Wielu kibic�w i ekspertów spodziewało się, że Iga �wi�tek w finale WTA 1000 w Rzymie stoczy kolejny trzysetowy bój z Aryną Sabalenką. Tak się jednak nie stało. Tym razem liderka światowego rankingu dużo szybciej rozprawiła się z Białorusinką, wygrywając 6:2, 6:3. - Bez dwóch zdań, mniej było tego stresu, który czasami spowalnia ruch albo sprawia, że człowiek zawaha się. Czułam się pewna siebie i że mogę realizować swój założony plan - mówiła Polka tuż po zakończeniu sobotniego finału.
Po kolejnym triumfie Świątek znów musiała wywiązać się z obowiązków medialnych. Zaledwie trzy godziny po meczu udała się na sesję zdjęciową, którą przeprowadzono przy słynnych Schodach Hiszpańskich w stolicy Włoch. - Pizza już wystygła. Po finale nie miałam nawet czasu, żeby coś zjeść. Dzień jest bardzo intensywny. Ale zawsze jest tak, gdy się wygrywa, więc dobrze jest mieć takie problemy - opowiadała. W drodze na miejsce 22-latka siedząca w limuzynie udzieliła wywiadu WTA. Towarzyszyła jej psycholog Daria Abramowicz.
W pewnym momencie tenisistka zaczęła opowiadać o formie, którą z hiszpańskich kortów przeniosła do Rzymu. - To naprawdę wielka sprawa. Czułabym się źle, gdybym tu przegrała. Myślę jednak, że liczy się doświadczenie i ta pewność, że moja gra wystarczy. Nawet jeśli nie jest ona w 100 proc. doskonała. To czasami może wystarczyć na pierwsze mecze. Oczywiście to nadal tenis, niczego nie można przewidzieć - mówiła Iga �wi�tek w podcascie WTA Insider.
Wtedy do jej wypowiedzi wtrąciła się Abramowicz, która pozwoliła sobie na mały żart, aby nieco wkurzyć swoją podopieczną. - Przyznanie tego to jedno, a wykonanie to już inna sprawa - skwitowała z uśmiechem na twarzy. Na jej słowa obojętna nie pozostała sama zawodniczka. Od razu żartobliwie odpowiedziała na tę "zaczepkę" ze strony psycholog.
- Dobrze mi się to udało! Właśnie to powiedziałam, że teraz jedziemy do innego miejsca i będę bardziej zrelaksowana. Pamiętasz, rozmawiałyśmy o tym pierwszego dnia, kiedy tu przyjechaliśmy. O tym, że muszę się uspokoić przed turniejem i pogodzić z faktem, że nie będę grała idealnie od samego początku - mówiła Świątek. I faktycznie tak było, ponieważ 22-latka w drugim meczu z Julią Putincewą przez moment przegrywała już 0:3. Ostatecznie zwyciężyła 6:3, 6:4, a kilka dni później cieszyła się z kolejnego tytułu w Rzymie.
Teraz przed Polką rywalizacja na jej ukochanym Roland Garros.