Ma opini� tyrana. Tak reagowa� na to, co �wi�tek robi�a na korcie

Sasza Kenin przeni�s� si� ze Zwi�zku Radzieckiego do Ameryki i tam zrobi� ze swojej c�rki czo�ow� tenisistk� �wiata. Jak, skoro by� "tylko" kierowc� nowojorskiej taks�wki? Si�� woli. Ale nawet najwi�kszy charakter trenera i zawodniczki nie wystarczy na Ig� �wi�tek, gdy ona gra swoje. Polka dobrze zacz�a Wimbledon - z Sofi� Kenin, inn� mistrzyni� wielkoszlemow�, wygra�a w pierwszej rundzie 6:3, 6:4.

Od 8 czerwca do 2 lipca minęły trzy tygodnie i trzy dni. Aż takiej przerwy od gry w tenisa Iga Świątek nie miała dawno. Tęskniliście?

Zobacz wideo Skarga na dziennikarza Polsatu

Sześć zwycięstw w Madrycie i zdobyty tytuł. Sześć wygranych meczów w Rzymie i cyk, kolejny puchar do gabloty. A po tych popisach w "tysięcznikach" Świątek świętowała wielki triumf w królestwie mączki, czyli na Roland Garros. Tam Iga znów wygrała komplet siedmiu meczów i już po raz czwarty została mistrzynią (dodając triumf na US Open 2022, zaledwie 23-letnia Iga ma w dorobku już pięć wielkoszlemowych tytułów). Po takim maratonie zwycięstw Świątek potrzebowała odpoczynku. Porządnego, najdłuższego w sezonie. Ona przez nieco ponad pięć miesięcy rozegrała 49 meczów (wygrała 45!). Czyli grała średnio co trzy dni. Na różnych kontynentach, w różnych strefach czasowych, w różnych warunkach klimatycznych.

Return Świątek na szóstkę, a serwis na piątkę

Warunki wimbledońskie są dla Igi szczególnie trudne. Świątek nie czuje się na trawie ani tak znakomicie, jak na mączce, ani tak pewnie jak na kortach twardych. Ale i w świątyni tenisa chce i może wygrywać. W 2018 roku była juniorską mistrzynią Wimbledonu, w 2023 roku dotarła do ćwierćfinału. A co zrobi teraz?

Jeśli Sofia Kenin była najtrudniejszą rywalką, jaką Iga mogła wylosować w pierwszej rundzie (takie opinie się powtarzały), to biedne są te tenisistki, o których nikt nie powie, że dla Igi mogą być chociaż rywalkami trudnymi.

Już kilka rozegranych punktów meczu Świątek - Kenin wystarczyło, żeby ojciec i zarazem trener Amerykanki, Aleksander Kenin, wyglądał tak, jakby tylko czekał, kiedy to się skończy. Świątek błyskawicznie wyszła na prowadzenie, przełamała serwis rywalki (na 2:0), a gdy nawet przegrała gema przy swoim serwisie (na 2:1), to absolutnie się nie przejęła i dalej robiła swoje. Nad Kenin, lubiącą twardą grę, Iga górowała i fizycznością, i rozwiązaniami taktycznymi. Tak, zdarzało jej się nie popatrzeć przed zagraniem, gdzie najlepiej byłoby posłać piłkę, ale to nie z powodu gry na trawie. Takie rzeczy zdarzały jej się nawet na Roland Garros.

Ważniejsze, że świetnie działał return Igi, a bardzo dobrze serwis. Komentujący mecz Dawid Olejniczak podkreślał, że na trawie to dwa najważniejsze elementy. I już po pierwszym secie za return w skali 1-6 wystawiał Idze szóstkę, a za serwis piątkę.

Szczególnie cieszy ta piątka. Do tego, że Iga znakomicie returnuje już przywykliśmy. Natomiast jej postępy serwisowe śledzimy z coraz większym zainteresowaniem i zadowoleniem. W samym pierwszym secie Iga zaserwowała dwa asy, w całym meczu sześć, a przecież często mecze kończy bez choćby jednego. Serwisy miały i dobre prędkości, i rotację, i kierunki, wobec których rywalka była bezradna.

Świątek wygrała już 20. mecz z rzędu!

Generalnie bezradność Kenin i jej ojca to dobry komentarz do tego jak Iga zaczęła Wimbledon. W porządku, 26-letnia Amerykanka nie rozgrywa sezonu spektakularnego, ale to wciąż zawodniczka ze światowej czołówki (aktualnie numer 49 rankingu WTA), która niedawno potrafiła wygrywać z Ons Jabeur czy Caroline Garcią, a która w historii swoich triumfów ma i takie nad Seren� Williams czy Ashleigh Barty. Z byłymi liderkami rankingu WTA Kenin wygrywała w wielkich meczach podczas turniejów wielkoszlemowych. Gdy w 2020 roku wygrała Australian Open i później grała w finale Roland Garros, to byli tacy, którzy w starciu z nią nie dawali Świątek szans.

- Finał Roland Garros wygra Sofia Kenin. Ma coś, czego brakuje Idze Świątek - przekonywał w rozmowie ze Sport.pl Boris Becker.

Legendarny Niemiec twierdził, że Kenin jest mocniejsza mentalnie. Nie miał racji - wtedy w Paryżu Iga wygrała 6:4, 6:1. A dziś pokonała Kenin już po raz trzeci w ich trzecim starciu w dorosłym tenisie (było jeszcze 7:6, 6:2 w pierwszej rundzie tegorocznego Australian Open).

Dla Igi to było już 20. zwycięstwo z rzędu. Jest niepokonana od 20 kwietnia (wtedy przegrała w trzech setach z Jeleną Rybakiną w półfinale w Stuttgarcie). To jest druga najlepsza seria w karierze Igi (po 37 wygranych meczach z rzędu z 2022 roku). Obserwujmy spokojnie, co będzie dalej - może najlepszy w karierze Igi występ na Wimbledonie?

Okoliczności nietypowe. Ale dla Świątek korzystne

Świątek gra w tym turnieju w sytuacji, w jakiej dawno nie była. Ona sama jak zawsze chce wygrać, ale wszyscy wokół niej ewidentnie zeszli z poziomu oczekiwań. Wszyscy pamiętamy, że już pod koniec lipca zaczną się igrzyska olimpijskie w Paryżu. I wiemy, że to na nich, na kortach Roland Garros, Świątek znów będzie murowaną faworytką. Teraz nie jest. Choć powiedzcie to Saszy Keninowi. Ojciec i trener Sofii naprawdę nie słynie z takiego spokoju, jaki prezentował tym razem. Przed finałem Rolanda 2020 o duecie, który próbował zatrzymać Igę, tak pisał na Sport.pl Paweł Wilkowicz:

"Nie da się pisać o Sofii, nie pisząc o Saszy Keninie. Jego stroje, jego pogadanki podczas coachingu, jego dramy na trybunach, to jest temat na osobną opowieść. To jest tenisowy rodzic w starym stylu. Nie zostawi córki w rękach któregoś ze znanych trenerów, musi wszystkiego dopilnować sam. Stylistów się nie radzi, czasem siada na trybunach ubrany jak na zawody wędkarskie. I spala się z nerwów przy oglądaniu. Czasem mówi Sofii podczas coachingu bardzo przykre rzeczy".

Teraz kamery pokazywały Kenina albo kompletnie niewzruszonego, albo co najwyżej drapiącego się po głowie przy stanie 3:6, 3:3. Jeszcze w tym samym gemie ojciec Sofii oszczędnymi gestami przekonywał ją, że może utrzymać podanie. Ale nie utrzymała - drugiego w tym gemie breakpointa Iga wykorzystała. A gdy już wyszła na 6:3 i 4:3 przy swoim serwisie, to było praktycznie pewne, że mecz potrwa jeszcze tylko chwilę.

Sofia nie chciała się z tym pogodzić - gdy siadła na przerwę, to najpierw bezradnie rozłożyła ręce, a po chwili zakrywała twarz, nie chcąc pokazać, że płacze. Kenin jeszcze powalczyła, miała nawet szansę na przełamanie powrotne. Ale w kluczowych momentach Świątek pokazywała, dlaczego jest numerem jeden. A ostatni gem - wygrany do zera, z dwoma asami serwisowymi (piątym i szóstym w meczu) - był jak pieczęć na tym dobrym wejściu w Wimbledon.

Wi�cej o: