Do Stanisława Burdzieja, socjologa obywatelsko zaangażowanego, wysłałem list. Cóż mi się dziwić: profesor postuluje wprowadzenie powszechnej służby publicznej młodzieży. „Szanowny Panie, piękne pomysły mają to do siebie, że wprowadzane w życie tracą urok. Wiem, że niepokoi się pan zawłaszczeniem rozwoju młodego pokolenia przez smartfony. Oraz że bada pan wpływ ery ekranu na kondycję młodzieży. Nie jest pan osamotniony w swoich diagnozach, ale żeby od razu proponować służbę jako antidotum?”. Odpisał, porozmawialiśmy.
Słuchawki w uszach, oczy śledzą ekran. Postawa zgarbiona, siedząca. Raczej w domu. I w domu jest właściwie nienadzorowany, za to jak z niego wychodzi, to zwykle jest pod okiem rodziców, wychowawców, trenerów, nauczycieli i specjalistów. Jonathan Haidt, amerykański psycholog społeczny, w znanej książce „The Anxious Generation” (Niespokojne pokolenie) napisał, że z młodzieżą dzieją się dwie równoległe rzeczy. Po pierwsze, nastąpił koniec swobodnej zabawy. Po drugie, dzieciństwo przeniosło się do urządzeń elektronicznych, zwłaszcza do smartfonów.
Jestem polskim socjologiem i polskim rodzicem, ale widzę, jak trafne są obserwacje Haidta w odniesieniu do naszej rzeczywistości. Weźmy choćby przemianę, jakiej uległ internet. Etap pierwszy: od zarania epoki komputerowej do mniej więcej roku 2010, tu dominowały pecety. Etap drugi: w 2010 r. nastąpiło rewolucyjne, choć z początku mało zauważone, przejście w kierunku urządzeń mobilnych z ekranami dotykowymi, mogących obsłużyć ogromną ilość aplikacji – w tym media społecznościowe. Dopóki Facebook działał tylko na pecetach, dopóty nie towarzyszył nam wszędzie. Ale odkąd smartfony mamy w kieszeni, cały ten świat społecznościowy dosłownie idzie z nami. Jesteśmy w stanie prześledzić, jak wiele różnych wskaźników zdrowia psychicznego młodzieży posypało się w ciągu ostatnich 15 lat. Odsetek hospitalizacji dzieci z powodu zaburzeń nastroju wzrósł między 2010 r. a 2022 r. ponad czterokrotnie. Liczba prób samobójczych podejmowanych przez dzieci i młodzież wzrosła w ciągu ostatnich 10 lat pięciokrotnie. Polskie dzieci coraz częściej deklarują też poczucie samotności i spadek liczby przyjaciół oraz czasu spędzanego na zabawie swobodnej. Cezurą tych trendów był mniej więcej rok 2010. Trudno to inaczej wyjaśnić czymś innym niż nastaniem ery smartfonów...
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ