W pierwszym meczu po powrocie Premier League po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa doszło do skandalu. Bramkarz Aston Villi, Orjan Nyland wpadł z piłką do bramki, a system goal-line nie wskazał, że przekroczyła linię bramkową. Sędzia nie uznał gola Sheffield United, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Sędziowie nie otrzymali żadnej informacji mówiącej o jakiejkolwiek nieprawidłowości przy tej akcji od systemu goal-line, jak ma to zawsze miejsce zgodnie z ustalonym protokołem. Obraz rejestrowany przez siedem kamer rozmieszczonych wokół bramki był zasłonięty przez bramkarza, pozostałych zawodników i obramowanie bramki. Tak duży poziom braku widoczności nie zdarzył się w żadnym z wcześniejszych dziewięciu tysięcy meczów, w których użyto systemu - czytaliśmy w oświadczeniu firmy.
Aston Villa zdobyła dzięki temu jeden z punktów, który utrzymał ją w Premier League. Zespół Deana Smitha na koniec sezonu zajął 17. miejsce w tabeli, o punkt wyprzedzając Bournemouth, które spadło do Championship. Decyzja w meczu Aston Villi z Sheffield United była o tyle ważna, że gdyby klub z Birmingham miał na koniec sezonu tyle samo punktów co Bournemouth, to właśnie on spadłby z ligi. Wszystko przez to, że drużyna Artura Boruca skończyła sezon z lepszym bilansem bramkowym.
Zarząd Bournemouth ma przedyskutować, czy w najbliższym czasie złoży oficjalną skargę na działanie systemu goal-line, który w sytuacji z meczu Aston Villa - Sheffield United popełnił fatalny w skutkach błąd - taką informację podało BBC. Na razie nie wiadomo, czego żądałoby Bournemouth, ale wiadomo, że spadek do Championship wart jest co najmniej 100 milionów funtów.
Czytaj też:
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .