Latem zeszłego roku FC Barcelona pozyskała Raphinhę za 58 milionów euro (dziewiąty najdroższy zawodnik w historii klubu). Pierwszy sezon w wykonaniu skrzydłowego był solidny (10 goli i 12 asyst w 50 meczach), przez co w drugim spodziewano się po nim jeszcze więcej. I choć na razie spisuje się przyzwoicie (dwa gole i sześć asyst w 16 spotkaniach), to nie do końca spełnia oczekiwania.
Kataloński "Sport" zwrócił uwagę, że w ostatnich meczach z Gironą (2:4) i Valencią (1:1) Brazylijczyk nie pokazał się z najlepszej strony (choć w obu zaliczył asysty). W pierwszym z nich "podkradł" rzut wolny Robertowi Lewandowskiemu, natomiast w drugim zmarnował świetną okazję do zdobycia bramki, być może na wagę zwycięstwa. Zdaniem dziennika te sytuacje pokazują "desperację kogoś przeżywającego poważny kryzys pewności siebie". "Stara się dać z siebie wszystko, ale prowadzi tę wojnę sam, bez kierunku i sensu" - tak podsumowano sytuację z nim i Polakiem.
To wszystko nie pozostaje bez wpływu na pozycję Raphinhi. Według "Sportu" jego status się zmienił i klub jest skłonny wysłuchać za niego ofert, mimo że piłkarz nie myśli o odejściu. "Mówiąc wprost: nie jest już graczem nie na sprzedaż" - czytamy. Do transferu mogłoby dojść nawet w zimowym oknie transferowym.
Według informacji katalońskiego dziennika Barcelona oczekiwałaby za skrzydłowego nawet 100 milionów dolarów. Mało który klub byłby w stanie aż tyle za niego zapłacić. Z pewnością mogliby to zrobić Saudyjczycy, ci mieli już kontaktować się z mistrzami Hiszpanii w tej sprawie.
Do Katalończyków miał się zgłosić również Manchester United. Ten miał zaproponować wymianę, w ramach której do Barcelony trafiłby niechciany na Old Trafford Jadon Sancho, a w drugą stronę właśnie Raphinha. Ten mógłby to uznać to za dosyć ciekawą opcję, gdyż w latach 2020-2022 z powodzeniem grał w Leeds United.