Setki, a nawet tysiące tuneli, wydrążonych w celu wydobycia uranu, naruszyło naturalną barierę otaczającą złoże - twierdzi Aleksiej Shvarts (były szef biura regionalnego nieżyjącego Aleksieja Nawalnego w Kurganie) cytowany przez Agentstvo (przytaczane z kolei przez "The Moscow Times"). W rezultacie powódź, jaka miała ostatnio miejsce, zmyła radioaktywne substancje do rzeki, stanowiąc potencjalnie zagrożenie dla ludzi zamieszkujących region Tobołu.
Lokalni ekolodzy uważają, że radioaktywny osad gromadził się w kopalniach już od wielu lat, tymczasem władze ignorowały liczne protesty przeciwko dalszemu wydobyciu uranu w regionie. Andriej Ożarowski, rosyjski fizyk atomowy, cytowany przez "The Moscow Times", powiedział, że kopalnie wybudowane w latach 80. zostały już kiedyś zalane - było to w roku 1994. Przeprowadził on wówczas badanie, według którego nie wszystkie kopalnie zostały dobrze zabezpieczone, w związku z czym mogą z nich wyciekać toksyczne substancje, które następnie przedostają się do rzeki. Jak podkreśla, może to doprowadzić do wzrostu liczby chorób spowodowanych promieniowaniem. - Rzecz jasna, Toboł to wielka rzeka, zatem to zanieczyszczenie może zostać w dużej mierze rozcieńczone. Ale i tak ilość uranu jest tam większa niż zwykle. To niezwykle niebezpieczne, gdyż niektórzy ludzie będą pić tę wodę, a wraz z nią uran. Co gorsza, wewnętrzne promieniowanie jest bardziej szkodliwe niż zewnętrzne - mówi Andriej Ożarowski.
Rosatom, koncern odpowiedzialny za wydobycie uranu, który wcześniej skomentował protesty przeciwko dalszej eksploatacji jako "radiofobię połączoną z ignorancją", twierdzi, że złoża są dobrze zabezpieczone i odizolowane od rzeki Toboł. Wykluczył też potencjalny wyciek i zanieczyszczenie wód.
W ostatnim czasie powodzie w Rosji są znaczącym problemem. Spowodowane jest to gwałtownym topnieniem śniegu. Kataklizm dotknął przede wszystkim obwody kurgański, tiumieński i orenburski, gdzie zginęło co najmniej pięć osób. Wiele miejscowości zostało zalanych, w tym kilkutysięczne miasta, takie jak Orsk.
Z żywiołem walczy także północna część Kazachstanu. Tam zalany został głównie Pietropawłowsk, a ogółem w regionie według oficjalnych doniesień zginęło siedem osób. Eksperci twierdzą, że powódź w obwodzie orenburskim w Rosji jest największa od czasów prowadzenia obserwacji, a w Kazachstanie od co najmniej 80 lat.