Messi przesta� by� kosmit�? Tak �le w karierze Argenty�czyka jeszcze nie by�o

Jeszcze nigdy Lionel Messi nie zacz�� sezonu tak s�abo. Ale te� nigdy w �yciu nie mia� tak niespokojnego lata i nigdy w jego Barcelonie nie zmienia�o si� tak wiele na raz. Strzela tylko z karnych, z gry nie trafi� w ostatnich jedenastu meczach. Messi przesta� by� kosmit�? A mo�e za chwil� zn�w wystrzeli?

A to psikus! W halloweenowy wieczór Deportivo Alaves niespodziewanie zabrało Barcelonie punkty, mimo jej absolutnej przewagi: 80 procent posiadania piłki, 25 strzałów na bramkę i pół godziny gry z jednym zawodnikiem więcej. Po dwie znakomite sytuacje zmarnowali Ansu Fati i Leo Messi, a po drodze koszmarny błąd popełnił Neto i skończyło się 1:1. Przyjazny dla Barcelony stadion okazał się miejscem tortur: Ronald Koeman wydawał się cierpieć od samego patrzenia na ten mecz, Messi ze złości kopnął piłką w sędziego i zobaczył za to żółtą kartkę. Gdyby trafił, pewnie byłaby czerwona i dopełnienie kolejnego nieudanego występu. Dzień po meczu "Mundo Deportivo" postawiło tezę: "Barcelonie Koemana najbardziej brakuje goli Messiego".

Zobacz wideo "Barcelona wyhamowała. Real Madryt ma dwa główne problemy"

Jedenaście meczów Lionela Messiego bez gola z gry

Brakuje tych goli, którymi od lat zmieniał mecze trudne na łatwe, którymi otwierał wyniki i wpływał na ich przebieg. Już w poprzednim sezonie było widać, że Messi nieco obniżył loty - skończył go z 31 golami we wszystkich rozgrywkach, co oczywiście w ziemskiej rzeczywistości wciąż jest wynikiem znakomitym, ale już w przypadku tego kosmity - najgorszym od sezonu 2007/2008. Żeby znaleźć równie słabą serię pięciu ligowych meczów bez gola i asysty, trzeba cofnąć się jeszcze o rok. W obecnym sezonie Messi nie pomógł Barcelonie przeciwko Celcie Vigo, Sevilli, Getafe, Realowi Madryt i Deportivo Alaves, a ta wygrała tylko ten pierwszy mecz z Celtą. W kolejnych czterech zebrała dwa punkty i zajmuje dopiero dwunaste miejsce w tabeli, tracąc do Realu osiem punktów ("Królewscy" rozegrali jeden mecz więcej).

W sześciu ligowych kolejkach Messi zdobył jedną bramkę - tak słabo nie zaczął dotychczas żadnego sezonu w swojej karierze z wyjątkiem poprzedniego, ale wówczas był kontuzjowany. Nawet w sezonie 2006-2007, gdy miał dwadzieścia lat i statystycznie wypadał najgorzej w swojej karierze, po sześciu kolejkach miał już trzy gole. A wtedy nie rozgrywał jeszcze całych spotkań. Statystycy wyliczają dalej: Messi w ostatnich jedenastu meczach nie strzelił gola z gry. I to też sytuacja bez precedensu.

- Coraz mniej myślę o strzelaniu goli, gram głębiej, cofam się, żeby być kreatorem, a nie tym który kończy akcje. Naprawdę, gdy wchodzę na boisko, bardziej niż na strzeleniu gola skupiam się na grze. Wiem, że ludzie zaczynają dyskutować, jeśli w kilku meczach nie zdobywam bramki, ale to normalne. Dostosowuję się do czasów i szukam tego co najlepsze dla mnie i dla Barcelony - tłumaczył jeszcze w styczniu "DAZN Italia". - Zacząłem się zmieniać wraz z odejściem Xaviego i Iniesty. Schodziłem coraz bliżej środka, grałem bardziej z tyłu, żeby współpracować z pomocnikami i pomóc w częstszym posiadaniu piłki. Gole nie są moją obsesją, ale wciąż kocham je strzelać - mówił. 

Dlaczego Messi nie zdobywa bramek?

Może to już czas, by pożegnać się z Messim-kosmitą i przywitać Messiego-znakomitego piłkarza, ale jednak człowieka z krwi i kości? Może czternaście lat zachwycania niemal co mecz to pewien limit? Może oczekiwania względem Argentyńczyka trzeba sprowadzić do ziemskich realiów i spojrzeć na niego jak na pozostałych zawodników? Wątpię, że wtedy uznalibyśmy, że trzy gole i trzy asysty w ośmiu meczach to słaby wynik. Nawet przy założeniu, że gol z karnego znaczy trochę mniej. Poza tym najprostsze statystyki - o golach i asystach - mogą być sygnałem, symptomem zmian, ale nie wyjaśniają wszystkiego. Wpływ Messiego na gr� Barcelony wciąż jest bardzo duży. Przykładem choćby mecz z Realem Madryt - Messi nie ma z niego ani gola, ani asysty, ale dla przeciwników był największym zagrożeniem. To on zaczął akcję bramkową przytomnym podaniem do Jordiego Alby. On popychał grę zespołu do przodu i w kluczowym momencie przegrał pojedynek z Thiboutem Courtoisem.

Według wyliczeń Catalunya Radio problem Messiego nie wynika z braku chęci. Statystyki nie idą bowiem w parze z jego słowami, że już mniej skupia się na strzelaniu goli. W sześciu ligowych meczach tego sezonu aż 46 razy próbował zdobyć bramkę. On tych trafień szuka, ale jak cały zespół ma problem ze skutecznością. Zwracał na to uwagę Ronald Koeman na pomeczowej konferencji, gdy jasno stwierdził, że jego drużyna miała wystarczająco dużo okazji, żeby wyjść na prowadzenie. Podobne refleksje miał zresztą po wygranym 2:0 meczu z Juventusem w Lidze Mistrzów, gdzie jego piłkarze mogli strzelić znacznie więcej goli, ale po kilka razy mylił się Antoine Griezmann, Ousmane Dembele i Messi. Koeman po ostatnim gwizdku nie poszedł prosto do szatni, ale czekał przy linii bocznej na Argentyńczyka i tam powiedział mu, że takie mecze trzeba załatwiać znacznie wcześniej. W gruncie rzeczy była to jednak miła rozmowa, pełna poklepywania się po plecach, bo na koniec zgadzał się wynik.

Przeciwko Deportivo Alaves Messi oddał siedem strzałów, ale żaden nie był wystarczająco mocny i precyzyjny. Każdemu czegoś brakowało. Na koniec - po jednym z rzutów wolnych - zabrakło po prostu szczęścia. Trener Pablo Machin przygotował dość osobliwą strategię obrony przed rzutami wolnymi wykonywanymi z okolic pola karnego: obok tradycyjnego kilkuosobowego muru ustawiali się w niezorganizowanym szyku kolejni piłkarze, tworząc w polu karnym gąszcz nóg, w dodatku w bramce ustawiało się jeszcze dwóch zawodników. Słowem: Deportivo przed tymi uderzeniami broniło się całą drużyną. Taktyka zdała egzamin. Jeden ze znakomitych strzałów Messiego został zablokowany kilkanaście centymetrów przed linią bramkową. Przy bardziej tradycyjnej obronie byłby to pewny gol. 

Po tak gorącym lecie na Messiego patrzy się bardziej podejrzliwie: czy jeszcze mu się chce, czy gotowy jest poświęcać się dla Barcelony tak samo, jak przed całą sagą z odejściem, czy dymisja Josepa Marii Bartomeu coś zmieniła w jego podejściu. Po spotkaniu z Juventusem, pierwszym po odejściu prezesa, z którym Argentyńczykowi było wybitnie nie po drodze, analizowano wszelkie szczególiki jego zachowania i mowy ciała: bardziej cieszył się po swoim golu, szczerze pogratulował trafienia koledze? Co kibic, to opinia. Messi miewa w tym sezonie mecze lepsze i gorsze. Do pressingu nigdy nie ruszał ochoczo, dreptał nawet w najlepszych sezonach, ale teraz do wielu jego boiskowych mankamentów dopisuje się daleko idące teorie ze wspólnym mianownikiem o braku zaangażowania. Giną jednak w zderzeniu chociażby ze statystyką dryblingów w meczu z Alaves. Messi mijał przeciwników aż dwanaście razy - najwięcej w tym sezonie spośród wszystkich zawodników grających w pięciu najlepszych ligach.

Do lata warto jednak jeszcze wrócić - z zespołu odszedł wtedy najlepszy przyjaciel i ulubiony boiskowy kompan Messiego - Luis Suarez. Co gorsza, nie został zastąpiony przez innego klasycznego napastnika, o którego w trudnych momentach można oprzeć grę w ofensywie. Barcelona przechodzi przez szereg transformacji - na boisku i w gabinetach. Ma nowego trenera, wciąż brakuje jej Antoine’a Griezmanna w odpowiedniej formie, ma dwóch piekielnie utalentowanych nastolatków - Ansu Fatiego i Pedriego - ale hierarchia nie może zostać zburzona z dnia na dzień. Wciąż to na Messiego oglądają się wszyscy piłkarze Barcy. A on ma pełne prawo do gorszej chwili. Musiałby być robotem, żeby zamieszanie, które towarzyszyło mu w ostatnich miesiącach, nie miało na niego żadnego wpływu. Wciąż upłynęło niewiele czasu.

A może czas odpocząć?

Nie pomaga mu pędzący sezon. Messi ma 33 lata, a rozegrał wszystkie minuty w lidze, Champions League i w reprezentacji. Dziesięć meczów w miesiąc. Bez chwili odpoczynku. W międzyczasie treningi i podróże. Madrycka „Marca” pisze o Ronaldzie Koemanie jako znacznie lepszym psychologu od Quique Setiena. Inne ego, inne metody. Holender od pierwszego dnia w klubie pielęgnuje relacje z Messim - odbywa z nim wiele takich rozmów, jak ta w Turynie, chce być blisko niego i na razie unika konfrontacji. Nie zdejmuje go z boiska. To tylko pozornie prosta decyzja. W przypadku Argentyńczyka może mieć poważne skutki. Właśnie opowiedział o tym Quique Setien. - W sporcie zespołowym, w przeciwieństwie do indywidualnych, musi być pewna hojność. Jeśli na przykład pewnego dnia zdecydujesz się zdjąć Messiego pół godziny przed czasem, bo mecz jest już rozstrzygnięty, a ty chcesz dopieścić innego piłkarza, to to jest właśnie ta hojność, która powinna istnieć w drużynie. A kto jej nie ma… - mówił "El Pais". Były trener Barcelony przyznaje, że nie ustrzegł się kilku takich drobnych błędów i to one doprowadziły do klęski. 

Messiemu może pomóc chwila odpoczynku, spojrzenie na wszystko z większej perspektywy. W środku tego tygodnia Barcelona zagra w Lidze Mistrzów z Dynamem Kijów i po dwóch wygranych meczach wygląda to na dobrą okazja, by zostawić Argentyńczyka na ławce rezerwowych. Lepszej szybko nie będzie, bo za rogiem kolejne zgrupowanie reprezentacji i ligowa gonitwa. Hiszpanie są też zdania, że czas będzie grał na korzyść Koemana. A jeśli rozkręci się cała drużyna, to i Messiemu łatwiej będzie wrócić do optymalnej dyspozycji. Nierozważnym byłoby kategoryczne żegnanie kosmity już teraz.

Wi�cej o: