Po pierwszym konkursie w Oberstdorfie wygranym przez Andreasa Wellingera rywalizacja w Turnieju Czterech Skoczni przenosi się do Garmisch-Partenkirchen. Zanim na Olympiaschanze wejdą skoczkowie, pojawią się tu panie - po raz pierwszy w Pucharze Świata. Co więcej, po raz pierwszy w Turnieju Dwóch Nocy, czyli czymś, co ma imitować walkę o Złotego Orła u skoczków. Zawody odbywają się jednak tylko na dwóch, a nie czterech skoczniach i w odwróconej kolejności: najpierw w Ga-Pa, potem w Oberstdorfie. Na razie podejście do imprezy w środowisku jest dość sceptyczne, choć to jednocześnie pierwszy krok do myślenia o Turnieju Czterech Skoczni jak u mężczyzn.
O tym, czy to możliwe, żeby panie miały swój TCS, co musiałoby się wydarzyć, żeby tak właśnie się stało, faworytkach rywalizacji w Niemczech i tym, co w jego oczach dzieje się z polskimi skoczkiniami, mówi nam Andreas Bauer, znakomity trener skoczkiń, który pracował z Niemkami do 2021 roku i zrobił z nich potęgę: zdobył złoto i srebro igrzysk olimpijskich, dziewięć medali mistrzostw świata, w tym siedem złotych.
Andreas Bauer: To moment, kiedy zaczynamy, dopiero pierwszy krok. Jak wiadomo, nazwa "Turniej Czterech Skoczni" jest chroniona. Można jej używać tylko, jeśli skacze się na oryginalnych czterech skoczniach, zgodnie z tradycją. Zaczynamy w Niemczech, myśleliśmy o tej nazwie i zdecydowaliśmy się na "Turniej Dwóch Nocy". W chwili, gdy Innsbruck i Bischofshofen tu dołączą, będziemy mogli nazwać ten turniej zgodnie z tym, czego wszyscy oczekują.
- Walczyliśmy o to, o wiele rzeczy. To poszło do przodu, skoki kobiet się rozwinęły. Mieliśmy najpierw konkurs drużyn mieszanych na igrzyskach, potem dużą skocznię na mistrzostwach świata, teraz konkurs lotów narciarskich. Zwłaszcza zawody w Vikersund były sporym i ważnym ruchem, ale musimy być uważni, bo nigdy nie wiesz, co się wydarzy, gdy zawodniczka upadnie z dużej wysokości. To dobry punkt wyjścia, żeby wkrótce mieć także własny Turniej Czterech Skoczni. Chcemy pokazać światu, że skoczkinie są w stanie skakać na tych samych skoczniach, co mężczyźni. Że będą świetnie rywalizować w trakcie tego turnieju. Kiedyś Austria też będzie tego częścią, taki dzień przyjdzie.
- Cóż, tu może pomóc ten hybrydowy okres rywalizacji najpierw w Letnim Grand Prix, a później być może także w Pucharze Świata, jeśli sprawa zmian klimatycznych dalej będzie utrudniać wczesny początek sezonu zimowego. Skocznie w Hinzenbach i Villach mogłyby zostać wykorzystane w ten sposób i w warunkach skakania na torach lodowych z lądowaniem na igelicie jesienią. Usiądziemy i porozmawiamy z Sandro Pertile o tym, co da się zrobić i co można przedstawić na spotkaniu komisji kalendarzowej.
- W sumie tak zawsze można powiedzieć. Eva Ganster zaczynała w 2000 roku, nie miała praktycznie w ogóle zawodów międzynarodowych, igrzysk i co ma powiedzieć? Te zawodniczki, które zaczynały rywalizację w Pucharze Świata przy pierwszej edycji w 2011 roku jak Carina Vogt czy później Maren Lundby też nie doświadczą pełni rozwoju dyscypliny. Dobrze jednak dla młodych zawodniczek, że przyszłość zaczyna wyglądać coraz lepiej.
- Na pewno takim była Maren Lundby. W obecnej stawce charakter ma choćby Katharina Schmid. Jest też barwna Alexandria Loutitt, a z nią rośnie znaczenie Kanady, która jest już w czołówce skok�w kobiet. Josephine Pagnier, liderka Pucharu Świata, to swego rodzaju szansa dla Francji. Niektóre kadry, które mają problemy ze skoczkami, radzą sobie o wiele lepiej w skokach kobiet.
- Szkoda, bo Polska to wielki potencjał zainteresowania skokami. Pamiętam uczucie, jakie towarzyszyło mi w Lake Placid, gdy aż dziewięć tysięcy Polaków przyjechało tam z Chicago. Ta świetna atmosfera tam ma ogromny potencjał. Zresztą tak jak Zakopane, które zawsze zachwyca. I dobrze byłoby, żeby skoki narciarskie, które są tak ważnym sportem w Polsce, zyskały większe znaczenie także poza kadrą mężczyzn.
- Dla mnie ważne jest, żeby spojrzeć na sytuację w Polsce trochę szerzej. Kiedy zaczynaliśmy ze skokami kobiet w Niemczech, dostałem telefon ze związku w 2011 roku. Musiałem stawić się w biurze i usłyszałem od sekretarza generalnego: "Andi, chcemy, żebyś zaczął pracować z dziewczynami i przygotował je na igrzyska". Mieli oczekiwania, chcieli, żeby te zawodniczki były w formie na ten okres, żeby zbudować niemiecki zespół na tę imprezę. Dostałem pieniądze na wszystko, czego potrzebowałem, więc mogliśmy swobodnie pracować. I trzy lata później Carina Vogt została mistrzynią olimpijską w Soczi.
Muszę to powiedzieć: Polska spóźniła się ze swoim zaangażowaniem w kobiece skoki. Zawsze miała świetnych skoczków, ale nie wystartowała na tyle wcześnie, żeby rywalizować z innymi wielkimi w zawodach skoczkiń. Teraz obrali dobry kierunek. Z doświadczeniem po wielu sukcesach osiąganych w Austrii Harald Rodlauer powinien być tym, który pozwoli podnieść się polskiej kadrze jej poziom. Może tak, żeby była w stanie odnieść sukces na igrzyskach olimpijskich, w konkursie mikstów? Wtedy tam też byliby w czołówce i walczyli o medale. Na pewno jest do tego właściwą osobą.
- Nie. Zresztą musiałem zająć się innym projektem: budowy domu w Oberstdorfie. To był mój priorytet przez ostatnie dwa lata.
- To jest dobre pytanie. Jest wiele zawodniczek, które skaczą na bardzo wysokim poziomie. Alexandria Loutitt czy Yuki Ito prezentują się świetnie, jest też Josephine Pagnier, bardzo stabilna. Niemców powinna ucieszyć Katharina Schmid. Bardzo skupiała się na tej imprezie, da na niej z siebie wszystko. Marita Kramer skacze coraz lepiej. To będą zawody o bardzo wysokim poziomie i mam nadzieję na sporo emocji w walce o zwycięstwo.
Początek sobotniej rywalizacji w Garmisch-Partenkirchen o 16:15, kiedy ruszą kwalifikacje. Na ich starcie staną trzy Polki: Pola Bełtowska, Natalia Słowik i Anna Twardosz. O 17:45 zaplanowano pierwszą serię konkursową.