Kolejny cel. Fragment ksi��ki „Bezdro�a"

Data: 2023-02-10 12:22:20 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 15 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Po wojnie Anna i Kazimierz Warszawscy, zmuszeni opu�ci� Wilno, wyje�d�aj� do Gda�ska. Ania szybko znajduje prac� w sklepie. Kazik, kt�ry jest wykszta�conym muzykiem, po jakim� czasie dostaje posad� w orkiestrze. Pocz�tkowo jest sfrustrowany konieczno�ci� grania dla komunist�w, ale gdy zyskuje uznanie publiczno�ci, przestaje mu to przeszkadza�.

Ma��onkowie z ka�dym dniem zaczynaj� oddala� si� od siebie. Kazika poch�aniaj� obowi�zki zawodowe. Ania natomiast nie mo�e si� odnale�� w nowej rzeczywisto�ci, wci�� wracaj� do niej tragiczne wspomnienia.

�ycie kobiety zmienia si�, gdy dostaje nietypow� propozycj� – ma uwodzi� ludzi podejrzanych o kolaboracj� z komunistami. Szybko okazuje si�, �e Ani odpowiada rola femme fatale, cho� ca�y czas pr�buje przekona� sam� siebie, �e robi to, aby ocali� niewinnych ludzi.

Czy da si� jednoznacznie stwierdzi�, czym jest mi�o��?

Czy mo�na uciec od traumatycznej przesz�o�ci?

Obrazek w tre�ci Kolejny cel. Fragment ksi��ki „Bezdro�a"  [jpg]

Wydawnictwo Pascal zaprasza do lektury powie�ci�Bezdro�a, kt�rej autork� jest Ewa Pop�awska.

„Bezdro�a"�Ewy Pop�awskiej to poruszaj�ca historia o mi�o�ci, ale te� bezwzgl�dno�ci systemu, w kt�rym ludzie musieli si� odnale��. To opowie�� o polityce, ale te� o uczuciach, zem�cie i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi.

- recenzja ksi��ki „Bezdro�a"

– Du�o czasu zaj�o mi zrozumienie, �e mi�o�� i fascynacja drugim cz�owiekiem to dwie r�ne sprawy. To by�o dla mnie prze�omowe odkrycie, dzi�ki kt�remu �yje mi si� dzisiaj du�o przyjemniej i spokojniej. Fascynacja jest silna, ale bardzo szybko si� wypala, nie warto po�wi�ca� jej wi�kszej uwagi. Wystarczy zaakceptowa� jej istnienie oraz to, �e po czasie minie. Mi�o�� to uczucie g��bokie, trwa�e. Niekoniecznie musi si� wi�za� z wielkimi porywami serca; tchnie spokojem i bezpiecze�stwem. I to jest dobre – m�wi�a w naszym wywiadzie Ewa Pop�awska.�W ubieg�ym tygodniu na naszych �amach zaprezentowali�my premierowy fragment ksi��ki Bezdro�a. Dzi� czas na kolejn� ods�on� tej historii:�

Tego dnia pod roboczy fartuch Ania w�o�y�a b��kitn� sukienk� z bia�ymi pod�u�nymi paskami. Z kawa�ka materia�u, kt�ry pozosta� po skr�ceniu d�ugo�ci, zrobi�a opask� na w�osy, wk�adaj�c do �rodka miedziany drut i zaszywaj�c bawe�niane brzegi. W�osy upi�a w fantazyjny, �wie�y kok. By�a dzi� obiektem drwin kierowniczki, wi�c tym niecierpliwiej czeka�a na popo�udnie.

Cho� ledwo zacz�� si� kwiecie�, dzie� by� ciep�y. Krzewy pokry�y si� ju� niewielkimi listkami, a na drzewach pojawi�y si� p�ki. Lekki wiatr dmucha� mi�dzy nagimi konarami, kapry�ne s�o�ce chowa�o si� za chmurami i zn�w wychodzi�o. Wiosna dodawa�a otuchy, zewsz�d na ulice wychodzili ludzie pe�ni nadziei, rado�niejsi ni� zwykle. W mie�cie �y�o si� ju� ca�kiem zno�nie, ale dusz�ca atmosfera nowego systemu przenika�a do �wiadomo�ci �obywateli.

Wesz�a do sali pr�b pewna, �e zastanie niewielk� grup� muzyk�w, mo�e kilkunastu. Jakie� by�o jej zdziwienie, gdy zobaczy�a pomieszczenie wype�nione po brzegi lud�mi przemieszczaj�cymi si� chaotycznie we wszystkie strony. Cz�� z nich stanowili muzycy; krz�tali si� po scenie, ustawiaj�c od nowa sprz�t. Fortepian przesuni�to na prawo, a po�rodku przygotowano miejsce dla ch�ru, kt�ry w�a�nie �wiczy�. W�r�d wrzawy Ania nie s�ysza�a dok�adnie s��w, zreszt� by�a to bardzo skromna grupa, z�o�ona z trzech m�odych dziewczyn i trzech ch�opak�w.

Obs�uga i kucharki wynosili sto�y, zast�puj�c je solidniejszymi, z d�bowego drewna. Obskurne krzes�a, od kt�rych odpada�y p�aty bia�ej farby, malowano na br�zowo. Wszystko w tym miejscu by�o postawione na g�owie, nawet muzycy nie wykonywali swojej pracy, tylko pomagali przenosi� i czy�ci�.

Nie cieszy�a si� z tego chaosu, �atwiej zbli�y�aby si� do celu, gdyby by�o tu pusto i cicho. Poszukiwa�a Andrieja niepewna, czy tym razem przyszed� na pr�b�. W�r�d morza g��w nie by�o �atwo go odszuka�; kiedy Ania traci�a ju� nadziej�, z t�umu wy�oni� si� niewysoki, kr�py m�czyzna, zupe�nie niepasuj�cy do wyobra�enia intelektualisty.

Urod� mia� ni to europejsk�, ni to kaukask�. Lekko sko��ne oczy nie pasowa�y do du�ej okr�g�ej twarzy, w kt�rej nie wsp�gra� �aden element. Ma�ym oczom towarzyszy� za du�y i lekko sp�aszczony nos, ko�cz�cy si� nisko, tu� nad cienkimi ustami. Kr�tkie, czarne w�osy ods�ania�y uszy, kt�rych kra�ce stercza�y w obu kierunkach, jak u �elf�w.

Na my�l o tym, �e mia�aby si� z nim um�wi�, Ani� przeszy� niemi�y dreszcz. Dozna�a poczucia zawodu, bo na zdj�ciu wyci�tym z gazety, kt�re zreszt� analizowa�a skrupulatnie przed kilkoma dniami, Kalap�cs wygl�da� troch� przyja�niej. Teraz brakowa�o przede wszystkim u�miechu, ponury m�czyzna omin�� j� oboj�tnie i rzuci� na sk�adowisko narz�dzi ta�m� klej�c�.

– Przepraszam! – spr�bowa�a w�r�d wrzawy.

Kalap�cs si� nie odwr�ci�.

– Czy to zawsze musi by� takie trudne? – zapyta�a siebie na g�os.

Poczu�a, �e kto� stan�� za jej plecami. Odwr�ci�a si�.

– Co jest trudne? – Kostek patrzy� na ni� lodowato jak zwykle.

– Nic, w czym mia�by� jaki� interes.

– Wyjd�my, pom�wimy.

Tym razem to ona spojrza�a na niego dumnie.

– Nie mamy o czym.

– Mamy.

Nie czeka� na ni�, odwr�ci� si� i wyszed�, nawet nie sprawdzaj�c, czy pod��a za nim.

Wyszli na kwietniowy zach�d s�o�ca. Robi�o si� ch�odno, cia�niej otuli�a si� p�aszczem. Skrzy�owa�a ramiona.

– Czego chcesz? – zapyta�a hardo.

– Wiesz, �e Hania si� ze mn� rozsta�a?

– Chyba ty z ni�…? Ona przecie� chcia�a z tob� by�. Zawsze uwa�a�a, �e jeste� mi�o�ci� jej �ycia.

U�miechn�� si� przygn�biaj�co.

– Po twoich s�owach chyba sko�czy�a z t� naiwno�ci�.

Powinna powiedzie�, �e jej przykro, ale wcale tak nie by�o. Dlatego milcza�a. Chcia�a, �eby szwagier poczu� si� skr�powany.

– Jest co�, o czym nie wiesz. To znaczy, nie wiesz o wielu rzeczach…

Przerwa�a mu parskni�ciem. To on przecie� nie wiedzia�. Na przyk�ad tego, �e akurat znienawidzona szwagierka nara�a �ycie, umawiaj�c si� z komunistami.

Parskni�cie Ani zapali�o w jego spojrzeniu iskr� gniewu. Mimo to kontynuowa�.

– Hania powiedzia�a wszystkim, �e lekarze nie zauwa�yli niczego niepokoj�cego. Z pocz�tku my�leli, �e jest w ci��y, ale nie, nie jest. Kiedy si� ze mn� rozstawa�a, by�a inna ni� zwykle, nie smutna, tylko zrezygnowana. Chcesz papierosa?

– Przecie� nie pal� – powiedzia�a cicho.

Zdziwi�o j�, �e jednak co� go obchodzi. Chcia�a s�ucha� dalej, ale Kostek zmierza� ju� do ko�ca.

– Odszuka�em wyniki jej bada�. K�ama�a, m�wi�c, �e to nic powa�nego. Lekarze znale�li u niej guza w piersi. Prawdopodobnie s� ju� przerzuty.

Patrzy� na ni� przez ca�y czas, jakby sam nie wiedzia�, w jaki spos�b powinien to wszystko powiedzie�. Mo�e szuka� zrozumienia, a mo�e sygna�u, �e nie zosta� sam z b�lem.

– Nie wierz� w to. – Ania pokr�ci�a g�ow� z przekonaniem. – To m�oda, silna dziewczyna. Takie rzeczy si� nie zdarzaj�, nie w jej wieku, z jej energi�…

Wiedzia�a, �e m�wi same bzdury. Jeszcze w Wilnie patrzy�a, jak gin�li ludzie w wieku Hani i m�odsi – z g�odu, od kuli. Na mrozie, w st�ch�ych piwnicach. Noworodki przysypane ziemi�, wygl�daj�ce jak lalki z porcelany.

Mimo wszystko wiadomo�� przyj�a ze spokojem, cho� jeszcze do ko�ca nie zdawa�a sobie sprawy, co oznacza. Nie chcia�a zbyt du�o o tym my�le�, wola�a si� skupi� na samej chorobie, ni� na tym, co ze sob� nios�a.

– Chcia�em przez to powiedzie�, �e do�� ju� prze�y�a. Musia�a znosi� wasz� matk�, mnie. Nie k���cie si� ju�, szkoda na to czasu.

– Kocha�e� j� chocia� kiedykolwiek?

Po raz pierwszy w �yciu widzia�a, jak w oczach starszego z braci Warszawskich mign�� strach. Nie odpowiedzia�, tylko z rezygnacj� spu�ci� g�ow�. Zrozumia�a.

– To ju� nigdy jej nie przeszkadzaj. Nie ma po co jej denerwowa�.

***

Na sal� wr�ci�a nieco oszo�omiona. Stara�a si� skupi� na pracy, szuka�a wzrokiem Andrieja, ale wszystkie twarze wygl�da�y tak samo. Wzi�a g��boki wdech i zamkn�a oczy. Ha�as, kt�ry przenika� do jej uszu, wyrz�dza� krzywd�. Poczu�a, �e d�u�ej nie zniesie gryz�cego smutku. Musia�a si� rozp�aka�, a jednak nie umia�a. Otworzy�a oczy. Tylko jedna skromna �za potoczy�a si� po policzku.
Bywa, �e w z�ych chwilach nieoczekiwanie zaskakuje cz�owieka ma�a pocieszaj�ca rzecz. Tak te� by�o tym razem. Ania poczu�a, �e kto� chwyci� jej przedrami� – Andriej Kalap�cs.

– Dobrze si� pani czuje?

Rzeczywi�cie, gdyby kto� patrzy� na ni� z boku, m�g�by stwierdzi�, �e Ani co� dolega. Cho� mia�a powiedzie�, �e wszystko jest dobrze, z�apa�a ciep�� d�o� z wyrazem szczerego b�lu na twarzy.

– Nie, czuj� si� �le.

– Wyprowadz� pani�.

Nie tylko pom�g� jej wyj��, podpieraj�c na wszelki wypadek jej smuk�� tali�, kaza� jej te� przysi��� na kraw�niku, po czym zapowiedzia�, �e za chwil� wr�ci z czym� do siedzenia.

Na pocz�tku rzeczywi�cie usiad�a na kraw�niku, ale gdy wy�apa�a kilka ciekawskich spojrze�, wsta�a. Przecie� nic jej nie dolega�o, to Hania by�a chora. Ta sama Hania, kt�ra mia�a przed sob� ca�e �ycie i prawdziw� mi�o�� do zakosztowania. Zadziorna, zawsze u�miechni�ta, pewna swego, za wszelk� cen� goni�ca za prawdziwym uczuciem. Miedzianow�osa, o promienistym spojrzeniu – Hania szukaj�ca siostry.

Andriej wr�ci� z krzes�em.

– Mia�a pani siedzie�.

– Troch� mi lepiej. Dzi�kuj� panu. – Usiad�a na krze�le.

– Czy mam kogo� zawiadomi�? Mo�e m�a? Jest w �rodku, pomaga nosi� sto�y.

– To pan mnie zna? – zdziwi�a si�, �e j�, zwyk�� Ani� Warszawsk�, kojarzy s�awny poliglota.

– Oczywi�cie, w tym budynku chyba ka�dy pani� zna – u�miechn�� si�.

Teraz przypomina� tego m�czyzn� ze zdj�cia w gazecie. To by� niew�tpliwie Andriej Kalap�cs. A ona przysz�a tu nie dla s�awnego m�a kompozytora, tylko dla niego. On jej pom�g�, a ona zabierze go na spotkanie pu�apk�.

– Czyta�am o panu. Czy to prawda, �e zna pan hiszpa�ski? – zapyta�a z nutk� fa�szywego podziwu w g�osie.

Roze�mia� si� lekko.

– Prawda.

– A francuski?

– Te�.

– To fascynuj�ce. Mo�e przyniesie pan drugie krzes�o? Dla siebie.

***

Rozmawiali przez godzin�, spodoba� si� jej. Nie pr�bowa� jej zaimponowa�, nie chwali� si� znajomo�ci� niezrozumia�ych s��w. Du�o s�ucha�, a ona m�wi�a – g��wnie o �yciu w Gda�sku, o muzyce m�a i rozbudowie miasta. Konsekwentnie milcza�a na temat Hani, cho� ci�gle mia�a j� w g�owie i nie umia�a przesta� my�le� o s�owach Kostka.

Kiedy si� �egnali, dopad�o j� poczucie winy. Powinna um�wi� si� z nim na spotkanie, tymczasem zupe�nie nie mia�a ochoty go wykorzystywa�. W dodatku przez ca�y czas, kiedy powinna go uzale�nia� od siebie i kokietowa�, prowadzi�a zwyk�� rozmow�. Egiemu chodzi�o o co� wi�cej ni� jednorazowe spotkania, zd��y�a to zauwa�y�. Mia�a roztacza� urok, kt�remu potencjalna ofiara nie b�dzie mog�a si� oprze�. Z niech�ci� zmusi�a si� do wykonania zadania, postanawiaj�c, �e przy kolejnej rozmowie lepiej si� przy�o�y.

– Czy w przysz�� �rod� te� pan tu b�dzie?

Roze�mia� si�.

– Nie wiem, co b�dzie jutro, a co dopiero w przysz�� �rod�. Poza tym nie chc�, �eby pani m�� urwa� mi g�ow�. Ostatnio natkn��em si� na trupa, le�a� na ulicy. Nie chc� tak sko�czy�.

Oczywi�cie �artowa�. Czu� si� w tym mie�cie nietykalny, jakby nikt nie m�g� zrobi� mu krzywdy. Jakby ludzie – rozgoryczeni s�abym poziomem �ycia – kochali komunist�w.

– Nie urwie – zapewni�a s�odko. – Do �rody?

Spojrza�a na niego mi�o.

– Spotkajmy si� w �rod� we tr�jk�. Ch�tnie poznam s�awnego kompozytora.

Tego nie przewidzia�a, a przecie� powinna. To Kazik by� w ich ma��e�stwie najwa�niejszy – i kiedy�, gdy grywa� kunsztowne utwory s�awnych kompozytor�w czy w�asne kompozycje, i teraz, pod butem komunist�w, na �ci�le okre�lonych zasadach. To on mia� w�adz�, nie tylko nad klawiszami, ale i nad umys�ami. I to jego chcia� pozna� poliglota. Po chwili wahania dosz�a do wniosku, �e nie jest to z�y pomys�, cho� towarzyszy�o jej poczucie zawodu. Nie da�a po sobie niczego pozna�.

– Oczywi�cie. W �rod� po pr�bie was przedstawi�.

– Och, my ju� zostali�my przedstawieni, ale nigdy ze sob� nie rozmawiali�my. Pani m�� to wirtuoz, prawdziwy mistrz. Uwielbiam, gdy gra Chopina. W sobot� podobno ma zagra� kolejny koncert. Wspaniale, prawda?

– Graj� w sobot�?

– Podobno to jaki� wa�ny koncert, widzia�a pani przecie�, ile przygotowa�…

Zamy�li�a si�. Ostatnio tak bardzo si� skupi�a na sobie i nowym zleceniu, �e nawet jej nie obchodzi�o, dlaczego wszyscy krz�taj� si� chaotycznie po sali koncertowej. Teraz zaciekawi�a j� wiadomo�� o wa�nym koncercie, ale r�wnie mocno zdziwi� fakt, �e Kazik nic o nim nie powiedzia�.

– Czy pan przyjdzie w sobot�?

– Nie, nie dosta�em zaproszenia. Pani chyba te� nie?

Cho� zada� pytanie, by� pewien odpowiedzi. Zdziwi�a si�, �e tak wa�ny dla Gda�ska go��, wielki poliglota, o kt�rym pisali w gazecie, nie zosta� zaproszony. To musia�o by� elitarne wydarzenie, dla w�skiego grona. I nie by�o w nim miejsca nawet dla Andrieja Kalap�csa.

***

Przygotowania trwa�y, kucharki po raz pierwszy w �yciu widzia�y tyle wo�owiny. Dojecha�a w pi�tek razem z siedmioma lod�wkami, kt�rych nie by�o gdzie pod��czy�. Z tego powodu ka�dy muzyk, u kt�rego dzia�a�a elektryczno��, musia� wzi�� jedn� do siebie.

Problemy si� pi�trzy�y. Ania zacz�a pyta� o sobotni koncert, ale Kazimierz powiedzia� tylko, �e zosta� zorganizowany dla wa�nych oficjeli i dygnitarzy. Nie uwierzy�a, �e to ca�a prawda, co zreszt� go nie zdziwi�o – s�abo k�ama�.

Do tego brat przekaza� mu wiadomo�� o chorobie Hani. Kazik si� rozgniewa�.

– I co? Zamierzasz j� tak zostawi�?

– Twoja �ona o ni� zadba.

– Jeste� naiwny, Anka ani razu u niej nie by�a. Nawet mi nie powiedzia�a, �e to guz. Ostatnio niczego mi nie m�wi.

Ostatnie zdanie mu si� wyrwa�o.�

Dopiero potem, gdy analizowa� je w samotno�ci, zda� sobie spraw�, jak bardzo Ania si� od niego oddali�a. Ju� nie przychodzi�a wieczorami pos�ucha� jego gry, czasem przebywali razem w salonie, ale wtedy zwykle on czyta� gazet�, a ona pracowa�a przy singerze. Mi�dzy nimi wytworzy�a si� wielka pustka poch�aniaj�ca wszystko na swojej drodze, ka�dego dnia rosn�ca w si��. Co gorsza, nikomu to nie przeszkadza�o, Kazik mia� wra�enie, �e Ania jest zadowolona z jego emocjonalnej nieobecno�ci.

Odkry� wi�c w ko�cu co� wielkiego, ale nie wiedzia�, co z tym zrobi�. Z niepokojem uzmys�owi� sobie, �e i jemu pasuje wzajemna oboj�tno��. Ania przynajmniej nie naciska�a, nie robi�a mu ju� wyrzut�w o to, czym si� zajmuje, a przede wszystkim nie nazywa�a go tch�rzem. M�g� w spokoju zajmowa� si� nadchodz�cym koncertem i tym, co si� z nim wi�za�o.

Wkr�tce doszed� do kolejnego wniosku – nie chcia� ju� wiedzie�, czym zajmuje si� �ona. Skoro mia�a jakie� tajemnicze zadania z m�czyznami – dobrze, niech traktuje to jak misj�, on przecie� te� tak to widzia�. Zazdro��, kt�ra jeszcze niedawno szarpa�a go za serce, ust�pi�a. Uspokoi� si� – przecie� dobrze zna� swoj� �on�, by�a w stanie si� dla niego po�wi�ci�, z m�czyznami umawia�a si� dla sprawy. Wiedzia�, �e potrafi by� wyrachowana, zreszt� sama si� z tym nie kry�a. Przesta� wi�c pyta� j� o kolejne zadania, a� w ko�cu sama przysz�a do niego i powiedzia�a, �e chce si� z nim spotka� Andriej Kalap�cs. Wiedzia�, �e to kolejny cel, dlatego przysta� na to z niech�ci�.

Ksi��k�Bezdro�a kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Bezdro�a
Ewa Pop�awska3
Ok�adka ksi��ki - Bezdro�a

Po wojnie Anna i Kazimierz Warszawscy, zmuszeni opu�ci� Wilno, wyje�d�aj� do Gda�ska. Ania szybko znajduje prac� w sklepie. Kazik, kt�ry jest wykszta�conym...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje