M� siatk�wka 2018. Bartosz Kwolek: Jestem zawzi�ty. Mog� by� libero do ko�ca

- Mo�na powiedzie�, �e trener Vital Heynen mnie zdegradowa� - m�wi Bartosz Kwolek. Kibice m�wi�, �e reprezentant Polski z czwartego przyjmuj�cego zosta� zdegradowany do roli pi�tego ko�a u wozu.

- Ale jeżeli mamy zdobyć medal ze mną na libero, to biorę to w ciemno - dodaje. 21-letni przyjmujący debiutuje na wielkiej imprezie. Do siatkarskiej kadry dotarł, startując z Płocka, gdzie jako dziecko chciał być pi�karzem, jak grający wówczas w Wiśle Ireneusz Jeleń i Sławomir Peszko.

Łukasz Jachimiak: Wiesz o tym, że po pierwszych meczach kadry na MŚ, a zwłaszcza po spotkaniu z Kubą, wielu kibiców się nad tobą lituje? Mówią, że Vital Heynen przesadził, że cię zdegradował, że z czwartego przyjmującego zrobił z ciebie piąte koło u wozu. Trener z tobą rozmawiał? Nie wziąłeś jego decyzji do siebie?

Bartosz Kwolek: Odebrałem to tak, że to jest decyzja trenera, w którą nie ingeruję. Jeżeli miał taki pomysł i to zadziałało, bo wygraliśmy mecz, to muszę to uszanować. I tyle, nie ma się nad czym rozwodzić. To jest długi turniej, na pewno dużo pomysłów w głowie trenera siedzi. Na każdego przeciwnika trzeba taktykę dobrać, a że stwierdził, że w tym meczu byłem niepotrzebny? Można powiedzieć, że mnie zdegradował, ale to było dla dobra ogółu. Jeżeli mamy dojść do fina�u, zdobyć medal ze mną na libero, to biorę to w ciemno.

Trener ci to wytłumaczył? Pewnie nie było tak, że zobaczyłeś skład na tablicy i się zdziwiłeś?

- Nie, nie, przed rozruchem się dowiedziałem, że tak to będzie wyglądać, czyli wcześniej wiedziałem.

I już wtedy wiedziałeś też, że swoją szansę dostaniesz następnego dnia, z Portoryko?

- Nie wiedziałem. Tego dnia trener mi powiedział, że wychodzę normalnie na swojej pozycji. Pierwsza "szóstka" była podana na porannym treningu, ale jeśli chodzi o granie, to nie wiedziałem, co się stanie. Cieszę, że zagrałem i dołożyłem swoją cegiełkę do zwycięstwa.

Dołożyłeś zdecydowanie, w debiucie na mistrzostwach świata skończyłeś pięć z sześciu ataków, dorzuciłeś punkt blokiem i nie popełniłeś błędu w przyjęciu.

- Nie ma co się oszukiwać, rywal nie był zbyt wymagający. Cieszę się, że było szybko i przyjemnie, bo turniej jest długi, siły trzeba oszczędzać, żeby w stu procentach być gotowym na najważniejsze mecze.

Turniej dopiero się zaczął, wielkich rywali jeszcze nie mieliście, ale czy Ty już widzisz, że przeskok z MŚ juniorów na MŚ seniorów jest trudny? Nawet mimo to, że w juniorach się nawygrywałeś, że do złotych medali kolejnych imprez szedłeś z kolegami, notując serię 48 zwycięstw z rzędu?

- Na razie w Warnie graliśmy łatwe mecze, między innymi z reprezentacją Kuby, która przyjechała tu prawie w takim samym składzie, w którym grała z nami na juniorskich MŚ. Czyli na razie ten przeskok nie jest za duży. Ale z każdym dniem będzie trudniej. Portoryko to najsłabszy przeciwnik w grupie. Kuba jest jeszcze słaba jeśli chodzi o doświadczenie. Z nami zagrali bez kompleksów, mogła się ich gra podobać, urwali nam seta. Ale teraz przychodzą Finlandia, Iran i Bułgaria, czyli idą mecze o pierwsze miejsce w grupie.

Czujesz, że to pierwsze miejsce jest w Waszym zasięgu?

- Tak, jest realne, jak najbardziej. Myślę, że mamy jedną z łatwiejszych grup na tych mistrzostwach.

Trudno tak nie pomyśleć, widząc, że w jednej z pozostałych grup są Rosja, USA i Serbia.

- Albo razem są Brazylia i Francja. A te dwa zespoły na pewno są lepsze od naszych dwóch najtrudniejszych grupowych rywali.

Oglądaliście mecz Bułgaria – Iran? W hali widziałem cały sztab trenerski, wy oglądaliście w hotelu?

- Tak, spotkaliśmy się na nasze gry, planszówki, i oglądaliśmy dwa mecze. W tym samym czasie grały Francja z Brazyli� i Bułgaria z Iranem. Jeden mecz włączyliśmy w telewizorze, drugi w tablecie, i oglądaliśmy.

Iran to rywal, z którym toczymy wojny, są pyskówki pod siatką, często prowokowane przez nas, żeby ich wytrącić z równowagi, zdenerwować. Na pewno oglądałeś te mecze – szykujesz się na kolejny odcinek?

- Na pewno. Mecze z Iranem zawsze są ciężkie i jest w nich dużo emocji. Ale to i nam pomaga, i im. My lubimy czuć adrenalinę i walczyć z przeciwnikiem, a myślę, że oni mają podobnie, też się nakręcają walką pod siatką. Na pewno będzie ciekawie. Mamy czym odpowiedzieć, jeśli chodzi o charaktery.

Jaki Ty masz charakter? Gdyby trzeba było odpowiedzieć któremuś z Irańczyków, to odnalazłbyś się w takim spięciu?

- Oczywiście, że tak. My już też pokazaliśmy w kadetach i juniorach walkę z Iranem. Graliśmy z nim trzy razy i spięcia były. Nasze dwa narody tak już mają, że lubią grać na lekko podwyższonym ciśnieniu.

Chłopak z Płocka, z niesiatkarskiego ośrodka, chyba musi być charakterny, żeby dojść do takiego miejsca, w jakim teraz jesteś?

- Na pewno musi być zawzięty. Już parę kłód pod nogi miałem, a jednak dalej pchałem się do siatkówki. Inne sporty po drodze były, ale w końcu udało się pójść w siatkówkę i osiągnąć już sporo jak na chłopaka z Płocka, który miał wizję grania tylko w piłkę nożną albo w piłkę ręczną.

Wiem, że kibicowałeś piłkarskiej Wiśle w czasach, kiedy grali w niej Ireneusz Jeleń czy Sławomir Peszko. Jako dziecko chciałeś zostać następcą któregoś z nich?

- Tak, zaczynałem jak każdy chłopak na podwórku – chciałem być piłkarzem. Chodziłem na mecze, żeby kibicować i zebrać autografy. Wisła grała wtedy na wysokim poziomie, to były jej złote czasy. Fajnie się tamte mecze oglądało, Płock się cieszył sukcesami. Z biegiem czasu przerzuciłem się na piłkę ręczną, bo to było naturalne dla wyższego chłopaka. A kiedy spróbowałem siatkówki, zostałem przy niej.

Czyli najpierw miałeś nad łóżkiem plakat Irka Jelenia, później jakiegoś piłkarza ręcznego i dopiero na końcu idola siatkarskiego?

- Plakatów nie miałem, bo rodzice nie pozwalali mi ich wieszać. Ale autografy zebrałem od wszystkich z Wisły. Piłkarzy ręcznych z Płocka też podziwiałem – Adama Wiśniewskiego, Andrzeja Marszałka, Tomasza Palucha. Ale najbardziej podziwiałem francuską trójkę: Daniel Narcisse, Nikola Karabatic i Luc Abalo. Byli najlepsi w tej niesamowitej drużynie, która zdominowała swój sport na kilkanaście lat. Ta Francja była jeszcze większa niż siatkarska Brazylia z czasów swojej wielkości. Dopiero później moim idolem stał się rosyjski siatkarz Paweł Abramow. 

Wi�cej o: