W czasie szczytu przywódcy NATO z całą pewnością zadeklarują dalsze, dodajmy — mające realnie miejsce — wsparcie dla Ukrainy. Z dużym prawdopodobieństwem ogłoszone zostaną dalsze szczegóły mechanizmu, w ramach którego pomoc wojskowa dla Ukrainy będzie nie tylko koordynowana, ale zarządzana przez pakt.
Takie rozwiązanie jest o tyle istotne, że w razie kolejnych kłopotów z alokacją kolejnych środków przez Kongres USA, państwa członkowskie paktu miałyby obowiązek, a nie jedynie prawo, wspierania Ukrainy konkretnymi dostawami broni i amunicji. Takie rozwiązanie traktowane jest skądinąd jako zabezpieczenie wsparcia dla Ukrainy w razie powrotu do władzy Donalda Trumpa.
Teoretycznie bowiem USA, gdyby Trump, o ile oczywiście zostanie wybrany i w wypadku, gdyby w istocie chciał zablokować pomoc dla Ukrainy, łamałyby ustalenia polityczne podjęte przez NATO. Powyższe zasadniczo utrudniałoby zaś Trumpowi podnoszenie jego ulubionego — i dodajmy w odniesieniu do wielu państw członkowskich prawdziwego — argumentu, że wielu europejskich członków NATO nie wypełnia swoich zobowiązań, by przeznaczać na obronność słynne 2 proc. PKB.
Nie jest wykluczone, że pakt ogłosi również konkretny program szkoleniowy dla ukraińskich sił zbrojnych. Niestety lista znaczących konkretów na tym mniej więcej się skończy. Pakt niemal na pewno "odnotuje postępy" Ukrainy na drodze ku NATO i używając języka już stricte dyplomatycznego, potwierdzi, że "drzwi do NATO pozostają otwarte", albo nawet, iż "Ukraina zostanie przyjęta do NATO w pierwszym możliwym momencie".
Tymczasowo Kijów otrzyma zaś ofertę "poszerzonego partnerstwa", "pogłębionej współpracy" lub "rozbudowanego formatu kooperacji". Wbrew pozorom to, jakie dokładnie słowa zostaną użyte w komunikacie końcowym, będzie miało znaczenie.
Z punktu widzenia interesów Polski kluczowe jest, by drzwi dla Ukrainy pozostały możliwie szeroko otwarte. Niewątpliwie bowiem w sytuacji, gdy nic nie wskazuje na możliwość rychłej ewolucji państwa rosyjskiego w pożądanym kierunku tj. z szownistyczno — wielkoruskiego rewanżyzmu w kierunku normalnego kraju europejskiego, tylko członkostwo Ukrainy w NATO zabezpieczałoby nas — po takim lub innym formalnym, lub jedynie faktycznym zakończeniu obecnej wojny — przed wybuchem kolejnej.
O tym, iż Ukraina powinna stać się członkiem NATO, mówił na krótko przed swoją śmiercią nawet znany z szukania dróg porozumienia z posowiecką Rosją, legendarny i cieszący się niewątpliwym autorytetem wśród ekspertów zajmujących się polityką zagraniczną były sekretarz stanu USA Henry Kissinger. Słowa Kissingera warte są przywołania, bo fakt, iż nawet on poparł poszerzenie NATO o Ukrainę, był swego rodzaju kopernikańskim przełomem w debacie na temat bezpieczeństwa europejskiego po wojnie rosyjsko-ukraińskiej.
Diabeł tkwi w szczegółach
Z polskiego punktu widzenia poszerzenie NATO o Ukrainę jest z jednej strony w oczywisty sposób korzystne. Problem polega na tym, że jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach.
W wypadku Polski, stając się członkiem Paktu Północnoatlantyckiego, de facto musieliśmy się pogodzić z tym, że wchodząc do paktu, byliśmy członkiem drugiej kategorii. Powyższe tak samo, jak Polski dotyczyło zresztą również i wszystkich pozostałych nowych członków NATO. Wszelkie pojawiające się czasem w polskiej debacie publicznej tezy, że Polska źle negocjowała warunki członkostwa, a negocjatorzy w przeciwieństwie do swoich krytyków z grona polskiej prawicy byli niekompetentni lub niedostatecznie patriotyczni, są całkowicie pozbawione sensu i elementarnej logiki, bo członkami drugiej kategorii były wszystkie inne państwa, które zarówno wraz z nami, jak i po nas weszły do NATO.
Rzecz w tym, że rozwiązanie to, choć obarczone wadami, było optymalne. Po pierwsze dlatego, że alternatywą było nie wejść do NATO w ogóle. I po drugie, dlatego, że w chwili, gdy wchodziliśmy do NATO, wojna nam nie groziła, a członkostwo było polisą ubezpieczeniową na wypadek zagrożeń w przyszłości, a nie w chwili wejścia do NATO. Problem polega na tym, że Ukraina znajduje się w zupełnie innej sytuacji niż my 25 lat temu.
Dokładnie dlatego tak z ukraińskiego, jak i z naszego punktu widzenia istotne byłoby, aby Ukraina wchodząc ewentualnie do paktu, otrzymała od razu status członka pierwszej kategorii, czyli gwarancje, że w razie kolejnej napaści Moskwy artykuł 5. oznaczać będzie, iż Rosja znajdzie się w stanie prawdziwej, a nie "dziwnej wojny" nie tylko z nami, ale przede wszystkim Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Francją i Niemcami. Problem polega na tym, że wszystkie te państwa dokładnie dlatego, żeby nie znaleźć się w stanie wojny z Rosją, tego rodzaju gwarancji Ukrainie nie chcą dać i nie dadzą.
Paroksyzm niedobitego imperium
Wstrzemięźliwość w sprawie poszerzenia NATO to – inaczej niż twierdzą komentatorzy lubujący się w pseudo realizmie i uwielbiający oskarżać Zachód o rzekomą słabość – wyraz twardej kalkulacji, która jest częściej przejawem siły, a nie słabości.
Wstrzemięźliwość ta to, poza zasadną obawą przed ryzykiem wciągnięcia do wojny, również wyraz przekonania większości liderów Zachodu, że współczesny rosyjski hipernacjonalizm jest raczej paroksyzmem niedobitego imperium, a nie początkiem, czy też mitem założycielskim nowego mocarstwa. Po pierwsze dlatego, że Rosja nie ma żadnych szans, by stać się mocarstwem, o imperium nie wspominając. Po drugie dlatego, że jak wszystko na to wskazuje, sami Rosjanie, mimo usilnych wysiłków rosyjskiej propagandy, są raczej zobojętnieni i mimo zewnętrznych przejawów lojalności wobec "linii partii" w istocie nie wierzą w obowiązującą neoimperialną ideę państwową.
Powyższe nie oznacza oczywiście, że Rosjanie nie są nacjonalistami, ale Zachód wydaje się skłaniać ku ocenie, że obecne hipernacjonalistyczne wzmożenie z jednej co prawda strony wymaga zbrojeń ze strony Zachodu, ale z drugiej jest też czymś, co można pokonać raczej strategią powstrzymywania i cierpliwością, a nie za pomocą bezpośredniej konfrontacji. Wszystko to w efekcie zaś skutkuje tym, że Ukraina do NATO w dającej się przewidzieć przyszłości nie zostanie przyjęta.
Bilans dla Polski
Fundamentalnym pytaniem jest to, czy to dobrze, czy to źle dla Polski. Tylko pozornie odpowiedź jest jednoznaczna. Brak wynikających z członkostwa w NATO gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa, nie oznacza przecież, jak pokazuje, chociażby obecna wojna, upadku Ukrainy. Bez wsparcia ze stron państw NATO Ukraina – pamiętajmy – dawno przegrałby wojnę. Tym samym wszelkie tezy, iż NATO nie zapraszając Ukrainy do paktu, ją opuszcza, czy też zdradza, są głęboko nieprawdziwe.
Przede wszystkim jednak – i tu pojawia się kluczowa z naszego punktu widzenia wątpliwość – gdyby dziś Ukraina miała otrzymać zaproszenie do NATO, to stałoby się to kosztem absolutnie zasadniczego rozwodnienia art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Jeśli przyjąć Ukrainę do NATO i teoretycznie obejmując ją gwarancjami bezpieczeństwa, zarazem w rzeczywistości owych gwarancji jej nie dać, to łatwo mogłoby dojść do sytuacji, gdy art. 5 zostałby rozwodniony również i w odniesieniu do nas.
Osłabienie art. 5 oznaczałoby cofnięcie tego, co jest korzyścią Polski z wojny w Ukrainie, czyli przesunięcia nas z członka kategorii drugiej paktu do kategorii, w której gwarancje bezpieczeństwa, którymi się cieszymy, są pełne i realne, a atak na Polskę oznacza dla Rosji wojnę, a nie "dziwną wojnę" z USA, Wielką Brytanią, Niemcami, Francją i innymi członkami sojuszu. Dokładnie dlatego brak zaproszenia Ukrainy do NATO to dla nas wiadomość tyleż niedobra, co i niekoniecznie zła.
Kwestia czasu
W kilku niedawnych wywiadach prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden powiedział, że Ukraina po zakończeniu wojny niekoniecznie musi być w NATO. Wypowiedzi te zostały bardzo źle odebrane w Ukrainie. Negatywne komentarze dominowały też w Polsce.
Problem polega na tym, że jeśli uważnie przeczytać to, co mówił prezydent USA, można zauważyć, że wyraźnie odrzucając możliwość zaproszenie Ukrainy do NATO w obecnej chwili, Biden zarazem nie powiedział, że wyklucza taką opcji w przyszłości. Rolą Polski w czasie szczytu NATO będzie, by dokładnie to, czego Biden nie powiedział zapisać w dokumentach końcowych.
Gra toczyć się będzie więc o zmianę zapisu z np. "NATO oferuje Ukrainie wsparcie i format współpracy" na "NATO oferuje Ukrainie wymierne wsparcie i pogłębiony format współpracy w postaci mapy drogowej prowadzącej do członkostwa w pakcie".