REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Testy aut nowych

Jedna rzecz boli, reszta nie. Test — SsangYong Tivoli AWD

Nie znajduję powodów, by nie kupić samochodu SsangYong Tivoli AWD, choć posiadanie prywatnej rafinerii naftowej mogłoby wspomóc decyzję o zakupie.

19.06.2024
7:25
SsangYong Tivoli Wild AWD
REKLAMA

Nie wiem, jakiego porównania użyć, do opisu SsangYonga Tivoli. Maryla Rodowicz, nie. Beata Kozidrak, zupełnie nie. Chodzi mi o coś, co zostało zaprojektowane wedle starych zasad i reguł, a ciągle bardzo dobrze się trzyma. Chyba nie znajdę odpowiedniego porównania, zupełnie tak samo jest z konkurencją dla tego auta. Mało kto ma jeszcze takie pomysły, by do auta tych rozmiarów oferować napęd na cztery koła. Można nawet zapomnieć, że takie jeszcze istnieją.

REKLAMA
ssangyong tivoli wild awd

SsangYong Tivoli zwany nowym

Nie miałem w głowie obrazka, jak wygląda obecnie SsangYong Tivoli. Pamiętałem tylko zarys i przyjemnie się zdziwiłem. Kilku sąsiadów chyba też nie miało, bo też się przyglądali. Auto nie jest duże, jest zwarte, zdecydowanie ma swój styl, który jest trochę kanciasty. Wygląda trochę jak forma do wytwarzania Sponge Boba.

Wzruszały mnie trochę te kanty i widoczne na nich spawy. Drzwi zaprojektował ktoś za pomocą ekierki, bo po prostu ją odrysował. Dawno nie widziałem szyby bocznej przyciętej w tak wyraźny kąt i z tak wąskim obramowaniem drzwi. W 2024 roku, gdy wszystko jest już napompowane jak basen w ogrodzie, było to nieco zaskakujące, ale przyjemnie odświeżające. Całe to auto jakoś tak mnie ucieszyło, pozytywnie zaskoczyło. Przesiadłem się do niego z debiutującego na naszym rynku chińskiego SUV-a i przyjemnie się zdziwiłem. Nie przesiadłbym się z powrotem, gdym miał rafinerię.

ssangyong tivoli wild awd

Marka nieistotna, ważny model

Ktoś tu chyba bardzo nie chce ujawniać, jakiej to auto jest marki. Nie rozumiem, nie ma się czego wstydzić, przecież Korea Południowa, to ta dobra Korea. Na przednim pasie nie ma znaczka ani SsangYonga, ani tym bardziej KG Mobility. Właściwie to nie wiem, na jakim jesteśmy etapie z tą nazwą. Będzie w końcu zmiana na KG Mobility, czy nie? Polski importer wolałby pewnie zostać przy SsangYongu, bo nazwę przez lata udało się choć trochę oswoić.

Z przodu znajdziemy tylko napis Tivoli. Sprytnie, bo pasuje, niezależnie od tego, jak nazywać będzie się ostatecznie ta marka. Z tyłu jest już podpisana, ale napis z nazwą modelu jest dużo większy. Z przodu uwagę zwracają trzy kolorowe elementy. Nie spodziewałeś się takich akcentów po tym samochodzie, a tu proszę, w dodatku widać je z daleka.

Wizualnie w ogóle nie ma się czego wstydzić. Na pewno nie relingów na dachu. Może trochę tego, że przy drzwiach utworzyła się spora szpara i lekko odstawały u dołu, jakby ktoś próbował się włamać. Może to tylko kwestia regulacji zawiasów.

Wnętrze dla miłośników klasyki

Po wejściu wita nas miła melodyjka, jakbyśmy wchodzili do windy i nie jest to krótkie plum plum. Samochód naprawdę się cieszy, że nas widzi. Oprócz muzyki wita nas czerń, która nigdy nie widziała wesołego miasteczka. Przeszycia na skórze podejmują tylko nieśmiałą próbę przełamania tego klimatu.

Znajdziemy miejsca, w których napotkamy smutny, tani plastik, na przykład przy włącznikach oświetlenia wewnętrznego. Wygląda on na reprezentanta najniższej półki w sklepie z plastikami, ale tego miejsca dotyka się raczej rzadko.

Jest solidnie

Jest to wnętrze dla wielbicieli klasyki i wyjątkowo nie jest to eufemizm na to, że środek jest przestarzały. Nie jest, to po prostu projekt, w którym nie postanowiono rozwiązać wszystkich kwestii związanych z obsługą pojazdu wielkim ekranem.

Kierownica jest spora, dźwignia do obsługi automatycznej skrzyni biegów jest solidnej wielkości, a często bywa teraz tylko minimalistycznym selektorem. Da się nawet przełączyć w tryb ręcznej zmiany przełożeń, ale poza terenem nie bardzo wiem, po co miałby ktoś to robić. Robi to solidne wrażenie i może spodobać się komuś, kto na dźwięk słów "ekran" i "brak fizyczne obsługi" dostaje wysypki.

Wielbiciele przycisków będą zadowoleni

Przyciski po lewej stronie kierownicy są duże i czytelne. To jest prawdziwe bogactwo, zrobić aż dwa duże przyciski do zmiany podświetlenia ekranu przed kierowcą. Całkowicie zbędne. Jakby ktoś chciał ich obecnością wyśmiać ideę minimalizmu. Znalazłem tu nawet podgrzewanie kierownicy, a także wentylację foteli (podgrzewanie oczywiście też). I tu szok, w dobie ekranizacji wszystkich funkcji pojazdu, włącza się ją fizycznymi przyciskami. Wciskałem te przyciski tylko dlatego, że były, żeby się nacieszyć.

Nie zapomniano o ekranach

Dotykowy panel też jest, nie tylko wokół systemu multimedialnego. Dotykiem zmienimy ustawienia temperatury, czy kierunek nawiewu. Nie jest to inwazyjne rozwiązanie, ale obawiam się, jak ten panel reaguje na rękę w rękawiczce zimą.

ssangyong tivoli wild awd zegary

Dla zupełnych wielbicieli rozwiązań nietypowych zamontowano tu zapalniczkę, a obok drugie gniazdo z 12 V. Dawno w takim miejscu nie widziałem niczego poza zaślepką. Byłbym zapomniał, ręczny hamulec jest całkowicie ręczny. Naprawdę do jego obsługi używa się dłoni, a nie palca. To stara, dobra, wzruszająca wajcha, żadnego elektrycznego zaciągania.

Nowoczesność jest z nami

Systemy wspierające kierowcę działają poprawnie. Wydawane przez nie dźwięki może są minimalnie za głośne, ale i tak nie przebiją dźwięku kierunkowskazów. Kierunkowskaz uparł się, by być głównym aktorem każdego przejazdu. Uchwyty na napoje mogłyby być większe, ale za to podłokietnik jest dość pojemny. Ładowanie bezprzewodowe było obecne na pokładzie, a systemy wspierające kierowcę nie dość, że były obecne, to jeszcze działały poprawnie.

System multimedialny nie jest przesadnie szybki, ale za to zawiesił mi się tylko raz. Wygląd ekranu przed kierowcą można zmieniać, ale wyjątkowa jest możliwość wyświetlania tam wskazań z mapy zainstalowanej na telefonie. Zazwyczaj jedyną dostępną mapą przed kierowcą jest fabryczna nawigacja.

Czy dziecko zmieści się do Tivoli?

Z tyłu SsangYonga Tivoli da się przewozić dzieci. Zmieszczą się, jest przyzwoicie, jak na rozmiary tego auta. Udało mi się upchnąć tam nawet fotelik, osobę dorosłą i jeszcze jedno dziecko. Może nie szaleli ze szczęścia, ale się udało. Mieli sporo miejsca nad głową, nie było tu dramatu, mimo obecności napędu AWD, który potrafi ukraść trochę przestrzeni. Może wypadałoby nazywać to auto SUV-em, skoro ma napęd na cztery koła. Jest to na pewno propozycja bardziej dla osób mieszkających w trudno dostępnym miejscu niż dla bywalców galerii handlowych i własnego garażu w podziemiach bloku.

Według mojej prywatnej klasyfikacji, nie uznanej przez żaden światowy związek certyfikujący, jeżeli podniesione auto ma roletę nad bagażnikiem, to jest SUV-em. Jeśli ma półkę, to jest crossoverem. Tivoli, mimo że bagażnik jest płytki, ma roletkę. Może jest to nawet najkrótsza roletka świata. Mógłby nie wystarczyć jej na zakrycie okna w piwnicy. Nie zmieścimy tu wielu litrów, ale pod podłogą jest jeszcze trochę przestrzeni, a obie części podłogi da się postawić do pionu, co jest pożytecznym rozwiązaniem, korzystałem.

Jak prowadzi się SsangYong Tivoli z AWD?

Samochód jest zwarty, prowadzi się go pewnie i chętnie przyspiesza, ale nie miałem okazji rozpędzić się do prędkości autostradowej. Technicznie miałem, ale naprawdę nie chciałem. To auto jest bardzo głośne przy prędkościach powyżej 100 km/h. Może to nie jest kłopot, bo nikt nie będzie chciał się rozpędzać tym nawet do 120 km/h.

SsangYong Tivoli AWD przepotwornie dużo pali. Dużo, jak na swoje rozmiary, dużo jak na rok 2024, gdy producenci potrafią obniżyć zużycie paliwa, jeśli jeździ się przepisowo i mało dynamicznie. W przypadku Tivoli ślamazarny styl jazdy nie przyniósł żadnych korzyści, poza unikaniem hałasu.

Jechałem mniej więcej z prędkością 115 km/h po drodze ekspresowej, a Tivoli zużywał 10 litrów paliwa na każde 100 kilometrów. Dawno nie widziałem tak słabego wyniku, przy tak stosunkowo niewielkiej prędkości. Boję się myśleć, ile zużywa przy 140 km/h. Może też 10 litrów, bo miałem wrażenie, że auto ciągle zużywa 10 litrów, niezależnie od po jakich drogach się nim jeździ. W mieście też zawsze była pewna dycha. Sprawdziłem też, ile zużyje przy prędkości docelowej 100 km/h. Chyba cudem udało się zejść poniżej 8 litrów.

SsangYong Tivoli robi zaskakujące dobre wrażenie. Jest autem zwartym i niczego nie udaje, a większość rozwiązań da się polubić. Dlatego, że istnieją fizycznie, a nie tylko na ekranie. Czar pryska przy dystrybutorze. Broni go obecność napędu AWD, rzadka w tym segmencie, i cena. Za SsangYonga Tivoli trzeba zapłacić 91 900 zł, a za wersję z napędem na cztery koła 100 400 zł. Automatyczna skrzynia kosztuje 7,5 tys. zł. Testowana wersja Wild (z automatyczną skrzynią i napędem AWD) to koszt 138 900 zł. Może mało kto się na nią porwie, ale na pewno nie należy brać bazowej wersji Joy, która nie ma czujników parkowania i kamery cofania. Do ceny bazowej trzeba więc dorzucić chociaż pakiet Comfort, by zyskać kamerę cofania, tylne czujniki, Apple CarPlay i Android Auto. Instalacja LPG montowana u dealera wymaga wydania 6,5 tys. zł. Czyli należy wydać choć 105 900 zł. Dużo?

Zapraszam do cenników innych producentów, w poszukiwaniu niewielkiego auta na dojazdy do miasta, koniecznie z AWD. Zamknięcie je z płaczem, potem kupicie sobie rafinerię naftową, a zaraz potem SsangYonga Tivoli. Możesz też zignorować zakup rafinerii i zamiast niej wziąć wersję z LPG. Liczba wad Tivoli spada wtedy do poziomu minimalnego i nawet chińska konkurencja mu niegroźna (jeśli ktoś się uprze na AWD).

SsanYong Tivoli, dane techniczne:

REKLAMA
  • długość: 4225 mm
  • szerokość: 1810 mm
  • wysokość: 1613 mm (1621 mm z relingami)
  • rozstaw osi: 2600 mm
  • silnik: benzynowy, 1.5 T-GI
  • moc: 163 KM
  • maksymalny moment obrotowy: 280 Nm
  • napęd: 2WD lub AWD
  • skrzynia biegów: 6-biegowa, ręczna lub automatyczna
  • maksymalna masa przyczepy: 500 kg (z hamulcami 1000 kg)
  • pojemność bagażnika: 427 l
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA