Mama pięcioraczków z Horyńca zalała się łzami. "Przepraszam...". Co się stało?

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Dominika Clarke, mama pięcioraczków z Horyńca, systematycznie dzieli się w sieci relacjami z życia swojej 13-osobowej rodziny, z którą przeprowadziła się do dalekiej Tajlandii. Ostatnio kobieta przechodziła trudne chwile. W mediach społecznościowych zamieściła przejmujące nagranie, na którym zalała się łzami. Co się stało?

Mama pięcioraczków z Horyńca zalała się łzami. Foto: - / Instagram

Pięcioraczki z Horyńca (woj. podkarpackie) przyszły na świat 12 lutego ubiegłego roku i błyskawicznie stały się ogólnopolską sensacją. Już sam fakt tak mnogiej ciąży był niebywały, ale zainteresowanie ludzi rodziną Clarke jeszcze bardziej wzrosło, gdy okazało się, że w domu na noworodki i dzielną mamę czeka aż siedmioro rodzeństwa! Zainteresowanie internautów wciąż trwa, kiedy rodzina przeniosła się do Tajlandii.

Czytaj także: Pięcioraczki straciły braciszka. Tak rodzina uczciła jego pamięć

Rodzina pięcioraczków przechodzi przez trudny okres. Dominika Clarke zalała się łzami

Od tamtego czasu Dominika Clarke relacjonowała w mediach społecznościowych życie swojej licznej rodziny. To wiązało się też niestety z przekazaniem wyjątkowo przykrej wiadomości o śmierci jednego z pięcioraczków. Malutki Henry zmarł zaledwie trzy dni po porodzie. To był ogromny cios dla rodziny, ale Clarke'owie musieli być silni dla swoich pozostałych dzieci. W kwietniu tego roku rodzina postanowiła wyprzedać swój majątek i wyprowadzić się do Tajlandii. Od kilku tygodni relacjonują swoje życie na rajskiej wyspie Koh Lanta.

Ostatnio rodzina przeżywa jednak trudny czas. Najpierw do ich domu przyplątały się choroby i część dzieci zmogła gorączka. Pojawiły się nawet podejrzenia, że jeden z chłopców choruje na groźną dengę. Potem Dominika Clarke i jej mąż poinformowali, że zakończył się ich kontrakt z TVN-em i stracili główne źródło dochodu, jakim był handel internetowy na platformie Amazon. Rodzina wciąż rozważa, czy nie wrócić do Polski, bo życie w Tajlandii kosztuje ich aż 40 tys. zł miesięcznie, a oszczędności szybko się kurczą.

Mama pięcioraczków nie wytrzymała po uwadze internautki

Teraz Polka przeżyła kolejne trudne chwile, a wszystko za sprawą uwagi od pewnej internautki. Pani Dominika, opowiadając o swoich dzieciach, często mówi o nich "pięcioraczki", pomimo śmierci małego Henry'ego. Właśnie to wytknęła jej jedna obserwująca. Kobieta ze łzami w oczach odniosła się do tego przykrego komentarza.

— Dla mnie to zawsze będą pięcioraczki, choć dzieci na ziemi jest czworo. Ostatnio ludzie usilnie poprawiają mnie, że to są czworaczki... przepraszam za łzy, to nie w moim stylu, jednak to są wyjątkowo trudne nagrania — wyjaśniła mama.

Dalej zwróciła się już bezpośrednio do kobiety, która wytknęła jej błąd.

Czytaj także: Pięcioraczki z Horyńca musiały pójść do lekarza. Mama opublikowała nagranie

"Dla mnie to zawsze będą pięcioraczki"

— Dziękuję za przypomnienie, bo jakoś tak wypadło mi to z głowy, że 15 lutego o godzinie 7 rano biegła do mnie śmierć. Biegła długim korytarzem i wiedziałam, że biegnie do mnie. Ostatkiem sił, bo nie mogłam chodzić po operacji, udałam się na górne piętro szpitala, by po raz ostatni zobaczyć moje dziecko. I kiedy pani sobie zaparzała kawę w lutowy poranek, ja liczyłam ostatnie oddechy mojego dziecka. Kiedy pani budziła swoje dzieci do szkoły, ja właśnie zamykałam oczy mojemu dziecku. Kiedy pani je ubierała do szkoły, ja wybierałam ostatni kaftanik, w którym dziecko moje zostanie pochowane. Kiedy pani gotowała obiad swoim dzieciom, ja musiałam podejmować mnóstwo decyzji dotyczących robienia badań genetycznych, sekcji zwłok. Kiedy pani kładła swoje dziecko spać, ja musiałam zidentyfikować swoje, a potem położyć do małej trumienki. Kiedy pani nosiła swoje dziecko na rękach, my musieliśmy wziąć na ręce małą trumienkę, która była tak malutka, że panowie, którzy zajmują się pochówkiem, nie wiedzieli, jak ją podnieść. Dlatego mój mąż wziął ją i zaniósł na miejsce pochówku. Tak że dziękuję za przypomnienie, że są to czworaczki — powiedziała Dominika Clarke, nie kryjąc poruszenia.

Dodała, że nagrywając filmiki, stara się pilnować i o najmłodszych dzieciach mówić "czworaczki" lub "wieloraczki".

— Czasami wymknie mi się pięcioraczki, dlatego że jedno cały czas mam w sercu. Dla mnie zawsze to będą pięcioraczki, przykro mi, że niektórzy tego po prosty nie rozumieją — podkreśliła zapłakana kobieta.

Czytaj także: Mama pięcioraczków mówi, skąd mają pieniądze na życie w Tajlandii. "Niektórym się to w głowie nie mieści"

Artykuł po raz pierwszy ukazał się na Fakt.pl 09.07.2024 r.

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji