Mistrz �wiata wr�ci�, ale w roli go�cia. "Dobrze wi�c, �e chocia� punkt zdobyli�my"

Agnieszka Niedzia�ek
Przed pierwszym meczem w Warszawie w roli go�cia Bartosz Kwolek od�o�y� na bok sentyment do miasta i hali. Sentymentu do klubu nie musia�, bo rozsta� si� z nim w nie najlepszych okoliczno�ciach. - Odci��em t� spraw� grub� kresk�. Jestem w klubie z organizacj� na �wiatowym poziomie - m�wi Sport.pl siatkarz Aluronu CMC Warty Zawiercie. Por�wnywa� jej z organizacj� w poprzednim nie chce. - Nie chc� znowu zosta� �le zrozumiany - zaznacza.

Sobotni mecz niepokonanego od 10 meczów Projektu Warszawa z liderem tabeli Aluronem CMC Wartą Zawiercie sam w sobie zapowiadał się ciekawie i taki był. W pięciosetowym pojedynku nie brakowało zwrotów akcji i efektownych wymian, a 3:2 (29:27, 32:34, 22:25, 25:19, 15:10) - po prawie trzech godzinach walki - wygrali gospodarze. Dodatkowym smaczkiem był zaś powrót do stolicy Bartosza Kwolka. Po raz pierwszy w seniorskiej karierze przyjmujący reprezentacji Polski wystąpił w tym mieście w roli gościa. I o ile przeważnie takie powroty to okazja do miłych wspomnień i podziękowań, to okoliczności rozstania 25-letniego siatkarza z klubem z Warszawy sprawiły, że w tym wypadku sytuacja nie była taka oczywista.

Zobacz wideo Przełamanie Skry. Wygrała pierwszy mecz w PlusLidze w 2023 r. Rybicki: Ostatni mecz ligowy wygraliśmy w grudniu, więc to zwycięstwo było nam potrzebne

Kwolek odcina sprawę Projektu grubą kreską. 

Kwolek już nieraz pokazał, że w rozmowach z dziennikarzami nie ogranicza się do wyświechtanych formułek. Na dość mocne słowa pozwolił sobie m.in. latem w wywiadzie dla "Przeglądy Sportowego". Przy pytaniu o Projekt Warszawa, z którego dopiero co odszedł po sześciu latach.

- Jestem już zmęczony zastanawianiem się nad tym, czy klub będzie miał budżet, pensja wpłynie na czas, czy będzie dostępna hala. Jak będzie wyglądał zespół, bo pewni pozostania są tylko ci, którzy mają ważne kontrakty. Wypisuję się z tego, bo nie kręci mnie walka z wiatrakami po tylu latach obietnic - mówił wówczas.

Już wtedy wiadomo było, że od nowego sezonu będzie graczem ekipy z Zawiercia. W Warszawie spędził zaś całą wcześniejszą seniorską karierę. Z tamtejszym klubem, który w tym czasie ze względu na różne perturbacje kilkakrotnie zmieniał nazwy, wywalczył wicemistrzostwo Polski w 2019 roku i brąz dwa lata później. 

Przed sobotnim pojedynkiem w hali Torwar nieco jeszcze dołożył do pieca. - Mam może mały sentyment do Warszawy jako miasta. (...) Jeśli chodzi o sam klub, to średnio - rzucił w wywiadzie opublikowanym na stronie klubu z Zawiercia.

Po przegranym spotkaniu z Projektem w rozmowie ze Sport.pl 25-latek przyznał, że miło wspomina warszawskie hale - Torwar i Arenę Ursynów, w których stawiał pierwsze kroki w dorosłej siatkówce. - Fajnie się wraca w takie miejsca - zapewnia.

Ale znów nie kryje, że do samego klubu sentymentu - ze względu na wcześniejsze kłopoty - nie ma. Podkreśla przy tym, że nie wraca pamięcią już do tamtych chwil.

- Odciąłem to grubą kreską. Jestem w bardzo dobrym klubie, z organizacją na światowym poziomie. Stawiam kolejne kroki - zapewnia.

Pytanie, czy zwrócenie uwagi na bardzo dobrą organizację w klubie z Zawiercia to kolejny prztyczek wymierzony w nos Projektu. Gdy pytamy mistrza świata z 2018 roku i wicemistrza globu z 2022 roku o różnicę w organizacji obu klubów, to wstrzymuje się od odpowiedzi.

- Nie będę się na ten temat wypowiadał. Nie chcę znowu zostać źle zrozumiany. By nie było, że znów opowiadam, jak to w Warszawie jest źle. Chłopaki tu grają i grają dobrze. Z tego wynika, że wszystko jest ok, że jest lepiej. Życzę im, by nie mieli takich problemów, jakie były, gdy ja tutaj grałem - kwituje.

"Nawet gdybyśmy przyjechali w sześć osób, to i tak bym grał o zwycięstwo"

Projekt samego początku sezonu nie może zaliczyć do udanych, ale nie było to związane z kłopotami finansowymi czy organizacyjnymi. Problemy zdrowotne i brak wspólnego języka z trenerem Roberto Santillim tym razem zrobiły swoje. Ale odkąd Włocha pod koniec listopada zastąpił jego dotychczasowy asystent Piotr Graban, to w drużynę wstąpiło drugie życie. W trakcie obecnej serii, na którą składa się 11 zwycięstw, pokonała m.in. wszystkich medalistów poprzedniego sezonu. Ostatni skalp to właśnie wygrana z Aluronem, czyli zdobywcą brązu.

Zaznaczyć jednak trzeba, że ekipa gości w ostatnim czasie ma dużego pecha pod względem zdrowotnym. Do stolicy dotarła w 11-osobowym składzie. W drodze okazało się, że rozchorował się podstawowy atakujący Dawid Konarski. Patryk Łaba i Tomasz Kalembka z tego samego powodu w ogóle nie ruszyli w podróż do Warszawy. Niektórzy z kolei dopiero co wrócili do gry po przerwie.

- Strasznie ciężko ostatnio, byśmy mogli potrenować w pełnym składzie. Co chwila ktoś wypada. Mam nadzieję, że wszyscy się już wychorują i na spokojnie będziemy się mogli przygotowywać do fazy play off - zaznacza Kwolek.

O ile na pewno osłabienie kadrowe miało wpływ na postawę zawiercian, to przyjmujący zapewnia, że przegrana i tak boli.

- Nawet gdybyśmy przyjechali w sześć osób, to i tak bym grał o zwycięstwo. Szkoda, bo szanse w tym meczu były. Wszystko było w naszych rękach. Ale też patrząc szerzej, Projekt gra teraz naprawdę dobrze. W tej hali pokonał m.in. Zaksę. Zaczęliśmy już też cięższe przygotowania pod kątem play off-ów. Dobrze więc, że chociaż punkt zdobyliśmy - dodaje.

Wi�cej o: