Batalię o usankcjonowanie związków partnerskich organizacje równościowe wraz z partiami lewicowymi i liberalnymi prowadzą od ponad 20 lat. Żaden z projektów nie przeszedł etapu pierwszego czytania w Sejmie.

Tym razem może być inaczej. Projekt w tej sprawie ma szansę na pieczątkę rządową, to jedno. Po drugie istnieją teoretycznie szanse na jej uchwalenie. Wciąż nie jest bowiem pewne, jak ostatecznie zachowałaby się część PSL, ale też pojedynczy konserwatyści z PO (jak Roman Giertych, który odmawia odpowiedzi na pytanie o związki partnerskie) czy Polski 2050. Nie wiadomo też, czy ostatecznie propozycji rządowej nie zdecydowaliby się poprzeć jacyś posłowie Konfederacji czy nawet PiS. Na takie głosy po cichu liczą zwolennicy ustawy.

Projekt, który powstał pod okiem ministry ds. równości Katarzyny Kotuli, jest gotowy od kilku miesięcy, ale dopiero teraz, po tygodniach negocjacji z ludowcami, dostał zielone światło od premiera. Przewiduje możliwość zawarcia związku partnerskiego w urzędzie stanu cywilnego, a partnerom m.in. prawo do dziedziczenia czy wstąpienia w umowę najmu po zmarłym partnerze, otrzymania renty rodzinnej, pochówku, wspólnego rozliczenia podatkowego oraz odmowy zeznań w postępowaniach cywilnych, karnych, administracyjnych czy podatkowych.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ

Reklama