Polscy kibice dali show na meczu �wi�tek! Jeszcze troch� i Pary� by nie wytrzyma�

"Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat, niechaj �yje nam!" - za�piewa� polski kibic Idze �wi�tek w trakcie pojedynku z Marie Bouzkov�. Cytujemy, bo to prawdopodobnie najciekawsze, co si� wydarzy�o w meczu Polki z Czeszk� w trzeciej rundzie Roland Garros. Najlepsza tenisistka �wiata w dniu swoich 23. urodzin pewnie pokona�a rywalk� 6:4, 6:2 - pisze z Pary�a dziennikarz Sport.pl �ukasz Jachimiak.

"Happy Birthday!", "Wszystkiego najlepszego!" - pojedyncze, głośno wykrzykiwane, życzenia Iga Świątek słyszała już wtedy, gdy się rozgrzewała. A w meczu z Marie Bouzkovą sama zadbała o prezent na swoje 23. urodziny.

Zobacz wideo Skarga na dziennikarza Polsatu

Dwa dni temu najlepsza tenisistka świata aż trzy godziny walczyła z Naomi Osaką w drugiej rundzie Roland Garros. W tamtym meczu Iga broniła piłki meczowej (przy stanie 7:6, 1:6, 3:5). Po tamtym meczu płakała, musiała dać upust emocjom, które się w niej skumulowały. Jeszcze dobrą godzinę po tamtym dreszczowcu Iga żartowała z polskimi dziennikarzami, że owszem, wie, że kibicom zafundowała stany przedzawałowe, ale sobie też!

Chłód na trybunach Court Philippe-Chatrier. Zrozumiały!

Teraz z Bouzkovą Świątek załatwiła wszystko szybko i w pełni na swoich warunkach. Już w trzecim gemie przejęła kontrolę nad meczem, przełamując serwis Czeszki. A tak naprawdę od pierwszej piłki tego pojedynku było widać, że 42. zawodniczka rankingu WTA nie ma argumentów, żeby się postawić numerowi jeden.

Największe różnice między Polką a Czeszką widać było w sile uderzeń i w dynamice, z jaką obie poruszały się po korcie. Tym razem na Court Philippe-Chatrier nie było ośmiu-dziewięciu tysięcy widzów, jak na meczu Świątek z Osaką. Teraz trybuny 15-tysięcznego obiektu były wypełnione mniej więcej w jednej piątej. Ale chyba nawet gdyby zajęte były wszystkie miejsca, to i tak byłoby chłodno. I nie chodzi o paryską pogodę - wciąż jest deszczowo, a temperatura powietrza w porze meczu wynosiła tylko 13 stopni Celsjusza. Rzecz w tym, że tym razem Iga nie miała takiej rywalki, z którą mogłaby stworzyć widowisko rozgrzewające publikę.

Trochę - ale naprawdę tylko trochę - emocji było wtedy, gdy Iga, serwując przy 5:2, dała się przełamać. Z tego powodu pierwszy set potrwał 45, a nie 35 minut. W drugiej partii Bouzkova walczyła z całych sił, gdy Iga prowadziła 4:0, Czeszka przy swoim serwisie i aplauzie kibic�w wyszarpała gema.

Bouzkova walczyła do końca, obroniła nawet dwa meczbole. Ale Iga tym razem nie miała momentu dekoncentracji i po 48 minutach wygrała seta 6:2, a cały mecz 6:4, 6:2 w godzinę i 33 minuty. Dobrze, że nie dłużej, bo więcej śpiewania o gwiazdce pomyślności, która ma Idze nigdy nie zagasnąć, Paryż mógłby nie wytrzymać!

Dla nas to bardzo dobrze, że obserwując ten mecz, dostaliśmy wytchnienie po ostatnich emocjach. Teraz do pewnego momentu nawet przyjemnie było się uśmiechnąć na "Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat, niechaj żyje nam!" - wykrzyczane przez jakiegoś fana. A do tego "Sto lat!" możemy dodać jeszcze jedno życzenie - żeby tak spokojnie jak z Bouzkovą Iga wygrywała na tym Roland Garros kolejne mecze aż do finału. A w nim - może z Aryną Sabalenką, a może z Jeleną Rybakiną - życzylibyśmy sobie widowiska, w trakcie którego 15 tysięcy widzów na Court Philippe-Chartier i miliony w Polsce znów miałyby stany przedzawałowe! I po którym Iga Świątek kolejny raz zapisałaby się w historii tenisa.

Wi�cej o: