Służby Łukaszenki grasują po Polsce. Niepokojąca tajna akcja wyszła na jaw. Eksperci alarmują

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Tylko przypadkiem polskie i litewskie służby wpadły na trop akcji Białorusinów, której celem był opozycjonista Raman Pratasiewicz. Według "Gazety Wyborczej" bez jego wiedzy ukraiński biznesmen i były białoruski dyplomata kupili na nazwisko Pratasiewicza dwa samochody używane. Planowano je wykorzystać w wypadku albo w inny sposób skompromitować opozycjonistę. — Takich akcji może być więcej — alarmują eksperci "Faktu".

Aleksander Łukaszenka Foto: - / Twitter

Według "Wyborczej" po listopadzie 2020 r. — kilka miesięcy po wybuchu najpoważniejszych antyrządowych protestów na Białorusi — ukraiński przedsiębiorca Rasim G. na prośbę swojego kolegi byłego białoruskiego dyplomaty Mikołaja H. kupił co najmniej dwa samochody osobowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie nazwisko, które umieszczono w dokumentach. Chodziło o białoruskiego opozycjonistę Ramana Pratasiewicza, który nie miał pojęcia o zakupie i sfałszowaniu jego podpisu.

Tajna akcja służb Białorusi wyszła na jaw przypadkiem

Pratasiewicz, który należał do głównych opozycjonistów białoruskich w Polsce, miał paść ofiarą prowokacji. Według byłego wiceszefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk. rez. Macieja Matysiaka plan mógł zakładać nawet zabicie Protasiewicza. — Można bowiem spowodować wypadek, w którym kierowca, wcześniej upity lub odurzony, ginie — mówił w rozmowie z "Wyborczą".

Akcji białoruskich służb nie dokończono, bo w maju 2021 r. Pratasiewicz został zatrzymany po awaryjnym lądowaniu samolotu linii Ryanair w Mińsku. Przerwanie lotu z Aten do Mińska wymusił reżim Łukaszenki.

"GW" dodała, że akcja z fałszywie kupionymi samochodami została wykryta przez litewski wywiad, bo jedno z aut znalazło się na terenie ambasady Białorusi w Wilnie. W sprawie do tej pory na karę więzienia w zawieszeniu został skazany ukraiński przedsiębiorca Rasim G. Twierdził, że został wykorzystany.

"Służby Łukaszenki powołały zespół do eliminowania opozycjonistów"

Te informacje skomentowali dla nas białoruscy opozycjoniści. — Już w 2020 r. dostawaliśmy sygnały, że zwiększono działania służb białoruskich za granicą. Po wybuchu antyrządowych protestów zwiększono budżet służb Łukaszenki na działania poza Białorusią. Powstał również zespół w służbach specjalnych Białorusi, którego celem było wyeliminowanie liderów opozycji na emigracji w Polsce i na Litwie — mówił w rozmowie z "Faktem" jeden z liderów białoruskiej opozycji i były ambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka.

Dodał, że on nadal dostaje pogróżki, na przykład dotyczące "porwania czy wbicia mu noża w plecy". — Celem białoruskich służb jest zdemotywowanie opozycji, a przykład Protasiewicza pokazuje, że takie działania mogą być skuteczne — komentował Łatuszka.

Opozycjonista miał na myśli dalsze losy Pratasiewicza, który po zatrzymaniu w Mińsku publicznie przeprosił Łukaszenkę i skrytykował swoich współpracowników w opozycji.

W ocenie Łatuszki musimy mieć świadomość, że takich akcji będzie więcej. — Łukaszenka w lutym tego roku na odprawie z KGB i innymi służbami przyznał wprost, że w Polsce i na Litwie planowane są akcje sabotażowe pod fałszywą flagą, ale "Białoruś nie będzie miała z nimi nic wspólnego". Czyli de facto przyznał się do takich działań — podsumował.

"Służby werbują studentów"

Szef organizacji BYPOL, która zrzesza były funkcjonariuszy białoruskich służb, Aliaksandr Azarau potwierdził, że służby białoruskie na pewno szukały liderów opozycji za granicą.

— Jeszcze w 2020 r. na pewno mieli większe możliwości w tej sprawie w Polsce. Ale obecnie nie ma wojskowego attaché w ambasadzie w Warszawie, a prowadzenie takich operacji z Mińska jest mocno utrudnione — tłumaczył. — Do różnych akcji służby wykorzystują np. studentów, którzy wracają czasami na Białoruś. Werbuje się ich do zdobywania informacji czy robienia zdjęć. Ale nie do poważniejszych i złożonych operacji.

"Jestem na liście poszukiwanych w Rosji i Białorusi"

O sprawie mówi też dziennikarka Hanna Liubakova.— Reżim Łukaszenki wielokrotnie zapewniał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby zaatakować dysydentów na wygnaniu. Celem białoruskiego KGB, departamentów MSW i innych służb specjalnych jest zastraszanie, nękanie i potencjalny atak na prominentnych polityków, działaczy i dziennikarzy, którzy opuścili Białoruś i kontynuują pracę za granicą podkreśliła niezależna białoruska dziennikarka Hanna Liubakova.

Nie wyklucza prowokacji i innych działań ze strony reżimu Łukaszenki. — Można by to przeprowadzić za pomocą mechanizmów międzynarodowych, jak w przypadku białoruskiego reżysera Andrieja Hniota, który został wpisany na listę Interpolu, przetrzymywany w Serbii i oczekuje obecnie na ekstradycję na Białoruś. Albo jak w moim przypadku, bo jestem na liście osób poszukiwanych na Białorusi, w Rosji i we wszystkich krajach Wspólnoty Niepodległych Państw — dodała Liubakova.

Przypomniała, że reżim może również uciec się do brutalnych działań, jak ostatnio widzieliśmy w przypadku rosyjskiego działacza Leonida Wołkowa, który został ciężko pobity w Wilnie na Litwie. — Mam nadzieję, że inne demokratyczne kraje i rządy poważnie potraktują zagrożenie ze strony reżimu Łukaszenki i będą chronić dysydentów na wygnaniu- podsumowała.

Przeczytaj także:

Wołodymyr Zełenski przyjechał do Warszawy. Podpisano umowę (fakt.pl)

Rosyjski atak na Kijów: Straszliwe skutki dla szpitala (fakt.pl)

Chińscy żołnierze przy polskiej granicy. Wiemy, co tam robią (fakt.pl)

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji