Po tym jak pijany kierowca śmiertelnie potrącił jej mamę i babcię, Hailie Monet odkrywa, że w Pensylwanii ma pięciu starszych braci, o których istnieniu nie miała pojęcia. Najstarszy z nich, Vincent zostaje jej prawnym opiekunem, a cała piątka przygarnia zrozpaczoną nastolatkę pod swój dach. Nowa rzeczywistość przygniata, a nowe rodzeństwo niezupełnie umie okazać wsparcie i pomoc. Kontrolujący i oziębły Vincent budzi lęk. Naburmuszony Dylan konsekwentnie trzyma dystans. Bliźniacy Tony i Shane momentami sprawiają wrażenie nieobliczalnych. Jedynie Will od pierwszego dnia daje oparcie i ciepło.
Pierwsze miesiące wspólnego życia nie należały do najłatwiejszych. Ale szkolne ferie mają rozpocząć nowy, lepszy okres w życiu dziewczyny. W planie jest opalanie, pływanie, czytanie książek i degustowanie egzotycznej kuchni. Wypoczynek w bajecznym domu z widokiem na morze. Spokój Hailie przerywa jednak podejrzanie wyglądający mężczyzna. Kim jest ten obcy człowiek? Dlaczego tak zabiega o jej względy? Jakie niebezpieczeństwa i wyrzeczenia stoją za fortuną Monetów? I jaki jest prawdziwy cel tej egzotycznej podróży?
Pełna zawirowań historia Hailie i jej pięciu braci zawładnęła wyobraźnią czytelników w Polsce i na świecie. Opowieść ta była jednym z najpopularniejszych dzieł na Wattpadzie. W 2022 roku, nakładem wydawnictwa You&YA, historia ukazała się w formie papierowej i stała się absolutnym bestsellerem.
Dałabym pięć gwiazdek, ale to trochę chyba za dużo.
Nadal mam wiele uprzedzeń do braci i to ich odzywek, ale ta książka jest tak cholernie wciągająca, że nie mogę. Nie mogę się doczekać aż sięgnę po drugą część.
podtrzymuje to, co napisałam - Hailie jest przygłupia. daje dwie gwiazdki za Shane’a, bo sceny z jego udziałem sprawiały, że uśmiechnęłam się pod nosem
No więc, główna bohaterka rzuca nożem w gościa, jedzie dwa razy na wakacje, a jak dostaje miesiączki to jej idealnie proste włosy zaczynają się puszyć i o zgrozo, pojawia jej się pryszcz na twarzy.
A, i ojciec Hailie tak na prawdę żyje, tylko upozorował własną śmierć, bo wszyscy tam należą do jakiejś pseudo mafii.
I tak, wszyscy dalej są super postawni, super muskularni i super idealni.
kocham kocham kocham. czyta się ją niewiarygodnie szybko i akcja jest na każdej stronie od samego początku. nie da się oderwać. potrzebowałam tak wspaniałej książki.
To jest naprawdę zła książka, a wiem, co mówię, bo czytałam Credence.
Penelope chociaż nie udaje i pisze dla dorosłych. Autorka rodziny Monet jest w szarej strefie, co bardzo jej pasuje, bo czytelniczkami jej książek są dzieci. I na nich bezczelnie zarabia, myląc wszystkich cukierkowymi okładkami, jednocześnie pisząc o rzeczach, które dzieci absolutnie nie powinny czytać.
A tam jest tyle agresji, przemocy, że trudno mi sobie wyobrazić to, że czytają to małe dziewczynki.
Dnf, nie dałam rady tego skończyć. Przeczytałam 85 stron i dalej nie mogę. To jest jeszcze gorsze od pierwszej części. Bracia są w chuj toksyczni i nie rozumiem romantyzowania ich zachować. Hailie jest strasznie wkurzająca i niby próbuje postawić się braciom, ale zaraz przeprasza. Mnóstwo zbędnych opisów i głupich sytuacji. Nadal nie wierzę, że było tam napisane że w Anglii jest ruch prawostronny💀 Dodatkowo nagłe zmartwychwstanie jej ojca i wiele innych niedorzecznych sytuacji. Nie rozumiem fenomenu tej książka a już zwłaszcza braci.
Moja miłość do tej serii jest zbyt duża, jak na zwykle i proste książki. Kocham dosłownie każdego bohatera, a szczególnie tych nowych, którzy od pierwszych zdań znaleźli sobie miejsce w moim sercu. Szczególnie bohaterka z pierwszych rozdziałów, bo jest taki kochany. Uwielbiam również to jakie znaczenie ma ta „królewna”. Naprawdę ta seria to jest totalnie comfort books, bo nie są niewiadomo jak dobrze napisane, tak wciągają strasznie. Dylan jak zwykle jeszcze mocniej zdobył moje serce i nie mogę się doczekać nasteonej części! bo zakończenie było w cholerę ciekawe
Pochłonęłam tą część w pare godzin jest tak bardzo napchana humorem , że czytanie było to coś przyjemnego oczywiście nie które zachowania braci brałam z lekkim przymróżeniem oka , bo już powoli prowadziły mnie do irytacji , ale w tym tomie darze ich sympatią bardziej niż w pierwszym Też na plus trzeba podkreślić zmianę wewnętrzną Hailie lecz dalej jest jej postać trochę irytująca i po prostu nie mogę się doczekać jak Hailie będzie dorosła ja tego pragnę
Nie, nie, nie. Tony, Dylan i Shane są tacy zalosni i irytujący. Najpierw są okropnie toksyczni a potem traktują ją jakby była jedyną osobą na swiecie i nazywają ją królewną a potem polowa spolecznosci ksiazkar/ksiazkarzy ich romantyzuje. Traktują ją jakby była jedyną kobietą na swiecie tylko dlatego ze jest kobietą i ich siostrą. Najgorsza ksiazka tego roku do tej pory💀
pozwolę sobie rozpocząć od cytatu: "–miałeś jeszcze posprzątać. –posprzątam jak ruszysz stąd swoje grube dupsko. –posprzątaj teraz, bo się poroznosi. –sam się, kurwa, poroznosisz."
wiecie co jeszcze się poroznosiło, niczym grypa w przedszkolu? rodzina monet. i niestety czuję, że nie obeszło się bez uszczerbku na zdrowiu
(za przeczytanie tego obwiniam drogą marysie, marysiu kocham cię niezmiernie, ale kupujesz te żelki bez dyskusji)
czy byłam nastawiona negatywnie do tej książki? no ta, takie życie. co nie zmienia faktu, że do wielu rzeczy w swoim życiu źle się nastawiałam, a ostatecznie okazywały się fantastyczne (i na odwrót)
tutaj było gorzej, bo miałam nadzieję na chociaż trochę głupiej rozrywki, coś w stylu 'sprzedali mnie one direction'. jednak co mnie spotkało to frustracja, nuda i pustka
postaram się jakoś opisać swoje przeżycia i spostrzeżenia, jednak nie obiecuję, że stworzy to jakąś spójną całość (możliwe spoilery, ale eh. czy warto?)
• zaczynając od podstaw, jak w szkole podstawowej, styl pisania – no wattpadowy, nikogo nie zdziwię. jest on tak bardzo wattpadowy, że czytając tę książkę nie miałam przed oczami słów na papierze. nie, ja widziałam rozkład tekstu na ulubionej stronie tych autorek, ja widziałam komentarze pojawiające się przy takich typowych fragmentach. z jednej strony czytało mi się szybko, z drugiej natomiast niesamowicie topornie. ile razy odkładałam tę książkę, by po prostu popatrzeć sobie na ścianę albo szepnąć do siebie "ja pierdole"
• co do tego stylu jeszcze, aczkolwiek to już mogą być typowo moje schizy: pełno imiesłowów uprzednich, chociaż to już brzemię jakbym po prostu miała problemy ze sobą (one tam są wszędzie, cały czas😭), odmienianie amerykańskich imion (chodzi mi typowo o takie wiecie Charlesie, Dylanie itd) które jest co najmniej dziwne i szczerze trochę niepotrzebne. to ile tam jest bluzgów też nie wydaje mi się jakieś niezbędne (zwłaszcza, że cały czas widzę te same, polski to taki piękny język, a przekleństw mamy co niemiara, nie trzeba cały czas używać tych samych). dialogi wydają się sztuczne (głównie za sprawą bohaterów, do czego przejdę) – ten na górze jest moim zdaniem zarówno najbardziej realistycznym, jak i najbardziej prawdziwym. i ja nawet nie żartuję. opisom brakuje polotu, zalatuje szkolnym opowiadaniem (ciągle potem i potem, a potem to i potem tamto + ktoś tu chyba wyrabia limit słów), naprawdę nic mnie w tym świecie nie fascynuje
• ja w ogóle nic nie czuję, czytając tę książkę. nie jestem przywiązana do żadnej postaci, nie lubię żadnej postaci, nie wierzę w żadną relację, bo poza tą główną, to wszystkie inne są traktowane po macoszemu. wątek ze starym chyba trochę próbuje coś podciągnąć, ale mnie nie przekonał
• relacja główna, czyli bracia i Hailie. matko boska szelągowska. więcej ludzi, mądrzejszych ode mnie, rozwodziło się nad toksycznością tego co się w tej ich rezydencji i dokoła wyprawia. i tam naprawdę jakaś opieka społeczna by mogła przyjechać. czułam momentami, że to powinien być thriller psychologiczny. albo jakaś smutna książka o przemocy. ale nie, to jest cukierkowa bajka o księżniczce i jej braciach rycerzach? czytanie o tym jak oni cały czas coś jej robią, znęcają się, dopierdalają o jej wygląd jest tak frustrujące. Hailie dosłownie boi się, że jej brat uderzy ją podczas kłótni. a i tak na końcu usłyszymy jacy to oni nie są anielscy i w ogóle ohana means family "moi bracia, nieważne jak wredni, byli wychowani po dżentelmeńsku" oni napchali jej mułu. do mordy.
• strasznie mnie denerwuje to infantylizowanie Hailie. ona ma (rocznikowo, jak sama nieraz zaznacza) 16 lat. dlaczego zachowuje się, jakby miała 10. dlaczego wszyscy wokół niej zachowują się jakby miała 10. *oczywiście wszyscy wiemy, że to głównie dlatego, że w osoby podobnym wieku tę serię pochłaniają, mimo że poza stylem pisania jej zawartość naprawdę nie nadaje się do takich odbiorców* bliźniacy są od Hailie starsi o 2 lata, Dylan chyba o 3. 2 lata. ja rozumiem, że im niespodziewanie wbiła na chatę jakaś gówniara, ale to jakie dziecko oni z niej robią jest chore. nie jestem w stanie uwierzyć, że nie znudziłoby im się to po jakimś tygodniu, może dwóch. jakby. ile można ciągnąć nazywanie jej dzieckiem, maleństwem, dziewczynką. to naprawdę nie jest taka rażąca różnica wieku, mówię to z doświadczenia. i te wszystkie interakcje między nimi przebiegające w stylu "o małe bobo" są po prostu dziwne
• tylko że Hailie, jak już wspomniałam, nie zachowuje się jak 16 latka, więc może i dostaje to, na co zasługuje
• bracia Monet mają tak około jedną cechę na głowę. Hailie przez większość czasu nie ma żadnej. jest taka scena, gdzie ona mówi że w sumie to nie wie co chce robić w życiu, kim chce być – i w normalnym przypadku, czytając to miałabym takie "oo, rozumiem to, całkiem relatable, no tak jest". tutaj jednak wybuchnęłam śmiechem. w ogóle mnie to nie zdziwiło, że Hailie Monet, która wydaje się ludzikiem wyciętym z papieru, nie ma jakichś większych planów/pasji. to co o niej wiem to książki. lubi książki. nie wiem jakie, nie wiem co konkretnie ceni, nie wiem czy chce coś w związku z nimi zrobić, poza działaniem na bookstagramie (co też jest tak bez polotu opisywane😭). po prostu. książki.
• Hailie zadaje pytania, gdy tego potrzebuje fabuła. kiedy trzeba coś zateasować, kiedy trzeba coś odkryć. a tak poza tym to hulaj dusza piekła nie ma – wszyscy wokół mnie wspominają coś o jakiejś tajemniczej organizacji? a czy to moja sprawa, co ja jestem ojciec mateusz
• ktoś tu chce stworzyć jaką wielką intrygę – i to nie wychodzi. przez 80% czasu ta książka to opisywanie perypetii Hailie i jej braci. gdy ma się dziać coś innego dostajemy pobieżne opisy, nieinteresujące wątki i popisy kreatywności – niech mi ktoś powie, że ta cała wroga mafia nie nazywa się tak naprawdę Organizacja, błagam. może wtedy znów uwierzę jest też taki segment, gdzie Hailie niby tam pracuje w organizacji charytatywnej Monetów, ale to brzmi jakby ktoś dał 10 latce jakieś randomowe questy, jakby ktoś kazał napisać dziecku jak wygląda praca w fundacji pomagającej ludziom
• ruch prawostronny w anglii. nawet nie chce mi się komentować
• co to jest to całe "o Lordzie", czy tam jest inny system religijny (mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że bohaterowie używają też zwykłego "o boże"), czy to jest jakaś gwara i ludzie w polsce tak mówią, a ja po prostu jestem uprzedzona, czy też, jak mi się wydaje, jest to po prostu kalka z angielskiego "oh lord", którego się nie używa w języku polskim? ja wiem, że pani autorka chce tu być jak uuu ameryczka, ale to źle brzmi. nie wierzę, że ktokolwiek tłumacząc jakaś książkę z angielskiego na polski przetłumaczyłby ten zwrot w taki sposób. więc ostatecznie to po prostu strasznie odstaje i wydaje się nienaturalne
• seksizm. przede wszystkim wszelkie odzywki braci do Hailie, to jak ją traktują. niby potem przybywa Maya, która ma być taką ikoną i robić na przekór, ale co z tego? nic się w związku z tym nie dzieje, jak było tak jest chuj ci w dupę po drugie, wątek z Shanem i tą jego nie-dziewczyną. przecież to jest tragedia. Hailie jest szesnastoletnią dziewczyną, cały czas chwaloną za to jaka to ona nie jest dobra, ale gdy przychodzi co do czego, to łe jeja jaki ten shane jest biedny, on jest taki malutki słodziutki nynynyny, chociaż to on od początku traktuje tę dziewczynę przedmiotowo, nie chce brać odpowiedzialności za swoje czyny. i ja wiem, że ta dziewczyna ma wyjść na tę złą, bo chciała go złapać na ciążę – okej, niefajnie. ale dlaczego nagle zapominamy o całej sytuacji ze zdjęciami, kiedy oboje byli w to zamieszani, a shane stwierdził że jebie mnie to i nie chciał choćby spróbować jej jakoś pomóc? i w tym wszystkim Hailie, która też puf zapomina o tym, dobrze że ona nie jest taka jak te dziewczyny no i ez jedziemy na cheesburgera po tym całym girl power🎀✌️✌️🎀 z Mayą strasznie zgrzytałam zębami przy tej scenie. bo naprawdę nie rozumiem, co autorka próbuje osiągnąć no ale bracia monet to dżentelmeni, a w dodatku bogaci i przystojni 😍
ja nie czerpię jakiejś chorej satysfakcji z wystawiania 1⭐ naprawdę. ale po prostu bardzo, BARDZO ciężko jest mi znaleźć w tym jakikolwiek pozytyw, jakąkolwiek przyjemność (jeśli wy ją znaleźliście, bardzo się cieszę, trzymajcie się i z fartem)
druga część przygód najmłodszej członkini rodziny bitcoinów kończy się słowami Hailie "ktoś chciał mnie zabić, ale żyję". i to prawda, Hailie przetrwała tę historię – ja natomiast czuję, że coś we mnie umarło
nie podobala mi sie ta czesc. ciagle jedyne co czulam to obrzydzenie zachowaniem mezczyzn jacy wystepuja w tej ksiazce (oproc willa i shane). to co robili bracia hailie (glownie w sprawie jej wygladu sprawialo ze odechciewalo mi sie to czytac) naprawde dlaczego zabraniali 15 letniej hailie ubrac sukienki jtora idk nie jest sukienka dla zakonnicy a po prostu troche wiecej odkrywa i tlumaczyli to tym ze mezczyzni beda na nia sie ‚gapic’ no i co z tego ?? to nie jej juz wina. fakt ze dylan zachowywal sie jakby byl jakims dzieckiem ktore za wszelka cene probowalo dopiec swojej mlodszej siostrze byl zalosny bo to co robil prekraczalo jakiekolwiek granice XDDD doslownie on nie ma 8 lat a 18 chyba? tak samo hailie dalej zachowywala sie jak 10 latka a sama mowila ze ma prawie 16. (tu moze lekki spoiler??)scena z restauracji z adrienem byla obrzydliwa to co powiedzial okropnie zniechecilo mnie do jego postaci i fakt ze jest starszy o hailie o tyle lat (z spoilerow z tik toka mysle ze kazdy wie co tam sie miedzy nimi zadzieje). ogolnie tyle osob mowilo jakie to bedzie super i chyba sobie po prostu narobiłam nadziei i sie zawiodlam 🫡
Cóż, ta książka była na podobnym poziomie co 1 tom, ale jakoś bardziej przypadła mi do gustu.
Może dlatego, że było więcej braci którzy wszystko ratują, bo Hailie to miękka klucha którą Miejsami miałam ochotę potrząsnąć żeby się ogarnęła. Mam do niej tak mieszane uczucia. Raz byla spoko, a chwile później nie mogłam z nią wytrzymać. (Jak to jest wiele razy podkreślane w książce) ma już 16 lat i chociaż sama ciagle mówi se nie jest już dzieckiem tak właśnie się zachowuje co strasznie mnie irytowało.
Ale bracia… No cóż. Ratują cała książkę . Wprowadzają humor i zabawę. Bo w sumie dokładanie tym jest ta książka dobrą zabawą, do której jak się podjedzie zupełnie na luzie i bez większych oczekiwać będziemy się świetnie bawić. Coś co bardzo chciałbym przeczytać to perspektywy braci. To byłoby coś i mniej przemyśleń Hailie.
Czy polecam? Dla kogoś kto oczekuje rozrywki przy głupiutkiej i miejscami cringowej pozycji, jak najbardziej. Ale jak oczekujecie czegoś więcej to raczej odradzam…
przyjemnie mi się słuchało audiobooka, lubię braci ale hailie trochę mnie irytuje niemniej jednak było okej i zakończenie trochę mnie zszokowało i zezłościło bo jak tak można skończyć w takim momencie:/
4/5⭐️ Było naprawdę w porządku. Lepsze niż pierwsza część. Wciągająca. Przyjemnie się czytało, dużo się śmiałam. Bracia Monet nadal trochę zajeżdżają toksyną. Zakończenie mocne.