Sezon 2023/24 Pucharu Świata w skokach narciarskich rusza już za niespełna dwa tygodnie. Najlepsi zawodnicy świata rozpoczną rywalizację w Ruce, a zakończą ją klasycznie w Planicy. Niestety w marcu na Letalnicy zabraknie jednej z postaci, która rok w rok przygotowywała skocznię do zmagań. Mowa o Iztoku Pergaracu. 64-latek uległ poważnemu wypadkowi na ukochanym obiekcie, wskutek którego poniósł śmierć na miejscu.
O tym tragicznym zdarzeniu doniosły słoweńskie media. Miało do niego dojść w poniedziałek 13 listopada około godziny 14:15. To wtedy policja w Kranjskiej Gorze otrzymała zgłoszenie o upadku z wysokości. Sprawa dotyczyła mężczyzny, który spadł z drabiny opartej o budynek serwisowy Caplja. Jak się później okazało, był to właśnie Pergarac, który najprawdopodobniej przeprowadzał kontrolę dachu. Mimo reanimacji zmarł i osierocił dwójkę dzieci.
Jak na razie nie jest znana oficjalna przyczyna zgonu. Nie wiadomo też, jak konkretnie doszło do wypadku. Mimo to nowe informacje w sprawie przekazał portal Delo. Dziennikarze poinformowali, że tuż przed upadkiem Słoweniec mógł doznać zawału serca. Na miejscu wciąż działa policja, która prowadzi oględziny, a także zbiera informacje na temat okoliczności i przyczyn zdarzenia.
- W środowisku skoków narciarskich był wybitną postacią. Odpowiadał za przygotowanie terenu w Planicy. Był osobą, której nie dało się nie zauważyć. Miał ogromną wiedzę na temat pracy, którą wykonywał. Mam wrażenie, że był bardzo lubiany w społeczności - mówił w rozmowie z dziennikiem "Dagbladet" Clas Brede Brathen, a więc dyrektor sportowy norweskiej kadry, który dobrze znał Pergaraca.
Jak piszą słoweńskie media, zmarły był nie tylko ważną postacią Letalnicy i wieloletnim kierownikiem ds. przygotowania skoczni do lotów, ale zasłużył się także na innych obiektach. Był m.in. liderem grupy przygotowującej skocznie narciarskie na igrzyska olimpijskie w Soczi w 2014 roku.