Nauczycielka musi oddać pieniądze za chorego szczeniaka

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Kiedy malutka suczka rasy chow-chow trafiła do nowego domu, właścicielka z wielkim niepokojem odkryła, że jej pupil ma poważne problemy z poruszaniem się i utyka. Po konsultacji z właścicielką hodowli usłyszała, że takie objawy są normalne u szczeniąt i zalecono jej noszenie zwierzaka na rękach. To jednak nie rozwiązało problemu. Jak donosi "Rzeczpospolita", sprawa skończyła się w sądzie w Bydgoszczy. Teraz zapadł wyrok.

Suczka rasy chow-chow trafiła do nowego domu. Wtedy okazało się, że ma wadę genetyczną. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: - / 123RF

Przed Sądem Rejonowym w Bydgoszczy toczył się nietypowy spór cywilny. Sąd musiał rozstrzygnąć, czy sprzedawca — w tym przypadku nauczycielka — powinna odpowiadać za sprzedaż chorego psa.

Sprawę dokładnie opisuje "Rzeczpospolita". Jak wynika z akt, zakupiony w Polsce piesek trafił do Francji. Po konsultacji z kilkoma weterynarzami nowa opiekunka odkryła, że suczka cierpi na dysplazję, czyli genetyczną chorobę stawów. Ostatecznie jej pupil przeszedł dwie operacje. Co więcej, okazało się, że matka zwierzęcia już wcześniej urodziła szczeniaka z podobnym schorzeniem.

Proces za sprzedaż chorego psa. Sąd badał czy było to hobby

W sprawie skierowanej do sądu nowa właścicielka twierdzi, że sprzedająca zapewniała ją telefonicznie, iż wszystko jest w porządku. Spór okazał się skomplikowany, gdyż nauczycielka zabezpieczyła się w umowie klauzulą wyłączającą odpowiedzialność za wady towaru. Dodatkowo argumentowała, że hodowla była jedynie jej hobby. Mimo to nowa opiekunka uważa, że te argumenty nie mają znaczenia, gdyż została celowo wprowadzona w błąd.

Sąd Rejonowy w Bydgoszczy wnikliwie rozpatrywał te kwestie. Stwierdził, że hodowczyni czerpała korzyści z hodowli i powinna odpowiadać jak każdy przedsiębiorca, dlatego wyłączenie odpowiedzialności za towar jest w tym przypadku ograniczone. Dodatkowo sąd zauważył, że choroba genetyczna nie jest przypadkową, losową chorobą, a hodowca musi liczyć się z ryzykiem jej wystąpienia. Dlatego, zanim doszło do transakcji, zwierzak powinien być zbadany.

Hodowczyni odpowiadała za sprzedaż. Sąd ogłosił wyrok

Jak informuje "Rzeczpospolita", sąd wydał wyrok, nakazując właścicielce zapłatę 9 tysięcy euro (ponad 38 tys. zł). Kwota ta obejmuje zwrot części zapłaty za psa oraz koszty jego leczenia.

Decyzja sądu jest obecnie nieprawomocna. Czy hodowczyni odwoła się od wyroku? Na razie tego nie wiadomo.

(Źródło: Rzeczpospolita)

Zobacz też:

Odkryli to na plaży w Sopocie, nagranie wstawili do sieci. Internauci są obrzydzeni

Pies "ugotował się" w aucie. Właściciel usłyszał zarzuty. Jego zachowanie mówi wiele

Wtedy lepiej nie planuj wakacji nad morzem. Synoptyk ostrzega: zdecydowanie poniżej normy

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji