Po dwóch tygodniach rywalizacji w Pucharze Króla i Superpucharze Hiszpanii, FC Barcelona wracała do ligowej rywalizacji w Sewilli, gdzie musiała zmierzyć się z solidnym Realem Betis. Robert Lewandowski wierzył w pierwszego gola od miesiąca w lidze, z kolei jego drużyna nie mogła sobie pozwolić na potknięcie, tym bardziej, że chwilę wcześniej zwycięstwo 3:2 nad ostatnią Almerią wyszarpał w kontrowersyjnych okolicznościach Real Madryt, który przed pierwszym gwizdkiem na Benito Villamarin miał aż 10 punktów przewagi nad zespołem Xaviego.
Choć FC Barcelona rozpoczęła ten mecz bardzo poważnie, szczególnie w pressingu, to pierwszą dobrą sytuację stworzył sobie Betis. Już w 4. minucie błysnął znakomitym podaniem Isco, a Luiz Henrique w pojedynku z Inakim Peną przelobował nie tylko bramkarza Barcy, ale też jego bramkę.
Od tego momentu Barcelona już całkowicie panowała nad boiskowymi wydarzeniami. W 14. minucie mistrzowie Hiszpanii mieli bliźniaczą sytuację, co rywale. Zakończyła się ona tak samo, bo po podaniu Frenkiego De Jonga lob Pedriego także poszybował nad poprzeczką.
W 21. minucie jednak było już 1:0 dla gości. Po odbitym podaniu Ilkaya Gundogana sam na sam z bramkarzem ponownie wyszedł Pedri, ale tym razem wyłożył piłkę na pustą bramkę Ferranowi Torresowi i ten otworzył wynik spotkania.
Betis w nielicznych atakach był bezradny - jego akcje kończyły się albo niecelnymi dośrodkowaniami, albo słabiutkimi strzałami, które nie mogły sprawić problemów Inakiemu Peni. A Barcelona mogła do przerwy prowadzić wyżej.
Najpierw po indywidualnej akcji w słupek bramki gospodarzy huknął Lamine Yamal, a tuż przed przerwą po podaniu nastolatka, Robert Lewandowski i Ferran Torres tak rozegrali piłkę w polu karnym, że Polak trafił do pustej bramki. Gol jednak nie został uznany, gdyż kapitan reprezentacji Polski był na kilkunastocentymetrowym spalonym.
Druga część spotkania rozpoczęła się doskonale dla Barcy. Już w 48. minucie po akcji i strzale z zerowego kąta Lamine'a Yamala piłka trafiła w słupek bramki Betisu, a następnie na nogę Ferrana Torresa, który ze spokojem trafił do siatki i skompletował dublet.
Wydawało się, że teraz Barcelonie będzie tylko łatwiej. Nic bardziej mylnego, bo mistrzowie Hiszpanii sami sobie postanowili jeszcze narobić problemów. "Pożar" w defensywie gości wywołał bramkarz Inaki Pena, który raz po raz źle spisywał się na przedpolu. Za pierwszym razem uratował go Jules Kounde, wybijając piłkę z linii bramkowej, za drugim Pena uratował się sam, broniąc strzał z 16 metrów Nabila Fekira, który wraz z Borją Iglesiasem weszli w przerwie i ożywili grę Betisu.
W końcu "do trzech razy sztuka" i katastrofalna gra Peni przed własną bramką zakończyła się golem. W 56. minucie po centrze Luiza Henrique bramkarz Barcy wyszedł źle i zderzył się z interweniującym Ronaldem Araujo, przez co piłka spadła na nogę Isco, a ten świetnym strzałem pod poprzeczkę przywrócił nadzieję swojej drużynie.
Trzy minuty później z kolei był już remis i ponownie w roli głównej był Isco. A także Inaki Pena. Po świetnym zagraniu za linię obrony Luiza Henrique Isco wykorzystał fatalne zawahanie bramkarza Barcelony i dopadł do piłki już w polu bramkowym, delikatnie podbijając ją nad Peną i doprowadzając do wyrównania. Sędziowie pierwotnie w tej sytuacji pokazali spalonego, ale powtórki pokazały, że o takim nie mogło być mowy i po interwencji VAR było 2:2.
Xavi na to niepowodzenie zareagował, ściągając z boiska Roberta Lewandowskiego już w 63. minucie, gdyż Polak nie zaliczył dobrego meczu. W jego miejsce wszedł Vitor Roque i choć Brazylijczyk gry Barcelony nie poprawił, to inny rezerwowy Joao Felix okazał się kluczowy.
Bo choć Betis szukał jeszcze trzeciego gola, a kilka uderzeń niecelnych oddał Luiz Henrique, to jednak FC Barcelona w 90. minucie zadała decydujący cios. Po akcji dwójkowej Ferrana Torresa z Joao Felixem Portugalczyk oddał znakomity strzał zewnętrzną częścią stopy i przywrócił gościom prowadzenie.
Ferran Torres mimo dwóch goli i asysty wciąż jednak szukał hattricka i w doliczonym czasie gry dopiął swego. Doskonałe prostopadłe podanie Lamine'a Yamala i Torres wyszedł przez kilkadziesiąt metrów sam na sam z bramkarzem, po czym śliczną podcinką podwyższył wynik na 4:2 dla FC Barcelony.
Po niesamowicie emocjonującym widowisku FC Barcelona zasłużenie pokonała na wyjeździe Real Betis 4:2, a niekwestionowanym bohaterem gości został Ferran Torres - autor hattricka i asysty. Barca wciąż traci do prowadzącego Realu Madryt siedem punktów, a już w najbliższą środę zagra w ćwierćfinale Pucharu Króla na wyjeździe z Athletikiem Bilbao.