"Spektakularna klapa" za 85 mln euro. Walczy o karier� w wieku 23 lat

Konrad Ferszter
Kiedy latem 2021 r. Jadon Sancho przechodzi� z Borussii Dortmund do Manchesteru United za 85 mln euro, wydawa�o si�, �e za chwil� stanie si� jednym z najlepszych pi�karzy na �wiecie. Ale dwa i p� roku po transferze na Old Trafford Sancho wraca do Dortmundu, aby ratowa� karier�. W wieku 23 lat musi udowodni�, �e wci�� sta� go na wiele. A przede wszystkim odklei� od siebie �atk� lenia i lekkoducha.

Równo 140 dni czekał Jadon Sancho, aby postawić nogę na murawie w oficjalnym meczu piłki nożnej. Blisko pięciomiesięczna przerwa angielskiego skrzydłowego nie wynikała jednak z poważnej kontuzji, a z kłótni z trenerem Manchesteru United Erikiem ten Hagiem, przez co jego kariera znalazła się na potężnym zakręcie. Żadna ze stron nie chciała odpuścić, więc w zimowym okienku transferowym wyjście było tylko jedno: wypożyczenie.

Zobacz wideo Rywale polskich skoczków biją wszystkich. "Najlepsza wojskowa technologia"

By wrócić do gry, 23-latek musiał zmienić nie tylko klub, ale też ligę. Sancho zdecydował się na powrót do Borussii Dortmund, z której wyjechał na nieudany podbój Premier League. I był to powrót udany, bo w sobotę, w pierwszym meczu po powrocie, drużyna Edina Terzicia wygrała na wyjeździe z Darmstadt (3:0), a Sancho, który wszedł na boisko w 55. minucie, asystował przy golu Marco Reusa na 2:0.

- Moje cele na najbliższe miesiące? Chcę grać i być szczęśliwy. Postawiłem sobie indywidualne cele, ale nie będę o nich mówił. Przede wszystkim chcę pomóc drużynie. Musimy wrócić na podium i awansować do Ligi Mistrzów - mówił Sancho po meczu z Darmstadt, a na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech.

W końcu, bo chociaż od jego ostatniego występu w Borussii Dortmund minęło raptem dwa i pół roku, to w tym czasie karierze Sancho zmieniło się niemal wszystko. Na gorsze.

Wielki konflikt z ten Hagiem

- Sancho wiedział, co miał robić, ale nie zgadzał się z nami. Wiem, że były z nim problemy jeszcze przed moim przyjściem. Można więc powiedzieć, że sprawiał problemy przez cały pobyt w Manchesterze United. Dlatego jego transferu nie można nazwać dobrym - mówił ten Hag po niedzielnym meczu jego drużyny z Tottenhamem (2:2).

Publiczna wypowiedź holenderskiego szkoleniowca najlepiej oddaje ich fatalną relację. Sancho musiał odejść z United po tym, co wydarzyło się po wrześniowym meczu z Arsenalem (1:3). - Wysyłam powołania na podstawie tego, co widzę na treningach. By grać w Manchesterze United, musisz osiągać poziom piłkarza Manchesteru United - mówił ten Hag zaraz po spotkaniu, wyjaśniając nieobecność Sancho w kadrze meczowej.

Na odpowiedź zawodnika nie musieliśmy długo czekać. "Proszę, nie wierzcie we wszystko, co czytacie. Nie pozwolę, żeby ludzie mówili o mnie nieprawdę. Do każdego treningu przykładałem się bardzo mocno. Wierzę, że istnieją inne powody tej decyzji. Od dłuższego czasu jestem kozłem ofiarnym, co nie jest sprawiedliwe" - napisał Sancho w mediach społecznościowych.

Ich dyskusja za pośrednictwem mediów wywołała burzę. Ten Hag zarzucał Sancho lenistwo i nieprzykładanie się do obowiązków. Piłkarz bez namysłu odpowiedział, że trener kłamie, co doprowadziło Holendra do furii.

Już trzy dni po meczu z Arsenalem ten Hag wyrzucił Sancho z drużyny. Anglik nie tylko nie mógł trenować z pierwszym zespołem, ale też pojawiać się na stołówce czy siłowni, realizując jedynie indywidualny program treningowy. Posiłki w klubie otrzymywał w plastikowych pojemnikach.

Najważniejsze osoby w Manchesterze United próbowały załagodzić sytuację. Niedługo po odsunięciu Sancho doszło do spotkania piłkarza z trenerem. Jak informowały brytyjskie media, ten Hag przygotował dla skrzydłowego prezentację, na której dokładnie pokazał mu fazy treningów i meczów, w których Sancho nie wywiązywał się z boiskowych obowiązków.

W klubie liczyli, że takie podejście ten Haga załatwi sprawę. Holender oczekiwał od Sancho przeprosin, które klub miał zakomunikować w mediach społecznościowych, kończąc spór. Ale Anglik był nieugięty. 23-latek twierdził, że ten Hag się na niego uwziął i on nie ma go za co przepraszać. O przywróceniu Sancho do drużyny nie mogło być mowy.

Problemy od pierwszego dnia

Nie było jednak tak, że wydarzenia po meczu z Arsenalem były pierwszym problemem Manchesteru United z Sancho. Piłkarz, który w Borussii zachwycał grą i statystykami, na Old Trafford kompletnie rozczarował. Sancho, który trafił do Manchesteru za 85 mln euro z opinią jednego z największych talentów świata, wyjechał z klubu ze słabiutkimi liczbami i skłócony z trenerem.

Warto jednak - przynajmniej częściowo - rozgrzeszyć holenderskiego trenera. Problemy ze skrzydłowym miał nie tylko ten Hag, ale i jego poprzednicy - Ole Gunnar Solskjaer i Ralf Rangnick. Zanim Sancho zaczął sprawiać problemy poza boiskiem, na murawie też nie dawał sobie rady. Dziś naprawdę trudno uwierzyć w to, że Anglik przyjeżdżał na Old Trafford jako zawodnik, który w 137 meczach w Borussii strzelił 50 goli i miał aż 64 asysty. 

Manchester United interesował się Sancho już w 2017 r., kiedy opuszczał lokalnego rywala - Manchester City - i wyjeżdżał do Dortmundu. Kiedy w Niemczech jego gwiazda rozbłysła, Borussia - wówczas słusznie - stawiała zaporowe żądania. Jak więc to możliwe, że pobyt Sancho na Old Trafford okazał się aż tak spektakularną klapą?

Przed rokiem rąbka tajemnicy uchylił Solskjaer. W wywiadzie dla "The Athletic" Norweg przyznał, że głównym problemem Sancho była jego pozycja na boisku. W Dortmundzie najlepiej czuł się na lewym skrzydle, a w Manchesterze grał po przeciwnej stronie. Jego ulubiona pozycja była zajęta przez Marcusa Rashforda, czyli wychowanka i jednego z liderów drużyny Solskjaera.

Norweg nie miał pomysłu na Sancho. W sezonie 2021/22 Solskjaer i jego tymczasowy następca Ralf Rangnick często mieszali ustawieniami, przez co dla skrzydłowego brakowało miejsca w sk�adzie. Kiedy Norweg przeszedł na ustawienie z trójką środkowych obrońców, na treningach ustawiał Sancho nawet w roli prawego wahadłowego. To najlepiej pokazało, że zamiast gwiazdą Anglik został zapchajdziurą.

Jak poinformował "The Athletic", problemem Sancho okazały się też tempo i intensywność gry w Premier League. Po jednym z pierwszych meczów w Manchesterze United zawodnik przyznał w szatni, że był nimi zaskoczony i stwierdził, że przed nim wiele pracy, by zaadaptować się do nowych warunków.

Ani prośbą, ani groźbą

Pierwszą bramkę dla Manchesteru United Sancho zdobył pod koniec listopada 2021 r. w meczu z Chelsea (1:1). Na kolejną czekał aż do 12 lutego 2022 r. Osiem dni później Sancho dorobił się dwóch pierwszych asyst. Pierwszy sezon w Manchesterze United skrzydłowy skończył z zaledwie pięcioma bramkami i trzema asystami w 38 występach. To śmiesznie mało, kiedy spojrzymy na jego liczby z trzech wcześniejszych sezonów w Borussii.

  • 2018/19 - 13 goli, 20 asyst
  • 2019/20 - 20 goli, 20 asyst
  • 2020/21 - 16 goli, 20 asyst

Ten Hag, który przejął drużynę latem 2022 r., miał być gwarantem nowego otwarcia nie tylko dla United, ale i samego Sancho. O ile Holender był zadowolony z Anglika po okresie przygotowawczym, o tyle z biegiem czasu ich współpraca stawała się coraz trudniejsza.

Według angielskich mediów ten Hag zrobił wiele, by pomóc piłkarzowi, który wciąż grał grubo poniżej oczekiwań. Nie pomagały jednak ani prośby, ani groźby. Ten Hag nie był zadowolony nie tylko z jakości gry i pracy piłkarza, ale też z jego spóźnialstwa. Holender ułożył nawet zawodnikowi plan, przez który Sancho musiał przyjeżdżać do klubu godzinę przed innymi zawodnikami. 

W końcu jednak cierpliwość ten Haga się skończyła. Występ przeciwko Chelsea 22 października 2022 r. był dla Sancho ostatnim na blisko cztery miesiące. W trakcie mundialu w Katarze, kiedy Manchester United trenował w Hiszpanii, oraz po jego zakończeniu, Sancho pracował w Holandii z zaufanymi ludźmi ten Haga. Chociaż trener United mówił, że wszystko po to, by skrzydłowy odzyskał formę, angielskie media były pewne, że to forma kary i ostatecznej próby zdyscyplinowania piłkarza.

- Sancho musi pracować nie tylko nad kwestiami fizycznymi, ale też psychicznymi - powiedział ten Hag w trakcie obozu w Andaluzji. Słowa Holendra miały nie spodobać się piłkarzowi i jego otoczeniu. Niektórzy twierdzą nawet, że był to początek końca Sancho na Old Trafford.

Poprzedni sezon skrzydłowy zakończył z siedmioma golami i trzema asystami. W dwa lata zdobył łącznie 12 bramek i miał sześć asyst. Żenująco mało jak na kogoś, kto zarabiał 200 tys. funtów tygodniowo i był czwartym najwyższym transferem w historii klubu.

"Poczułem się jak w domu"

Chociaż w marcu Sancho skończy zaledwie 24 lata, to już teraz musi ratować karierę. Angielski skrzydłowy spróbuje udowodnić, że ostatnie dwa lata były wielkim nieporozumieniem, a opinie o nim były nieuzasadnione. A gdzie będzie mu lepiej to pokazać niż w Borussii, w której przedstawił się światu i zachwycił kibiców na całym świecie?

Wypożyczenie do Dortmundu to na pierwszy rzut oka transakcja idealna dla wszystkich. Manchester United i ten Hag przynajmniej do lata pozbyli się problemu. Borussia za zaledwie trzy mln euro na kilka miesięcy odzyskała swoją byłą gwiazdę, robiąc ukłon w stronę złych na wyniki i grę kibiców. Terzić otrzymał piłkarza, który wzmocni rywalizację w składzie, bo skrzydłowi Borussii - Donyell Malen, Karim Adeyemi i Jamie Bynoe-Gittens - łącznie zdobyli w tym sezonie raptem 10 bramek. A Sancho, jak sam podkreślił, wrócił do domu, gdzie znów może być szczęśliwy.

- Kiedy wszedłem do szatni, poczułem się jak w domu. Znam każdy zakamarek tego klubu, miałem wspaniałą relację z kibicami, utrzymywałem kontakt z częścią zawodników. Nie mogę się doczekać, kiedy znów razem wybiegniemy na boisko - mówił Sancho zaraz po powrocie do Dortmundu.

I Anglik błysnął już w pierwszym meczu po powrocie. Chociaż rywalem była tylko ostatnia drużyna ligi, to w przypadku Sancho każde takie zagrania będą miały ogromne znaczenie. - Sancho miał w tym meczu kilka udanych zagrań, ale miał też kilka nieudanych. Z oceną musimy się jeszcze wstrzymać. Musimy też poczekać na nieco poważniejszego rywala, bo Darmstadt grało w tym meczu bardzo słabo - mówił w magazynie Bundesligi w Viaplay Tomasz Urban.

- Uważam jednak, że Sancho w najbliższych tygodniach może dojść do odpowiedniej formy. Głównie dzięki pozytywnym wibracjom, które towarzyszą jego powrotowi. Przez kilka tygodni Sancho może grać na euforii, przez co być może przykryje swoje braki. Przez tych kilka tygodni Anglik będzie mógł popracować nie tylko nad formą fizyczną, ale też piłkarską, poprawiając np. czucie piłki. To na pewno wartość dodana dla Borussii. Sancho w Bundeslidze to wielka firma. Jego obecność może ułatwić grę Marco Reusowi czy napastnikom Borussii - dodał.

- W Borussii dokonano kilka logicznych ruchów personalnych w sztabie i kadrze drużyny. Powrót Sancho spotęgował euforię u kibiców. Borussii bardzo brakowało skrzydłowego, który umie dryblować i myśli na boisku. Tego nie robili ani Adeyemi, ani Malen. Sprowadzenie Sancho na pewno się obroni - w tym samym programie stwierdził Marcin Borzęcki.

Wypożyczenie Sancho do Borussii pochwalił też były piłkarz BVB i reprezentacji Polski �ukasz Piszczek. - Przede wszystkim życzę Jadonowi, by uśmiech, który towarzyszy mu od pierwszego dnia po powrocie do klubu, nigdy nie zszedł z jego twarzy. Poznałem go i pamiętam, że kiedy był szczęśliwy i uśmiechnięty, to zawsze grał bardzo dobrze. Szczęśliwy Sancho, który dobrze czuje się w swoim otoczeniu, daje drużynie najwięcej - podsumował Piszczek.

Wi�cej o: