Świadectwa energetyczne jak recepty? Eksperci alarmują!

Ministerstwo Rozwoju i Technologii, zdając sobie sprawę z problemu, zapowiada zmiany w rozporządzeniu regulującym zasady sporządzania świadectw. Nowe dokumenty miałyby być wydawane po przeprowadzeniu kontroli na miejscu lub zdalnej, z wykorzystaniem środków umożliwiających inspekcję wizualną budynku.

Eksperci krytykują jednak ten pomysł. – To kuriozalne, że zamiast promować rzetelne podejście, ministerstwo chce ułatwić wystawianie świadectw na odległość — komentuje w "DGP" Maciej Surówka, prezes Stowarzyszenia Certyfikatów i Audytów Energetycznych. – To tak, jakby recepty na leki można było wyciągać z bankomatu, bez konsultacji z lekarzem — dodaje.

Energetyczny "kot w worku"

Nowe rozporządzenie budzi obawy o dalsze obniżenie jakości świadectw energetycznych. Zamiast rzetelnej informacji o efektywności energetycznej budynku, mogą one stać się bezwartościowym drukiem.

Co z tym zrobić? Eksperci proponują m.in. wprowadzenie nadzoru nad rzeczoznawcami wystawiającymi świadectwa, a także zaostrzenie kar za fałszowanie dokumentów.

Problem fikcyjnych świadectw energetycznych pozostaje nierozwiązany, a przyszli nabywcy i najemcy nieruchomości muszą liczyć się z ryzykiem zakupu energetycznego "kota w worku".

Tego lepiej nie rób na plaży nad Bałtykiem. Możesz dostać mandat 500 zł

Nocna prohibicja na stacjach paliw to nie koniec zmian. Minister odkrywa karty

Zarobki Polaków. Tyle płacą na budowie, a tyle w budce z lodami [LISTA]

Źródło: Fakt.pl, DGP, PAP