"Bez komentarza". Trener Polek dosta� pytanie i tylko pokr�ci� g�ow�

Jakub Balcerski
- Bez komentarza - odpowiedzia�, kr�c�c tylko g�ow�, pokazuj�c jak nie chce rozmawia� o tym temacie, trener polskich skoczki� Harald Rodlauer na pytanie o to, co z by�� liderk� kadry Nicole Konderl�. Jej nie by�o podczas konkursu Turnieju Dw�ch Nocy w Garmisch-Partenkirchen, kt�ry Polki zn�w sko�czy�y bez punkt�w Pucharu �wiata. Jednocze�nie by� to, cho� nie prze�omowy, to jednak najlepszy ich start tej zimy.

I to najlepszy pod kilkoma względami. Najlepiej spisała się Anna Twardosz, która zajęła 34. miejsce (111 metrów) i to jej najwyższa pozycja w PŚ tej zimy. Pola Bełtowska po raz pierwszy awansowała do konkursu po dobrym skoku na 111 metrów w kwalifikacjach, w których była 37. ex aequo z Twardosz (107 metrów). Zawody skończyła na 38. pozycji (107 metrów). Nie znalazła się w nich tylko Natalia Słowik, była 51. (93 metry) zawodniczką kwalifikacji.

Zobacz wideo Apoloniusz Tajner skomentował fatalny początek sezonu polskich skoczków. "Prezentują się dużo poniżej swoich możliwości"

Jakub Balcerski: Najlepszy wynik w sezonie Anny Twardosz, 36. miejsce, debiut Poli Bełtowskiej w konkursie Pucharu Świata. To był bardzo pozytywny dzień?

Harald Rodlauer: Tak, to prawda. Nasz cel na te zawody w Garmisch-Partenkirchen i Oberstdorfie to był awans do konkursu jednej zawodniczki. Teraz mamy w konkursie już dwie dziewczyny. To oczywiście mały krok, ale dobry dla zespołu, jestem z niego bardzo zadowolony.

Rozmawiałem z Polą, która mówiła, że skok z kwalifikacji, na 111 metrów, to jeszcze nie to. A to przecież jej najlepsza próba, odkąd zaczęła jeździć na zawody PŚ w tym sezonie. To chyba pozytywne, że nawet w takich skokach dziewczyny myślą głównie o tym, co można poprawić, prawda?

- Dla niej ten awans do konkursu to akurat był duży krok do przodu. A błędy może poprawić już przy kolejnych skokach, gdy jeszcze trochę nad nimi popracujemy. I potem tych kroków w dobrym kierunku może być coraz więcej. Oczywiście cieszę się jej wynikiem.

W przypadku Anny chodzi chyba głównie o stabilność, bo jej skoki wciąż nie są na równym poziomie z serii na serię. Tym razem to w konkursie oddała ten teoretycznie najlepszy, ale trudno nawet porównywać do siebie jej skoki, a przynajmniej osiągane rezultaty. Jak pan ocenia jej sytuację?

- Anna w ostatnim konkursie była bardzo nerwowa w powietrzu. Cóż, przez 628 dni nie było jej w Pucharze Świata. To była dla niej trochę nowa sytuacja i musiała się w niej odnaleźć. Teraz powiedziałem jej: Anna, zrób swoje najlepiej, jak potrafisz. Nie więcej. 80 procent też wystarczy, nie musi być 100. I wyszło dobrze. To dobre podejście od strony psychiki zawodniczek.

Natalia wciąż nie przebija się przez kwalifikacje, ale dla niej Puchar Świata to chyba dalej przede wszystkim zdobywanie doświadczenia. Może w wynikach brak postępu, ale ten może nadejść, gdy wykorzysta to, że wciąż mierzy się z poziomem najważniejszego cyklu w skokach?

- Dla Natalii najważniejsze jest przede wszystkim, żeby się na tych doświadczeniach uczyć. W jej przypadku nie chodzi o to, żeby patrzeć tylko na listę wyników, ona zbyt wiele nie pokaże. Chodzi o to, żeby czerpać od najlepszych w Pucharze Świata. Nie Pucharze Interkontynentalnym, gdzie nie masz zbyt wysokiego poziomu zawodniczek, tylko właśnie tu, gdzie rywalizuje światowa czołówka. To jest bardzo ważne.

Mówi pan, że w Pucharze Interkontynentalnym trudno się uczyć, ale jednak zawodniczki jeżdżą na te zawody: są tam Nicole Konderla, Paulina Cieślar, Wiktoria Przybyła i Sara Tajner. Jaka jest ich sytuacja?

- Kiedy konkursy mają odpowiednią obsadę, to tam też da się sporo nauczyć. Chodzi jednak o zawody z wieloma zawodniczkami, a nie 20-25 na starcie. Wtedy nie będzie z tego wiele dobrego. Najlepiej uczyć się od tych z samej czołówki. Dla mnie zawodniczki, które są na najwyższym poziomie teraz, prezentują najwyższą formę. Annie Twardosz zabrakło pięciu punktów, żeby wejść do drugiej serii.

W takim razie planuje pan w ogóle powrót albo awans którejś z zawodniczek skaczących tam do grona tych, które jeżdżą na Puchar Świata? Czy woli pan dawać szanse tym, które startują od początku sezonu tak długo, jak tylko się da?

- Mój plan to pozostanie z tymi zawodniczkami tak długo, jak to możliwe.

Do końca sezonu?

- Możliwe, tak. Na razie nie myślę o zmianach i nie mam na nie żadnego konkretnego pomysłu na nie. A plan pracy z zawodniczkami, które obecnie startują, jest mój i mojego asystenta, Stefana Huli.

W Pucharze Interkontynentalnym skacze Nicole Konderla, którą wielu uważało za zawodniczkę, którą będzie mógł pan rozwinąć po przyjściu do Polski. Tymczasem nie ma jej w Pucharze Świata, w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego Onet" mówiła o problemach z psychiką, nawet depresji. Co się z nią dzieje?

- Bez komentarza.

Ten okres, pierwsze pół roku pracy w Polsce, który teraz się dla pana kończy, był przepracowany z pełnym zaangażowaniem? Czuje pan, że dał z siebie wszystko?

- Było mnie dużo w Polsce. Od początku pracy zwłaszcza w czerwcu i lipcu: 25 dni. Potem trenowaliśmy sporo od września do startu Pucharu Świata. Często jeździłem tu, mniej przebywałem w domu.

Czuć było w powietrzu w Ga-Pa, że to nieco inny konkurs, że ten Turniej Dwóch Nocy daje skoczkiniom namiastkę Turnieju Czterech Skoczni, który mają skoczkowie?

- Czułem to. Zrobiły się naprawdę fajne zawody, pojawiła się świetna aura i to na pewno coś nowego, a zarazem dobrego dla skoków kobiet.

Wyobraża pan sobie kiedyś polską zawodniczkę na Turnieju Czterech Skoczni kobiet? Na sam Turniej jest szansa w 2026 roku.

- Cóż, na 2026 rok mamy pewne plany i marzenia do spełnienia w przypadku igrzysk. Turniej Czterech Skoczni? Czemu nie? Chciałbym do tego momentu wciąż być w Polsce. Pracuję tu z radością, zabawą i energią. Wtedy to mógłby być już naprawdę silny zespół.

Wi�cej o: