Olgierd Łukaszewicz wspomina Jerzego Stuhra. Nie żałował nam komplementów

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Wspólny występ w "Seksmisji" zapewnił im wielką miłość widzów. Albercik i Maks z kultowej dziś komedii należą do najbardziej znanych filmowych duetów. W rozmowie z "Faktem" Jerzego Stuhra wspomina Olgierd Łukaszewicz.

Olgierd Łukaszewicz był bliskim kolegą Jerzego Stuhra. Foto: MIkołaj Zacharow/Newspix.pl; Marcin Banaszkiewicz/Fotonews / Fakt.pl

"Seksmisja" weszła do kin w 1984 r. Choć minęło już 40 lat od premiery, film wciąż jest uwielbiany, a dialogi bawią do dziś. Jerzy Stuhr wcielił się w Maksia, a Olgierd Łukaszewicz zagrał Albercika. Te role zagwarantowały im sławę i dały serca widzów.

Olgierd Łukaszewicz wspomina Jerzego Stuhra

Olgierd Łukaszewicz był bliskim kolegą Jerzego Stuhra, podziwiał go nie tylko za talent, ale i ogromną wiedzę.

— Jestem bardzo smutny, dla mnie Jerzy to ktoś bardzo bliski, ale jednocześnie ktoś, kto był autorytetem, kto osiągnął intelektualne wyżyny. Miał niesamowity fundament jako absolwent polonistyki Uniwersytetu Jagielońskiego. Dopiero później zachciało mu się być aktorem. Dlatego jego analizy, tego, po co jesteśmy, co robimy, jaka jest nasza rola w stosunku do społeczeństwa, do wrażliwości są od razu o kilka poziomów wyżej. I to niezależnie czy były w konwencji kabaretu, żartu. Dotykały sumienia jak "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego, czy "Emigranci" Mrożka, czy "Biesy" lub "Matka" Witkacego. Oczywiście on miał doskonałych partnerów Jarocki, Wajda, Swinarski. Jerzy był kimś, z kim się liczono w dyskusji, w rozmowie. Ciekawe było patrzeć, jak niesie go ten aktorski temperament w kreowaniu postaci. Dowód swej perfekcji, świadomości dał, kształtując "Historie miłosne". Cztery wątki splecione precyzyjnie, cztery postaci zagrane przez niego, świadczą o tym, że panował jak wirtuoz nad warsztatem. Jednocześnie był bardzo swój, bardzo bronił siebie, by nikt go w tej debacie społecznej nie zawłaszczył. Szczególnie to widać w filmie "Obywatel". Wydawało się, że on będzie tylko na sztandarach "Solidarności", bo był jej zaangażowanym członkiem, ale później bardzo bronił swojego poglądu, oceny, która czasami nie pokrywała się z tym, co ludzie chcieliby mieć na tych sztandarach — mówi "Faktowi" Olgierd Łukaszewicz i wspomina wspólną pracę na planie "Seksmisji".

— Jego totalne zaangażowanie w tworzenie postaci obserwowałem na planie "Seksmisji". Mimo że wracał zmęczony po próbach, był niezwykle twórczy, dynamiczny. Kształtując postać, czy scenę rozwiązywał to jakimś zdaniem, które dzisiaj weszły już do powszechnej mowy. Minęło 40 lat od premiery, a spotykając ludzi, wciąż słyszę, że mimo iż znają film na pamięć, oglądają go po raz kolejny i otaczają nas sympatią. Ale trzeba pamiętać o rolach, które doprowadziły Jurka do takiej syntezy Maksia. Mówię tu o "Amatorze", "Wodzireju" czy "Deja vu". W tym komediowym bohaterze zebrały się jego doświadczenia i kabaretowe i filmowe stwierdza Łukaszewicz.

Jerzy Stuhr nie żałował ciepłych słow kolegom

Jerzy to było niezwykłe zjawisko i w teatrze i w filmie, w kulturze polskiej. To, że został rektorem szkoły teatralnej, potwierdza, że zasługiwał na to, by bronić wykształcenia, aktorów. Był aktorem wykształconym, nie przysposobionym. Jako profesor umiał pięknie wszystko pokazać, uzasadnić i bronić. Bardzo mi żal, mieliśmy razem zagrać w sztuce o Stalinie w teatrze "Szóste piętro", niestety z powodu zdrowia musiał w pewnym momencie zrezygnować i nie doszło do naszego spotkania na scenie, czego bardzo żałuję. Byłem w kręgu jego bliskich kolegów, a kupował nas sobie obficie serwowanymi komplementami, a że każdy z nas jest łasy na ciepłe słowa, on ich nie żałował. Był bardzo lubianym i kochanym kolegą. Jego się naprawdę słuchało. Widzieć go na żywo w teatrze, to było zjawisko. Był analitykiem duszy ludzkiej, pięknie i skromnie pokazywał to w swoich książkach. Jestem mu wdzięczny za takie dzielenie się z nami swoją wiedzą, a pisał je w trudnych momentach, bo w czasie choroby. One pomagają i myślę, że każdemu się przydadzą — kończy Olgierd Łukaszewicz.

Krystyna Janda żegna Jerzego Stuhra. Marzył, by umrzeć na scenie

Jerzy Stuhr zaplanował swój pogrzeb? "Mam zapewnione dobre sąsiedztwo"

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji