Babcia dba o cudze dusze. Fragment ksi��ki „Gdzie s�ycha� szepty"

Data: 2024-03-21 08:17:37 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 20 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Co sta�o si� zesz�ego lata? Dlaczego znikn�y wszystkie wspomnienia tamtej mrocznej nocy, a zosta�a tylko tajemnicza blizna, niejasne poczucie niepokoju na widok ciemnego lasu i koszmary, kt�re wracaj� po zmroku?

Gdy w spokojnym miasteczku Hollow ginie nastolatka, Tilia wie, �e musi prze�ama� sw�j strach i zmierzy� si� z demonami przesz�o�ci. Mo�e liczy� na pomoc kochaj�cych si�str i niezwyk�e moce, kt�re kobiety w jej rodzinie od pokole� czerpi� z blisko�ci z natur�.

Zanurz si� w opowie�ci, kt�ra otuli ci� zapachem zi�, g�rsk� mg��, szelestem li�ci... i przeszyje twoje serce lodowatym niepokojem.

Gdzie s�ycha� szepty grafika promuj�ca ksi��k�

Do przeczytania ksi��ki�Gdzie s�ycha� szepty zaprasza�Books4YA. W ubieg�ym tygodniu na naszych �amach mogli�cie przeczyta� premierowy fragment ksi��ki Gdzie s�ycha� szepty. Dzi� czas na kolejn� ods�on� tej historii:

ROZDZIA� DRUGI

W samym �rodku nocy zrzucam z siebie ostatni skrawek skot�owanej po�cieli i wbijam wzrok w zawijasy i s�ki na drewnianym suficie. Burzowe chmury nie spe�ni�y swojej deszczowej gro�by i teraz powietrze jest a� ci�kie od wilgoci. Nawet dom zdaje si� ugina� pod tym ci�arem.

Na farmie Bittersweet nie ma klimatyzacji. Babcia uwa�a, �e dom jest za stary i zbyt kapry�ny na tego typu modernizacj�, ale podejrzewam, �e po prostu nie chce dawa� nam �adnej wym�wki do przesypiania letnich porank�w i migania si� od obowi�zk�w domowych.

Przewracam si� w poszukiwaniu zimnego miejsca na poduszce, gdy do moich uszu dochodzi rezonuj�cy w oddali d�wi�k. Dzwony ko�cielne. To nie jest pobrzmiewaj�ce obowi�zkiem wezwanie na niedzieln� msz� ani radosna zapowied� uroczysto�ci �lubnej. Nie, te dzwony oznaczaj� co� zupe�nie innego. �a�o�nie i niespiesznie wydzwaniaj� �mier�.

Kiedy wszystko cichnie, w pokoju da si� s�ysze� jedynie miarowy oddech mojej m�odszej siostry Iris, �pi�cej w ��ku obok. Nag�e pukanie do drzwi wej�ciowych strz�sa ze mnie resztki snu. Nocni go�cie nie s� niczym niezwyk�ym na farmie Bittersweet. Pod koniec dnia, na d�ugo po tym, gdy jedyna sygnalizacja �wietlna w miasteczku zaczyna pulsowa� ��tym �wiat�em, zjawiaj� si� ci, kt�rzy potrzebuj� naszych wyj�tkowych umiej�tno�ci.

Przychodz�, gdy niebo przybiera odcie� fioletu i atramentu, a blask ksi�yca o�wietla �wirow� �cie�k� prowadz�c� do starej letniej kuchni za domem. Niekt�rzy nie �pi� od wielu godzin, ko�ysz� niemowl�ta dr�czone b�lem ucha albo dzieci z gor�czk�; s� zbyt niespokojni, by czeka� na poranek. Wreszcie s� nawet sk�onni da� szans� starym praktykom, kt�re uprawiamy, mimo �e z tego powodu patrz� na nas z g�ry. �enuj�co zacofani, chichocz�, dop�ki nie znajd� si� w potrzebie. Wtedy maj� nadziej�, �e plotki oka�� si� prawdziwe, �e jakim� cudem nasze domowe lekarstwa i szepty b�d� w stanie zdzia�a� wi�cej, ni� wydaje si� mo�liwe.

Inni czekaj� jeszcze d�u�ej, zwlekaj�, a� zapadnie g��boka noc, zanim zbior� si� na odwag�, by poprosi� o to, czego chc�. To zazwyczaj ci, kt�rzy desperacko czego� pragn�, mi�o�ci albo pieni�dzy, cho� czasem prosz� te� o co� innego, mrocznego, o zemst� lub krzywd�. O co�, czego nie robimy. Babcia zawsze powtarza, �e nie wolno nam u�ywa� naszych zdolno�ci, by zanadto wp�ywa� na �ycie innych. To nasza najwa�niejsza zasada.

Zwlekam si� z ��ka i przemykam schodami w d�, przeskakuj� skrzypi�cy stopie� i zatrzymuj� si� tu� przed zakr�tem, kt�ry ods�ania widok na parter.

– Odetto, przygotuj �wiece i mis� z sol� – szepcze babcia do mamy, otwieraj�c drzwi frontowe.

Nie mog� dostrzec m�czyzny stoj�cego na ganku, wi�c wychylam si�, jak tylko si� da, �eby rzuci� na niego okiem.

– Przepraszam, �e niepokoj� wszystkich o takiej porze. – Jego g�os przywodzi mi na my�l �wirow� �cie�k�, jest suchy i zdarty. – Przez wi�kszo�� popo�udnia dryfowa�a pomi�dzy tym a tamtym miejscem. A teraz odesz�a.

– Tak mi przykro, Amosie. – Babcia wyci�ga r�k�, by u�cisn�� d�o� m�czyzny.

– Je�li to nie b�dzie zbyt du�y k�opot, mo�e mog�aby pani przyj�� i z ni� posiedzie�? Wiem, �e wi�kszo�� ludzi nie zaprz�ta ju� sobie g�owy tymi sprawami, ale Nora znajdowa�a pocieszenie w starych obrz�dach.

Nawet ci, kt�rzy w nic nie wierz�, w obliczu �mierci staj� si� przes�dni, a w�wczas przychodz� do babci. Ta b�ogos�awi cia�o zmar�ego ogniem i sol�, by zapewni� mu bezpieczn� podr�, tak samo jak wcze�niej robi�y to jej matka, babka i wszystkie kobiety, kt�re by�y tu przed nimi. To stary rytua� przywieziony tu przez szkocko-irlandzkich przodk�w, z czasem zmieniony i dostosowany, a teraz, podobnie jak wiele innych rzeczy, niemal zapomniany.

Mama wychodzi z kuchni na korytarz i wr�cza babci torb� z przyborami.

– Przygotuj kurczaka. – Babcia wydaje jej polecenie, po czym kieruje si� na zewn�trz. Tak samo jak dba o cudze dusze, dba te� o ich �o��dki.

Z dworu dochodzi nas d�wi�k zapalanego silnika. Reflektory samochodu rysuj� na tapecie �wietlist� smug�, kt�ra zaraz potem znika.

Mama odwraca si� od okna, przez kt�re chwil� temu wygl�da�a.

– Herbaty? – pyta �agodnie.

Pokonuj� reszt� schod�w. Mama obejmuje mnie ramieniem i prowadzi do kuchni. Jej grube, kasztanowe w�osy zebrane s� w lu�ny kucyk. Pachnie myd�em fio�kowym, kt�re robi ka�dej wiosny.

– Z�y sen? – W��cza kuchenk� i stawia czajnik na palniku.

– Mhm – mrucz� i w�lizguj� si� na krzes�o za sto�em. Si�ga do szafki kuchennej i wyci�ga z niej br�zowy kubek. Stoi do mnie plecami; nieruchomieje, trzymaj�c w d�oniach to stare, wyszczerbione naczynie, kt�re zrobi�a lata temu. Ulubiony kubek mojego taty. Od jego wyprowadzki min�o kilka miesi�cy. Powinnam by�a ju� do tego przywykn��, ale to wszystko sta�o si� tak szybko, �e widok jego rzeczy nadal zbija mnie z tropu, zupe�nie jakby by�y jakim� przeb�yskiem innego �ycia.

– Od ostatniego troch� min�o, co? – pyta mnie mama, wymieniaj�c br�zowy kubek na zielony.

– Ca�kiem sporo. – N i e. Niemal ka�dej nocy miewam te sny, po kt�rych budz� si�, nie mog�c z�apa� oddechu. Opieram �okcie o st� i przeje�d�am palcem po jego zniszczonej powierzchni. – Dalia wpad�a dzi� do restauracji. Wr�ci�a do domu na festiwal.

– Ach. – Mama porzuca swoje zaj�cie, odwraca si� w moj� stron� i opiera o blat. Czuj�, �e si� na mnie patrzy, ale nie podnosz� wzroku. – Chce porozmawia�.

– Mo�e to dobry pomys� – odpowiada �agodnie. – Wiem, �e wola�aby� o tym wszystkim zapomnie�, ale mog�aby ci pom�c rozmowa z kim�, kto by� tam tamtej nocy…

– Przesta�, mamo! – Unosz� g�ow�, wbijam d�onie w st� i napotykam wzrokiem jej zaskoczon� min�. – Jej s�owa nie zmieni� tego, co si� sta�o. Co dobrego mog�oby wynikn�� z faktu, �e przypomn� sobie najgorszy dzie� w moim �yciu?

– Nie chc� naciska�, kochanie, ale zauwa�y�am, �e odsun�a� si� od ludzi. – Czajnik zaczyna gwizda�, wi�c mama odwraca si�, by zdj�� go z palnika. – Po prostu si� martwi�, to wszystko.

– Przepraszam. – Chowam g�ow� w d�oniach i robi� wydech. – Po prostu chcia�abym… – Milkn�. Jest tyle rzeczy, kt�re chcia�abym zmieni�, �e nawet nie wiem, od czego zacz��. Powieki mam ci�kie, lecz za ka�dym razem, gdy je zamykam, zn�w jestem w lesie. Biegn� spanikowana. Zagubiona.

Gdy nast�pnego dnia wczesnym rankiem ekipa poszukiwawcza znalaz�a mnie zaledwie kilka krok�w od miejsca, w kt�rym znikn�am poprzedniej nocy, mia�am wstrz��nienie m�zgu i nie pami�ta�am, co si� wydarzy�o. W oficjalnym raporcie stwierdzono, �e upad�am – w g�rach nie brakuje zagro�e� – a p�niej zdezorientowana zab��dzi�am w ciemno�ci. To jednak nie wyja�nia moich koszmar�w. Nie wyja�nia, dlaczego przyspiesza mi t�tno, gdy po �cianach mojej sypialni przebiegaj� cienie ga��zi o�wietlanych blaskiem ksi�yca, ani dlaczego m�j �o��dek przeszywa fala lodowatego przera�enia za ka�dym razem, gdy tylko zbytnio zbli�� si� do lasu.

Mo�e nasze cia�a te� maj� wspomnienia, zapisane w ko�ciach, wplecione mi�dzy �ci�gna, ukryte pod sk�r�. Przeje�d�am palcami po bli�nie na szyi – to jedyna namacalna pami�tka po tych wydarzeniach. Blizna i poczucie winy, kt�re ci��y mi na klatce piersiowej.

– Chcia�abym, �eby to wszystko si� nie wydarzy�o szepcz�.

By�am lekkomy�lna i g�upia na wiele sposob�w i teraz wszyscy wok� mnie musz� za to p�aci�. Przede wszystkim mama. Jeszcze d�ugo po tych wydarzeniach nie spuszcza�a mnie z oczu. Tygodniami spa�a na pod�odze przy moim ��ku i we �nie upewnia�a si�, �e jestem obok. Nawet teraz czasem p�n� noc� zagl�da do mojego pokoju. Chyba nie tylko mnie nawiedzaj� koszmary.

Mama si�ga po s�oik ze specjaln� herbatk� babci u�atwiaj�c� zasypianie, kt�ry stoi nad kuchenk�. Przygotowuje napar w milczeniu, a p�niej podsuwa mi kubek, g�aszcz�c mnie po plecach.

– Tilio, powinna� rozwa�y� rozmow� z Dali� nie z powodu tamtej nocy, ale z powodu wszystkich, kt�re by�y przed ni�. To tylko jedna strona znacznie d�u�szej historii.

Obejmuj� kubek d�o�mi i prze�ykam emocje, kt�re teraz we mnie buzuj�.

– Wiesz, dlaczego nazwa�am ci� Tilia? – pyta mnie mama. Kiwam g�ow�, bo to wy�wiechtana ju� opowie��, ale ona ci�gnie dalej: – Tilia, czyli lipa, s�ynie z wyj�tkowej mocy. Zapewnia ochron�, przynosi mi�o�� i pomy�lno��. Wybra�am to imi�, by pob�ogos�awi� ci� tymi samymi cechami. I masz je, Tilio. Nie ma nikogo takiego jak ty. I nie ma nic z�ego w byciu dok�adnie i ca�kowicie tym, kim jeste�.

Przed powrotem do ��ka mama jeszcze raz �ciska mnie za rami�. By� mo�e w to wierzy, ale w miasteczku jest mn�stwo ludzi, kt�rzy by si� z tym nie zgodzili. Przyci�gam kubek bli�ej i wpatruj� si� w r�owawy p�yn, kt�ry paruj�c, zwil�a mi policzki.

Kiedy podnosz� naczynie, by upi� �yk, o�mielam si� mie� nadziej�, �e skoro nie mog� sprawi�, by to odesz�o, by� mo�e jestem w stanie jako� wynagrodzi� to tym, kt�rych skrzywdzi�am.

Gdy zza szczyt�w g�r wynurza si� pierwsza pomara�czowa po�wiata, porzucam pomys� za�ni�cia. Polubi�am wczesne poranki. Ostatnio to jedyny czas, kiedy nie czuj� si� jak w saunie. Nawet teraz, mimo �e s�o�ce zaledwie muska wzg�rza, poranna rosa na trawie zaczyna parowa�.

Jedn� r�k� otwieram drzwi z moskitier�, a drug� wciskam na nogi zu�yte adidasy, kt�rych nie pofatygowa�am si� rozwi�za�. Zaraz potem potykam si� i o ma�y w�os nie upadam na tylnych schodach ganku.

Ten pe�en zakamark�w, stary dom od pokole� zamieszkiwa�y kobiety z rodziny James�w. Do drewnianej konstrukcji, pozosta�o�ci po oryginalnej osiemnastowiecznej chacie z bali, po jakim� czasie dodano kamienne skrzyd�o. Mo�na wi�c powiedzie�, �e farma Bittersweet ros�a w miar� powi�kszania si� rodziny. Podobno pn�cze bittersweet, kt�re okala nasz� ziemi�, poros�o ca�y p�ot bez niczyjej pomocy. W�a�nie od niego farma wzi�a swoj� nazw�.

W tym miejscu zawsze by�o co� zagadkowego. Kobiety z rodziny James�w spowija�a jaka� mg�a osobliwo�ci, kt�ra trzyma�a wszystkich na dystans. Stara opowie�� g�osi, �e jeszcze gdy na Caball Hollow sk�ada�o si� zaledwie kilka s�siaduj�cych ze sob� domostw, pierwsza kobieta o tym nazwisku wynurzy�a si� z lasu zupe�nie sama. M�wi si�, �e by�a do�� dziwaczna i pozostawa�a na uboczu, chocia� w Wirginii Zachodniej nie by�o to nic niezwyk�ego. Mia�a jednak wyj�tkowy dar uprawiania wszelkiej ro�linno�ci, nawet na najbardziej niesprzyjaj�cej glebie.

Nie wiem, czy cokolwiek z tego jest prawd�. Wiem natomiast, �e kobiety z naszej rodziny rodz� si� z niezwyk�ymi zdolno�ciami. Rosa, prawdziwy nocny marek, umie zauroczy� pszczo�y tak, by robi�y mi�d, kt�ry ugruntuje ka�d� obietnic� i umocni ka�de zakl�cie. Aster, zdolna przem�wi� do rozs�dku niemal ka�demu, wyczuwa k�amstwo w oddechu rozm�wcy. Iris natomiast potrafi wejrze� do tamtego �wiata, tak jak kiedy� prababcia Sudie.

Ale o naszych zdolno�ciach rozmawiamy wy��cznie w gronie rodzinnym. Ludzie boj� si� tego, czego nie rozumiej�, a strach mo�e sprawi�, �e stan� si� niebezpieczni. Na przestrzeni pokole� przekona�y�my si� o tym bole�nie. Przypominaj� nam o tym �lady po ogniu na �cianach starej chaty.

Gdy udaje mi si� wreszcie poprawi� buty, zaczynam maszerowa� piaskow� �cie�k�, kt�ra prowadzi z tylnego ganku do stodo�y. Kiedy by�y�my ma�e, w lecie nigdy nie nosi�y�my but�w. Mia�y�my zahartowane stopy; boso �ciga�y�my si� po k�pach palusznika i biega�y�my po kamienistych g�rskich �cie�kach w poszukiwaniu rak�w w strumieniach za farm� lub ogrzanych s�o�cem dzikich malin. Na strychu w stodole wskakiwa�y�my na lin� i rozhu�tane puszcza�y�my si� nad stert� �wie�ych trocin do wy�cie�ania boks�w dla zwierz�t. Tak by�o do czasu, a� kt�rego� razu Aster pr�bowa�a zrobi� salto w powietrzu, ale nie trafi�a w stos i prawie z�ama�a r�k�. Mamy szcz�cie, �e nie poskr�ca�y�my kark�w.

Dzisiaj omijam drabin� na strych i wyci�gam stary rower, kt�rego kolor wyp�owia� do nakrapianego r�u niedojrza�ej truskawki. By� u�ywany, zanim dosta�a go Rosa, p�niej przeszed� w r�ce Aster, a teraz ja dziel� go z Iris. Rosa i Aster mog� ju� prowadzi� samoch�d, wi�c nie jest im zbytnio potrzebny, a ja nie mam jeszcze prawa jazdy, mimo �e ju� od ponad roku mog�abym je zrobi�.

Gdy wyprowadzam rower ze stodo�y, nagle gruda ziemi przelatuje mi obok g�owy i uderza w �cian� za mn�.

– Skoro tak trudno ci powiedzie� prawd�, przynajmniej nie psuj mi �niadania k�amstwami – wrzeszczy Aster zza skrzynki na kwiaty stoj�cej na ganku. Jedn� r�k� ma brudn� od ziemi, a drug� wskazuje na os�upia�ego Hadriana Fitcha, kt�ry stoi przy bramie zagrody dla owiec.

Hadrian to samotny m�czyzna, kt�ry kiedy� zawita� do miasteczka w poszukiwaniu pracy. Na farmie Bittersweet pojawi� si� w sam� por� na zesz�oroczne �niwa, z lustrzanymi awiatorkami na nosie, w d�insach z dziurami na obu kolanach i futera�em na skrzypce pod pach�.

Zupe�nie nie wygl�da jak typowy rolnik. Czarne tatua�e ci�gn� si� mu wzd�u� r�k, d�oni i palc�w, a nawet wype�zaj� spod ko�nierza i biegn� w g�r� szyi, gdzie nikn� w stale goszcz�cym na jego twarzy zaro�cie, kt�ry prowadzi do niesfornej k�py ciemnych w�os�w.

Powiedzia� nam, �e szuka swojego brata, kt�ry zosta� bez �rodk�w do �ycia. Musia� jednak przerwa� poszukiwania, poniewa� w okolicach Rawbone sko�czy�y mu si� pieni�dze. Aster nie potrzebowa�a wiele czasu, by og�osi� go k�amc�, ale jest milion powod�w, dla kt�rych ludzie k�ami�. Nie wszystkie s� z�e, chocia� dla niej wszystkie k�amstwa pachn� tak samo. My desperacko potrzebowali�my pomocy, a on by� got�w pracowa� za niewiele wi�cej ni� pok�j i wy�ywienie oraz swobod� w podejmowaniu dodatkowych prac w okolicy. Okaza�o si�, �e jest pracowity i ma�om�wny, wi�c babcia zapewne nigdy go nie zwolni, niezale�nie od protest�w Aster.

– O co ci teraz chodzi? – Hadrian unosi ciemn� brew.

– Powiedzia�e� babci, �e potrzebujesz furgonetki, �eby pojecha� po pasz� – cedzi Aster przez zaci�ni�te z�by. Ciska kolejn� grud� w kierunku g�owy Hadriana, ale pud�uje, a ziemia tylko okrasza jego w�osy. Aster schodzi po schodach ganku. – Ale obydwoje wiemy, �e to nieprawda. Wi�c dok�d jedziesz tak naprawd�?

– Przesta�, Aster. – Zostawiam rower i podchodz� bli�ej, �eby j� uspokoi�. – Wiesz, co m�wi babcia – zni�am g�os, chwytaj�c j� za nadgarstek.

Zerka na mnie b��dnymi nadal oczyma, ale nim wypowiada jakiekolwiek s�owo, przerywa jej czyj� g�os.

– Aster Persefono – wykrzykuje babcia ze schod�w ganku. – M�wi�am ci, �eby� zostawi�a tego ch�opca w spokoju i pozwoli�a mu pracowa�. Chod� tu. Mam dla ciebie zaj�cie.

Aster wydaje z siebie lekkie warkni�cie frustracji i posy�a Hadrianowi gro�ne spojrzenie.

– Jeszcze nie sko�czyli�my – grozi mu �ciszonym g�osem, a potem odwraca si�, by z powrotem wej�� na ganek. Wyciera r�ce w d�insy, gotowa podj�� si� zadania, kt�re z pewno�ci� nie b�dzie przyjemne.

– Nigdy nie sko�czymy. – Zza plec�w dochodzi mnie cichy g�os Hadriana.

Zerkam przez rami�, ale ju� go tam nie ma. Za to na podje�dzie stoi jaka� kobieta w czarnych butach i kurtce motocyklowej. Sam widok tego stroju sprawia, �e zaczynam si� poci�, ale ona zdaje si� tym w og�le nie przejmowa�. Zarzuca do ty�u d�ugie, ciemne w�osy i �ci�ga okulary przeciws�oneczne, kt�re odkrywaj� jej b�yszcz�ce oczy w kolorze palonego drewna, ozdobione perfekcyjnie narysowan� kresk�. U�miech niespiesznie przebiega po jej wi�niowych ustach, kt�re przywodz� mi na my�l s�odki i klej�cy syrop z sorgo.

Z ganku dobiega pe�ne rozbawienia prychni�cie. Spogl�dam w tamtym kierunku i widz� babci�, kt�ra przytrzymuje otwarte drzwi.

– Wielkie nieba, szykuj� si� k�opoty. Huragan Salome zawita� do miasta.

– Cze��, mamciu. T�skni�a�? – Ciocia Salome zmierza w stron� domu, jednak zatrzymuje si� naprzeciw mnie i k�adzie mi na ramionach wyprostowane w �okciach r�ce. – Moja ma�a, s�odka Tilia. Ale� wyros�a, gdy mnie nie by�o.

– Nie przegapi�aby� tyle, gdyby� cz�ciej bywa�a w domu – beszta j� babcia.

Caball Hollow nigdy nie by�o wystarczaj�co du�e dla takiej powsinogi jak Sissy. Ciocia wi�c wyjecha�a st�d, gdy tylko nadarzy�a si� okazja. Bywa�a tu i tam, ale zawsze wraca�a do naszej ma�ej mie�ciny. Prowadzi tu tylko jedna kr�ta szosa, a do tego kilka razy do roku rozmywa j� deszcz. Caball Hollow le�y na takim uboczu, �e elektryczno�� dotar�a tu pono� dopiero, gdy babcia by�a w czwartej klasie podstaw�wki.

Min�� prawie rok, od kiedy Salome p�dem wr�ci�a do domu na wie�� o moim zagini�ciu. To najd�u�sza przerwa w wizytach ciotki, jak� pami�tam, chocia� mama i babcia twierdz�, �e bywa�y i d�u�sze.

– Witaj w domu, ciociu Sissy – rzucam g�osem przepe�nionym emocjami. W Caball Hollow naprawd� cenimy sobie ksywki. To skr�ty do naszej historii, zdolne przenie�� nas do innych czas�w.

Ciocia nachyla si�, by da� mi szybkiego ca�usa w policzek. Dostrzegam, jak na u�amek sekundy traci ca�y sw�j blask. Jej beztroski u�miech ust�puje miejsca zmarszczce mi�dzy brwiami, a ja czuj�, jak oleisty smak sardynek pokrywa mi j�zyk. Poczucie winy. Przez chwil� nie jestem pewna, czy nale�y do niej, czy do mnie. Zaraz potem jednak zalewa mnie fala wstydu.

Gdy babcia dociera do Sissy, by j� u�ciska�, wycofuj� si� i w po�piechu podnosz� rower; chc� by� gdziekolwiek, tylko nie tutaj.

– Lepiej pojad� do restauracji, bo inaczej mama dobierze mi si� do sk�ry – wykrzykuj� i staj� na peda�ach, by wjecha� na wzg�rze. Kiedy wyje�d�am na piaskow� drog�, nie ogl�dam si� ju� za siebie.

Najkr�tsza droga z farmy Bittersweet do Harvest Moon prowadzi bezpo�rednio przy cmentarzu w Caball Hollow. Za czas�w naszych szalonych zabaw w stodole Aster powtarza�a nam, �e je�li przeje�d�aj�c t�dy, nie wstrzymamy oddechu, duchy skradn� nam tchnienie i �ycie. Gdy nieco p�niej babcia dowiedzia�a si� o tej teorii, wyja�ni�a nam, �e to kompletna bzdura. W�a�ciwie dlaczego duchy mia�yby kr�ci� si� akurat po cmentarzu?

Jednak czasami w dni takie jak ten – tu� przed przesileniem, kiedy powietrze jest g�ste i duszne – wci�� zdarza mi si� zaczerpn�� porz�dny haust i wstrzyma� oddech, tak na wszelki wypadek. P�dz� obok cmentarza najszybciej, jak potrafi�, wtem brudny bia�y pick-up wyje�d�a z bramy bez zatrzymania i omal nie sprawia, �e sama potrzebuj� kwatery.

Odbijam w prawo i z ca�ej si�y wciskam hamulce. Trac� panowanie nad kierownic� i zeskakuj� na moment przed tym, jak rower uderza o jedn� z ozdobnych grusz, kt�re rosn� przy ulicy.

Podnosz� si� z ziemi i wykopuj� sypki �wir w kierunku p�dz�cej furgonetki, a potem schylam si�, by podnie�� rower. Czuj�, jak piecze mnie sk�ra na �okciu. Gdy badam swoje obra�enia, w oczy rzuca mi si� jaki� obiekt znajduj�cy si� niedaleko rzeki w cieniu du�ego ambrowca. Tu� za rodzinnym grobowcem Spencer�w nad �wie�o otwartym grobem wida� kopark�.

Przez nieruchome poranne powietrze przebija si� piaszczysty zapach spieczonej s�o�cem ziemi. Obok maszyny uroczy�cie czekaj� dwaj m�czy�ni w kombinezonach. Jeden z nich ma w r�kach �opat�, drugi natomiast kurczowo trzyma przed sob� kapelusz. Moj� uwag� przykuwa jednak kto�, kto stoi bli�ej grobu. Jest skulony, a jego rozczochrane w�osy wygl�daj�, jakby w�a�nie zmierzwi� je palcami. Ma na sobie garnitur, za ciasny w pasie, sprany i pogryziony przez mole. Pewnie od lat go nie nosi�. Z kieszeni wygrzebuje chusteczk� i przysuwa j� sobie do twarzy. Trz�s� mu si� ramiona, ale nie wydaje z siebie �adnego d�wi�ku.

Obserwuj�, jak m�czyzna rzuca w d� gar�� ziemi. D�wi�k przypominaj�cy grzechotanie cykad albo trzeszczenie linii wysokiego napi�cia przeszywa powietrze i przebiega mi po kr�gos�upie. Nie powinnam narusza� jego prywatno�ci, ale co� w �rodku ka�e mi podej�� bli�ej. Z ka�dym krokiem m�czyzna wygl�da coraz bardziej znajomo i w ko�cu orientuj� si�, �e to on przyszed� do nas zesz�ej nocy.

Jest w tym co� osobliwego. Na jakim pogrzebie zjawia si� tylko jeden �a�obnik? I dlaczego ceremonia nast�pi�a tak szybko? Kiedy dochodz� do grobowca, usta wype�nia mi smak marynowanych burak�w mamy i orientuj� si�, �e pozwoli�am ciekawo�ci wygra� ze zdrowym rozs�dkiem. Niest�umienie mojej zdolno�ci by�o wyj�tkowo g�upim b��dem, bior�c pod uwag� dzisiejsz� sytuacj� z cioci� Sissy. A tym razem jest du�o gorzej. Smaki zaczynaj� mnie przyt�acza�, wi�c pr�buj� zebra� si� w sobie. Ka�dy zauwa�y�by, �e m�czyzna jest zrozpaczony, ale to nie wszystko – wyczuwam oleisty i s�ony posmak poczucia winy, octow� nut� gniewu i gryz�c� wo� desperacji.

Wejrzenie w najg��biej skrywane emocje tego m�czyzny w takiej chwili sprawia, �e przewraca mi si� w �o��dku. To jak pods�uchiwanie prywatnej rozmowy albo czytanie cudzego pami�tnika. To niew�a�ciwe dowiadywa� si� takich rzeczy o cz�owieku bez jego pozwolenia. Robi� krok w ty�, odsuwam si� od ogromu jego emocji, pr�buj�c st�umi� w�asne �zy, a potem tak cicho, jak tylko potrafi�, wracam po rower. Dopiero w po�owie drogi do Harvest Moon orientuj� si�, �e nie wstrzyma�am oddechu.

Ksi��k�Gdzie s�ycha� szepty�kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
Gdzie s�ycha� szepty
Kate Pearsall0
Ok�adka ksi��ki - Gdzie s�ycha� szepty

Co sta�o si� zesz�ego lata? Dlaczego znikn�y wszystkie wspomnienia tamtej mrocznej nocy, a zosta�a tylko tajemnicza blizna, niejasne poczucie niepokoju...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje