinie. Rozpada�a si� na jego oczach, a on nie umia� posk�ada� jej w ca�o��. Lata jego po�wi�ce� posz�y na marne, w�tpi� te�, aby w kolejnych mia�o doj�� do prze�omu. Wprawdzie kraja�o mu si� serce, bo kocha� matk�, ale musia� my�le� o sobie. Po�egnawszy si� z Zosi�, kt�ra nie kry�a �ez podczas ich ostatniego spotkania, wyruszy� do Lwowa, a potem do �odzi, gdzie naj�� si� w jednej z fabryk w��kienniczych. Ci�ka praca nie pozwala�a mu wraca� wspomnieniami do bliskich i pozostawionej w nieutulonym �alu przyjaci�ce. Dopiero w�wczas, setki kilometr�w od niej, zda� sobie spraw�, �e dawna sympatia przerodzi�a si� w mi�o��. M�odzie�cze uczucie towarzyszy�o mu w najtrudniejszych chwilach, b�d�c jedynym jasnym punktem w szaro�ci codziennego dnia. Teraz, po latach, wraca� z cich� nadziej� na wskrzeszenie dawnej sympatii.�
Niezmiernie ba� si� spotkania z Zosi�. Pami�ta� j� jako dorastaj�c� pann� i ju� w�wczas uwa�a� za najpi�kniejsz� w okolicy. Przed wyj�ciem do ko�cio�a pr�bowa� uspokoi� rozszala�e serce, stokro� bardziej wola� stan�� na polu walki ni� twarz� w twarz z dziewczyn�, od kt�rej jednego spojrzenia zale�a�a ca�a jego przysz�o��. Zobaczy� j�, jak wychodzi�a ze �wi�tyni i oniemia�. �adne s�owa nie oddawa�y jej pi�kna. Zielone oczy b�yszcza�y, wargi uk�ada�y si� w znajomy u�miech, a policzki zarumieni�y si� uroczo, przydaj�c dziewczynie powabu. �adne wyobra�enia nie oddawa�y rzeczywisto�ci. M�oda kobieta skrad�a serce Jana, ten za� poddawa� si� uczuciu bez najmniejszej skargi.�

– Nigdy nie przypuszcza�am, �e zostaniesz �o�nierzem – powiedzia�a Zosia w drodze do domu. �– Ja r�wnie�. Jednak gdy nadarzy�a si� okazja, uzna�em, �e nie ma co si� d�ugo namy�la� – stwierdzi� z pe�nym przekonaniem, ukradkiem si� jej przygl�daj�c.�

Zosia patrzy�a na �ciel�ce si� po horyzont pola, ani razu nie zaszczycaj�c Janka wzrokiem. Stwarza�a niezrozumia�y dla niego dystans, kt�rego jedynym wyt�umaczeniem zdawa� si� czas dziel�cy ich dwa �wiaty. Je�li s�dzi�, �e od jego wyjazdu nic si� mi�dzy nimi nie zmieni�o, przekonywa� si� niezbicie w jak wielkim tkwi� b��dzie.�

Nie mia� jednak zamiaru poddawa� si� bez walki. Udowodni, �e nadal zale�y mu na Zosi. Poka�e, �e zas�uguje nie tylko na jej przyja��, ale i szczer� mi�o��.

Powie��Echa przysz�ych dni kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Podr� wo�y�ska. Echa przysz�ych dni
Joanna Nowak4
Ok�adka ksi��ki - Podr� wo�y�ska. Echa przysz�ych dni

Kto przyjaciel, kto wr�g. Pierwszy tom sagi ,,Podr� wo�y�ska" p.t. ,,Echa przysz�ych dni" opowiada o skomplikowanych dziejach cz�onk�w rodziny Stawi�skich...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje