W zeszłym sezonie Juventus został ukarany za kreatywną księgowość, przez co zakończył ligę włoską dopiero na 7. miejscu w Serie A, a w dodatku został wykluczony z europejskich pucharów. Na domiar złęgo letnie transfery były bardzo skromne (przyszedł tylko Timothy Weah, a odeszli m.in. Angel Di Maria, Juan Cuadrado czy Leo Bonucci), więc kibice łudzili się, że przynajmniej wiecznie kontuzjowany Paul Pogba wreszcie pomoże drużynie. Wreszcie, bo w poprzednim sezonie rozegrał zaledwie 108 minut w Serie A.
W obecnym sezonie 30-letni Francuz spędził na murawie ledwie 52 minuty i jego licznik się zatrzymał. A to wszystko przez wpadkę dopingową. Pomocnika przebadano 20 sierpnia po 1. kolejce Serie 1, w której Juventus rozbił 3:0 Udinese, a Pogba przesiedział mecz na ławce rezerwowych. W organizmie mistrza świata z 2018 roku wykryto podwyższony poziom testosteronu.
We wrześniu włoskie media pisały, że grozi mu nawet czteroletnia dyskwalifikacja. Teraz "La Gazzetta dello Sport" pisze jednak, że najprawdopodobniejszą opcją jest dwuletnie zawieszenie.
To oznacza, że Francuz ma dwie możliwości. Albo dojdzie do porozumienia ze Światową Agencją Dopingową, co powinno się zakończyć dwuletnim zakazem na podstawie ugody, albo rozpocznie się proces przed Trybunałem Antydopingowym ds. Sportu. Wówczas ryzykuje dłuższe zawieszenie.
"La Gazzetta dello Sport" pisze, że Pogba ma także zakaz trenowania w ośrodku Juventusu. 30-latek mieszka teraz w byłej turyńskiej willi Cristiano Ronaldo, gdzie pod okiem osobistego trenera ćwiczy, korzystając z siłowni, basenu oraz gigantycznych przestrzeni willi na wzgórzach Turynu.
Juventus nie traci tylko Pogby
Włoskim futbolem wstrząsnął skandal związany z obstawianiem meczów u nielegalnych bukmacherów przez piłkarzy, m.in. Sandro Tonalego z Newcastle oraz Nicolo Fagiolego z Juventusu. Piłkarz turyńskiego klubu wiedział, że grozi mu trzyletnia dyskwalifikacja, więc postanowił pójść na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, przez co zawieszenie zostało skrócone do siedmiu miesięcy.
