Nigeria z jej wielkimi złożami ropy wydaje się należeć do państw wybranych. Jednak od szczytu wydobycia w 2005 r. jej produkcja spadła aż o połowę. Z powodu niestabilności politycznej, wszechobecnej korupcji, często nieprzypadkowej nieudolności władz, narastającego zagrożenia ze strony rabusiów, porywaczy, złodziei, kraj opuszczają największe koncerny naftowe i szerokim łukiem omijają inni potencjalni inwestorzy. Nie dziwota zatem, że mimo ciągle wielkiej produkcji ropy, paliwa na potrzeby kraju trzeba importować. W 2022 r. ujemny bilans handlu zagranicznego produktami rafineryjnymi wyniósł w Nigerii aż 20 mld dol. Na domiar złego z szybów naftowych ulatują w powietrze olbrzymie ilości gazu ziemnego towarzyszącego ropie.

Irlandzki interes w Nigerii

Michael Quinn i jego długoletni wspólnik Brendan Cahill, obaj z Irlandii, zaczęli robić biznesy w Nigerii, już pół wieku temu ( o sprawie Irlandczyków w Nigerii pisał m. in. NYT w tym artykule - przyp. red.). Działali przede wszystkim w tamtejszym przemyśle naftowym, więc wiedzieli jak wielkie ilości tzw. mokrego gazu spalane są od razu po wydobyciu na tzw. świeczkach zamiast np. zamieniać się na prąd w elektrowniach. Założyli firmę o nijakiej nazwie Process and Industrial Developments (P.&I.D), którą założyli na Tortoli wchodzącej w skład Brytyjskich Wysp Dziewiczych. Rejestracja w raju podatkowym to tarcza chroniąca przed fiskusem i kontrolami, ale też atut w trakcie poszukiwań inwestorów.

Reklama

Mając już spółkę, złożyli wizytę znajomej na wysokim stanowisku w Ministerstwie Zasobów Petrochemicznych. Zaproponowali nietuzinkowe przedsięwzięcie. Zbudują za 500 mln dol. instalację do „czyszczenia” mokrego gazu, który dostawać będą za darmo, a gotowy już do wykorzystania gaz przekazywać będą, też za darmo, podmiotowi wskazanemu przez rząd. Nie zostaną wyłącznie z kosztami, ponieważ ich spółka zatrzyma dla siebie cenne produkty uboczne procesu w postaci m.in. butanu i propanu. Sprzedaż tychże pokryje koszty inwestycji i zapewni sowite zyski. Ponosili duże ryzyko, zwłaszcza polityczne, więc projekt umowy przewidywał, że gdyby w ciągu 20 lat rząd Nigerii wycofał się z przedsięwzięcia, zapłaciłby spółce sowite odszkodowanie.

Mało kto nie odprawiłby ich natychmiast z kwitkiem, ale mieli w zanadrzu również inne „argumenty”. Grace Taiga, ich dobra znajoma dyrektor z ministerstwa, zauważyła wkrótce napływ dość sporej kwoty na swoje konto. Razem z córką panie otrzymały 25 tys. dolarów. Jeden z ministerialnych kolegów pani Taiga zjadł z Irlandczykami w eleganckiej restauracji „chińszczyznę” za 2 800 dol., a tuż przed podpisaniem kontraktu „propan itp. za oczyszczony gaz” córka dyr. Taiga miała na koncie kolejne 5 000 dol. przesłane z rachunku P.&I.D. na Cyprze i opisane jako „prowizja”. Zachęty nie wyglądają na wygórowane, ale potem okazało się, że beneficjentów było więcej, a łapówki były znacznie wyższe. Zgodnie z założeniami Quinna i Cahilla, 11 stycznia 2010 r. minister Rilwanu Lukman podpisał umowę z P.&I.D. Liczyła 20 stron, więc jak na tak skomplikowany biznes szczegółowością nie grzeszyła.

Po pewnym czasie jedyny etatowy pracownik nowej spółki napisał do p. Cahilla, że potrzebuje 1,5 mln dol. na przygotowanie terenu pod instalacje. Nie otrzymał tych pieniędzy, bo ich nie było. Modus operandi polegał na zebraniu post factum środków od inwestorów przekonanych do przedsięwzięcia ważnymi podpisami na obiecującej profity umowie, a to wymaga nieco czasu. Ten płynął, aż w czerwcu 2010 r. p. Quinn zobaczył w prasie notkę, że firma wydobywcza, która miała im dostarczać mokry gaz nie będzie się go pozbywać, ponieważ tłoczyć go będzie z powrotem w ziemię w celu zwiększenia ciśnienia w złożu ropy. Interwencje Irlandczyków w ministerstwie nie mogły pomóc, bo już w lutym władzę objął nowy prezydent Goodluck Jonathan, wyrzucił ministra Lukmana i wraz z nimi pozostałych „przyjaciół” przedsiębiorczej dwójki. Katastrofa? Nie od razu i nie całkiem.

Wprawdzie P.&I.D była bez środków, więc w celu zasilenia rachunku bieżącego spółki umyśliła ratunkową sprzedaż swojej hondy civic, ale miała przecież umowę, a w niej art. 20 wykluczający w razie sporów między stronami postępowania przed sądami, lecz ich rozstrzyganie przez międzynarodowych arbitrów w Londynie.

Arbitraż międzynarodowy rozwijał się stopniowo w latach po II wojnie światowej jako efektywny i zazwyczaj dyskretny sposób kończenia sporów biznesowych wykraczających poza granice państwowe. Duży stopień poufności sprawia, że nie ma twardych danych, ale cytowany przez The New York Times (NYT) londyński arbiter Gary Born ocenia, że co roku do arbitrażu międzynarodowego trafia ok. 1600 spraw między podmiotami prywatnymi z jednej i państwami lub firmami państwowymi z drugiej strony.

Największe w historii odszkodowanie w wysokości ponad 50 mld dol. po arbitrażu za bezprawne zawładnięcie przez Kreml koncernem naftowym Yukos Oil i przekazanie następnie jego aktywów państwowej spółce Rosnieft, przyznano byłym większościowym udziałowcom Yukosu, wśród których jest jego były prezes Michaił Chodorkowski więziony przez lata przez reżim Putina. W tle ich walki z Rosją pojawił się także nasz Orlen kupujący w 2005 r. litewską rafinerię w Możejkach należącą do spółki Yukos International UK B.V., która była poza zasięgiem Kremla. Dla Rosjan Możejki były niezwykle łakomym kąskiem, ale po finezyjnych rozegraniach ówczesnego zarządu na czele z Igorem Chalupcem przypadły jednak Orlenowi. Po długoletnich bataliach sądowych orzeczenie arbitrów z Hagi stało się prawomocne, ale Moskwa nie ma zamiaru płacić. Wprawdzie państwa niestosujące się do rozstrzygnięć arbitrów trafiają z zasady na „czarne listy” inwestorów, to Rosję i tak omijają teraz z daleka, więc przynajmniej „do jutra” nie będzie przelewów.

Wielka kara dla Nigerii

Wracamy do stolicy Nigerii Abudży i Londynu. Przygotowania P.&I.D do starcia trwały prawie 5 lat. Jej wspólnicy dowodzili w International Dispute Resolution Centre, że w wyniku niewywiązania się rządu nigeryjskiego z kontraktu utracili miliardy dolarów spodziewanych korzyści. Mimo że ich wyliczenia były zapewne sporo przesadzone i mimo że nie wydali na inwestycję ani centa, trzech arbitrów orzekło w styczniu 2017 r. na korzyść Irlandczyków. Nigeria miała zapłacić spółce 6,6 mld dol. tytułem rekompensaty + odsetki, które rosły w tempie ok. 1 mln dol. dziennie. Szef składu arbitrów lord Leonard Hoffman pytany w 2023 r. przez NYT czemu nie uwzględnił wątku korupcyjnego odpowiedział, że strona nigeryjska nic o nim nie wspomniała. Było tak, choć część jej prawników nalegała, żeby zbadać dokładnie spółkę i całą sprawę.

Wcześniej w Nigerii objął władzę były dyktator z lat 80. XX wieku gen. Buhari, który jeszcze przed arbitrażem próbował ułożyć się z P.& I. D. Po orzeczeniu nowy prezydent mierzył się musiał z atakami prasy podkreślającej, że odszkodowanie dla spółki byłoby 5-krotnie wyższe od rocznych wydatków budżetowych na edukację i 10-krotnie od wydatków publicznych na zdrowie. Był to skuteczny bodziec do prób zablokowania wypłaty, zwłaszcza że był haczyk. Wg brytyjskich zasad arbitrażu, jeśli w tle odszkodowania było oszustwo, którego następstwem była „istotna niesprawiedliwość”, orzeczenie można próbować podważać przed sądem cywilnym. W nigeryjskim śledztwie rządowym, którego paradoksalnym skutkiem miało być potwierdzenie ogromnej skali korupcji w sferach rządowych ukazał się po latach dobrze udowodniony lub uprawdopodobniony obraz oszustwa „na skalę przemysłową”. Wykazało, że łapówki przyjął b. minister Lukman i wiele innych osób, w tym członkowie zespołu prawników reprezentujących Nigerię w arbitrażu.

W 2020 r. władze Nigerii postanowiły więc iść do sądu, choć reguła (już nie żelazna – JC) brzmi, że orzeczenia arbitrażu są ostateczne. W piśmie do rządu w Abudży sędzia londyńskiego High Court of Justice sir Ross Cranston napisał, że gdyby udaremnił wysiłki Nigerii, to brytyjski system prawny mógłby stać się „bezwiednym narzędziem” wspierania oszustw w skali międzynarodowej.

Proces ruszył w styczniu 2023 r. Prawnicy P.&I.D zaciekle bronili spółki w sporze między państwem, którego PKB sięga niemal 500 mld dol., a „wydmuszką”, która szukała gotówki w sprzedaży hondy civic. Skąd wzięły się zatem pieniądze na pokrywanie kosztów prawnych w postępowaniu sądowym? Odpowiedź ma najzwyklejsze podłoże biznesowe. Irlandczycy odwołali się do praktyki sprzedaży części wielkich spodziewanych korzyści z arbitrażu. Na tej zasadzie nabywcą 25 proc. udziałów w P.&I.D za cenę 45 mln dol. został w 2017 r. londyński fundusz hedgingowy VR Capital.

Podczas rozprawy sądowej, która w przeciwieństwie do arbitrażu ma charakter publiczny, wypłynęło mnóstwo ciekawych faktów pogrążających P.&I.D (można się z nimi zapoznać m.in.tutaj). W każdym razie sędzia orzekł na korzyść Nigerii i anulował odszkodowanie na rzecz spółki, które po uwzględnieniu odsetek urosło do 11 mld dol. Nie wziął pod uwagę, że zdaniem prawników spółki, sprawa nie dotyczyła przekupstwa, a „jej przedmiotem był znany, smutny fenomen nigeryjskiej niekompetencji instytucjonalnej”. Trudno tej ostatniej opinii zaprzeczyć, więc konfrontowani z niepowodzeniami niemal wszystkich państw afrykańskich, z których wiele ma jednak warunki do wydobycia się z biedy, konstatujemy dla uspokojenia duszy, że „sami sobie winni.

Uświadomić sobie zatem trzeba, że za niepowodzeniami Afrykańczyków stoi w wielkiej mierze kolonialna historia sprawiająca, że utożsamienie państw z narodami jest wielkim błędem. Większość państw Afryki to sztuczne organizmy zlepione w „jednolite” terytoria przez białych. Niepodległość nie mogła przynieść ulgi, a przeciwnie zaostrzenie sporów na tle etnicznym, kulturowym, historycznym, a nawet rasowym. Na przykład, kilkaset lat temu częścią ziem na zachodzie dzisiejszej Nigerii władało imperium Edo Benin, na północy i zachodzie rządziło islamskie imperium Kanim Borno, na południowym wschodzie królestwo Onitsha Igbo oraz liczne królestwa ludów Hausa-Fulani. Mało więc dziwią konflikty, których dotychczasową kulminacją była kilkuletnia, krwawa wojna Nigerii z oderwaną w 1967 r. przez secesjonistów z ludu Ibo prowincją Biafra. Nawiasem, dowódcą lotnictwa Biafry był dawny dowódca polskiego dywizjonu 303 RAF – Jan Zumbach. Dzisiaj trwa z kolei regularna wojna z terrorem islamskim na północy.

Inne przykłady demolującej spuścizny kolonializmu to ludobójstwo na ludzie Tutsi w Rwandzie, czy miliony ofiar wojen toczonych w Sudanie. Afryka jest w wielkiej części kotłem gorejącym niemal tak mocno jak dobrze nam znany konflikt izraelsko-palestyński. W tych warunkach korupcja, brak spójnych wizji, niepowodzenia gospodarcze i cywilizacyjne staję się endemiczne, typowe dla całego kontynentu. Nigeryjski przekręt „na opak” nie jest więc wyłącznie sensacją wartą opisania w gazecie; zwraca uwagę, że cały kontynent najbardziej narażony na nową wędrówkę ludów w wyniku zmian klimatycznych wymaga ze strony szeroko rozumianego Zachodu wysiłku i starań znacznie wykraczających poza pomoc humanitarną i propozycje standardowych rozwiązań ekonomiczno-politycznych.