Odpowiedzią jest ostrożne „tak”. Oczywiście zawsze można się zastanawiać, czy nie dałoby się zrobić więcej i czy sankcje nie mogłyby być lepiej wdrażane. Odpowiedź zawsze będzie twierdząca. Ale bądźmy uczciwi: poziom sankcji jest zdumiewający, bo pokrywają one 60 proc. naszego wcześniejszego importu i 58 proc. eksportu. Wiele zrobiliśmy zwłaszcza w sektorze energetycznym – tu ograniczenie uzależnienia od rosyjskich surowców jest znaczne. Znaczne są też nasze obostrzenia technologiczne i ich wpływ na gospodarkę Rosji. Ale to powiedziawszy, trzeba mieć realistyczne oczekiwania i rozumieć, że sankcje to stosunkowo wolno działające narzędzie. Rosja nie odczuje ich w pełni najpewniej do przyszłego roku, tymczasem wojna trwa i ludzie giną. To raczej powolne przebijanie opony...
Poważnym uderzeniem było odłączenie wielu rosyjskich banków od systemu SWIFT i – muszę się posłużyć precyzyjnym językiem – immobilizacja aktywów Banku Rosji. Kreml stracił w ten sposób dostęp do 300 mld euro. Dodajmy do tego ograniczenie importu surowców energetycznych oraz ograniczenia nałożone na ropę i gaz, które wpłynęły na spadek przychodów tamtejszego rządu. Plus rosnące odizolowanie od światowej gospodarki. Do Rosji nie trafiają nowe inwestycje ani technologie. To wszystko wyrządzi znaczne szkody tamtejszej gospodarce.
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ