Prawie trzy godziny grania (dokładnie dwie godziny i 49 minut), cztery sety i aż 39 niewymuszonych błędów - te liczby oddają, jak ciężko w Wimbledon wchodził Hubert Hurkacz.
Siódmy tenisista rankingu ATP kilka dni temu dotarł do finału turnieju w Halle, gdzie minimalnie - 6:7, 6:7 - przegrał z Jannikiem Sinnerem, światowym numerem jeden. A w półfnale niemieckiego turnieju Polak pokonał asa gospodarzy, Alexandra Zvereva, finalistę niedawnego Roland Garros i zarazem rankingowy numer cztery. Po tych wydarzeniach eksperci utwierdzili się w przekonaniu, że Hurkacz obok Sinnera, Carlosa Alcaraza i może Novaka Djokovicia (jeśli wytrzyma operowane niedawno kolano Serba) będzie faworytem Wimbledonu.
Ten nasz faworyt zaczął trochę lokomotywa. Taka parowa, wynaleziona 200 lat temu przez brytyjskich inżynierów. Jak ta z wiersza Juliana Tuwima.
"Najpierw - powoli - jak żółw – ociężale,
Ruszyła - maszyna - po szynach - ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem"
"To nie był najlepszy mecz Hurkacza, ale ważne, że wygrał. To było takie powolne wejście w materię" - podsumowywał Tomasz Tomaszewski, który komentował mecz na antenie Polsatu Sport. "No tak, rozpędzał się w trakcie gry. Przerwa przez deszcz [przy stanie 5:7, 1:1] dobrze wpłynęła na Huberta, przez ponad godzinę wszystko przeanalizował i wrócił silniejszy. Ale już w kolejnej rundzie będzie musiał grać znacznie lepiej, bo tam poprzeczka pójdzie w górę" - dodawał komentujący z Tomaszewskim Dawid Olejniczak.
Do tych opinii dodajmy garść statystyk. Dużo pokazujących. Hurkacz popełnił 39 niewymuszonych błędów, a Albot - 22. Szczególnie często Polak mylił się pod siatką. Wybierał się do niej chętnie, próbował grać klasyczne dla Wimbledonu akcje "serve and volley", ale efekt był mizerny. Z aż 60 wycieczek do siatki punktami Hurkacz skończył tylko 34. Miał więc pod siatką zaledwie 57 proc. skuteczności. Albot w takich akcjach znacznie przewyższał faworyta - wygrał pod siatką 26 z 32 akcji, w których pod siatkę ruszył (81 proc. skuteczności).
W drugiej rundzie Hurkacz zagra najpewniej z 34. w rankingu ATP Francuzem Filsem (zagra w pierwszej rundzie ze Szwajcarem Strickerem, 149 ATP). Olejniczak ma rację, że już tu poprzeczka pójdzie w górę. A co dopiero mówić o wyzwaniach tak wielkich jak finał, który Hurkaczowi się marzy? A nawet nie tyle się marzy, co Hurkacz odważnie mówi, że chciałby zdobyć swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł.
Do pokonania mołdawskiego kwalifikanta Hurkaczowi wystarczyła siła jego gry i lepsze przygotowanie kondycyjne. Albot nie wytrzymał tempa. Nie mógł znaleźć odpowiedzi na aż 24 asy serwisowe Polaka (sam nie zaserwowała żadnego). Kończących uderzeń też miał o wiele mniej, bo 31 przy 48 Hurkacza.
Generalnie mimo zaskakująco dużych kłopotów w pierwszej fazie meczu Hurkacz wygrał zasłużenie. Ale Łukasz Kubot słusznie protestował w studiu Polsatu, gdy prowadzący je Jerzy Mielewski stwierdził, że Hurkacz miał mecz pod kontrolą.
Na razie wiersza Tuwima cytować dalej w kontekście Huberta nie możemy. Prawda jest taka, że na to w jego wykonaniu jeszcze czekamy:
"I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi"