Wybuchowy i niesamowity ostatni tom trylogii Nikity.
Wszystkie ścieżki prowadzą do Archiwum. Czy jakaś prowadzi z powrotem do domu?
Robin nie wie nic na temat swojej przeszłości. Ale Nikita wreszcie znalazła sposób, by to zmienić. Nie będzie to proste, ale czy coś w ich życiu takie jest?
Nikita i Robin ruszają w niebezpieczną podróż przez Bezdroża, by dotrzeć do źródeł tajemnicy – do Archiwum, miejsca, które kryje wszystkie sekrety Zakonu Cieni.
By tam dotrzeć, potrzebują pomocy Cygańskiego Księcia i jego Taboru, bo tylko magia Niespokojnych pozwoli im przeżyć zetknięcie z mroczną magią Bezdroży i Rubieży. Za to oni muszą pomóc Taborowi uruchomić Lunapark i ożywić niesamowity Diabelski Młyn.
A gdy we wszystko mieszają się nordyccy bogowie, berserk, potężny bóg lasów oraz młodociany smok wiadomo, że Robina i Nikitę czeka intensywna, szalona i zaskakująca przygoda.
Aneta Jadowska przyszła na świat w Radomsku, w 1981 roku. Pierwsze opowiadanie opublikowała w wieku dziewiętnastu lat, w lokalnej gazecie. Jej debiut powieściowy nastąpił w 2012, gdy ukazał się Złodziej Dusz, pierwszy tom planowanej heksalogii.
Ten tom nie jest tak tragicznie żenujący jak "Dziewczyna z dzielnicy cudów", ale nie jest też na tyle przyzwoicie napisany, co "Akuszer bogów". Zdecydowanie miałam problem i niesamowicie męczyłam się przy lekturze. Myślę, że to dobry moment, żeby pożegnać się z serią Nikity, bo "Akuszer" był chyba wypadkiem przy pracy.
To też dobry moment, żeby powiedzieć na czym polegają moje problemy z serią:
1) Dla Jadowskiej ważniejsze jest, że coś brzmi kozacko niż ze ma sens, cel, miejsce w fabule, jest spójne z resztą tekstu, służy czemukolwiek albo chociaż nie urąga zwykłemu ludzkiemu rozsądkowi. Co gorsza, ta tendencja jest wszechobecna: od poziomu językowego (przekładanie angielskich zwrotów, a nawet wkładanie w tekst angielskich słów, które każe się zastanawiać, gdzie była korekta), przez kreacje postaci (o których narracja twierdzi, że są kozackie, zgodnie z przyjętym modelem kozackości twardego mordercy na zlecenie, a same postaci nie mają okazji/nie muszą wykazywać, że są kozackie, klasyczne "tell, don't show"), po fabułę, która często ma charakter popisowy i nie robi sensu jako całość, składa się z kozackich scen i motywów, a nikt nie usiądzie, nie podrapie się w głowę i nie spyta "a właściwie to po co to wszystko?". Dwa rozdziały z "Diabelskiego Młyna" można z czystym sumieniem wyrzucić, bo nic nie wnoszą, są jak side quest w grze, po którym nie ma nawet nagrody. Serio, misja poboczna jest tak zbędna, że nawet jej rozwiązanie jest podane na tacy i nie trzeba przejść dalej niż parę metrów, żeby je znaleźć. To sztuczne rozpychanie objętości książki.
2) Male gaze. Ordynarny male gaze. Rzutowanie na Nikitę jako lesbijkę androcentrycznej seksualności wcześniej irytowało, ale po tym tomie, gdzie każdy opis atrakcyjnej kobiety (a było ich w książce mnogo) brzmi jak z Playboya, czuję się tą książka obrażona jako lesbijka. Ten zabieg wkurza podwójnie, ponieważ autorka wyraźnie ma równościowe zapędy, ale język narracji jest seksistowski i uprzedmiotawiający. Innymi słowy, to książka schizofreniczna. Jadowska przyswoiła sobie feminizm na poziome haseł i postulatów, ale nie na poziomie mechanizmów kulturowych, bo wciąż powiela te seksistowskie. Dlatego Nikita nie wie w "Dziewczynie z dzielnicy cudów", że jest sprawcą przemocy seksualnej. Jakiś czas temu pojawiły się memy o tym, jak mężczyźni piszą o kobietach, charakteryzując je przez rozmiar stanika? To Jadowska. Jej postaci żeńskie też "zcyckowują ze schodów". Innymi słowy, ta książka nie dorasta do własnych aspiracji. Calloutuje jawny seksizm zachowań, ale pozwala na casualowy seksizm własnych bohaterów. To nie jest feminizm dla początkujących, jak w pierwszym sezonie "Supergirl", to leniwy, wybiórczy femiznim, jak w kolejnych sezonach "Supergirl".
Powieść ma więcej wad niż zalet, więc nawet za przyjemne czytadło nie można jej uznać. Miała kilka dobrych elementów: znacząco poszerza budowę świata przedstawionego, koncepcja Rozdroży i Rubieży jest bardzo ciekawa, postaci Niespokojnych i ich świat są barwne i wciągające, ale chciałabym, żeby pisał o nich ktoś inny niż Jadowska. Szczerze, najlepszy element to ilustracje, co sugeruje, a styl Jadowskiej jest dość obrazowy, co sugeruje, że może lepsza byłaby z niej scenarzystka anime niż pisarka. Podoba mi się, ze Nikita i Berserk zaczynają dochodzić do porozumienia, komunikują się i budują więź. Podoba mi się, że Nikita wyraźnie zmienia się jako postać, pokonuje swoje traumy i uczy się budowania pozytywnych relacji. To najmocniejszy punkt książki.
Styl Jadowskiej nie poprawił się ani na jotę, a nawet można zauważyć regres w stosunku do "Akuszera bogów": powtórzenia, anglicyzmy, popkulturowe nawiązania, które mają udawać humor. Rozumiem, sprzedaje się, po co nad tym pracować. Jako przypadkowy odbiorca jej twórczości muszę po prostu powiedzieć "stop" dla własnego zdrowia psychicznego. Już pierwszy rozdział sprawiłby, że upiłabym się, gdybym grała w "Dziadowska bingo".
Trzeci tom ma też ogromny problem z kompozycją. Z dwóch wątków nagle robi się kilka, nie splatają się ze sobą, część jest nadmiernie rozbudowana (rozmowa Nikity z Saszą nic nie wnosi, można odpuścić, albo można było załatwić ją kilkoma zdaniami znacznie wcześniej, jeśli to musiało zostać powiedziane, ale wtedy Nikita nie mogłaby kozacko paradować w ręczniku), część jest skompresowana do minimum, jak odzyskanie pamięci przez Robina. Rozłożone akcentów jest nierówne, dwa rozdziały są zbędne i całkowicie niwelują napięcie z poprzednich, bo odwlekają gratyfikację do momentu, gdy zaczęłam skakać wzrokiem po akapitach, po prostu chciałam to skończyć. W efekcie lektura jest męcząca, ale też każe się zastanawiać, czy nikt z redakcji nie zwrócił na to uwagi? Końcowy produkt jest po prostu niedopracowany, niechlujny i nawet jeśli szybko się czyta to jego wartość rozrywkowa jest minimalna. Cieszę się, że mam to już za sobą i mogę przestać śledzić twórczość Jadowskiej. Wyrosłam z nadziei, że napisze dobrą książkę.
Fabularnie to może być najlepsza książka Jadowskiej, na pewno najlepsza część serii o Nikicie.
Ale... 1) Ja nie chcę wiedzieć jak wygląda materiał źródłowy, jeśli ktoś ma odwagę podpisać się pod korektą takiej jakości własnym nazwiskiem. 2) W trakcie pisania 12 książek można znaleźć chwilę na sięgnięcie po słownik frazeologiczny i poszukać odpowiedników tych ulubionych idiomów, które autorka namiętnie kalkuje z angielskiego. Do któregoś razu jest to do wybaczenia, dwunasty to nie jest ten raz. 3) Skoro już o słownikach mowa polecam definicję syndromu sztokholmskiego. Podpowiedź: to nie jest przekonywanie się do siebie nawzajem w trakcie wspólnych przygód.
Kto by pomyślał, że tak bardzo się przywiążę do Nikity i Robina… Ten tom był idealnym zamknięciem wszystkich wątków i idealnie mnie przygotował do poznawania nowych przygód tych dwojga! Byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tej serii, ale niepotrzebnie. Jak to zwykle bywa z postaciami pani Anetki: umościli się w moim serduchu i nie planują migrować🥰
Cudowne to było Książki od tej autorki są dla mnie totalnie Comfort książkami. Tej konkretnej słuchałam i czytałam na zmianę i w każdej wersji ki się podobało.
Swietnie się bawiłam. Różnorodność bohaterów i wydarzeń. Humor. Ciekawi bohaterowie. I ten styl pisania, który sprawia se przez książkę się płynie.
Nie spodziewałam się ze tak się przywiąże do Nikity i Robina. Naprawdę dobre zamknięcie wątków, ale jak to autorka ma w zwyczaju nie zamyka wszyskich furtek i mam nadzieje, że jeszcze spotkamy ten wybuchowy duet.
Jestem zawiedziona. Nie było to najlepsze zakończenie trylogii. Ogólnie nie była to zła powieść, ale jednak jako zakończenie serii, powinno być lepiej.
Największą wadą jest to, że najważniejsze wątki były potraktowane po macoszemu. Właściwie od 1 tomu próbowaliśmy odkryć, kim jest Robin i ta część miała być właściwie głównie o tym, a jednak ten wątek wydał mi się taki niedopracowany.
Drugi najważniejszy wątek Nikity i berserka też nie był aż tak zakończony, jakbym się spodziewała. Jakby pod koniec autorka poszła na skróty. Zresztą domyśliłam się tego, bo widziałam, jak mało stron mi zostało do końca książki.
Trochę to tak wyglądało, jakby Jadowska miała problem z tym, jak wszystko zakończyć i wyszło tak trochę średnio.
Po drodze wiele się działo. Były też takie odbiegające od głównych problemów wątki, które były zupełnie zbędne, ale jakby włożone tam po to, żeby może ukryć fakt, że główne wątki są niedopracowane.
Robin zasłużył na więcej. Jak już pisać z jego perspektywy, to autorka mogła pokazać to co najważniejsze.
Tak samo niektóre walki to dosłownie była jedna strona... No nie wiem, zawiodłam się i tyle. Takie to wszystko niedorobione jakieś.
Wątek Kosmy - wow, to było mega szokujące i smutne...
Niby książka, a jednak wyszedł z tego cudowny film akcji rodem z Hollywood. Uwielbiam Nikitę i Robina, potrzebuje więcej ich przygód, są tak cudownie słodko-gorzkie i nabuzowane akcją i adrenaliną!
To było perfekcyjne. Motywy całej serii, ale tego tomu szczególnie trafiły mi prosto do serducha. Długo opierałam się przed Nikitą, a kompletnie niepotrzebnie. Nadal płaczę po zakończeniu...
Jestem zachwycona tą serią. Główni bohaterowie są świetni, inne postacie magiczne też super. Tak bardzo mi się podobało, że przymykam oko na jakieś małe minusy i daje 5.
,,Robin zaryzykował życie, sięgając po ostatnie kostki czekolady należące do kobiety z piżamie, z twarzą spuchniętą od płaczu. Cóż, nie od dziś żył na krawędzi." (Audiobook) Kolejna część, ja poprostu kocham ten styl pisania i ten Humor.
Dwójka zamiast trójki za zawiedzione nadzieje rozbudzone poprzednim tomem i paskudne pod kątem struktury ostatnie 1/3 książki - ewidentnie powinno albo zająć jeszcze kilkadziesiąt stron by dać ważnym wydarzeniom coś więcej niż 1 akapit, który można było przypadkiem przeoczyć, albo całą powieść powinna mieć jeszcze jedną, finalną wersję, bo szkoda jej na to, co jest teraz.
Ocena bardziej jak 3,5~~ Bałam się odrobinę tego tomu. Może za mało pamiętam z poprzednich? Może zgubie się w tym wszystkich? No, ale z ulgą stwierdziłam, że we wszystkim się odnajduję (a przynajmniej większości). Nie czuć tutaj presji na szczegóły. Całe szczęście, bo pamięć choć dobra, to nie na dłuższy dystans. W tym tomie możemy na pewno zaobserwować duży rozwój bohaterów samych w sobie, ale także ich wzajemnych relacji. Tyczy się to w szczególność Nikity, która zostaje wystawiona na pewną próbę i jej życie zależy od tego, czy ją przejdzie. Zostaje ona zmuszona w wyniku pewnego (dość niefortunnego) sploty wydarzeń do zmiany wielu rzeczy w swoim sposobie postrzegania samej siebie i świata. Ciekawe są też rozdziały z perspektywy Robina, to jak ona faktycznie postrzega świat, ale osobiście wolę jednak, gdy "mówi za niego" Nikita. Jest wtedy zabawniejszy. Sposób w jaki opisuje go Nikita, jak ona go postrzega, a jak zaczyna się go postrzegać, gdy patrzy się jego oczami, pokazuje ciekawy dysonans między tym, kim jesteśmy, a jak możemy być postrzegani. Nie do końca wiem, co powinnam myśleć o zakończeniu. Budzi ono we mnie raczej sprzeczne emocje. Mam nadzieję, że Aneta Jadowska wybrnie z tego w jakiś innowacyjny sposób, bo samo w sobie nie zapowiada niczego specjalnego, jeśli chodzi o oś następnego tomu. Diabelski młyn jest godną kontynuacją, autorka pnie się w górę i z każdym tomem jest coraz lepiej, więc i poprzeczka idzie wyżej. Czekam na kolejne spotkanie z Nikitą z niecierpliwością! :D
Jak dla mnie najlepszy tom z trylogii. Podobał mi się pomysł na fabułę. Wątek z Brynjarem jak dla mnie świetny ale szkoda, że nie został zaczęty w poprzednich tomach bo go bardzo polubiłam. Historia Robina również jest jak dla mnie bardzo ciekawa oraz ten smoczek też kox. „On twój łosiek, ty mój” bardzo polecam i miłego czytania❤️
Żałuję, że seria o Nikicie nie jest tak długa, jak heksalogia o Dorze Wilk. Pióro pani Jadowskiej ma w sobie coś tak magicznego, że nie mogę się oderwać od jej książek i gdybym mogła to czytałabym te powieści bez przerwy. Uwielbiam cały swiat Thornverse, bez wyjątku. Szczególnie seria o Witkacym ma specjalne miejsce w moim sercu
Tęsknię za pierwszymi tomami Dory - gdzie była świeżość i poczucie humoru, a większość się kleiła ze sobą. Nikita to dziewczę, które próbuje sobie ze sobą poradzić. Ale jest męcząca, dość prosta w myśleniu, brak jej polotu. Z przykrością stwierdzam, że powoli Jadowska idzie drogą Mroza. Pisze dużo, a że przy okazji język kuleje, logika kuleje i powoli nic nie zaskakuje - trudno. Czytelnicy i taj kupują :(
Jada, Jada, Jada czemu masz tendencję do psucia zakończeń. Jak zwykle krótko. Spodziewałam się czegoś innego. Innej historii, innego bohatera. Troszkę jestem zawiedziona