W obliczu tego, co wydaje się nieuchronne, prezydent Francji Emmanuel Macron pozostaje bezsilny. Jego próby wzmocnienia Unii Europejskiej i pogodzenia Francuzów z siłami rynkowymi nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Teraz wybory mogą oznaczać nie tylko porażkę Macrona, ale także prawdopodobne wyeliminowanie "macronizmu" — chaotycznego eksperymentu z rynkowymi reformami centrum.
Marine Le Pen, liderka Zjednoczenia Narodowego, nie jest pewna zwycięstwa w dwurundowych wyborach parlamentarnych zaplanowanych na 30 czerwca i 7 lipca. Jej prawa ręka, Jordan Bardella, mimo młodego wieku, już zapowiedział, że nie utworzy rządu bez wyraźnej większości.
Nawet jeśli Bardella zostanie premierem, Macron pozostanie prezydentem do 2027 r. W liście do Francuzów zapowiedział, że ma obowiązek chronić francuskie prawa i instytucje przed "lepénismem".
Zobacz także: Szczyt w sprawie Ukrainy pokazał, że jątrzenia Putina przynoszą efekt
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Jednak we francuskim systemie, choć prezydenckim z nazwy, w praktyce prawie cała rzeczywista władza konstytucyjna spoczywa w rękach parlamentu, premiera i rządu. Jeżeli będą reprezentować inną opcję polityczną niż prezydent republiki, to oni zdecydują o kierunku francuskiej polityki.
Tymczasem Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, mimo kosmetycznego oczyszczenia, nadal nienawidzi UE i zrobi wszystko, co w jego mocy, aby ją osłabić, a nawet zniszczyć. Partia jest zaangażowana w politykę dyskryminacji obcokrajowców, a także samych Francuzów, w zależności od miejsca ich urodzenia lub rasy.
Rząd Zjednoczenia Narodowego byłby sztyletem wymierzonym w zachodnią i europejską jedność. Groziłoby to rosyjską infiltracją francuskich — a tym samym zachodnich — służb wywiadowczych.
Jak do tego doszło? Dlaczego zwykle ostrożni Francuzi podejmują takie ryzyko? Częścią odpowiedzi jest fakt, że Macron nie jest doceniany za swoje sukcesy i nadmiernie krytykowany — a nawet nienawidzony — za swoje porażki. Obiecał być rewolucjonistą i politykiem innego rodzaju, ale okazał się kolejnym reformatorem głównego nurtu.
Zobacz także: Olafowi Scholzowi kończy się czas. Chroni go głównie niemiecki system [ANALIZA]
Najbardziej prawdopodobnym wynikiem 7 lipca jest całkowity paraliż parlamentu. Możliwe, że to, co pozostało z centrum Macrona, zostanie ściśnięte przez lewicę i skrajną prawicę, a Le Pen i Bardella wygrają.
To nie byłaby tylko kolejna alternatywa. Taki scenariusz doprowadziłby Francję, Europę i świat do zakłócenia zachodnich wartości i sojuszy, o których Putin i Xi Jinping mogą tylko pomarzyć.