300? 3500? 7500 migrantów odesłano z Niemiec do Polski? Tłumaczymy krążące liczby i procedury

Źródło:
Konkret24
"Te doniesienia są absurdalne, nie mają żadnego związku z rzeczywistością"
"Te doniesienia są absurdalne, nie mają żadnego związku z rzeczywistością"TVN24
wideo 2/5
"Te doniesienia są absurdalne, nie mają żadnego związku z rzeczywistością"TVN24

W ostatnich tygodniach w sieci krążą różne liczby, rzekomo pokazujące, ilu obcokrajowców niemieckie służby odesłały do Polski. Padają wartości między setkami a kilkoma tysiącami. Część komentujących pisze, że zostali przez Niemców "przerzuceni", "dostarczeni", "wepchnięci" do Polski. Wyjaśniamy, co to za liczby i procedury, które stosują służby graniczne.

Temat trafiających do Polski migrantów znów stał się najważniejszym tematem w debacie publicznej. Pod koniec maja 21-letni szeregowy Mateusz Sitek, żołnierz 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, pełniący służbę na granicy polsko-białoruskiej w okolicy Dubicz Cerkiewnych został ugodzony nożem przez migranta, który w grupie innych obcokrajowców próbował nielegalnie przekroczyć polsko-białoruską granicę. Napastnik przełożył rękę między prętami stalowej zapory i w ten sposób zadał cios w okolice żeber żołnierza. Po kilku dniach Sitek zmarł w warszawskim Wojskowym Instytucie Medycznym. Migranci cały czas próbują się przedostać przez polsko-białoruską granicę. Części się to udaje.

W połowie czerwca migrantami ponownie straszyli w sieci politycy prawicy i ich sympatycy. Przeprowadzili rasistowską kampanię, podczas której publikowali w sieci zdjęcia z polskich ulic, na których widać mężczyzn o ciemnej karnacji. Opatrywali je komentarzami typu: "zaczęło się"; "państwo się poddało"; "po zmroku Polacy będą się bali wyjść na zewnątrz". Autorzy postów podsycali niechęć do osób czarnoskórych, hindusów i muzułmanów. Politycy najczęściej zamieszczali pięć zdjęć, wśród nich była fotografia kilku ciemnoskórych mężczyzn siedzących na przystanku – wszystkim nałożono graficznie czarne opaski na oczy, niczym przestępcom. Ten obraz miał działać na wyobraźnię odbiorców. Bohaterowie innych publikowanych wtedy fotografii również nie robią nic niepokojącego: idą ulicą albo czekają na przejściu dla pieszych na zmianę świateł - ale wszyscy mają ciemną karnację. Nie wiadomo, kim są; nie ma żadnego potwierdzenia, że przebywają w Polsce nielegalnie bądź przybyli tu w nielegalny sposób. Te obrazy uzupełniano jednak komentarzami mającymi budzić strach, niepokój i niechęć.

Podkreślmy: celem tego manipulacyjnego przekazu i całej akcji było generowanie negatywnych emocji w odbiorcach. Internauci zaczęli "alarmować" o przybyciu do ich okolicy przybyszy z innych stron świata, publikowali zdjęcia i filmiki.

Czytaj więcej: "Zalewają internet". Jak politycy skoordynowali akcję ze zdjęciami czarnoskórych osób

Równocześnie w domenie publicznej intensywnie była dyskutowana sprawa podrzucania migrantów do Polski przez niemieckie służby. Szczególnie głośny był incydent z Osinowa Dolnego (woj. zachodniopomorskie). Rano 15 czerwca radiowóz niemieckiej policji federalnej przekroczył granicę i po polskiej stronie pozostawiono pięcioosobową rodzinę: dwójkę dorosłych i troje dzieci. Jak się później okazało, była to rodzina pochodząca z Afganistanu. W nocy niemieccy funkcjonariusze znaleźli ich po zachodniej stronie granicy. Wcześniej ta rodzina przebywała na terenie Polski i w Polsce złożyła wniosek o azyl i zgodnie z procedurami powinna przebywać w Polsce, a nie próbować przenosić się za granicę.

W tej sprawie premier Donald Tusk rozmawiał z kanclerzem RFN Olafem Scholzem. Potem niemieckie służby przeprosiły. Miał to być "wypadek przy pracy" niemieckich funkcjonariuszy. Politycy prawicy, internauci i niektóre media - w tym niemieckie - co chwilę informują o rzekomych kolejnych podobnych incydentach. Dodatkowo w sieci rozpowszechniana jest narracja, jakoby w ramach paktu migracyjnego polski rząd zgodził się już na przyjęcie z Niemiec tysięcy migrantów.

W sieci huczy. 300, 3500, 7500 migrantów z Niemiec

Przy tej okazji zaczęły krążyć różne liczby migrantów, którzy mieli trafić z Niemiec do Polski. Szczególnie głośne i mocno komentowane były dwa wpisy Aleksandry Fedorskiej, dziennikarki Radia Wnet. Na początku czerwca podniosła alarm na platformie X. "Mamy liczby !!!! Gdzie, gdzie jest nasze polskie MSWiA, gdzie są polskie media, gdy mają swoje do zrobienia!!!!!! Niemiecka policja federalna odpowiada na moje pytanie: W okresie od 1 stycznia do 30 kwietnia 2024 r. policja federalna zarejestrowała łącznie 5 621 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką. Spośród nich zawrócono do Polski 3 578 osób" - oznajmiła Fedorska (zachowaliśmy oryginalną pisownię bez pogrubień).

W kolejnych wpisach Fedorska zastanawiała się, jaka była podstawa prawna działań niemieckiej policji i że chyba chodzi o to, żeby Niemcy mogli do Polski wysyłać dowolną liczbę niechcianych u siebie migrantów. "Relokacja w praktyce" - skwitowała. Z kolei w połowie czerwca Fedorska podała inną liczbę. Napisała wówczas: "Dowiedziałam sie, że na konferencji prasowej z udziałem Marka Cebuli (wojewoda lubuski - red.) w Gorzowie Wielkopolskim strona polska przyznała, że wydalonych z Niemiec do Polski zostało 7500 osób".

Obie te liczby krążyły i nadal krążą w sieci z przekazami mającymi na celu wywołanie strachu. "Jak podaje Telewizja Republika rząd Tuska przyjął 3500 migrantów relokowanych z Niemiec! Służby nie chcą zdradzić gdzie się znajdują" - oburzał się Kazimierz Smoliński, poseł PiS. "Niemcy podali właśnie, że przerzucili do Polski 3,5 tys. migrantów, którzy do nich weszli nie wiadomo skąd"; "Niemiecka policja potwierdza dostarczenie do Polski z ich terenu ponad 3,5 tys migrantów"; "Niemcy uszczelnili granicę i co więcej ostatnio wepchnęli z powrotem do PL 3,5 tys. migrantów. To dopiero początek" - oburzali się internauci.

W sprawie migrantów odsyłanych przez Niemców pojawiały się różne liczbyX.com

"Pakt Migracyjny jeszcze nie wszedł w życie, a rząd Donalda Tuska od początku roku wpuścił już z Niemiec 7500 nielegalnych migrantów!" - alarmował Oskar Szafarowicz, działacz młodzieżówki PiS, który skomentował wpis Fedorskiej. "Wpuszczono już do Polski nie 3500, ale 7500 migrantów. A to dopiero połowa roku"; "Niemcy wypchnęli do Polski ponad 7500 migrantów zebranych z Francji, Holandii i Belgii, a także z samych Niemiec"; "Tusk już pokazał w pół roku z Niemiec 7500 Migrantów przyjął. Pilnujcie żon i córek"; "Szokujące ustalenia ! Niemcy przerzucają migrantów. "Strona polska przyznała, że wydalonych z Niemiec do Polski zostało 7500 osób" - alarmistycznie pisali internauci (pisownia wszystkich wpisów oryginalna). Mówiono i pisano też o 300 osobach.

Przekaz był więc taki, że Niemcy "przerzucali", "dostarczali", "wpychali" do Polski setki, jeśli nie tysiące migrantów. Ci mieli też być wydalani do Polski. Rzekomo odbywało się to bez wiedzy polskiego rządu lub miał on się zgadzać na ich przyjęcie w związku z paktem migracyjnym. Szczegółowo wyjaśniamy, skąd w domenie publicznej pojawiły się te liczby i co dokładnie oznaczają. Wyjaśniamy przepisy i procedury, zarówno niemieckie, jak i polskie.

Kluczowa różnica między zawróceniem a przekazaniem

Na początku trzeba poczynić niezwykle ważne rozróżnienie, na które zwracał już nam uwagę w połowie czerwca rzecznik prasowy Komendanta Głównego Straży Granicznej ppłk SG Andrzej Juźwiak. Czym innym jest przekazanie cudzoziemca, a czym innym jego zawrócenie po odmowie wjazdu. To zupełnie inne procedury mające oparcie w różnych przepisach.

Przekazanie cudzoziemca między państwami odbywa się na podstawie readmisji pełnej, uproszczonej lub tzw. rozporządzenia Dublin III (konwencji dublińskiej). Readmisja oznacza przekazanie do Polski osoby, która znajduje się na terytorium Niemiec (lub innego państwa) i nie posiada uprawnienia do legalnego przebywania w tym kraju, a jednocześnie przyjechała tam bezpośrednio z Polski. Z kolei rozporządzenie dublińskie wskazuje, że pierwsze państwo członkowskie Unii Europejskiej, do którego dotarł cudzoziemiec, ma obowiązek rozpatrzyć jego wniosek o ochronę międzynarodową. Jeśli zatem osoba ta znajdzie się w kolejnym państwie i tam złoży ten wniosek, można go odesłać z powrotem do państwa wjazdu, ale tylko wtedy, jeśli istnieją dowody, że przez to właśnie państwo wjechał do Unii Europejskiej. W ten sposób UE chce ograniczać nadużywanie procedury uchodźczej i składania wniosków o ochronę w wielu krajach.

Zatem Niemcy mogą zgodnie z prawem przekazywać Polsce cudzoziemców, jeśli przyjechali z Polski, a ta była pierwszym krajem UE, do którego dotarli. Procedura wygląda tak, że cudzoziemiec jest wówczas zatrzymywany, a niemiecka policja federalna wysyła wniosek do polskiej Straży Granicznej o przekazanie. Samo przekazanie odbywa się na przejściu granicznym i uczestniczą w nim przedstawiciele formacji z obu państw.

Tak to wygląda od lat i nie jest to nic nowego. O cudzoziemcach, którzy w tej procedurze trafiali do Polski regularnie informowały media. Przykładowo w 2022 i 2023 roku (a więc jeszcze za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy) było to odpowiednio 927 i 1567 osób, głównie Ukraińców.

Natomiast zawrócenie jest zupełnie czym innym. To sytuacja, gdy cudzoziemiec nie otrzymuje zgody na wjazd do danego państwa, po prostu "odbija się" od granicy z uwagi na niespełnianie warunków wjazdu i pobytu. Nie jest wówczas zatrzymywany. Nie wjeżdża po prostu do państwa, które jest celem jego podróży. Decyzja ta jest uznaniowa. Służby graniczne, w tym niemieckie, mają prawo takiej osoby nie wpuścić.

Na skutek przywrócenia zimą 2023 roku kontroli niemieckiej policji federalnej na granicy polsko-niemieckiej kontrolowane są przez nią osoby, które chcą wjechać z Polski do Niemiec. Część z nich nie dostaje zgody na wjazd na terytorium RFN. Są wówczas zawracani. Co ważne, bez obecności i udziału funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej, ponieważ ich tam fizycznie nie ma. Polska nie przywróciła bowiem kontroli granicznej na granicy z Niemcami.

Na różnice między trybami i procedurami zwracał uwagę w radiowym wywiadzie prof. Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, do którego to wywiadu jeszcze wrócimy. - To racjonalne rozróżnienie - mówi w rozmowie z nami dr hab. Witold Klaus, badacz migracji, profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Podkreśla, że poza przekazaniem nie ma żadnego innego, zgodnego z prawem trybu umieszczenia cudzoziemca na terytorium innego państwa.

274 osoby - przekazani z Niemiec do Polski

Według oficjalnych danych polskiej Straży Granicznej publikowanych na jej stronie internetowej, w I kwartale 2024 roku (najnowsze dane) Polska przyjęła 290 cudzoziemców przekazanych z innych państw. Tę liczbę podał także 18 czerwca w Radiu Zet prof. Maciej Duszczyk, wiceszef MSWiA, w odpowiedzi na pytanie: "Ile nielegalnych migrantów cofnęli Niemcy legalnie, od początku roku, do Polski?" "Od początku roku mamy 290 takich legalnych zawróceń. Chodzi o to, że jeżeli na przykład taka osoba znajduje się w Niemczech, ale nie ma prawa pobytu w Niemczech, a ma na przykład wizę polską, to te osoby po potwierdzeniu wracają. Ale za każdym razem nasza Straż Graniczna musi ich odebrać. Nie takiej w ogóle możliwości, żeby takie osoby zostały zostawione gdzieś na jakiejś ulicy, czy przed jakimś supermarketem. To jest po prostu coś nie do pomyślenia" - wyjaśniał procedurę. Podkreślał, że jest to zgodne z prawem, w tym z prawem unijnym.

Tyle że podana przez Duszczyka liczba to przekazania cudzoziemców na wszystkich odcinkach granicy, nie tylko niemieckim. Cztery dni wcześniej we wpisie na platformie X Duszczyk poinformował o osobach zawróconych tylko z Niemiec. Napisał wówczas: "W mediach pojawiają się jakieś bzdury dotyczące liczby zawróceń z Niemiec do Polski. Prawda jest taka, że od 1.01 do 30.04 na mocy umowy o readmisji oraz rozporządzeń dublińskich do Polski zawrócono 266 migrantów, którzy wcześniej znaleźli się u nas. To nawet nie 10% tego co się pojawia".

Z kolei ppłk Straży Granicznej Rafał Potocki, naczelnik wydziału - kierownik Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim, przekazał nam, że w dłuższym okresie - od stycznia do maja 2024 roku Polska z Niemiec przyjęła 274 osoby. Na podstawie rozporządzenia Dublin III było to 126 osób. Głównie byli to Rosjanie (48 osób), Syryjczycy (15), Białorusini (13), Afgańczycy (8), Turcy (4). Natomiast w ramach umowy o readmisji - 148 osób, z czego największe grupy narodowościowe stanowili: Hindusi (35 osób), Ukraińcy (20), Syryjczycy (12), Afgańczycy (12), Egipcjanie (10).

O dane dotyczące przekazań do Polski w 2024 roku zwróciliśmy się także do Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF), który w Niemczech przeprowadza całą procedurę azylową i decyduje o przyznaniu ochrony lub odrzuceniu wniosku. Dostaliśmy jednak jedynie link do danych dotyczących 2023 roku, a także informację, że jeśli po rozpatrzeniu wniosku o azyl BAMF zdecyduje, że nie ma podstaw do ochrony, wydaje nakaz opuszczenia kraju wraz z decyzją odmowną i ogłasza, że osoba ubiegająca się o azyl może zostać odesłana do kraju pochodzenia bez jej zgody. A deportacje przeprowadzają kraje związkowe, które działają za pośrednictwem swoich władz imigracyjnych.

4617 osób - odmowa wjazdu do Niemiec. Dwie trzecie to Ukraińcy

Przypomnijmy, że Aleksandra Fedorska, dziennikarka Radia Wnet, podała - powołując się na dane niemieckiej policji federalnej - Bundespolizei, że od 1 stycznia do 30 kwietnia 2024 r. zarejestrowano 5621 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką, a spośród nich 3578 zawrócono do Polski.

Do tej liczby także odniósł się 18 czerwca na antenie Radia Zet wiceminister Duszczyk, mówiąc, że do tej pory pojawiały się różne liczby na Twitterze (poprzednia nazwa platformy X) i w mediach, których wiarygodność nie jest wielka. "Mieliśmy takich przypadków 3578, ale są osoby, które zostały niewpuszczone do Niemiec z powodu kontroli granicznej, która odbywa się dzisiaj przy granicy polsko-niemieckiej. Ale 63 procent z tych osób to byli Ukraińcy. 2238 tych zatrzymanych to byli Ukraińcy, którzy mają w Polsce karty pobytu i na przykład chcą wyjechać do Niemiec, bo uważają, że tam jest może na przykład lepsza praca. I teraz Niemcy patrzą, nie mają dokumentu wjazdowego do Niemiec, to mówią: nie możecie wjechać" - opisywał (wytłuszczenie od redakcji).

Takie same liczby (3578 łącznie i 2238 obywateli Ukrainy) dostaliśmy z biura wojewody lubuskiego z powołaniem na źródło: Polsko-Niemieckie Centrum Współpracy Służb Policyjnych, Granicznych i Celnych w Świecku. Liczbę 3578 osób potwierdziła nam również niemiecka policja, ale bez podania narodowości tych osób. Poinformowała jednocześnie, że w dłuższym okresie (styczeń-maj) takich odmów wjazdu przez polsko-niemiecką granicę było 4617. Jeśli chodzi o narodowość, to byli to głównie: Ukraińcy (2292 osoby), Syryjczycy (350), Afgańczycy (309), Gruzini (213) i Hindusi (112).

Bundespolizei podała, że odmowy były i są wydawane na podstawie art. 14 rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/399 z 2016 roku w sprawie unijnego kodeksu zasad regulujących przepływ osób przez granice (kodeks graniczny Schengen) o odmowie wjazdu. Mówi ono m.in. o tym, że obywatelowi państwa trzeciego, który nie spełnia wszystkich warunków wjazdu na terytorium państw członkowskich Unii Europejskiej, odmawia się tego wjazdu. Decyzja musi być uzasadniona. Muszę być w niej wyszczególnione dokładne przyczyny odmowy. Choć od decyzji można się odwołać, to decyzja jest wykonywana od razu. Podstawą prawną jest także art. 15 niemieckiej ustawy o pobycie, który m.in. mówi o tym, że "cudzoziemiec, który będzie chciał wjechać do kraju nielegalnie, zostanie zawrócony na granicy".

Jak nam przekazała niemiecka policja, zdecydowana większość z tych 4617 odmów była spowodowana brakiem odpowiednich dokumentów (3990 przypadków). Zapewniła nas też, że do Polski zostały zawrócone tylko osoby zatrzymane na próbie nielegalnego przekroczenia granicy polsko-niemieckiej, a nie żadnej innej. Zapytaliśmy o to, ponieważ takie zarzuty pojawiały się w sieci.

Przypomnijmy, że wiceminister Duszczyk informował, iż Ukraińcy, którzy nie zostali wpuszczeni do Niemiec, w Polsce mogą legalnie przebywać. Podobnie nam odpisał ppłk SG Rafał Potocki, naczelnik wydziału - kierownik Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim. Przekazał, że obywatele Ukrainy, Gruzji i Mołdawii są na naszym terytorium legalnie z uwagi na ustawę pomocową dla obywateli Ukrainy, składane do wojewodów o zezwolenie pobyt czasowy i pracę itp.

Zatem - co jest bardzo ważne - to, że tysiące migrantów nie zostało wpuszczonych do Niemiec, nie musi oznaczać, że w Polsce są nielegalnie.

Podpułkownik SG Potocki poinformował też, że polska Straż Graniczna zatrzymała 441 osób po tym, jak odmówiono im wjazdu do Niemiec i wobec każdej wszczęto stosowne czynności administracyjne. Wytłumaczył także obowiązujące przepisy: "Cudzoziemcy mogą zostać zobowiązani do dobrowolnego opuszczenia terytorium naszego kraju w określonym terminie. Wobec osób o niepotwierdzonej tożsamości, ale także osób, które w określonym terminie nie opuściły terytorium Polski, składany jest wniosek do sądu o umieszczenie w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców. Cudzoziemcy, którzy wystąpili z wnioskiem o udzielenie ochrony międzynarodowej, po przyjęciu tego wniosku kierowani są do ośrodka recepcyjnego Szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Jeżeli opuścili terytorium naszego kraju przed zakończeniem procedury i zostali przekazani w ramach [rozporządzenia] Dublin III, Straż Graniczna również może wnioskować do sądu o umieszczenie w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców lub zastosować środki alternatywne do detencji, gdyż detencja administracyjna jest środkiem ostatecznym i musi być stosowana proporcjonalnie do sytuacji".

Zastrzegł, że wobec osób pochodzących z krajów, do których powroty zostały wstrzymane z uwagi na trwający konflikt, czyli z Syrii, Afganistanu, Jemenu, Somalii, Palestyny, Erytrei, Etiopii i Sudanu, wszczynana jest procedura pobytu tolerowanego bądź humanitarnego i do czasu jej zakończenia stosowane są środki alternatywne do detencji, które polegają m.in. na zabezpieczeniu dokumentu tożsamości lub obowiązku zgłaszania się w określonych odstępach czasu do organów Straży Granicznej. 

Dodał, że od 1 stycznia do 9 czerwca funkcjonariusze Nadodrzańskiego Oddziału SG (zasięgiem obejmuje całą granicę z Niemcami) zatrzymali 675 cudzoziemców usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę polsko-niemiecką.

7371 osób - zatrzymani przy próbie nielegalnego przekroczenia granicy. Najwięcej Ukraińców

Przypomnijmy, że innym bardzo popularnym wpisem Aleksandry Fedorskiej był ten, w którym napisała 14 czerwca, że na konferencji z udziałem wojewody lubuskiego dowiedziała się, iż "strona polska przyznała, że do Polski wydalonych z Niemiec do Polski zostalo 7500 osób" (pisownia oryginalna).

Tego dnia rzeczywiście wojewoda lubuski Marek Cebula brał udział w konferencji prasowej dotyczącej sytuacji na polsko-niemieckim pograniczu. Nagranie z niej pojawiło się potem na Facebooku urzędu wojewódzkiego. Nie usłyszeliśmy jednak tam liczby, o której napisała Fedorska. Za to w przesłanej nam potem odpowiedzi Grażyna Ogryczak z biura wojewody przekazała, że "od początku roku 2024 do końca maja 2024 roku na całej zachodniej granicy Polski strona niemiecka zatrzymała 7 371 cudzoziemców próbujących nielegalnie przekroczyć granicę polsko – niemiecką". Powołała się przy tym na dane Polsko-Niemieckiego Centrum Współpracy Służb Policyjnych, Granicznych i Celnych w Świecku. Z kolei niemiecka policja przekazała nam, że w tym samym okresie zarejestrowała 7858 osób nielegalnie przekraczających granicę polsko-niemiecką. Największą grupę stanowili Ukraińcy (2712). Dużo było też Afgańczyków (1123), Syryjczyków (1101), Somalijczyków (308), Gruzinów (244) i Hindusów (223).

Mimo naszych pytań Bundespolizei nie przekazała dokładnie, co stało się potem z tymi osobami. Poinformowała jedynie, że część z nich złożyła wnioski o azyl i została skierowana do właściwego ośrodka recepcyjnego. Ponadto "ponad połowa zidentyfikowanych osób została odesłana do Polski". Jednak nie podała, a nam nie udało uzyskać dokładnej liczby tych odesłanych osób, a przede wszystkim podstawy prawnej ich odesłania do Polski. Pomimo pytań niemiecka policja nie odpowiedziała też, czy liczba 4617 osób, którym odmówiono wjazdu, zawiera się w liczbie zatrzymanych/zarejestrowanych przy nielegalnym przekraczaniu granicy osób.

Podsumowując: do Polski z Niemiec na podstawie międzynarodowych umów przekazano 274 osoby. Polska zgodziła się na ich przyjęcie. Byli to głównie Rosjanie, Hindusi i Ukraińcy. 3578 cudzoziemcom do maja, a 4617 do czerwca odmówiono wjazdu na teren Niemiec. Podstawą był kodeks Schengen i niemieckie przepisy, a główną przyczyną odmów - brak odpowiednich dokumentów. Natomiast ponad 7 tys. osób próbujących nielegalnie przekroczyć granicę polsko-niemiecką zatrzymała niemiecka straż graniczna. Zarówno w liczbie osób, którym odmówiono wjazdu na teren Niemiec, jak i tych zatrzymanych, większość nie stanowili cudzoziemcy o innym kolorze skóry, którymi teraz straszy się w sieci, a uciekający przed wojną uchodźcy z Ukrainy. A to, że tysiące migrantów nie zostało wpuszczonych do Niemiec, nie musi oznaczać, że w Polsce są nielegalnie.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: Stefan Sauer/PAP

Pozostałe wiadomości

Setki tysięcy wyświetleń w mediach społecznościowych generuje przekaz z fragmentem wystąpienia Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie. Rozpowszechniające go prorosyjskie profile informują, że Zełenski poinformował, iż "Polska przystępuje do wojny w Ukrainie". Nic takiego nie powiedział. To kremlowska dezinformacja.

"Polska bezpośrednio przystępuje do wojny w Ukrainie"? Nie, Zełenski tego nie powiedział

"Polska bezpośrednio przystępuje do wojny w Ukrainie"? Nie, Zełenski tego nie powiedział

Źródło:
Konkret24

Po ostatnim ataku na Ukrainę, w tym na szpital dziecięcy w Kijowie, prorosyjska dezinformacja od razu zaczęła przekonywać, że za akcją stoją sami Ukraińcy. Posty z takim przekazem mają miliony wyświetleń i są cytowane w polskich mediach społecznościowych. Do potwierdzenia fałszywej tezy wykorzystano u nas między innymi stare zdjęcia.

Atak na szpital dziecięcy w Kijowie. Kremlowska dezinformacja ruszyła od razu

Atak na szpital dziecięcy w Kijowie. Kremlowska dezinformacja ruszyła od razu

Źródło:
Konkret24

Michał Woś opublikował nagranie z fragmentem wypowiedzi Adama Bodnara, w którym - przekonuje Woś - minister sprawiedliwości przyznał, że zarzuty w sprawie Funduszu Sprawiedliwości mają "charakter polityczny". Tylko że wideo pokazane przez polityka Suwerennej Polski tak, jak to zrobił, jest manipulacją.

Woś o Bodnarze: minister przyznał, że "zarzuty mają charakter polityczny". Nieprawda, cytat ucięto

Woś o Bodnarze: minister przyznał, że "zarzuty mają charakter polityczny". Nieprawda, cytat ucięto

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie ogrodzenia Urzędu Miasta Warszawy z tablicą "Strefa wolna od chrześcijan" jest rozpowszechniane w internecie, wzniecając po raz kolejny spór wokół zakazu symboli religijnych w stołecznym ratuszu. Tyle że tablica nie pojawiła się z inicjatywy urzędu, a krzyże w ratuszu pozostają na swoich miejscach. Wyjaśniamy, skąd ta kontrowersyjna plansza.

Tablica "strefa wolna od chrześcijan" na bramie warszawskiego ratusza? To polityczny happening

Tablica "strefa wolna od chrześcijan" na bramie warszawskiego ratusza? To polityczny happening

Źródło:
Konkret24

Przekaz o tym, jakoby w Czechach, chcąc podjąć gotówkę w banku, trzeba zadeklarować, na co się ją przeznaczy, krąży w od kilku tygodni w polskich mediach społecznościowych. To jednak manipulacja - tego typu deklaracje dotyczą wyłącznie określonych sytuacji.

Czeskie banki pytają, "na co chcesz wydać gotówkę"? Wyjaśniamy

Czeskie banki pytają, "na co chcesz wydać gotówkę"? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości krytykują wszelkie działania prokuratury i organów państwa związane z wyjaśnianiem nieprawidłowości za poprzednich rządów. A poseł Piotr Gliński twierdzi stanowczo, że w czasach Zjednoczonej Prawicy "prawo nie było łamane". Przypominamy więc 10 najgłośniejszych przykładów naruszania prawa za poprzednich rządów.

Gliński: za rządów PiS "prawo nie było łamane". Było. Przypominamy

Gliński: za rządów PiS "prawo nie było łamane". Było. Przypominamy

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych znowu masowo rozpowszechniany jest fałszywy cytat przypisywany Robertowi Makłowiczowi. To przykład trollingu internetowego.

Antypolska "wypowiedź" Makłowicza. Drugie życie fake newsa

Antypolska "wypowiedź" Makłowicza. Drugie życie fake newsa

��ródło:
Konkret24

Politycy PiS nagłaśniają w ostatnich dniach tezę, że od początku lipca w Polsce są najwyższe ceny prądu w Europie. Zdaniem Pawła Kukiza "nawet Niemców przegoniliśmy". Na dowód politycy zamieszczają w mediach społecznościowych różne zestawienia i mapy z cenami energii. Tylko że to porównania cen nieporównywalnych. Wyjaśniamy tę manipulację.

PiS: od lipca w Polsce najdroższy prąd w Europie. To nieprawda

PiS: od lipca w Polsce najdroższy prąd w Europie. To nieprawda

Źródło:
Konkret24

W czasie tenisowego turnieju na Wimbledonie w mediach społecznościowych pojawiło się budzące wątpliwości nagranie z Igą Świątek. NASK ostrzega - spreparowany film z wizerunkiem polskiej tenisistki służy oszustom do promowania na Facebooku stron z fałszywą inwestycją w projekt Baltic Pipe.

Iga Świątek zachęca do inwestycji w Baltic Pipe? Uwaga na deepfake

Iga Świątek zachęca do inwestycji w Baltic Pipe? Uwaga na deepfake

Źródło:
Konkret24

Na publikowanym w mediach społecznościowych nagraniu widać, jak ciemnoskóry mężczyzna najpierw jedzie rowerem środkiem torowiska, a po ostrzeżeniu przez motorniczego zaczyna niszczyć wycieraczki tramwaju. Według internautów film ten rzekomo powstał w Warszawie - ale to nieprawda.

"Inżynier z Afryki" niszczy tramwaj w Warszawie? Skąd jest ten film

"Inżynier z Afryki" niszczy tramwaj w Warszawie? Skąd jest ten film

Źródło:
Konkret24

Były wiceminister sprawiedliwości i członek Suwerennej Polski stracił immunitet poselski. Prokuratura zarzuca mu niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień. Polityk broni się - przytaczamy najważniejsze argumenty, którymi Michał Woś odpowiada na zarzuty związane z Funduszem Sprawiedliwości i wyjaśniamy, o co tak naprawdę go oskarżono.

Michał Woś broni się przed zarzutami po uchyleniu immunitetu. I manipuluje

Michał Woś broni się przed zarzutami po uchyleniu immunitetu. I manipuluje

Źródło:
Konkret24

"I bardzo dobrze, podatki się płaci" - komentują jedni. "Nic co było dane, nie będzie zabrane" - kpią inni. To reakcje internautów na rozpowszechniany przekaz, jakoby rząd postanowił zlikwidować zerowy PIT dla osób do 26. roku życia. Ministerstwo Finansów dementuje.

"Zabierają" zerowy PIT dla młodych? Nie ma takich prac

"Zabierają" zerowy PIT dla młodych? Nie ma takich prac

Źródło:
Konkret24

Prorosyjskie konta w mediach społecznościowych donoszą o tym, że żona ukraińskiego prezydenta kupiła najnowszy model luksusowego bugatti za 4,5 miliona euro. Ich wpisy mają ogromne zasięgi. Szczegółowo opisujemy schemat dezinformacji.

"Olena Zełenska pierwszą osobą, która zakupiła nowe Bugatti Tourbillon"? Co się w tej historii nie zgadza

"Olena Zełenska pierwszą osobą, która zakupiła nowe Bugatti Tourbillon"? Co się w tej historii nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki uważa, że za jego rządów do Polski wróciło "pół miliona Polaków, którzy wyjechali za Tuska". Jak dodał, za rządów Platformy Obywatelskiej z kraju miało wyjechać od miliona do dwóch milionów Polaków. Sprawdziliśmy dane GUS o migracji. Po raz kolejny nie potwierdzają słów byłego premiera.

Pół miliona Polaków wróciło za Morawieckiego, "do dwóch milionów" wyjechało za PO? Sprawdzamy

Pół miliona Polaków wróciło za Morawieckiego, "do dwóch milionów" wyjechało za PO? Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Polityk PiS Tobiasz Bocheński w TVN24 przekonywał, że "46 procent obecnie użytkowanych przez Polaków dróg szybkiego ruchu i autostrad zostało oddanych do użytku w ciągu ostatnich ośmiu lat, a nie w czasach rządów Platformy Obywatelskiej". Wcześniej twierdził, że jest to "niemalże 50 procent", a ostatecznie kolejny raz zmienił tę liczbę. Sprawdziliśmy dane.

Bocheński o drogach budowanych przez PiS: 50, 46, 41 procent z wszystkich autostrad i dróg ekspresowych. Ile ich jest naprawdę?

Bocheński o drogach budowanych przez PiS: 50, 46, 41 procent z wszystkich autostrad i dróg ekspresowych. Ile ich jest naprawdę?

Źródło:
Konkret24

Według posłanki PiS Anny Gembickiej "za pierwszy kwartał tego roku jesteśmy na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej jeśli chodzi o rosnące bezrobocie". Tyle że dane dotyczące bezrobocia pokazują co innego.

Gembicka o rosnącym bezrobociu: jesteśmy na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej. Dane nie potwierdzają

Gembicka o rosnącym bezrobociu: jesteśmy na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej. Dane nie potwierdzają

Źródło:
Konkret24

Wicepremier i szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że związki partnerskie powinny być zawierane przed notariuszami, nie w urzędach stanu cywilnego. Argumentował, że "wielu krajach europejskich też taki model wprowadzania był związków partnerskich". Zweryfikowaliśmy słowa ministra obrony.

Kosiniak-Kamysz o związkach partnerskich: w wielu krajach wprowadzano je u notariusza. Sprawdzamy

Kosiniak-Kamysz o związkach partnerskich: w wielu krajach wprowadzano je u notariusza. Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

"Da się tak?", "A dlaczego tego nie widać u nas?" - dopytywali internauci w reakcji na nagranie z nietypowym zachodem słońca. Niektórzy sądzili, że takie zjawisko jest niemożliwe, a wideo powstało przy użyciu sztucznej inteligencji. Ekspert rozwiewa wątpliwości.

"Awaria matrycy"? Wyjaśniamy, dlaczego niebo podzieliło się podczas zachodu słońca

"Awaria matrycy"? Wyjaśniamy, dlaczego niebo podzieliło się podczas zachodu słońca

Źródło:
Konkret24

Premier Donald Tusk rzekomo "potwierdził plan przymusowej relokacji imigrantów do domów Polaków"? Taki przekaz - ze wskazaniem na źródło w wywiadzie sprzed kilku lat - rozpowszechniany jest w sieci. To dezinformacja.

"Plan przymusowej relokacji imigrantów do domów Polaków"? Nie, Donald Tusk tego nie powiedział

"Plan przymusowej relokacji imigrantów do domów Polaków"? Nie, Donald Tusk tego nie powiedział

Źródło:
Konkret24

Ministra rodziny powiedziała, że świadczenie 800 plus "właśnie po rozpoczęciu rządów przez koalicję 15 października zostało zwaloryzowane". Tyle że licytacja o jego podniesienie miała miejsce jeszcze w prekampanii. Przypominamy, jak je podnoszono.

Dziemianowicz-Bąk: 800 plus podniesiono po rozpoczęciu naszych rządów. Ale decyzja zapadła wcześniej

Dziemianowicz-Bąk: 800 plus podniesiono po rozpoczęciu naszych rządów. Ale decyzja zapadła wcześniej

Źródło:
Konkret24

Na przełomie sierpnia i września Polska zamierza składać wnioski o płatności z drugiej i trzeciej transzy KPO. By dostać niemal 50 mld zł, Polska musi między innymi zobowiązać się do kupowania ekologicznych autobusów, zmienić Regulamin Sejmu, produkować w kraju więcej leków czy energii ze źródeł odnawialnych. Sprawdzamy, co zapisano w kamieniach milowych.

Kupno ekologicznych autobusów, zmiany Regulaminu Sejmu, produkcja leków. Co musi robić Polska, by dostać kolejne środki z KPO?

Kupno ekologicznych autobusów, zmiany Regulaminu Sejmu, produkcja leków. Co musi robić Polska, by dostać kolejne środki z KPO?

Źródło:
Konkret24

Według części internautów większość Polaków nie pojedzie na wakacje z powodu braku pieniędzy. Ma to być spowodowane "efektem Tuska", czyli rządami koalicji 15 października, bo "jeszcze rok temu wszystkich było stać". Tyle że to błędne wnioski z badań.

Ponad połowa Polaków nie pojedzie na wakacje przez "efekt Tuska"? Nie, to źle przytoczone dane

Ponad połowa Polaków nie pojedzie na wakacje przez "efekt Tuska"? Nie, to źle przytoczone dane

Źródło:
Konkret24

Politycy Konfederacji rozpowszechniają przekaz, jakoby Rada Unii Europejskiej "chciała zalania 400 tysięcy hektarów jednych z najlepszych ziem w Polsce", przez co "ucierpi 35 tysięcy gospodarstw rolnych". To nieprawda. Fałszywy przekaz dotyczy niedawno przyjętego rozporządzenia o odbudowie zasobów przyrodniczych. Sprawdziliśmy jego zapisy.

UE "chce zalania 400 tysięcy hektarów najlepszych ziem w Polsce"? Braun i inni politycy Konfederacji manipulują

UE "chce zalania 400 tysięcy hektarów najlepszych ziem w Polsce"? Braun i inni politycy Konfederacji manipulują

Źródło:
Konkret24

Do sieci wróciło nagranie, na którym prezydent Wołodymyr Zełenski jakoby potwierdza, że masakry w Buczy dokonali Ukraińcy. Przekaz jest zmanipulowany. I to podwójnie.

Zełenski na nagraniu: "strzelajmy w nocy, tak jak to zrobiliśmy w Buczy"? Wyjaśniamy manipulację

Zełenski na nagraniu: "strzelajmy w nocy, tak jak to zrobiliśmy w Buczy"? Wyjaśniamy manipulację

Źródło:
Konkret24