Miejmy nadzieję. Ale to prawda, że żyjemy w czasach historycznej polaryzacji, choć, wbrew popularnemu przekazowi, nie jest to wina wyłącznie polityki. Ona odgrywa tu rolę w sumie drugorzędną. A tym największym klinem wbijającym się w tkankę społeczną Ameryki i rozłupującym ją na nastawione wobec siebie wrogo części są zmiany demograficzne. Co bardzo istotne: dokonują się one z ogromną prędkością. Ameryka staje się krajem coraz mniej białym i chrześcijańskim, a coraz bardziej wielokolorowym, wielokulturowym i świeckim.
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ »