Po sezonie 2020 DTM straci grup� motoryzacyjną Audi, która ze względu na kryzys wywołany pandemią koronawirusa, postanowiła skupić się na Formule E. Podobna sytuacja może dotknąć zespół BMW, którego członkiem jest Robert Kubica. Wycofanie się niemieckiej marki z wyścigów DTM oznaczałoby koniec zawodów. Zarząd grupy czeka na rozwój sytuacji.
- Mamy nową sytuację w związku z kryzysem wywołanym koronawirusem. On się jeszcze nie skończył. Nasza strategia działań w motorsporcie jest zgodna z planami, jakie ma cała firma. Jesteśmy jednak w sytuacji, w której BMW nie może się ścigać same ze sobą w DTM. Razem z Gerhardem Bergerem musimy pomyśleć, co zrobić - powiedział w "Suddeutsche Zeitung" członek zarządu BMW, Klaus Frohlich.
Robert Kubica staje pod ścianą w związku z problemami DTM
Robert Kubica musi przeanalizować możliwości, jakie mu zostaną w przypadku wycofania się BMW z DTM. W obecnym sezonie Polak należy do Orlen Team ART, a w Niemczech miał promować stację Orlen występującą za zachodnią granicą pod nazwą Star. Dodatkowo BMW wspiera prywatny zespół Polaka. Następny rok będzie w tej sytuacji kluczowy dla Roberta Kubicy, który odmówił startów w Formule E. Polakowi pozostanie Formuła 1, w której nie pełni już kluczowej roli.
Nie podjęto oficjalnych kroków w związku z brakiem konkurencji w DTM. Zarząd BMW zapowiedział, że będzie podejmował odpowiednie działania, które rozwiążą problem. Klaus Frohlich zauważa, że DTM przeżywał już takie spadki i mimo to, wracał na właściwe tory.
- W krótkiej perspektywie DTM na pewno ma problem. Być może będziemy musieli pomyśleć o jakichś niestandardowych rozwiązaniach. Może nawet konieczna będzie przerwa w działaniu DTM. Jednak w swojej historii DTM już miał takie okresy i zawsze wracał - podsumował członek zarządu BMW.
