Z serii... "Ciężkie jest życie Simulacji..." Rozdział 2.

autor: GeminiGirlGemi
Odpowiedz

Pierwszy Wpis

Z serii... "Ciężkie jest życie Simulacji..." Rozdział 2.

★★★ Apprentice

Rozdział 2.

 

Jak dnia poprzedniego przed snem była pozytywnie nastawiona na myśl o nowej pracy, tak pobudka o czwartej nad ranem wydarła z niej wszelki entuzjazm zupełnie jak budzik, który piskliwym wrzaskiem oznajmił nadejście nowego dnia, wyrywając ją ze snu. Zaspana przetarła oczy, spojrzała na zegarek w telefonie i zwlokła się z łóżka, przeklinając wszechświat.

 

Musiała do łazienki. Zanim opuściła sypialnię, walnęła o pozostawioną przy drzwiach walizkę palcem u stopy. Zawyła z bólu.

 

- Świetny początek dnia... - Łza popłynęła jej z kącika oka, ale dzielnie ruszyła przed siebie.

 

Zdążyła tylko skorzystać z toalety i umyć zęby. Nie wiedziała jak do tego doszło, ale po wyjściu z łazienki zostało jej tylko kilka minut. Przecież nie kokosiła się długo. A może byla na tyle jeszcze nierozbudzona, że nie miała świadomości, że właściwie strasznie się ociągała? Jeszcze będzie miała czas, aby rozwikłać tę zagadkę.

 

Wróciła do pokoju, ubrała się. Poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę. No tak, nie zrobiła zakupów... bo nie było gdzie! Jej irytacja sięgała zenitu. Trudno, kupi coś w pracy. Prawie wybiegła z domu, widząc upływający czas.

 

Gdyby ją teraz ktoś zobaczył... Kiedy wsiadała do auta podstawionego z pracy, noga ześliznęła jej się z brzegu wejścia do samochodu i wpadła na tylne siedzenie twarzą do przodu i wyciągniętymi rękami jak Alicja do króliczej nory. Kierowca zachichotał, a Naiv spaliła się ze wstydu.

 

Doskonały początek dnia.

 

Nie jechała długo. Na miejscu podpisała umowę i, ukrywając swoje prawdziwe "ja", udawała przychylność, kiedy zaproponowano jej, aby zaczęła od razu. Szczęście lub nieszczęście chciało, że nie było dużego ruchu w kawiarni, więc na spokojnie została przeprowadzona przez najważniejsze etapy pracy. Zrobiła nawet kilka kaw pod nadzorem instruktora, a potem nadszedł koniec jej zmiany.

 

Auto zabrało ją z powrotem do domu. Z westchnieniem wysiadła przed swoją werandą, podziękowała kierowcy i ruszyła do domu.

 

Ćwierć etatu, na którym była zatrudniona, nie pozwalał jej na przerwę, tak więc Naiv była dość głodna. Weszła do salonu, przebrała się i stwierdziła, że pora zrobić zakupy. Po wyjściu za drzwi, natychmiast przyłapała ją Summer.

 

- Cześć, sąsiadko! - zawołała, machając spod swojego domu. Najwyraźniej sama gdzieś wychodziła. Naiv tylko kiwnęła jej głową. Summer, jakby lekko zbita z tropu, na chwilę zgasiła swój promienny uśmiech, ale natychmiast go przywołała. - Hej, słuchaj. Wybieram się na zakupy. - Świetnie, pomyślała Naiv bynajmniej szczęśliwa. - Chcesz jechać ze mną?

 

Nie, nie chcę, ale nie powiedziała tego na głos.

 

- Pojedziemy razem i od razu zobaczysz, gdzie to jest. - Summer kontynuując, zaczęła iść w jej kierunku z typową dla niej, jak podejrzewała Naiv, wesołą miną.

 

Blondynka jednak słusznie zauważyła, że Naiv nie wiedziała, które miasto ma sklep najbliżej Wierzbowej Zatoczki.

 

- Chętnie - skłamała z fałszywym grymasem zadowolenia z propozycji. Nie chciała już od pierwszych dni zniechęcać do siebie dziewczyny. Naiv ciągle powtarzała sobie, że przecież tamta nic jej nie zrobiła, a ona sama powinna być wdzięczna za przyjazne nastawienie i pomocną dłoń. Nie potrafiła jednak zwalczać nagłych myśli jej osobowości, a uspokajające szturchnięcia jej dojrzałego rozumu nie zawsze nadążały z reakcją na jej niezrównoważone emocje.

 

- Super! - ucieszyła się Summer. - Wsiadaj. - Wskazała na swoje auto zaparkowane obok domu.

 

Naiv zeszła po schodach werandy i wsiadła do samochodu. Choć z całej siły pragnęła usiąść z tyłu, znalazła się na przednim siedzeniu pasażera.

 

- I jak pierwsza noc w nowym domu, sąsiadko? - zapytała Summer, uruchamiając pojazd.

 

Summer tak promieniała radością, że Naiv dałaby sobie rękę odciąć w przeświadczeniu, że gdyby postawić teraz blondynkę na plaży, świetnie sprawdziłaby się jako latarnia morska.

 

Naiv przywołała poranne wspomnienia bólu małego palca, burknięcia żołądka w proteście na pustą lodówkę i wstyd wywalenia się przed nowym współpracownikiem. Zrobiło jej się niedobrze.

 

- W porządku. - Rany! Dlaczego tak łatwo przychodziły jej te łgarstwa?! - Mam tylko trochę twardą poduszkę.

 

Jak stworzyć wiarygodne kłamstwo? Dodaj szczyptę prawdy! Wyobraziła sobie siebie w spocie reklamowym kiepskiej cukierni, dekorując plastikowe ciasto bitą śmietaną z tym sloganem w tle.

 

Mimo, że Naiv nie dawała tego po sobie poznać, wyglądało na to, że Summer miała niesamowity instynkt. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i skupiona na drodze, zawiozła je obie do sklepu.  Naiv kupiła najpotrzebniejsze produkty, przekonując siebie, że na tydzień jej wystarczy, a Summer, radośnie nucąc jakąś melodię, łapała i wrzucała do wózka sklepowego - wydawało się - zupełnie losowe artykuły.

 

Po zapakowaniu wszystkiego do bagażnika, Summer spojrzała na Naiv i zachęciła ją gestem, żeby poszła za nią. Przeszły przez ulicę na drugą stronę i dziewczyna zaprowadziła ją do klepu meblowego. Weszły prosto w alejkę z akcesoriami.

 

- Do wyboru, do koloru - wskazała na różnorodność wyposażenia.

 

Naiv, nie mając już i tak wpływu na dalszy ciąg wydarzeń, popatrzyła na półki. Chwilę jej zajęło na zdecydowanie się czy wziąć dużą puchową, czy mniejszą z dopasowującą się pianką poduszkę. Ostatecznie wzięła tę drugą i wróciły do Wierzbowej Zatoczki.

 

Naiv zabrała swoje zakupy i po krótkim "Dzięki" zaczęła oddalać się nie za wolnym i nie za szybkim krokiem, żeby nie wyglądało, jakby uciekała.

 

- Zaczekaj - usłyszała za sobą. Odwróciła się.

 

Summer patrzyła na nią wzrokiem pełnym uprzejmości.

 

Dlaczego Naiv tak bardzo nie lubiła tej dziewczyny? Nie wiedziała, co skłania ją do instynktownej ucieczki poza zasięg blondynki.

 

- Organizujemy przyjęcie... - "...my"? - ...i może zechciałabyś się na nim pojawić? - Jacy "my"? - Do niczego nie zmuszam. Tylko, gdybyś nabrała ochoty, to wiedz, że będzie nam... - "Nam", czyli komu? - ...miło lepiej cię poznać.

 

Naiv nie była pewna czy przez przypadek nie odkryła swojej prawdziwej strony, bo Summer trochę posmutniała.

 

- Pomyślę o tym.

 

Po co kłamiesz?

 

Promyk nadziei pojawił się w spojrzeniu dziewczyny, a potem bez dodatkowych słów pozwoliła Naiv wrócić do domu.

 

Wreszcie mogła coś zjeść. Zrobiła sobie jajka na toście i z radosnym głosem pogodynki w tle, chrupała porządne śniadanie.

 

Nie miała wyrzutów sumienia, że nawet nie rozważała skorzystania z zaproszenia. Życie samotniczki było dla niej wygodne i niezobowiązujące społecznie. Fakt, unikała kontaktów z innymi i nie wiedziała, dlaczego - w końcu amnezja wyrwała ogromny kawał z jej życia - ale czuła, że właśnie tak może żyć najswobodniej.

 

Niewygodne szturchnięcia drugiej świadomości czuła niemal fizycznie, gdy usiadła w fotelu obok półki na książki.

 

Idź!

 

- Nie.

 

No idź!

 

- Nie chcę.

 

Ale co ci  szkodzi?

 

Naiv milczała.

 

Chcesz iść.

 

- Nie.

 

Widzę, że chcesz.

 

- Przestań.

 

Jak masz się tutaj odnaleźć, jeśli się zamykasz na wszystkich?

 

- Nie zamykam się.

 

Jak paszcza hipopotama - porównała podświadomość -  z kłapnięciem! -  zachichotała, wyśmiewając.

 

Naiv się zdenerwowała. Super. Denerwuje się, kłócąc się sama ze sobą. Doskonały przykład zdrowego rozsądku, nie ma co.

 

No idź - mówiła łagodniej.

 

Naiv westchnęła.

 

- Niech będzie...

 

TAK! - zawołała zwycięsko.

 

Naiv mimowolnie się uśmiechnęła. Podniosła głowę i w tej samej chwili ujrzała za oknem młodego mężczyznę w koszuli w czerwono-czarną kratę, uśmiechającego się do niej z uniesioną dłonią z zamiarem zapukania. Kiedy go dostrzegła, uśmiechnął się szerzej. Pomachał.

 

Drugi raz w ciągu dnia spaliła buraka.

 

Nie ukryje się. Już ją widział. Nie może udawać, że go nie zauważyła, skoro spojrzała mu już w oczy.

 

Szlag.

 

Podniosła się powoli z fotela i podeszła do drzwi. Mężczyzna ruszył równolegle z nią i, kiedy otwarła drzwi, stał tam z łagodnym uśmiechem. Jeśli cokolwiek słyszał, nie dawał tego po sobie poznać.

 

- Przepraszam - zaczął - czy mogę skorzystać z telefonu? Mój padł. - Wyciągnął go jako dowód. - Pech chciał, że mam awarię hydrauliki. - Wskazał złożoną pięścią z wyciągniętym kciukiem dom obok. Genialnie, pomyślała, sąsiad.

 

Naiv, nawet jakby potrzebował jej ręki albo nogi, oddałaby je, aby jak najszybciej sobie poszedł. Chciała zapaść się pod ziemię, ale wyjęła pośpiesznie komórkę z kieszeni spodni, prawie wypuszczając go z dłoni. Odblokowała telefon, wybrała klawiaturę numeryczną i podała mu go. Wykonał krótkie połączenie do usług, których numer miał zapisany na kartce i oddał jej smartfona.

 

- Dziękuję bardzo.

 

- Nie ma sprawy.

 

- Do zobaczenia.

 

- Um... Tak... - Nawet nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz.

 

Zszedł z werandy i poszedł do domku na końcu uliczki. Zniknął za drzwiami.

 

Schowała twarz w dłoniach, kręcąc głową i wróciła do salonu. Usiadła z powrotem przy oknie, sięgając po książkę poczuła powiew na karku. Odwróciła się. Okno było odsunięte na kilka centymetrów. Dobrze, że nie było nikogo, kto mógłby zobaczyć jak czubek głowy paruje jej ze wstydu.

 


 

Spis treści:

 

Wstęp o projekcie

 

"Ciężkie jest życie Simulacji..."

Rozdział 1.

Rozdział 2.

Wiadomość 1 z 1 (121 wyświetleń)

ea-promo

Zabezpiecz swoje konto EA

Gdy będziesz ustawiać urządzenie jako zaufane, wyślemy Ci kod, by się upewnić się, że Ty to Ty.

Dowiedz się więcej o weryfikacji logowania

ea-help-promo-2

Masz problem z połączeniem z grą?

Jeśli nie możesz się połączyć z grą EA, wykonaj poniższe kroki, aby rozwiązać problemy.

Rozwiązywanie problemów z połączeniem