Dla wielu podatników estoński CIT jest atrakcyjną metodą opodatkowania, która może w istotny sposób poprawić sytuację fiskalną spółki. Niewątpliwie korzystne jest to, że – w ogólnym założeniu – dopóki spółka nie podzieli wypracowanego zysku, to chociaż został wypracowany, nie podlega on opodatkowaniu estońskim CIT. W podobnej sytuacji spółka, która stosuje ogólne zasady opodatkowania, musi od wypracowanego dochodu (oczywiście chodzi tutaj o dochód podatkowy, a nie o zysk finansowy) płacić podatek niezależnie od tego, co dzieje się z zyskiem – czy jest on wypłacany wspólnikom, czy pozostaje w spółce i pracuje dla niej. Paradoksalnie, jeśli spółka stosująca ogólne zasady opodatkowania podatkiem dochodowym podejmuje trud inwestycyjny – tj. wytwarza czy nabywa składniki majątku trwałego – pogarsza swoją sytuację względem tego, co byłoby, gdyby spółka wydawała środki na bieżące funkcjonowanie. Oczywiście jest to swoiste uproszczenie, jednak nie da się ukryć, że wieloletnia amortyzacja składników majątku trwałego to jednocześnie rozliczenie kosztów podatkowych przez taki okres z jednoczesną zapłatą podatku w okresie, w którym zostały poniesione wydatki. W innej sytuacji są spółki stosujące opodatkowanie estońskim CIT – taki podatnik, gdy zatrzymuje zysk i wydatkuje środki np. na poszerzanie zasobów majątku trwałego, nie płaci podatku dochodowego od wypracowanego zysku. Już nawet samo zatrzymanie zysku, bez jego podziału na bieżąco, i wypłata po kilku latach, może wiązać się z korzyścią wynikającą chociażby z tego, że wobec inflacji (nawet niewielkiej czy umiarkowanej) nominalnie ta sama kwota podatku wypłacona z kilkuletnim przesunięciem realnie stanowi niższe obciążenie ekonomiczne.

Taka laurkowa prezentacja estońskiego CIT to jednak tylko jedna strona medalu. Prawda jest taka, że podatnicy stosujący opodatkowanie estońskim CIT muszą się borykać z wieloma problemami i są narażeni na ryzyka wynikające ze stosowania takiej formy opodatkowania. W przeszłości na łamach DGP niejednokrotnie poruszałem chociażby kwestie związane z koniecznością rozpoznawania dochodu powodowanego wykorzystaniem „w sposób mieszany” składników majątku spółki, w tym szczególnie, ale nie tylko, samochodów osobowych. Formułowałem postulaty de lege ferenda. Niewątpliwie pożądane, a może nawet konieczne, są zmiany, które jeszcze bardziej uatrakcyjniłyby taki model opodatkowania i/lub ułatwiłyby jego stosowanie, czy chociaż zwiększyły bezpieczeństwo podatników, którzy zdecydowali się w ten sposób opłacać podatek dochodowy od osób prawnych.

Co wynika z definicji