Do ko�ca wierzy�, �e wyzdrowieje. Maciej Koz�owski nigdy nie zw�tpi� w dobro

- Tego rodzaju wi�zi, kt�r� mieli�my z m�em, nie jest w stanie przerwa� �mier�. Duchowo ci�gle jeste�my razem - m�wi Agnieszka Kowalska, wdowa po Macieju Koz�owskim. O jego chorobie dowiedzieli si� przypadkiem, ale nie poddali si�. Aktor wci�� udziela� si� charytatywnie, gra� w filmach i na deskach teatru. Zmar� 11 maja 2010 roku.

Jego żona na zawsze zapamiętała ostatnią wiadomość od Macieja Kozłowskiego. "Silne kobiety nie chodzą po prośbie" - brzmiała treść SMS-a. - Nie rozumiałam tych słów. To było trzy dni przed śmiercią. Złościłam się trochę, bo zostawiał mnie samą, z długami, z remontem domu. Dopiero później wszystko stało się jasne - powiedziała Agnieszka Kowalski w rozmowie z "Dobrym Tygodniem". 

Zobacz wideo Tak powstaje nowa generacja legendy. Zaglądamy do fabryki VW ID. Buzz

"W życiu najważniejsze jest samo życie. I to, żeby być szczęśliwym" - mawiał Maciej Kozłowski cytowany przez VIVA w rocznicę jego śmierci. Aktor chorował na zapalenie wątroby typu C. Dowiedział się o niej przypadkiem, bo tylko dlatego, że oddawał krew do banku krwi. Podjął walkę z chorobą, która z czasem przekształciła się w nowotwór wątroby. Zmarł kilka lat po wykryciu choroby. - Pierwsze dwa lata były bardzo trudne, ale zauważyłam, że wiele spraw się układa. Problemy niejako rozwiązują się same. Wtedy dotarło do mnie, że to Maciej pomaga mi z góry, dlatego nie muszę "chodzić po prośbie" - mówiła wdowa po aktorze.

"Nie dyskutuję z wyrokami. Warto pamiętać, że w chwili poczęcia dostajemy nowe życie i nową śmierć. Należy żyć tak, jakby każdy dzień był ostatnim. Mam jeszcze trochę do zrobienia. Trzeba żyć i dawać świadectwo" - powiedział z kolei na kilka lat przed śmiercią. Ani na moment nie zwątpił w swoją działalność charytatywną czy grę aktorską. Regularnie pomagał innym i występował w filmach lub na deskach teatru. 

Maciej Kozłowski. Człowiek o złotym sercu, którego nie zatrzymała choroba

Nigdy nie zagrał głównej roli, ale potrafił wcielić się w drugoplanową postać tak, że widzowie nie mogli go przeoczyć. Wyróżniał się tym, że grał głównie złe charaktery. - Zawsze ciekawe jest zagranie, używając pretensjonalnego określenia "czarnego charakteru", ponieważ jest taka szansa, że gdzieś tam na dnie w tym człowieku drzemie coś dobrego. A zło jest bardzo intrygujące, dużo bardziej niż dobro, bo to ostatnie jest oczywiste, natomiast zło jest zazwyczaj wieloznaczne - mówił o swoich rolach Kozłowski. 

Dla osób, które być może nie kojarzą nazwiska Macieja Kozłowskiego, aktor występował w takich produkcjach jak Kiler, Lista Schindlera, Psy, Ogniem i mieczem czy M jak miłość. Na pytanie co by wolał jako aktor: filmy czy seriale odpowiadał, że tak naprawdę najlepiej czuje się w teatrze, gdzie sposób gry jest zupełnie inny niż na planie zdjęciowym

- Wszystko bardzo fajnie, byle mieć do tego dystans. Bo serial się skończy, a życie będzie biec dalej. Dla mnie punktem odniesienia jest teatr. I jestem szczęśliwy, że jestem w Narodowym, tu jest fantastyczny zespół o niebywałym potencjale. Za rok, dwa to będzie hegemon na mapie teatralnej Polski, czego sobie i kolegom życzę - mówił Kozłowski w 2004 roku. 

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Skalę jego zamiłowania do teatru poznały dzieci, które pochodziły z jego rodzinnej miejscowości. Często jeździł do tamtejszych szkół i zapraszał ich do Teatru Narodowego w Warszawie. Pomagał bezdomnym i ubogim. Zaangażował się również w kampanię wspierającą osoby walczące z nowotworem. Brał udział w marszach Narodowej Koalicji do Walki z Rakiem.

"Opowiadał o chemii, którą właśnie przeszedł i która była koszmarem. Dwa słowa i ciężki oddech, dwa słowa i pięć sekund przerwy. Tak zabija żółtaczka typu C, wirusowe zapalenie wątroby" - napisał Zbigniew Hołdys w książce "Czas na mnie" o problemach Kozłowskiego. 

Prywatne życie Macieja Kozłowskiego

Maciej Kozłowski urodził się 8 września 1957 roku w Kargowej. To niewielkie miasteczko położone w powiecie zielonogórskim, w województwie lubuskim. Nadano mu imię Marian. W 1984 r. ukończył Wydział Aktorski na PWSFTviT w Łodzi. Niewiele osób wie, że aktorowi tak naprawę dano na imię Marian.
- Miał też taki sposób bycia lekko szorstki, ale za to daleki od jakiegoś sentymentalizmu, pretensjonalności. Był takim twardym facetem, ale bardzo uczciwym, z kręgosłupem i niezwykle otwartym na współczucie, na empatię - opowiada Agnieszka Kowalska o zmarłym mężu w jednej z audycji Polskiego Radia

Z żoną poznał się, bo ta namalowała jego portret i przywiozła mu go do Warszawy. Mieszkali w Szydłowcu, godzinę drogi od stolicy. Mieli dom, do którego często przygarniali bezbronne zwierzęta. Oboje czuli duże zamiłowanie do psów.

- Tego rodzaju więzi, którą mieliśmy z mężem, nie jest w stanie przerwać śmierć. Duchowo ciągle jesteśmy razem. Bardzo wyraźnie to czuję i doświadczam na co dzień jego pomocy. Maciej dla mnie nadal żyje. Jest tylko w innym świecie. Nie odczuwam jego odejścia, straty - mówiła wdowa po artyście w "Dobrym Tygodniem".

Zobacz też: Dopiero rok przed śmiercią dowiedziała się, że ma raka. Lekarze mówili o syndromie Przybylskiej

Wi�cej o: