Sir Alex Ferguson to prawdziwa legenda Manchesteru United. 82-latek prowadził słynny klub w latach 1968-2013 i doprowadził go do 38 trofeów. Po zakończeniu kariery trenerskiej wciąż na bieżąco śledzi wyniki "Czerwonych Diabłów" i regularnie ogląda mecze z trybun.
We wtorek 19 marca Alex Ferguson został oficjalnie przedstawiony jako honorowy dożywotni członek znanego europejskiego klubu. Nie chodzi jednak wcale o Manchester United, a o niemiecki Eintracht Frankfurt. "Jest wiele punktów, które łączą Fergusona i klub" - czytamy na oficjalnej stronie Eintrachtu.
Legendarny szkoleniowiec w grudniu był na meczu Eintrachtu z Aberdeen FC. Niedawno delegacja klubu z Frankfurtu udała się do Wielkiej Brytanii z wizytą i zaprosiła 82-latka do zostania honorowym członkiem klubu. "Ferguson był zadowolony, zaakceptował propozycję i zabrał gości z serca Europy w małą podróż w czasie" - przekazano w komunikacie.
Ferguson w w wywiadzie wyjawił m.in. że jego historia z Eintrachtem sięga 1960 roku. - W swoim meczu domowym Eintracht pokonał Rangersów 6:1. Byłem na trybunach wśród 70 tysięcy widzów, kiedy przyjechał na Ibrox. Rangersi trafili pierwsi, ale skończyło się na tym, że ponownie przegrali, tracąc sześć goli. Pojechałem także na finał z Realem Madryt na Hampden Park. Miałem wtedy 17 lat i grałem na co dzień w Queen's Park FC. To był niesamowity mecz. Puskás strzelił wtedy cztery gole, a Di Stefano trzy - przyznał.
W wywiadzie opublikowanym na łamach oficjalnej strony klubu z Frankfurtu opowiedział też m.in. o późniejszych doświadczeniach ze spotkań przeciwko Eintrachtowi oraz o oczekiwaniach, co do meczu Szkocja - Niemcy na nadchodzącym Euro 2024.