Jeste�my na Polesiu. Fragment ksia�ki „Cienie zostan� za nami"

Data: 2024-01-31 09:45:09 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 13 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Si�a nie musi oznacza� przemocy.

Stefania z rodzin� zamieszkuje ma�� wie� przy wschodniej granicy, niedaleko Baranowicz zwanych Wschodni� Warszaw�. Jej najbli�szymi s�siadami s� Bia�orusini oraz �ydzi. Cho� bohaterowie s� �wiadomi nadchodz�cej wojny, to nie wiedz�, czego si� spodziewa�. Pierwszy wrze�nia przera�a wszystkich, ale jako� potrafi� oswoi� strach. Dopiero wej�cie Armii Czerwonej do Polski sprawia, �e zupe�nie trac� orientacj� i poczucie to�samo�ci narodowej. W tak trudnym momencie umiera m�� Stefanii i kobieta zostaje sama z siedemnastoletni� Jank� i ma�ym Julkiem. Musi wykaza� si� wielk� si��, by prze�y�. Pomaga jej zaprzyja�niona �ydowska rodzina Szlechter�w, doskona�ych krawc�w, kt�rych c�rka Hanka jest najlepsz� przyjaci�k� Janki.

Cienie zostan� za nami grafika promuj�ca ksi��k�

Do przeczytania ksi��ki�Cienie zostan� za nami, otwieraj�cej Sag� kresow� zaprasza Wydawnictwo Replika. W ubieg�ym tygodniu na naszych �amach mogli�cie przeczyta� premierowy fragment ksi��ki Cienie zostan� za nami. Dzi� czas na kolejn� ods�on� tej historii:

Rozdzia� II

Z pami�tnika Stefanii�

Kolejne lato si� ko�czy. Nie lubi� upa�u na Polesiu, jest wtedy duszno i mam wra�enie, �e czuj� zapach bagien, a nie zielonych ��k. Czasem t�skni� do Krakowa, kiedy lato na Ska�kach mieni�o si� kolorami, a woda odbija�a lazur nieba. Ale� tam pachnia�o! Kiedy przyjechali�my tu pierwszy raz w dwudziestym roku, widzia�am tylko piachy i piachy, kawa�ek lasu i dalej bagno, znowu piach. Czemu tak� decyzj� podj�am, �e tu zostan�, sama nie wiem. Mo�e ze strachu przed samotno�ci�, a mo�e z wygody, �e nie b�d� musia�a o wszystko zabiega� sama? Dzieciom m�wi�, �e mi�o�� mnie tu przyprowadzi�a. Pami�tam, �e jak wysiedli�my z poci�gu z ma�ym W�adziem.�

Pierwszy raz zobaczy�am dworzec poleski. Zaskoczy� mnie swoj� urod�, robi� wra�enie. Miasto by�o ju� nieco mniej reprezentacyjne, im dalej, tym wi�cej drewnianych budynk�w i kurzu na ulicach. Ciotka w listach pisa�a, �e wszystko, co potrzebne, jest na miejscu, miasto t�tni �yciem, ale na pocz�tku wydawa�o mi si� to ca�kiem niemo�liwe. Stacja Baranowicze – du�y napis widzia�am z daleka, W�adzio prosi�, �eby mu g�o�no przeczyta�.

– Baranowicze, W�adziu, jeste�my na Polesiu.

– A gdzie tu barany, mamo? – dopytywa� zaciekawiony.

T�umaczy�am mu, �e to tylko nazwa taka. Baranowicze to bardzo du�a stacja i w r�ne strony poci�gi je�d�� po ca�ej Europie, mo�na st�d do Krakowa wr�ci� albo do Rosji jecha�. Wsz�dzie kolej zawiezie. W�adzio s�ucha� jednym uchem i marudzi�, �e pi� chce, �e g�odny… A mnie si� chcia�o p�aka�, po co w�a�ciwie a� tu przyjecha�am? T�uk�am si� z Krakowa z ma�ym dzieckiem, a mog�am zaprosi� ciotk� do siebie. Pisa�a w listach, �e potrzebuje pomocy, wi�c si� spakowa�am i pojecha�am w odwiedziny do niej na wie�.�

Dopiero potem pomy�la�am, �e mo�e u mnie by�oby jej lepiej. Mo�e los tak zadecydowa� za mnie, bo wiedzia�, �e mnie samej ci�ko przychodz� decyzje.

Na dworzec przyjecha� jaki� Ludwik, s�siad ciotki. Wdow� z dzieckiem mia� odebra�, wi�c szuka� starszej pani. Wdowa z synem z Krakowa przyjedzie, tyle wiedzia�. Rozgl�da� si� nerwowo po peronie i nie wiedzia�, kogo szuka. Ciotka nie uprzedzi�a, �e jestem m�od� wdow�.

Powiedzia�am g�o�no, �eby mnie us�ysza�:

– Chod�, syneczku, ciocia Mieczys�awa pewnie gdzie� tu czeka.

Wtedy si� odwa�y� i zapyta� zawstydzony:

– Dzie� dobry, pani wdowa? Podwioz� pani�, ciotka Mieczys�awa prosi�a. Ludwik jestem, s�siad.

Zacz�am si� �mia� z tej pani wdowy, a zaraz za mn� W�adzio, chocia� nie wiedzia�, co tak mnie rozbawi�o, bo nie rozumia�, co znaczy wdowa.

– Synku, wdowa, to znaczy, �e nie mam m�a, sam wiesz, �e tw�j tata nie �yje. Stefania Senkowska. – Przedstawi�am si� m�czy�nie.

Ludwik opowiada� o sobie z charakterystycznym bia�oruskim za�piewem. Powiedzia�, �e jest tutejszy, Bia�orusin z mieszanej rodziny. Matka Polka, a ojciec Bia�orusin, ca�e �ycie tu mieszka i kocha to miejsce. Czasem z matk� chodz� do ko�cio�a w Baranowiczach, a czasem do cerkwi, i nikogo to nie dziwi, bo tu wszyscy �yj� w zgodzie. Prawie zawsze, jak zaznaczy�. Jego brat, Bolek, na kolei pracuje, „ale dzisiaj nie by�o go w pracy, wi�c pani wdowa nie mog�a go pozna�, ale pewnie jeszcze pozna”.
U�miechn�am si� zdziwiona, �e tak ch�tnie m�wi o swojej rodzinie, ja niestety nie mia�am wiele do powiedzenia, bo rodziny niewiele mi zosta�o. Dopytywa�am o ciotk�, jak si� czuje i czy na nas czeka.

– Czeka, czeka, dobrze u niej wszystko. Ja niedaleko mieszkam i czasem pani Mieczys�awie pomagam. Konie mamy, to i je�dzimy do poci�gu, jak kto przyjedzie w go�ci. Ale do pani Mieczys�awy to nikt nie zajrzy. A pani bliska rodzina?

– Bliska – odpowiedzia�am kr�tko.

Ciotka Mieczys�awa to w�a�ciwie najbli�sza mi osoba, siostra mamy. Rodzice zmarli rok po roku, ojciec nawet nie doczeka� mojego �lubu. Za m�� mnie szybko wydali, �ebym sama nie by�a. I prawda, nie by�am. Zosta�am z ma�ym W�adziem. Moja mama chcia�a, �ebym mia�a cho� troch� niezale�no�ci i co� umia�a. Wysy�a�a mnie do szk� i bardzo do nauki zach�ca�a. Umia�am pisa� i m�wi� po niemiecku, pi�knie kaligrafowa�am i zdoby�am jeszcze par� niepraktycznych umiej�tno�ci, kt�re w codziennym �yciu okazywa�y si� zb�dne. Posiad�am troch� wiedzy, �wiata widzia�am niewiele, a tu ju� „za m�� Stefcia id�” radzili mi, bo czasy niepewne. I w tym po�piechu znale�li mi m�a w�r�d dalekich kuzyn�w. Nawet o zdanie nikt mnie nie spyta�. Wszystko dla mojego dobra.

Szybko, szybko i ju� by�am m�atk�. A potem na �wiat przyszed� W�adzio, a m�� ze �wiata odszed�. I tyle zosta�o z troski mamy o moje �ycie; nie tylko o siebie, ale i o dziecko musia�am si� martwi�.�
A te nauki, co ich troch� zd��y�am pozna�, okaza�y si� do niczego nieprzydatne. Mo�e ta kaligrafia komu� si� przydawa�a, ale nie mnie. �a�owa�am, �e nie sko�czy�am jakiej� szko�y gospodarstwa domowego, wi�cej by mi to pomog�o ni� pi�kne pisanie. Teraz my�l�, �e ciotka tak wszystko zaplanowa�a i �ci�gn�a mnie do siebie, �ebym nie by�a sama w wielkim mie�cie, bo tam kobiecie nie�atwo i ona doskonale o tym wiedzia�a. Co mog�abym robi� ja – wdowa? W sklepie materia� mierzy� albo czekolad� ja�nie pa�stwu podawa� w porcelanowych fili�ankach? Z miesi�ca na miesi�c grosiki odk�ada� i ci�gle si� martwi�, jak za to prze�y�, utrzyma� siebie i dziecko? A tak mia�am dom, W�adzio babci� przyszywan�, a ciotka towarzystwo i opiek�.�

Przyjecha�am na Polesie i codziennie my�la�am, �e to tylko na troch�, na chwil�, W�adzia odchowam i do Krakowa wracamy. Z ka�dym tygodniem my�la�am, �e aby do wiosny, do lata, do jesieni, zim� przeczekam i wracam. A potem to czekanie mi min�o i poczu�am si� u siebie, tu by� m�j dom, m�j sad i moje miejsce.

Gdy w�z stan�� przed cha�up� ciotki, to ju� mi serce ko�ata�o z nerw�w. By�am tu pierwszy raz i widzia�am tylko g�uch� wie�, w kt�rej niczego w�a�ciwie nie by�o. Kurz unosi� si� na drodze, ujadaj�ce Burki bieg�y za wozem, a wyboje by�y takie, �e a� mi g�owa podskakiwa�a.�

Ciotka by�a s�aba, ale drzwi szeroko otwar�a i od progu wo�a�a:

– Stefcia, dziecko, chod�cie! �ur mam i ziemniaki, a dla W�adzia �wie�y mi�d i bu�eczki. Najlepsze, s�siadka piek�a. Jest tak ciep�o, �e chlebownika nie chcia�am rozpala�, bo by�my si� podusi�y w tym gor�cu. Jak my si� dawno nie widzia�y�my! W Krakowie ostatni raz… A u mnie to nigdy nie by�a�. Ch�opaczek tw�j �liczny jak malowany.

Nie czekaj�c na odpowiedz, ciotka przytuli�a mnie z ca�ych si� do siebie, �e prawie tchu mi zabrak�o. Od razu zachcia�o mi si� p�aka�.

– Dzieciaku m�j, jaka� ty do matki podobna.

A potem W�adzia u�cisn�a, a� zacz�� si� wyrywa�, bo pierwszy raz j� widzia�.

– Chod�cie, chod�cie, pok�j ju� gotowy. Odpocz�� mo�ecie.�

A potem wszystko wam poka��.

– My tylko na troch�, ciociu. Zobaczy� ci� chcia�am, powietrzem wiejskim odetchn�� i do Krakowa wracamy.

– Dobrze, ale to dzi� po po�udniu pojedziecie? Czy mo�e jeszcze tej zupy troch� zjesz?

U�miechn�am si� do ciotki.

– Zup� ch�tnie. I troch� z tob� zostaniemy. Tak od razu nie uciekamy. Mamy z W�adziem wakacje na wsi i ch�tnie skorzystamy. Niech dziecko zobaczy, jak ta wie� wygl�da, bo prawie nie zna. Kury chyba nigdy nie widzia�, krowy si� boi, ale kocha psy.

– A to zaraz zawo�amy, mam tu psa, zaprzyja�ni� si�. Duniek jest spokojny i lubi dzieci. Duniu, chod� tu, przedstawimy ci�.

Przybieg� spory br�zowy psiak, puchaty i grubiutki, kr�ci� si� ko�o nas, merda� d�ugim ogonem, W�adzia popchn�� nosem, domagaj�c si� pieszczot. Od razu wiedzia�am, �e si� polubi�. Ciotka by�a weso�a i rozgadana, wcale nie wygl�da�a na chor�.�

Chcia�a od razu pokaza� nam wszystko: gdzie kury jajka chowaj�, gdzie s� w sadzie najlepsze jab�onie, jak krow� wydoi� i gdzie na spacer lepiej nie chodzi�, bo bagno. Czu�am si� tak zm�czona, zar�wno podr� jak i nowym miejscem, �e ju� tylko my�la�am o spaniu. A spa�am na wsi jak nigdzie indziej, wieczorami ledwie bajk� opowiedzia�am W�adziowi, ju� oczy mi si� klei�y. W Krakowie ci�gle mia�am z tym problem, pi�am zio�a, syropy na sen i nic. Ciep�e mleko i masowanie skroni te� nie pomaga�y. Nieraz p� nocy siedzia�am przy stole z ksi��k� albo pami�tnikiem, bo nie chcia�am si� kr�ci� po domu, �eby synka nie budzi�. Sen nie przychodzi�, za to poranek przynosi� zm�czenie i b�l g�owy. Tu nie n�ka�y mnie z�e sny, spa�am tak jak W�adzio, do p�na i spokojnie.

Wieczorami siada�y�my ko�o domu i s�ucha�y�my wsi, jak m�wi�a ciotka. S�ycha� by�o �aby, �wierszcze, szczekanie ps�w… To tu pierwszy raz widzieli�my �wietliki.

Du�o rozmawia�y�my i mia�am wra�enie �e zawsze ko�czymy tym samym tematem – co s�dz� o Ludwiku. W�a�ciwie by� mi oboj�tny, co mog�am s�dzi� o kim�, kto raz nam pom�g�, przecie��
wcale go nie zna�am.

– Ciociu, mi�y ch�opak, troch� m�wi� o sobie i du�o si� u�miecha�. Dowi�z� nas bezpiecznie i nawet bardzo nie trz�s�o. Uprzejmy by�.

– Czasem lepiej si� u�miecha�, ni� g�upoty ple�� albo mieli�ci�gle j�zorem bez potrzeby. To mi�y ch�opak z mieszanej rodziny. Cz�sto z jego matk� tkamy razem, makatki robimy, ozdobne derki i kilimki. A i na drutach potrafimy i szyde�kiem, chcesz, to ci� naucz�. Dziwna troch� ta Filomena, zio�ami leczy i z�ych ludzi rozpoznaje od razu .Czasem, jak kt�ry� ch�opak dziewczyn� z innej wsi pozna, to matka od razu wypytuje, co Filomena s�dzi, czy z tej m�ki b�dzie chleb. Zna si� ona na ludziach.

Nie chcia�am rozmawia� o wiejskich gus�ach, wi�c szybko zmieni�am temat.

– A tych makatek to si� u was nie kupi gotowych na targu? W Krakowie g�rale takie sprzedaj�.

– Mo�na, ale skoro umiemy, to same sobie robimy, zim� mamy wi�cej czasu. Kiedy� ci poka��, jakie to mi�e zaj�cie: r�ce mog� pracowa�, g�owa nie my�li o troskach, a j�zyk mo�e gada�. Siadamy sobie razem, tkamy, czasem wino owocowe z g�siorka nalejemy, �eby rozmowa lepiej sz�a. Czasem a� nam nitki si� pl�cz�, jak winko szczeg�lnie smaczne. Lubi� to nasze tkanie. Albo bierzemy druty w r�k� i robimy, co tam potrzebne: swetry, sweterki, czapki. Umiesz?

– Nigdy nie pr�bowa�am, wi�c pewnie nie. Ale haftowa� umiem, w szkole si� uczy�am. Nie przyda�o mi si� jeszcze, czasu nie by�o nawet spr�bowa�.

– Wszystko ci poka��, jak tylko b�dzie okazja.

– No nie wiem, czy zd��ymy. A we wsi kto mieszka? Bia�orusini?

– My tu jak w bigosie si� mieszamy i nabieramy wzajemnych zwyczaj�w. Na ko�cu wsi s� �ydzi. Synagogi maj� w Baranowiczach, swoje sklepy i banki. Nawet swoj� gazet�. Trzymaj� si� razem i wspieraj�, pewnie dlatego ich nie lubi�. Jest te� troch�

Ruskich, ci do cerkwi je�d��. Polak�w tu najmniej, ale te� mamy swoje ko�cio�y. Jak si� �eni� mi�dzy sob�, to ju� nie wiadomo, kto jest kto i jakim j�zykiem m�wi. Jak pop chory, to do ksi�dza chodzimy, jak ksi�dzu nie po drodze to i pop przyjedzie. Bogu wszystko jedno chyba? A ludzie we wsi dobrzy, uczciwi, ch�tnie pomog�. Inaczej ni� w mie�cie.

– A z miasta co� jeszcze ciocia pami�ta? Tyle lat ju� tu ciocia mieszka.

– Pami�tam, pami�tam, jake�my m�ode z twoj� mam� by�y.�I Krak�w, i uliczki, rynek, zamek. Chyba i dzisiaj bym si� tam nie zgubi�a. Ale te� bied� pami�tam, bezrobocie, krakowskie smutki i k�opoty. Miodu to tam a� takiego nie by�o. Wsz�dzie trzeba ci�ko pracowa�, przegania� k�opoty i rado�ci szuka�, inaczej si� nie da. Maj�tk�w wielkich nie mieli�my, to i trosk wi�cej. Chyba, bo kto tam wie, jak �yj� pany? Mo�e i u nich k�opot�w tyle samo, co i u biedaka? Zastawiaj� maj�tki, �eby mie� na chleb, wyprzedaj� si� i robi�, co mog�, �eby �y�. A potrzeby maj� du�e, bo jak kto� tylko bia�y chleb jad�, to razowca nie ruszy. To mo�e im jeszcze ci�ej? Zwyk�e ludzie jako� sobie radz�, kiedy trzeba to i pieczonych obierek pojedz�. Zrobi� wam, zobaczycie, jakie to dobre, takie na p�ycie pieczone.

Ksi��k�Cienie zostan� za nami kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Cienie zostan� za nami
Katarzyna Majewska-Ziemba3
Ok�adka ksi��ki - Cienie zostan� za nami

Si�a nie musi oznacza� przemocy. Oparta na faktach saga historyczno-obyczajowa. Stefania z rodzin� zamieszkuje ma�� wie� przy wschodniej granicy, niedaleko...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje