Ponad 350 gazet i portali apelowało w czwartek o zmianę przyjętej przez Sejm noweli prawa autorskiego. Źródłem sporu jest nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, która wdraża do polskiego porządku prawnego dwie unijne dyrektywy.

— Od tego, że mamy postęp technologiczny, od tego, że są agregatory treści, są big techy, które serwują ludziom leady artykułów — od tego nie uciekniemy — mówił Michał Gramatyka.

— Dyrektywa, którą wdrażamy wprowadza obowiązek opłat. Wdrożymy ją na pewno, bo została uchwalona w Sejmie. Media protestują, bo są niezadowolone z jednego z zapisów. Ten zapis został przyjęty w brzmieniu proponowanym przez Ministerstwo Kultury i on twierdzi, że to media powinny same negocjować z big techami. O tym jest dzisiaj dyskusja — czy państwo powinno być pośrednikiem w takich dyskusjach — dodał.

Wiceminister cyfryzacji o apelu polskich mediów. "Big techy nami nie rządzą"

— Big techy nami nie rządzą. Ja nie jestem uzależniony. Rząd wobec mediów przyjął takie stanowisko i taką filozofię, że media mają swoje organizacje i te organizacje powinny z big techami negocjować — tłumaczył Gramatyka.

— Big techy są zainteresowane żeby wam (mediom — red.) płacić za treści, bo big techy same tych treści nie wytwarzają. W momencie, w którym przestaną powstawać jakościowe treści to ludzie przestaną zaglądać na te linki i odniesienia, które są im serwowane przez algorytmy. To jest sytuacja węża, który zjada własny ogon. Wydawcy, media i big techy musicie wypracować porozumienie, które będzie satysfakcjonowało obie strony — stwierdził.

— Politycy nie zabijajcie polskich mediów. Treścią tego hasła jest poprawka Lewicy, w której to administracja publiczna przejmuje obowiązek negocjowania pomiędzy wydawcami a big techami. W mojej ocenie można to wynegocjować bez udziału administracji publicznej. Uważam, że państwo powinno wspierać media — zwłaszcza media lokalne — podkreślił.